*67*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- A on wtedy krzyknął: idzie seksowna żyrafa - dokończył Jensen, opowiadając pewną historię z Jaredem w roli głównej, na co całe towarzystwo, będące już lekko wstawione, zaczęło się histerycznie śmiać.

- Daj mi kieliszek, Ag. Będę sączył drinka - stwierdził Jared, który zaraz po Agnes był najbardziej wstawiony.

- Ależ proszę, Milordzie.

- Chyba będę ją zanosić do łóżka - wyszeptałam Jensenowi na ucho.

- U mnie wychodzi na to, że ja Jareda.

- Co wy tam mamroczecie pod nosem? - zapytał wielkolud, na co dałam wywodzącą odpowiedź.

- Zastanawiałam się jak bioinżynieria genetyczna rozwinie się w ciągu kilku następnych lat - stwierdziłam poważnie, przez co całe towarzystwo spojrzało na mnie pytająco.

- Dzięki Zoey zdałem sobie sprawę, że w dzisiejszych okolicznościach i dostępie do informacji już w niedługim okresie czasowym możemy spodziewać się drastycznych zmian - poparł mnie z powagą Jensen.

- Oni przynależą do dziwnych ludzi - Agnes oddała Jaredowi kieliszek, a ja odparłam się o krzesło, pociągając kolejny łyk piwa.

Wyciągnęłam telefon chcąc sprawdzić która jest godzina, lecz kliknęłam zły guzik i przez przypadek włączyłam aparat.

- Jensen - zawołałam mężczyznę, aby obrócił się w stronę obiektywu.

- Hmm - kliknęłam i zrobiłam zdjęcie zdezorientowanego przyjaciela.

- Ciekawie wyszło - odwróciłam ekran w stronę towarzystwa.

- O! To ja! Czy ten kieliszek mnie pogrubia?

- Nie... skąd - odpowiedziała Agnes, podśmiewając się pod nosem.

Minęła kolejna, i kolejna godzina, aż kilka minut po 1:00 zaniosłam Agnes do łóżka, która mimo wszystko chciała się jeszcze bawić włosami Jareda. Na samego długowłosego nie musieliśmy długo czekać. Zaledwie 20 minut po rudej Jensen ledwo doprowadził mężczyznę do miękkiego łóżka.

- Zapomniałam! Zobacz co ze sobą przywiozłam - wyciągnęłam małego misia, którego dostałam od Jensena, gdy leżałam w szpitalu. - Jest taki uroczy i puchaty - Jensen uśmiechnął się słabo pod nosem. - Co się dzieje?

- Jestem trochę zmęczony. Nic więcej - widać, że dręczyły go myśli. Wstałam z krzesła naprzeciwko i usiadłam obok niego, łapiąc się za przedramiona, ponieważ na dworze robiło się już chłodno.

- Pamiętasz, gdy pobiegłam w środku nocy do baru? - pokiwał twierdząco. - Wtedy wystraszyłam się, zrobiłam coś głupiego przez co nasza znajomość mogła się zakończyć.

- J-ja tak samo - położył na moich ramionach koc, zaś ja przybliżyłam się w jego stronę, opierając głowę na jego ramieniu. On zaś oparł głowę o wysoki podgłówek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro