35. "Pierwszy sygnał"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez całą drogę samochodem pomimo ciężkiego metalu który rozrywał moje bębenki w uszach udało mi się pozbierać myśli. Nie potrzebowałam już do tego ani Afuro, ani Ishido, Eve czy Shuuhei'a, który na siedzeniu obok przeklinał na korki. Podjęłam decyzję, że nie będę czekać już ani chwili dłużej.

I powiem o wszystkim Kitsune. Od samej przegranej gry, przez rozpacz, podpisanie kontraktu, Meteorę, poznanie tych dziwnych ludzi, ponowne spotkanie z Afuro i Gouenjim. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Nie zważając na fakt, że był środek nocy zwyczajnie wykręciłam do niej numer i zbierając myśli zaczęłam dzwonić.

Pierwszy sygnał.

Jak wtedy, gdy nie widziałam żadnego sensu w otaczającej mnie rzeczywistości.

Drugi sygnał.

Jak poznałyśmy się w najbardziej głupi z możliwych sposobów.

Trzeci sygnał.

Jak jako pierwsza wyciągnęłaś do mnie pomocną dłoń.

Czwarty sygnał.

Jak mimo wszystkiego, co stanęło nam na drodze dałyśmy radę byleby ze sobą być.

Piąty sygnał.

Jak wtedy, gdy nasz związek był postawiony kolejnej próbie.

Słysząc podniesienie słuchawki wzięłam wdech.

Już miałam zacząć mówić, kiedy...

"Przepraszamy, wybrany numer w tej chwili nie odpowiada..."

Słysząc pocztę głosową po prostu się rozłączyłam i zadzwoniłam ponownie. Choćbym miała ją teraz obudzić, musiała odebrać. Wiem, że nigdy nie wyłącza telefonu na noc i na pewno dzwoni obok jej łóżka.

Druga próba.

Nie odebrała.

Trzecia próba.

Nie odebrała.

Czwarta próba.

Nie odebrała.

Może wyjątkowo wyłączyła telefon? Zirytowana po prostu napisałam sms-a.

"Zadzwoń jak tylko wstaniesz. Powiem ci o wszystkim."

Podłączyłam urządzenie do ładowarki i upewniłam się, że dźwięk powiadomień jest włączony na pełną głośność. Spojrzałam na zegarek. 3:24 w środku nocy. Normalka. Podniosłam wzrok na lustro, które wisiało po drugiej stronie pokoju. Zaintrygowana podeszłam bliżej i zobaczyłam to, czego przez ostatnich kilka tygodni nie dostrzegałam.

Ogromne wory pod oczami, cała twarz pokryta niedoskonałościami, tłuste włosy, paznokcie obgryzione do krwi. Kiedy doprowadziłam się do takiego stanu?

Powinnam pójść pod prysznic. Ale za dwie i pół godziny otwiera się Meteora, muszę wykorzystać każdą okazję żeby zarabiać. Przez szum wody mogę nie usłyszeć sygnału telefonu, jeśli zadzwoni Kitsune. Niechętnie poszłam do łazienki i zaczęłam szukać suchego szamponu.

Psiknęłam nim swoje włosy, jednak te tylko jeszcze bardziej się posklejały. Nie ma szans, muszę się umyć. Zrzuciłam z siebie ubranie i kątem oka znów spojrzałam na siebie w lustrze. Wtedy zaczął się horror. Momentalnie poczułam silny odruch wymiotny. Obraz w oczach zaczynał się troić, a na ciele widziałam dawno wygojone siniaki i blizny.

Ten po prawej stronie na żebrach. To on był pierwszym siniakiem, który zadała mi matka.

Rozcięcie na brwi, które codziennie przed wyjściem do szkoły ukrywałam pod grzywką, by nikt nie pytał.

Te na nadgarstkach, które uniemożliwiały trzymanie długopisu.

Te na obojczykach, które bolały przy każdym ruchu.

I te na biodrach, które... Zadał Gouenji.

Spójrz na siebie.

I znowu ona. Choć dawno jej nie było, wystarczyła lekka chwila słabości by znów zaczęła mnie niszczyć. Obezwładniający strach i bezsilność ogarniały moje ciało. Z moich oczu spłynęły łzy. Dlaczego? Przecież nie chcę płakać. Nie jest mi smutno.

Jak zawsze mówiłaś, ty nie płaczesz. Po prostu łzy lecą ci z oczu.

Patrząc w jej stronę łez było tylko więcej. Były gorące, sprawiały wręcz wrażenie jakby kwas wyciekał z moich oczu i wypalał we mnie dziury. Obraz zaczął się zamazywać. Nie widziałam swojej twarzy. Nie widziałam swojego ciała.

Widziałam tylko rany i blizny, które zasłaniały wszystko inne.

"Jak podoba ci się nowa historia, którą razem piszemy?"

Z mojego gardła wydał się niekontrolowany krzyk. Ale na pewno? Nie słyszałam go. Poczułam tylko nagłe pieczenie w gardle, a całe pomieszczenie wstrząsnęło się pod wpływem mojego niesłyszalnego głosu. Moje słowa i myśli były zagłuszane przez jej słowa i jej myśli. Nie jestem w stanie ich zacytować, w żadnym stopniu nie brzmiały zrozumiale. Ale bolały. Każdy dźwięk, który z siebie wydawała przebijał moje ciało na wylot.

Nikt ci nie pomoże. Nigdy.

Nie chciałam w to wierzyć. Chciałam zaprzeczać. Kłócić się, że Kitsune zawsze będzie i zawsze mi pomoże. Że nawet w najgorszej sytuacji podniesie mnie na duchu. Choćbym wróciła do mojego najgorszego stanu to razem ze mną będzie walczyć o lepsze jutro.

Ale jak miałam to samej sobie udowodnić? Gdy przed chwilą do niej dzwoniłam i nie odbierała? Gdy jestem na najgorszym emocjonalnym i finansowym bagnie, a ona po prostu ode mnie uciekła?

- Boli... - Wydusiłam z siebie padając na kolana. Minęły zaledwie dwie minuty a dla całego mojego ciała były to dwie godziny.

Jednak niczym zbawienie usłyszałam donośny, na co dzień irytujący dźwięk, który zagłuszył wszystko. Każdą myśl, każde słowo. Zasłonił mi oczy. Telefon zadzwonił.

Jak poparzona zerwałam się z miejsca zdarzenia, choć zwidy próbowały łapać mnie za nogi i powstrzymywać przed ucieczką. Nie patrząc nawet kto dzwoni odebrałam.

Spodziewałam się usłyszeć zaspany głos Kitsune.

A niestety usłyszałam coś kompletnie innego. Po drugiej stronie słuchawki rozbrzmiewały szumy. Dźwięk urywał się co kilka sekund co znaczyło, że rozmówca ma słaby zasięg.

- PO... MO...Y..! - Nie mogłam nie rozpoznać tego głosu. Nie po tym, co przed chwilą przeszłam. Kitsune...

- Co się dzieje?! Gdzie jesteś?! - Krzyczałam do słuchawki, jednak spośród szumu i urywanego dźwięku nie byłam w stanie wyłapać żadnego innego sensownego słowa. Mimo to nie rozłączałam się. Miałam nadzieję, że może będzie w stanie gdzieś uciec. Nie mówiłam już nic bojąc się, że przeoczę jakieś jej słowa.

Po chwili jednak po drugiej stronie dostrzegłam inny głos. Głos, którego tak naprawdę się spodziewałam, jednak za żadne skarby nie byłam w stanie dopuścić do siebie myśli, że to naprawdę on.

- Od...Waj... En... Ele...On! - Cisza. Odsunęłam słuchawkę od ucha. Połączenie zakończono. Nie dzwoniła ze swojego numeru. Czyj to był telefon? Nie miałam już czasu, aby dłużej się zastanawiać. Wiedziałam gdzie mam jechać, to mi wystarczało. Ubrałam się najszybciej jak tylko byłam w stanie i tylko biorąc telefon i kluczyki w dłoń wybiegłam z mieszkania.

Po drodze irytowało mnie wszystko. Brama na parkingu, która otwierała się o sekundę za długo. Piesi na pasach, których momentalnie chciałam rozjechać. Czerwone światło, które chciałam ignorować tak długo jak mogłam. Nie interesowało mnie żadne ograniczenie prędkości, pędziłam po terenie zabudowanym jak głupia.

Choć Ishido mieszkał na drugim końcu miasta, zjawiłam się tam w kilka minut. Zaparkowałam na środku ulicy, lecz to się nie liczyło. Weszłam bez dzwonienia dzwonkiem, lecz to się nie liczyło. Zignorowałam lokaja, otwarte drzwi od piwnicy, krew na dywanie i zbitą żarówkę leżącą na podłodze.

Wbiegłam na piętro, a nogi same kierowały się przez korytarze. Zawsze siedział w tym samym miejscu. Nie potrzebowałam żadnych wdechów, ani przełykania śliny, czy układania zdań w głowie. Szarpnęłam za klamkę i weszłam do środka.

- GOUENJI SHUUYA! - Zaraz przed wypowiedzeniem tych słów zerwałam z siebie obrożę, więc nie było szans, bym oberwała. Ten jakby znudzony od niechcenia podniósł wzrok znad ekranu uprzednio zamykając laptopa.

- Dlaczego zwracasz się do mnie po prawdziwym imieniu? Wiesz, że nie powinnaś. - Rżnął głupa.

- Nie rób sobie jaj! Gdzie jest Kitsune do cholery jasnej?! - Nie wstrzymywałam złości i nie zastanawiałam się ani chwili, co mówię. Plotłam dokładnie to, co ślina na język przyniosła. Szarpnęłam go za kołnierzyk i przyciągnęłam do siebie, aby nawet nie myślał odrywać ode mnie wzroku.

- Więc o to ci chodzi? - Uśmiechnął się jeszcze bardziej mnie irytując. - Ach... Puść mnie, pokażę ci. - Uniosłam pytająco jedną brew, jednak tak jak chciał powoli wycofałam się o krok do tyłu. Ten odwrócił się znów do komputera i otworzył ekran. Wszedł w jakąś aplikację na pulpicie, która okazała się być monitoringiem. Zaraz potem kliknął w jakąś zakładkę i...

- Dlaczego? - Tylko to przyszło mi na myśl, gdy ją zobaczyłam. Przywiązaną do krzesła za ręce, nogi i szyję, z zasłoniętymi oczami i ustami zaklejonymi taśmą. Nie szarpała się. Widziałam lekkie ruchy brania wdechu i wydechu, więc byłam pewna, że jest to nagranie, a nie jedynie zdjęcie. Jednak ostatki sensownych myśli podsunęły mi jedną rzecz. - Skąd mam wiedzieć, że to nagranie na żywo? Masz jakieś dowody? Dlaczego pokazujesz mi ją na nagraniu, a nie osobiście zaprowadziłeś mnie do piwnicy?

- Taka jesteś podejrzliwa? - Zapytał, po czym kliknął w coś na ekranie. - Proszę, możesz się z nią przywitać. - Na monitorze zaświeciła się czerwona lampka z ikonką mikrofonu, co miało oznaczać, że takowy jest włączony. Przełknęłam ślinę.

- Kitsune...? - Wydusiłam z siebie. Ta momentalnie słysząc mój głos szarpnęła się na krześle przez co lina oplatająca jej szyję wbiła się zostawiając czerwony ślad. Krzesło prawie się wywróciło, a ona przez taśmę próbowała coś powiedzieć. - Proszę, nie szarp się. Zrobisz sobie tylko większą krzywdę. - Starałam się zabrzmieć najspokojniej jak tylko umiałam, choć paznokciami robiłam podłużne ślady na jego biurku. - Uratuję cię, obiecuję... - Powstrzymałam łzy, które zaczęły zbierać się w moich oczach. Różowowłosa pokiwała głową na tyle, na ile mogła, po czym Ishido zamknął aplikację.

- Jakież to urocze... Wiesz, że gdy miała możliwość zadzwonić na policję zadzwoniła do ciebie? Zastanawiam się, czy jest zakochana czy głupia... - Mówił, gdy łzy z moich oczu rozbiły się o wierzch dłoni położonych na blacie. - Choć jedno w większości oznacza drugie...

- CZEGO TY CHCESZ?! - Wrzasnęłam wciąż wlepiając wzrok w wyłączony ekran. Ten zamilkł i patrzył na mnie jakby zdziwiony, że miałam odwagę podnieść na niego głos. Zaraz nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja drżącym głosem mówiłam dalej. - Czego ty ode mnie chcesz?! Chcesz pieniędzy?! Nie mam ich, mogę zadłużyć się jeszcze bardziej, jeśli tego potrzebujesz! Dlaczego... DLACZEGO TO ROBISZ?! - Krzyczałam dalej, kiedy nagle podniósł się z miejsca i z całej siły chwycił mnie za szyję podduszając.

- Zamknij się. - Syknął zirytowany. - Nie da się słuchać tego, jak drzesz tak mordę. - Złapałam obiema rękoma za jego nadgarstek i z całej siły wbiłam swoje paznokcie. Jednak najwidoczniej to go nie zabolało, ponieważ niewzruszony mówił dalej. - Przestań krzyczeć, a powiem ci czego chcę, zgoda? - Niechętnie pokiwałam głową, a ten mnie puścił. - Świetnie. Przejdźmy więc do rzeczy. - Schował dłonie do kieszeni i przez chwilę zbierając słowa powiedział tylko: - Zagrajmy. - I uśmiechnął się jakby proponował mi grę w chowanego w przedszkolu. Już miałam znów krzyczeć, jednak ten przyłożył mi swoją wielką dłoń do ust sugerując, że to nie jest dobry pomysł.

- Jesteś nienormalny! - Nie mogłam mówić tego nieemocjonalnie, ale z całej siły starałam się nie podnosić głosu. - Porywasz moją żonę i nagle sugerujesz, że mam z tobą zagrać?! Niby za co?! Co mam postawić?! Pieniądze?! Dobrze wiesz, że nie mam żadnych! - Nawet na niego nie patrzyłam. Kiedy znów znudził się moim gadaniem po prostu zatkał mi usta dłonią i sam zaczął mówić ignorując, co miałam do powiedzenia.

- Aktualnie to ty zachowujesz się jak nienormalna. - Podniosłam na niego wzrok. - Mam twoją żonę w niewoli, mogę zrobić z nią wszystko. Zabić, zgwałcić, wyciąć wszystkie narządy i sprzedać, albo sprzedać ją żywą do jakiegoś burdelu skazując ją na codzienne cierpienie jakiego sobie nawet nie wyobrażasz. Oferuję ci, co możesz zrobić, aby ją od tego uchronić a ty zamiast przyjąć ofertę dalej się wykłócasz. Nie układało wam się i naprawdę chcesz, bym się jej za ciebie pozbył, czy jak?

Musiałam przyznać, że swoimi słowami dosłownie zatkał mi usta, bo nawet gdy zabrał swoją dłoń nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam ze spuszczoną głową i zaciśniętymi pięściami. Najpierw chciałam dalej mu wrzucać, jednak naprawdę zdałam sobie sprawę, że to nie najlepsza decyzja. Wzięłam kilka głębokich wdechów powtórnie analizując jego zdania.

- W porządku. - Wydusiłam w końcu przez zęby. - Zagrajmy.

Ishido wyraźnie zadowolony z mojej reakcji zaprowadził mnie do kolejnego pokoju, o którego istnieniu jeszcze nie miałam świadomości. Drzwi do niego były schowane w garderobie, niczym w jakimś głupim romansie z milionerem. Wchodząc do środka przez moje ciało przemknęło wyraźne uczucie deja vu.

Pokój wyglądał bardzo podobnie do tego, który miałam w moim pierwszym kasynie. Pusty, okrągły pokój z prostokątnym stołem na środku. Czerwona wykładzina, złote wstawki... Jedynie wielkie akwarium w jednej ze ścian odróżniało te oba pomieszczenia.

- To ciekawe, że mój dom i kasyno, w którym pracowałaś projektowała jedna i ta sama osoba, nie uważasz? - Westchnął znikając po chwili za innymi drzwiami. Zapewne tak jak w Meteorze znajdował się tam składzik z wszelkimi grami. Zignorowałam jego słowa traktując je jako pytanie retoryczne. - Usiądź, czuj się jak u siebie. - Westchnął Ishido wskazując dłonią na stolik po środku. Skinęłam lekko głową decydując się na spełnienie jego rozkazu.

Znów wyszedł z pokoju, tym razem do centralnej części domu zostawiając mnie samą. Irracjonalne myśli szalały, gdy próbowałam wymyślić, co mogę teraz zrobić aby polepszyć swoją sytuację. "Teraz! Ratuj Kitsune!" Ale jak? Spotkam go na korytarzu i co mu powiem? "Przygotuj się do gry! Opracuj jakąś taktykę, może uda ci się oszukiwać!" Nawet nie wiem w co mamy zamiar grać...

Ruletka, poker? Głupia maszyna pachinko? Postawimy na szali pieniądze, własne życia czy godność? By wygrać przyłożymy sobie nawzajem pistolety do głów, czy wspólnie popełnimy samobójstwo?

- A jednak, za późno... - Usłyszałam za sobą znajomy głos. Momentalnie prawie wywracając się na krześle spojrzałam przez ramię.

- Jednak żyjesz? - Zapytałam widząc, jak długowłosy wchodzi do pomieszczenia kręcąc biodrami. Podszedł do stolika siadając na blacie.

- Dlaczego miałbym nie żyć? - Podniósł pytająco brew. Milczałam sugerując, że sam powinien znaleźć odpowiedź na to pytanie, co po chwili załapał. - Ach... Rzeczywiście, dzięki. - Spuścił głowę. - Ale wiesz... To, że ty mnie ochronisz nie oznacza wcale, że ja ochronię ciebie. - Znów spojrzałam na niego pytająco. - Nie ważne. Zostawiam was samych. Powodzenia. - Przeczesał palcami moje włosy odchodząc.

- Nie sprzedasz mi żadnych wskazówek jak go ograć? - Zapytałam nawet nie patrząc w jego kierunku.

- Chciałbym, ale w tej grze nie da się oszukiwać. Z resztą masz w niej większe doświadczenie, niż ja. - Otworzyłam szerzej oczy. Niestety zanim znów otworzyłam usta chcąc zadać pytanie ten wyszedł z pomieszczenia. A więc wie w co będziemy grali...

Licznik słów: 2205

Data napisania:

Nooo teraz to się dopiero zacznie ostra jazda bez trzymanki. To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro