i can't open up to you

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

。。。。。

Kenma zatapiał się w nocnej ciszy.

Były takie dni, kiedy praktycznie nie zdejmował słuchawek, by odgrodzić się od świata barierą zbudowaną z muzyki, ale nie noce. Gdy świat spowijał mrok, który zdawał się pożerać z powierzchni planety wszelkie życie, pozostawiając ją zimną, ciemną i opustoszałą, blondyn wyciągał je z uszu, by się przysłuchiwać. Czasami zdawało mu się, że już bardziej należy do tej nocnej, samotnej rzeczywistości niż tej, w której przyszło mu egzystować od wschodu do zachodu.

Większość nocy spędzał na własnym łóżku, tuż koło okna wychodzącego na ulicę, zwykle albo dzierżąc w dłoni konsolę, albo laptopa na kolanach. Zdarzało się, że naciągał na głowę kołdrę, by nikłe światło nie zdradzało go przez szparę pod drzwiami. Robił to, kiedy jego ojciec wracał do domu, czyli niezbyt często. Mężczyzna wyjeżdżał na wiele delegacji poza Tokio, zostawiając ukochaną żonę samą z ich dorastającym synem. Tak było od zawsze i blondynowi nie przeszkadzało to w żaden sposób. Jego rodzice, mimo często dzielących ich odległości, byli zgodną parą, zawsze wyrozumiałą w stosunku do niego.

Tym razem na nogi naciągnięty miał czerwony koc, a w rękach umiłowane PSP. Zdecydowanie nie była to najnowsza konsola, ale granie na niej było dla niego na swój sposób przepełnione wspomnieniami i przyjemnie znajome. Kozume nigdy nie był człowiekiem szczególnie nostalgicznym, przynajmniej za takiego się nie uważał, ale lubił to uczucie. Jego palce odnajdywały się na klawiszach i drążku analogowym z naturalnością, z jaką większość ludzi operuje długopisem. Z precyzją szachisty wciskał, jak mu się zdawało, odpowiednie przyciski, próbując dobić głównego bossa, by w końcu przejść na upragniony, ostatni poziom i poznać zakończenie rozgrywki. Jeszcze nigdy nie miał okazji przejść tej właśnie produkcji, co nie zdarzało się dość często, bo chociaż raz na jakiś czas wybierał się do ulubionego tokijskiego sklepu z elektroniką nową oraz używaną, w celu zakupienia jakiejś nieznanej gry, z biegiem czasu stawało się to coraz trudniejsze. PSP nie były już tak popularne jak jeszcze parę lat wcześniej.

Zmarszczył brwi, na moment odrywając spojrzenie od świata zbudowanego z kolorowych pikseli. Rzucił wzrokiem na elektryczny zegarek ledwo widoczny spod sterty leżących na nim pudełek po płytach PC. Trzecia dwanaście.

Za trzy godziny i osiemnaście minut zadzwoni pierwszy budzik. Oczywiście Kenma zbudzi się na jego dźwięk, od zawsze miał lekki sen, jednak to, czy wstanie, to całkiem odrębna kwestia.

Za trzy godziny i trzydzieści osiem minut zadzwoni telefon. Oczywiście będzie to Kuroo. Kozume nie będzie musiał nawet patrzeć na wyświetlacz, by to wiedzieć, dlatego tylko kliknie w połowie na ślepo w zieloną słuchawkę i nic nie mówiąc, wsłucha się w to, jak czarnowłosy najpierw przeciągle ziewa, a później zasypanym głosem pyta, czy śpi. Kuroo powtarza to bezsensowne pytanie praktycznie każdego ranka od paru lat, jak gdyby naprawdę wierzył, że telefon Kenmy automatycznie przyjmuje przychodzące od niego połączenia. Jeszcze jednak się nie zdarzyło, by blondyn postanowił wyprowadzić go z tego błędu. Zawsze po prostu odpowiada szybkie "wstaję" i... wcale nie wstaje.

Mija kolejne dziesięć minut i chociaż Kozume ma już pewność, że tego dnia podniesie się z łóżka i pójdzie do szkoły, bo to właśnie obiecał brunetowi, zalega z głową zatopioną w poduszkę, cieniami pod oczyma i niechęcią do całego świata coraz to gęstszymi falami rozlewającą się po jego kończynach.

Nie przejmując się szczególnie godziną, wrócił do gry. Zmęczenie, które było jego nieodłącznym towarzyszem od lat, gryzło go gdzieś od środka, bynajmniej nie w powieki. Bezwiednie ziewnął, nie siląc się o zasłonięcie ust. Z klatki schodowej dobiegł go odgłos chwiejnych kroków, lecz nie zwrócił na to większej uwagi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie jest jedynym domownikiem, którego ukochała noc, i że podobnie jak on jego rodzicielka podniesie się z samego rana na dźwięk budzika.

Mówi się, że pracować należy dla siebie. Dla siebie się uczyć, dla siebie rozwijać. Żyć w taki sposób, by czuć się spełnionym przede wszystkim dla siebie. W praktyce Kenma niewiele był w stanie tego odnaleźć w swoim własnym życiu. Nie wstawał dla siebie, tylko dla Kuroo, podobnie jak jego matka wstawała dla niego. Gdyby to zależało tylko od nich, zapewne całe dnie spędzaliby wpatrując się w sufity swoich oddzielnych sypialni, przesypiając ludzkie życie i czekając na to nocne, wolne od tłumów.

YOU ARE DEAD AGAIN
DO YOU WANT TO TRY AGAIN?

„No"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro