*55*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do sali weszła mama Zoey i od razu ją przytuliła.

- Mamo... dusisz mnie.

- Obudziłaś się, córciu! Kolejny dzień, a ja wciąż się cieszę.

- Wiedziałam, że się obudzę. Jensen opowiadał niezliczone historie, które motywowały mnie do pobudki. Słyszałam też co naprawdę o mnie myślicie i nie wiedziałam, że jestem taką osobą w waszych oczach.

- Jesteś niesamowita! - chwyciłem ją za ramię, a ona obróciła głowę w moją stronę. - I nie wierzę, że wciąż się wypierasz.

- I wciąż będę - odparła z uśmiechem. - Nie wierzę, że dzisiaj wychodzę ze szpitala. I to, że mam trzytygodniowe płatne zwolnienie! A teraz wybaczcie, muszę na stronę.

Odprowadziliśmy Zoey wzrokiem, a zaraz po tym jak zniknęła z pola widzenia jej mam usiadła naprzeciwko mnie i spytała.

- Wiem, że nie mogę Cię o to prosić, ale czy mógłbyś mieć na nią oko?

- Chętnie, tylko zmienię hotel, aby był bliżej mieszkania Zoey.

- Nie o to mi chodzi, Jensen. Czy mógłbyś mieć na nią oko, jak ona na ciebie, gdy byłeś chory.

- Nie chce się narzucać, ale...

- Zoey z początku będzie się wypierać, że nie potrzebuje pomocy, bo nie chce nikomu zawracać głowy, ale ona musi mieć opiekę, której ja nie mogę jej zapewnić, bo za dwa dni wyjeżdżam w delegację. I tutaj liczę na ciebie.

- Planowałem zostać jeszcze parę dni, a miejsce gdzie będę nocował tylko poprawiło sprawę - odpowiedziałem z uśmiechem.

- Czyli nie przeszkadza ci taka opcja?

- Z wielką chęcią, tylko jeśli Zoey się zgodzi.

- Że zgodzę się na co? - odwróciłem się  i ujrzałem brunetkę.

- No bo naszym zdaniem potrzebujesz opieki i...

- Miałbyś nocować u mnie? Nie ma sprawy - rzekła z nieśmiałym uśmiechem.

- Chwila, żadnego "Nie chce się narzucać"? - zrobiłem cudzysłów w powietrzu.

- Zapewne mama zasypałaby mnie stosem argumentów, więc oszczędzam  sobie tego... A poza tym odpłacisz się za to, gdy ty byłeś chory - uśmiechnąłem się, kierując wzrok w podłogę.

- Świetnie - podsumowała Pani Parker, ponownie przytulając córkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro