Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Clarke~

Wypuściłam głośno powietrze z płuc. Nie zdawałam sobie sprawy, że je wstrzymywałam do momentu aż Bellamy nie opuścił pomieszczenia. Jak znam moją matkę to pewnie zamierzała mi zadać jakieś niezręczne pytanie, na które nie byłabym w stanie odpowiedzieć więc czym prędzej zabrałam się za jedzenie. Jakimś cudem dopiero teraz poczułam głód. Abby o dziwo postanowiła mi nie przeszkadzać i cierpliwie czekała aż skończę.

Gdy już zjadłam co miałam do zjedzenia odłożyłam pustą tackę na stolik i spojrzałam wyczekująco na Abby. Wyraźnie widziałam, że chce coś powiedzieć. W końcu postanowiła się odezwać.

-Jak rozmowa z Bellamym? - spytała uśmiechając się.

-W porządku. - odpowiedziałam wymijająco. Nie chciałam o tym rozmawiać. Zachowanie Bellamy'ego było conajmniej.. dziwne. To jak próbował mnie pocieszyć. Jak usiadł obok mnie na łóżku, a potem otarł łzy z mojej twarzy.. To nie był Bellamy, którego znałam. Ten Bellamy był miły, czuły. Obchodziło go co myślę, jak się czuję. Bellamy, którego znałam natomiast? On był wredny, arogancki. Owijał sobie dziewczyny wokół palca i myślał, że jest niewiadomo kim. Co go tak zmieniło? Lub kto?

Abby najwyraźniej czekała aż dodam coś więcej bo uniosła tylko brwi, wciąż wpatrując się we mnie.

-Czuję się.. niezręcznie w jego towarzystwie. Zachowuje się zupełnie inaczej niż go zapamiętałam. Jak zupełnie inny człowiek.

-To prawda, Bellamy się zmienił przez te kilka miesięcy. Nawet bardzo. Ale ludzie się zmieniają Clarke, to chyba normalne? Czyż nie zmienił się na lepsze?

-Nno tak, ale.. no wiesz po prostu trochę dziwnie się czuję.. Oon zachowuje się jakbyśmy byli conajmniej najlepszymi przyjaciółmi.. Jja nie wiem co mam o tym myśleć.. - gadałam bez ładu i składu, jąkając się jak szalona. Abby najwyraźniej nie mogła już tego słuchać bo gestem nakazała mi przerwać.

-To normalne, że tak się czujesz ale przyzwyczaisz się. Zaufaj mi.

"Zaufaj mi". Usłyszałam to już dzisiaj chyba trzeci raz.. Ale wciąż nie byłam pewna czy mogę ufać mojej matce.. Nie byłam nawet pewna czy mogę ufać samej sobie...

~Bellamy~

Nie zdążyłem nawet dobrze przekroczyć progu stołówki, a już słyszałem głosy moich przyjaciół i siostry. Wszyscy siedzieli przy jednym stole. Octavia, Lincoln, Jasper, Monty, Harper, Miller, Raven. Westchnęłem ciężko. Musiałem im powiedzieć co stało się Clarke. Nie miałem najmniejszej ochoty gadać o tym z nikim ale przecież w końcu i tak by się dowiedzieli. A powinni się dowiedzieć ode mnie.

Zająłem miejsce między Octavią i Jasperem. Ledwo usiadłem i siostra szturchnęła mnie w ramię.

-Hej duży bracie. Jak tam Clarke? Obudziła się wreszcie? - spytała ze szczerym zaciekawieniem. Clarke i Octavia bardzo się polubiły w ciągu ostatnich miesięcy. Moja siostra wręcz uwielbiała zdradzać jej wszystkie moje wstydliwe sekrety. Dzięki siostrzyczko. Jesteś nieoceniona, naprawdę.

-Obudziła się. - odpowiedziałem. Przy stole zapanowała nagła cisza. Wszyscy patrzyli na mnie w oczekiwaniu, czekając aż powiem coś więcej. Ponieważ nie odezwałem się, wkroczyła Raven.

-I jak? Jak ona się czuje? Wszystko okej Bellamy? Jesteś strasznie blady.

Zebrałem się w sobie i opowiedziałem im wszystko. O tym, że Clarke nie pamięta ostatnich ośmiu miesięcy, o tym że zdecydowałem się nie mówić jej co nas łączyło. Powiedziałem, że poinformowałem Clarke o śmierci Finna, i że nie zniosła tego najlepiej. Że to ja mam być tym, który ma spróbować jej wszystko przypomnieć. Kiedy skończyłem mówić nikt inny się nie odezwał. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Wszyscy patrzyli na mnie ze współczuciem. Nie chciałem go więc postanowiłem pójść do mojego pokoju. Octavia próbowała mnie przekonywać żebym jeszcze nie szedł ale nie słuchałem jej.

Kiedy opuściłem stołówkę uświadomiłem coś sobie. Gdzie ja do cholery mam teraz mieszkać? - pomyślałem. Przecież przez ostatnie miesiące mieszkałem razem z Clarke w jej pokoju. W zaistniałej sytuacji nie było o tym mowy. Udałem się więc do gabinetu Kane'a. Mam nadzieję, że jest jeszcze jakiś pokój, który mogę zająć.

Zapukałem do drzwi. Usłyszałem pozwolenie na wejście niemal natychmiast. Kane siedział przy dużym biurku nad jakimiś papierami.

-Bellamy. W czym ci mogę pomóc? - zapytał.

-Ummm.. Doktor Griffin mówiła ci co się stało prawda? Z Clarke? - Kane spochmurniał.

-Tak. Przykro mi Bellamy, musi być ci ciężko.

-Nie przyszedłem tu po współczucie. - odpowiedziałem nieco agresywnej niż powinieniem. Marcus zmarszczył brwi. Westchnąłem. -Przepraszam. Ja.. W zaistniałej sytuacji raczej nie mogę już spać z Clarke w jednym pokoju. Jest jeszcze jakikolwiek, który mógłbym zająć?

Marcus zastanowił się. Chwycił za notes i zaczął przewracać kartki w poszukiwaniu pokoju, do którego mógłbym się przenieść.

-Niestety Bellamy, ale obawiam się, że wszystko jest już zajęte. Niewiele mogę ci pomóc w tej sytuacji. No chyba, że pozwolisz swojej siostrze zamieszkać w jednym pokoju z Lincolnem. Pewnie i tak już spędzają większość wspólnego czasu w jednym.

Zacisnąłem pięści. Nie podobało mi się to ale Kane miał rację. No i chyba nie miałem innych opcji. Kiwnąłem głową w podziękowaniu i już miałem wychodzić ale Marcus mnie powstrzymał.

-Bellamy zaczekaj. - powiedział.

-Tak?

-Chciałem tylko.. Chciałem tylko powiedzieć, że jeśli będziesz chciał o czymś porozmawiać, wygadać się przed kimś, zawsze możesz do mnie przyjść. Wiesz o tym?

Skinąłem głową z powątpiewaniem. Kane przełknął ślinę i kontynuował.

-Chcę żebyś o tym pamiętał. Jesteś.. Jesteś dla mnie jak syn, którego nigdy nie miałem. - powiedział uśmiechając się. Byłem w lekkim szoku. Nie sądziłem, że znaczę dla niego aż tyle. Ale musiałem przyznać - Marcus faktycznie traktował mnie jak syna. Starał się być dla mnie oparciem. Ojcem, którego nie znałem.

Zamiast wyjść tak jak zamierzałem, usiadłem na krześle po drugiej stronie biurka.

-Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Boje się.. Boję się, że Clarke nie odzyska pamięci. Boję się, że już do końca życia będzie mnie traktować jak wroga. Boję się, że ją straciłem...

Marcus pomyślał chwilę.

-Wierzę, że Clarke odzyska pamięć. Ty też musisz w to wierzyć. Wiara to podstawa by osiągnąć to czego się chce synu. Ale to nie wszystko. Potrzeba jeszcze dużo ciężkiej pracy. Napewno nie będzie to łatwe ale.. odzyskasz Clarke prędzej czy później. Wiem to. Spróbuj zyskać jej zaufanie. Opowiadaj jej po kolei wszystko co się wydarzyło. Zabierz ją w miejsca, które mogą pomóc odświeżyć jej pamięć.

Zastanowiłem się przez chwilę.

-Masz rację. Dziękuję ci. Za wszystko.

Marcus skinął głową. Opuściłem gabinet bez zbędnych pożegnań. Udałem się do pokoju Clarke, który przez ostatnie miesiące był naszym pokojem by wziąć z niego swoje rzeczy. Od razu udałem się do pokoju Lincolna licząc na to, że przyjmie mnie do siebie. Byłem jednoczenie zadowolony i niezadowolony z efektu. Przyjaciel odstąpił mi swój pokój i przeniósł się do pokoju mojej siostry.

-Będę musiał jakoś z tym żyć. - powiedziałem sam do siebie w niemal pustym pokoju. Nie miałem wiele, dlatego rozpakowanie się nie zajęło mi dużo czasu. Nie wystawiłem nosa z pokoju do końca dnia. Nie miałem ochoty nikogo oglądać. Oprócz Clarke oczywiście, problem polegał na tym, że ona prawdopodobnie nie chciała widzieć mnie.

Kiedy nadeszła noc położyłem się w swoim nowym łóżku. Zupełnie sam. Od wielu miesięcy nie spałem sam i nie było to przyjemne uczucie. Długo nie mogłem zasnąć a kiedy w końcu mi się udało był to płytki i niespokojny sen pełen koszmarów. 

_____________________________________

Hej hej! Przybywam z kolejnym rozdziałem, mam nadzieję, że się podoba :) Mnie osobiście tak średnio, no i wiem, że jest krótki, obiecuję, że następny będzie dłuższy :)
Wiem, że Bellamy jest taki jakby to powiedzieć.. Uczuciowy w tym ff więc jakbym przegięła ze słodkością czy coś then let me know xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro