*33*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[08:09]
Agnes: Pobudka śpiochu! To że masz dziś wolne, nie znaczy, że możesz spać do południa!

[08:20]
Zoey: Ty sadysto! Robię kawę, a Jensen jeszcze śpi, więc nie jestem śpiochem 😩.

[08:21]
Agnes: Zrób mu też, może go obudzisz.

[08:21]
Zoey: Zrobiłam i czekam. Muszę jeszcze zrobić sobie płatki z mlekiem ;_;.

[08:22]
Zoey: Dobra, obudził się. Wcześniej niż myślałam.


Jensen wkroczył do kuchni z narzuconym na plecy kocem. Uśmiechnęłam się w jego stronę, lecz on wyglądał jak chodząca śmierć. Podeszłam w jego stronę i dotknęłam jego czoła. Było rozpalone.

- Usiądź, a ja znajdę termometr.

- Nic mi nie jest - usiadł naburmuszony.

- Trzymaj kawę, widzę jak się trzęsiesz, a kubek jest ciepły. A poza tym jesteś nadąsany.

- Dobra kawunia - wyszeptał.

- Mierz temperaturę - dałam mu termometr. - Ten klimat Seattle tak wpływa na niektórych.

- Już.

- 100,58°F (38,1°C). Człowieku, chodź połóż się do łóżka, a ja znajdę coś, co zmniejszy twoją gorączkę.

- Nie musisz - odpowiedział, patrząc jak tafla kawy porusza się w kubku.

- Chodź - chwyciłam go za ramię, pociągając ku górze. - Jak już mówiłam, połóż się a poszukam witamin i leków.

Powolnym krokiem poszedł do sypialni, a ja skierowałam się do salonu przeszukać apteczkę.

- No dobra, mam wapno i coś przeciwgorączkowego - dotknęłam jego czoła. - Gorączka wzrosła. Czekaj, dotknę twoich skroni. Boli?

- Tak. Przecież jesteś psychologiem. Nie lekarzem.

- Ale spędzam wystarczająco dużo czasu w szpitalu, aby coś wiedzieć. Zadzwonię po lekarza - stwierdziłam dając mu do wypicia witaminy.

[08:46]
Jared: Wstawaj leniu!

[08:47]
Jensen: Leżę w łóżku z wysoką  gorączką, a Zoey wzywa lekarza. Naprawdę mam wstawać?

[08:47]
Jared: Żartujesz? 😐

[08:48]
Jensen: Nie tym razem, amigo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro