*12*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Więc ty grasz Deana Winchestera, a Jared młodszego brata Sama, tak? I do tego zabijcie demony i inne nadprzyrodzone stworzenia?

- Zgadza się.

- Chyba zacznę oglądać ten serial, wiesz?

- Tylko pamiętaj. Nie śmiej...

- Tak, tak. Z włosów Jareda - zaśmiałam się, przez co Jensen obdarzył mnie uśmiechem.

- A ty czym się zajmujesz? - zapytał, zmieniając temat.

- Skończyłam psychologię i pracuje w zawodzie w tym szpitalu - wskazałam palcem na budynek w oddali. - Ten konwent zlał się z wolnym, więc postanowiłam odrobinę zarobić.

Opowiedziałam Jensenowi na czym głównie polega moja praca, a on mówił również o tym kim on chciał kiedyś być, ale jego drogi potoczyły się inaczej. Po kilkunastu minutach rozmowy i spacerze, na którym nikt go nie poznał, bo byliśmy jednymi z nielicznych pieszych. Dotarliśmy na przystanek, będący bliżej mojego domu niż ten, z którego miałam jechać. Na następny autobus musiałam zaczekać 6 minut, a w międzyczasie wytłumaczyłam mężczyźnie którędy dojdzie do hotelu.

- Jakbyś się pogubił to pisz.

- Czyli bądź pewna, że napiszę - próbował zachować powagę, lecz widząc moją rozbawioną minę, uśmiechnął się. - Pa.

- Cześć.

[22:46]
Jensen: Zgubiłem się. Nie wiem, gdzie mam skręcić.

[22:46]
Zoey: Podaj punkt orientacyjny. Postaram się pomóc.

[22:47]
Jensen: Wielkie drzewo. Wystarczy?

[22:47]
Zoey: Jeśli staniesz tyłem do tego drzewa, to idź w lewo aż do zielonego kiosku, a potem odbij znowu w lewo i powinieneś zobaczyć hotel.

[22:48]
Jensen: Chyba powinienem trafić.

[22:57]
Jensen: Udało mi się!

[23:00]
Zoey: Niby łowca, a hotelu nie potrafi znaleźć XD.

[23:01]
Jensen: Wymyśliłaś to na poczekaniu?

[23:01]
Zoey: A jakby inaczej. Dobranoc.

[23:01]
Jensen: Branoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro