*80*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Czysto - krzyczy lekarz i przykłada elektrody na klatkę piersiową Jensena. Maszyna wciąż pokazywała prostą linię. - Czysto - krzyknął jeszcze raz powtarzając czynność, lecz serce mężczyzny wciąż stało w miejscu.

- Proszę, Jensen. Nie opuszczaj mnie - wyszeptałam przez płacz, stając za szybą odgradzającą mnie od mężczyzny.

- Czysto - krzyknął zawzięcie lekarz, którego poczynania nie poszły na marne, ponieważ serce Acklesa zaczęło znowu bić. Drżącymi dłońmi wyciągnęłam chusteczkę z torby, aby wytrzeć łzy z moich policzków. Z sali wyszedł doktor i odwrócił się w moją stronę.

- Serce bije na nowo. Miejmy nadzieję, że zacznie sam oddychać i wybudzi się - obdarował mnie osłchłym, wymuszonym uśmiechem. - Proszę na chwilę obecną do niego nie wchodzić.

- Dobrze.

Usiadłam na niewygodnym szpitalnym krześle, chowając twarz w dłoniach, a słysząc znajomy głos położyłam je z powrotem na kolanach.

- Jared? Ty tutaj? Powinieneś leżeć.

- Lekarz zezwolił mi na powolne szwędanie - przysiadł obok mnie. - Przyjechałaś do Vancouver?

- Usłyszałam w telewizji, że Jensen uratował cię własnym kosztem... - powiedziałam, powstrzymując napływ łez. - Musiałam przyjechać, bo martwię się i-i nie mogę spokojnie, normalnie funkcjonować, gdy nie ma go przy mnie, albo chociaż żebyśmy utrzymywali kontakt, ale teraz chcę to wszystko naprawić, ponieważ...

- Kochasz go - przerwał Jared, na co ja pokiwałam twierdząco głową. - Czemu nie jesteś w środku, razem z nim?

- On... - słowa nie potrafiły przejść przez moje gardło bez zająknięcia. - Stanęło mu serce - poinformowałam Padaleckiego, patrząc w stronę podłogi, aby nie ujrzał mojej walki z emocjami na twarzy. - Za trzecim razem serce dopiero zaczęło bić.

- J-ja - po raz pierwszy zobaczyłam jak Jared płacze. - Znaczy on nie może umrzeć. Nie może.


- Będzie dobrze - objęłam go ramieniem. - Miejmy nadzieję, że będzie dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro