Forty nine
- Czy ty widziałaś twarz Nialla? Dlaczego ma przeciętą ja na pół?- zaśmiała się Louise, a ja spojrzałam w jego stronę.
- Oh, po części to moja wina- blondynka zwróciła na mnie wzrok- Grał dla mnie na gitarze, a potem... struna się zerwała i tak wyszło- dziewczyna wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Nie wierze, jak mu to się stało!- znów zaczęła się piekielnie śmiać.
- Przestań, ludzie się patrzą- w tym Violet.
- To już na pewno miłość Naomi, nie zaprzeczaj!- spojrzała na mnie szybko, a potem wzięła kęsa kanapki.
- To, że ja go kocham nie oznacza, że on mnie tak- szepnęłam bawiąc się widelcem.
- Jak zareagował jak jego struna uderzyła go w twarz?
- Właśnie!- krzyknęłam przypominając sobie sytuację- Nic z tego nie zrobił, tylko jak byłam przejęta... powiedziałam, że leci mu krew, a on zamiast się nawet zasłonić powiedział: "Skądś znam ten głos" i siedział pół godziny patrząc się gdzieś daleko.
- Woah, to definitywnie miłość odwzajemniona!
- Stwierdziłaś to po rozwalonej twarzy chłopaka?
- Nie- przewróciła oczami- Zamiast przejmować się bólem, próbował przypomnieć sobie do kogo należy Twój głos, on nawet nie zauważył, że jego twarz krwawi!
- Jak mógł nie zauważyć uderzającej struny w jego twarz!- krzyknęłam, a połowa stołówki na mnie spojrzała. Cholera. Zwróciłam wzrok na chłopaków, jednak oni dzięki Bogu byli czymś strasznie zajęci.
- Bo ... jesteś taka skomplikowana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro