37. "Niewolnik"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lokaj zapisał liczbę na tablicy, a my podnieśliśmy swoje karty. Mogłam praktycznie poczuć tę bryzę wspomnień, gdy jeszcze kilka miesięcy temu zza tych kart spoglądałam na Yui. Ishido położył swoją kartę nadzwyczaj szybko.

- Rozumiem, że na początek wolisz grać bezpiecznie? - Zaczął rozmowę, która najpewniej pociągnie się przez resztę rozgrywki.

Do charakteru Ishido pasowałoby rzucenie niewolnika jako pierwszą kartę w swojej pierwszej w życiu rundzie. Z tego też powodu od razu położyłam na środek obywatela. Mogę tylko wygrać, lub zremisować, więc nie mam nic do stracenia.

- Tak. Wiesz, wolę jednak wrócić do domu mając wszystkie organy. - Odparłam na jego pytanie. Całą sobą próbowałam grać wyluzowaną, choć w środku wszystkie emocje we mnie buzowały. Położyłam swoją kartę, po czym oboje je odkryliśmy.

Dwóch obywateli.

- Remis, co? - Uśmiechnął się odsuwając karty na bok. - Wiesz, co od samego początku urzekło mnie w tej grze? - Ponownie położył swoją kartę bardzo szybko. Kamerdyner przyglądał się naszej rozgrywce jakby oczekując, aż któreś przegra.

- Co takiego? - Odpowiedziałam zdawkowo nawet nie skupiając się na tym, jakie pytanie mi zadał. Choć w tej chwili bardzo chciałam, nie miałam prześwietlenia w oczach, więc nie mogłam dostrzec jaką kartę położył.

- Głównie to, że w każdej chwili każdy z graczy może zadecydować o końcu rundy. Irytują mnie długie rozgrywki. Tutaj, gdy tylko się znudzę mogę zadecydować o nowym rozdaniu. - Zakończył swoje słowa dużym łykiem ze szklanki.

- Domyślam się, że szybko się wszystkim nudzisz, prawda? - Patrzyłam na niego i mimo wszystko nie wyglądał na znudzonego, więc warto byłoby położyć cesarza... Przełknęłam ślinę spoglądając na jego osobę zza wachlarza kart.

- I tak i nie. - Odparł. - Są rzeczy, którymi nudzę się momentalnie, ale są takie, które trzymam przy sobie latami i za żadne skarby nie chcę się z nimi rozstać. - Mówił teraz o czymś konkretnym? O mnie? O Afuro? O Meteorze?

Starając się po sobie nie pokazywać położyłam na środku cesarza. Trzymanie go jak najdłużej wydaje się być dobrą opcją, jednak tak naprawdę jest zgubna. Bo w czwartej i piątej rundzie największe szanse ma niewolnik.

Odkryliśmy swoje karty, przez co serce podjechało mi do gardła.

Obywatel i cesarz.

Wygrałam.

Uśmiechnęłam się zwycięsko patrząc, jak lokaj zapisuje moją wygraną na tablicy. Zaraz dorysował kolejne komórki tabeli na rozdanie numer dwa.

- Gratulacje. - Uśmiechnął się. - Może powinienem zaczynać po stronie cesarza? Po której stronie jest się najłatwiej nauczyć mechaniki tej gry, jak myślisz? - Pytał jednocześnie szykując karty do kolejnej rundy.

- Gra po obu stronach wydaje mi się ekscytująca. Gra po stronie cesarza jest znacznie łatwiejsza, pewnie się tego domyślasz. - Shuuji przytaknął nie patrząc w moim kierunku. - Jednak wygrana po stronie niewolnika jest najbardziej satysfakcjonująca. Jednocześnie przegrana po stronie cesarza wydaje się najbardziej dawać nauczkę. - Podniósł w końcu wzrok na mnie.

- Nauczkę? - Pierwszy raz miałam wrażenie, że prowadzę z nim dialog. Zwykle to on prawi te swoje frazesy, a ja tylko potakuję. Dziś oboje opowiadamy, przytakujemy, dopytujemy. Gdy rozmowa z nim wygląda właśnie w ten sposób staje się on naprawdę interesującym rozmówcą.

- Powiem ci to pod koniec gry, bo jest to spora podpowiedź w jaki sposób można tu wygrać. - Uśmiechnęłam się.

- Ach tak? Więc chcesz mieć jeszcze większe fory? - Zaśmiałam się cicho i pokiwałam głową. - W porządku. - Odwzajemnił mój uśmiech. - Ile stawiasz tym razem?

To pytanie znów wybiło mnie z przyjemnej rozmowy. Mogę postawić więcej, mam jeszcze spory zapas. Trzy centymetry, tak? Mogę postawić teraz nawet półtora centymetra, a potem stawiać po jednym milimetrze, a i tak nic mi się nie stanie. Teraz to trzy centymetry wydaje się być nieco zbyt małą pulą.

- Pięć milimetrów. - Uśmiechnęłam się pewnie. Ishido uniósł podbródek widocznie zaintrygowany moją decyzją. Kamerdyner zapisał postawioną sumę na tablicy, a my zaczęliśmy grę.

Niemalże od razu, wyprzedzając Shuujiego położyłam swoją kartę na środku. Gdybym mogła, puściłabym mu teraz oczko. Niestety przez urządzenie wyglądałoby to, jakbym po prostu mrugnęła.

Białowłosy zaintrygowany szybko położył swoją kartę, byśmy zaraz potem wspólnie je odsłonili.

Obywatel i niewolnik.

Wygrałam po raz drugi.

- A to niespodzianka... Byłem pewny, że z taką pewnością położyłaś cesarza. - Stwierdził. Jego ruchy były wręcz przerysowane i takie... Niczym wyjęte z kabaretu. Jakby sobie ze mnie drwił. Oszukuje? W tej grze da się oszukiwać?

- Niestety... Może następnym razem pójdzie ci lepiej. - Odparłam niepewnie. Zatrzymałam na nim swój wzrok myśląc jak mógłby oszukiwać. Jest taki beztroski w obliczu kolejnej przegranej? Zachowuje się dokładnie tak, jakby miał naszykowanego asa z rękawa, którym ma zamiar mnie zniszczyć.

Przed nami ostatnia runda, w której będę grała z kartą cesarza. Powinnam postawić więcej, bo zdecydowanie mam większą szansę na wygraną. Pięć milimetrów? Centymetr? Dalej nastąpią trzy rundy niewolnikiem, więc można z góry uznać je za przegrane.

Ishido podniósł szklankę i wypił z niej kolejny łyk błyszczącego alkoholu. Zauważyłam, że na ręku ma złoty zegarek, który przez moment odbił sztuczne światło z lampy i mnie oślepił.

Nawet jeśli zagram teraz o centymetr i przegram, a dalej będę stawiać po milimetrze nic mi się nie stanie. Wiertło zbliży się jedynie o niecałe dwa centymetry.

- Stawiam jeden centymetr. - Poczułam jak kropelka potu spływa po boku mojej twarzy. Zakład został zapisany na tablicy, a Ishido uśmiechnął się zwycięsko.

- Hm? Więc jednak lubisz ryzyko? - Zaśmiał się. - Na to czekałem, wiesz? Na to, aż obudzisz w sobie tę Aoi, która ze stu procentową passą wygrywała wszystkie rozgrywki przez wiele miesięcy. - Odwrócił wzrok ode mnie i spojrzał do swoich kart.

- Nie wiem, czy będziesz w stanie mnie taką dziś ujrzeć. - Westchnęłam niepostrzeżenie ścierając objaw stresu z mojej twarzy. Wzięłam wdech i również spojrzałam do swojej talii. Pięć kart. Każda może zapewnić mi wygraną, lub przegraną.

Poprzednio na start zagrał niewolnika, więc jest duża szansa, że teraz tego nie zrobi. Powinnam zagrać cesarzem? Jest ogromna szansa na to, że teraz wygram.

Powinnam to przedłużać? Boję się. Przy drugim położeniu zaczyna się robić coraz mniej ciekawie dla strony cesarza. Gra niewolnikiem na start jest wręcz samobójcza, ponieważ mając kartę cesarza chcemy grać na czas.

Z bólem serca położyłam moją kartę na środku. Nie pokazywałam po sobie żadnych emocji. Milczałam. Starałam się rozluźnić całe ciało. Nie zaciskać ust, nie przełykać śliny, nie trząść rękami, nie poprawiać nerwowo włosów...

Shuuji po mojej decyzji szybko również dokonał swojej. Gdy obie karty znalazły się na środku odliczając do trzech odkryliśmy je.

Cesarz i niewolnik.

- Och, udało mi się wygrać! - Zauważył jako pierwszy. - Nie spodziewałem się, że położysz cesarza na samym początku, to dość samobójcza decyzja.

- Dlaczego w takim razie zdecydowałeś się na położenie niewolnika na sam start? - Odpowiedziałam nie mogąc oderwać wzroku z kart na środku.

Choć Ishido udzielał odpowiedzi ja słyszałam tylko dźwięk pisaka jeżdżącego po białej tablicy, który zapisywał nasz wynik. Jeden centymetr w plecy... To aż jedna trzecia drogi do utraty oka.

Starałam się jednak z całej siły zachowywać zimną krew, chociaż przegrana zwalała mnie z nóg. Mój wzrok zatrzymał się na pilociku, który wiedziałam, że zaraz uruchomi mój przeciwnik, by zbliżyć wiertło do mojego organu.

- Nie rozumiem dlaczego zagrałaś tak samobójczo po stronie cesarza... - Podniosłam wzrok słysząc te słowa. - Gdybyś zagrała tak po stronie niewolnika i radośnie wygrała, już mogłabyś odzyskać Kitsune. Dalej tylko rundy za jeden milimetr, by wytrwać do końca. A tutaj? Niby większa szansa na wygraną, ale co z tego, gdy ona jedynie lekko zbliża cię do celu. - Jego słowa zdawały się wybudzać mnie z transu. Rzeczywiście.

- Cholera... Masz rację. - Westchnęłam szczerze. Miał rację. Mogłam zagrać właśnie w ten sposób, jak on mówił. W końcu widocznie zdał sobie sprawę, że przyszedł czas na wymierzenie stosownej kary za przegraną. Wziął pilocik do ręki i wpisał odpowiednią liczbę pokazując mi ją dla pewności.

- Gotowa? - Uśmiechnął się. Skrzywiłam się momentalnie. Brzmiało to co najmniej tak, jakby zapraszał mnie na podróż mojego życia, a nie jakby właśnie zbliżał się do wydłubania mojego oka. Po chwili niechętnie skinęłam głową, a on kliknął w czerwony przycisk na środku.

Moment, gdy urządzenie zostało uruchomione przeszedł przez całe moje ciało. W uczuciu było niczym wibracja w telefonie, która przeszywa mnie od góry do dołu. Lecz... Zdecydowanie straszniejsze.

Tuż przed gałką oczną wiertło zaczęło obracać się z zawrotną prędkością. Tak samo szybko zaczęło się przybliżać. Dźwięk sprawiał, że miałam ochotę przekłuć swoje bębenki w uszach, aby więcej tego nie słyszeć. Choć starałam się udawać, że mnie to nie rusza mimowolnie z mojego gardła wydał się krzyk. Zatkałam uszy modląc się, aby ten horror się już skończył. Schyliłam głowę w dół, jakby jednak okazało się, że jest za słabo zamocowane i spadnie na ziemię. Nic z tego.

Było to zaledwie kilka sekund, a wydawało się niczym minuty, o ile nie godziny. W pewnym momencie wydawało mi się, że zwalnia, jednak zaraz potem znów przyspieszyło zbliżając się jeszcze bardziej.

- NIE! PRZESTAŃ! - Wykrzyczałam drugim okiem patrząc na Ishido. A on? Po prostu się śmiał. Podpierał głowę na dłoni śmiejąc mi się w twarz. Potwór. Tylko tak mogłam go nazwać. Potworem, którego bawi ludzkie cierpienie.

Ostatnie ułamki sekund, gdy urządzenie się zatrzymywało było niczym raj na ziemi. Lub też najłagodniejszy krąg piekła. Zdecydowanie nawet po zatrzymaniu odczucie było mniej przyjemne. Widziałam metal jeszcze bliżej mojej gałki ocznej. Teraz gdy próbowałam mrugać moje rzęsy były zatrzymywane przez przyrząd. Przez to nawet na moment nie byłam w stanie zapomnieć o tym, co właśnie mam na oku.

- I jak wrażenia? - Odłożył pilot na stół wciąż z siebie zadowolony. Spojrzałam na niego przecierając łzy, które zebrały się w moim drugim oku. Miałam w głowie cały wachlarz wyzwisk naszykowanych na niego, jednak musiałam się powstrzymać.

- Przecież sam możesz je sobie sprawdzić. - Fuknęłam wskazując ruchem głowy na miejsce, z którego wyciągnął urządzenie. Chwyciłam dłonią za zakryte oko już zirytowana ciągłym zaczepianiem się rzęs na druciku.

- Wolę, gdy to inni opowiadają mi jak czują się po czymś takim. - Odparł. - Minęły trzy rundy, więc przyszedł czas, byśmy zamienili się kartami. - Znów na jego twarz wkroczył uśmiech, na co skrzywiłam się nieznacznie. Jak zostało zarządzone tak zrobiłam. Odłożyłam swoje karty na stół i zabrałam te jego. Przejechałam uważnie po każdej z nich palcami, by zauważyć ewentualne znaki, które mógł na nich zostawić.

Gra po stronie niewolnika jest znacznie trudniejsza. To jako niewolnik gracz jest zmuszony do czytania emocji z przeciwnika niczym z nut.

- Stawiam jeden milimetr. - Westchnęłam nie chcąc ryzykować. Przegrana jest wręcz murowana, więc najlepiej byłoby zaczekać na grę cesarzem. Wygrałam już siedem milimetrów, przegrałam dziesięć. Do końca zostało dziewięć rozdań, a do wygranej aż dwadzieścia trzy milimetry.

- Zachowawczo, widzę. - Mruknął przebierając w swoich kartach. - Gdybym ja grał na twoim miejscu to grając cesarzem zdecydowanie stawiałbym niższą cenę, a niewolnikiem wyższą. Wiesz, tym drugim można wygrać o wiele więcej. Ale to twoja gra, to ty najbardziej chcesz wygrać. - Uśmiechnął się w końcu decydując się na jedną z kart.

Przyjrzałam się karcie leżącej na stole. Czy to jest cesarz? Nie ma szans, by położył decydującą o grze kartę po raz trzeci na samym początku.

Bez ogródek położyłam obywatela.

- A ty nie chcesz wygrać? - Spojrzałam na niego zbierając karty jedna przy drugiej.

- Bardziej interesuje mnie cała rozgrywka. Emocje, jakie oboje przy tym odczuwamy, niżeli sama wygrana. Choć przyznam, byłoby to zdecydowanie ekscytujące. - Chwyciliśmy swoje karty i równocześnie odwróciliśmy je.

Obywatel i obywatel.

Odetchnęłam z ulgą. Odsunęliśmy zużyte karty na bok zastanawiając się nad kolejnym wyborem.

"interesuje mnie cała rozgrywka", tak? Mam to traktować jako podpowiedź, że ma zamiar to przedłużać?

Kolejna decyzja z obu stron nastąpiła szybko, więc znów odwróciliśmy karty.

Nadeszła trzecia runda. To właśnie w tej rundzie najczęściej kładzie się cesarza, gdy chce się przytrzymać przeciwnika. Dalej niewolnik znacznie zyskuje w swoich szansach. Podniosłam wzrok na Ishido. Znam go aż za dobrze. Wiem, co stało się z nim przez ostatnie lata, więc teraz na pewno przedłuży tę grę jeszcze dalej. Chce wygrywać wtedy, gdy stawiam więcej.

Obywatel i obywatel.

Miałam rację.

Powtórka z rozrywki po raz czwarty. W mojej talii pozostały już tylko dwie karty którymi był niewolnik i obywatel. Ostatnia karta wydłużająca rozdanie i jedyna, która jest w stanie je zakończyć.

- Podoba mi się ta gra, wiesz? - Położył swoją kartę. Milczał. Przez całe dwie rundy praktycznie milczał. Jeśli teraz nie położy cesarza w kolejnej rundzie nawet bez kładzenia kart oczywiste będzie, kto z nas wygra. Jest psychopatą, ale nie aż takim, by ciągnąć grę do ostatniej chwili.

Położyłam niewolnika ze spokojnym wyrazem twarzy, który starałam się utrzymywać przez cały czas.

- Tak? Co ci się w niej podoba? - Ostatnią kartę wciąż trzymałam w pionie przed sobą nie chcąc sugerować, że kartą na środku zakończymy grę.

- Oboje z graczy mają w niej równe szanse. - Odpowiedział również kładąc swoją kartę. Uniosłam jedną brew do góry sugerując, aby kontynuował swoją wypowiedź. - Wydaje się, że w każdej rundzie szansa na wygraną konkretną kartą spada, lub rośnie. Moim zdaniem to kompletne brednie. - Najpewniej mimowolnie odłożył ostatnią kartę na stół, a głowę podparł na dwóch rękach. Przeważnie znaczy to, że odłożyło się na środek decydującą kartę. Przełknęłam ślinę nie chcąc cieszyć się przedwcześnie. - Nieważne, kiedy położysz jaką kartę, szanse zawsze są takie same.

Równocześnie odkryliśmy karty.

Niewolnik i obywatel.

- Ajajaj! - Syknęłam widząc werdykt. Ishido uniósł kąciki ust w górę. W głębi duszy cieszyłam się, że postawiłam tylko jeden milimetr. - Dlatego właśnie zdecydowałeś się na pozostawienie cesarza w talii do ostatniej chwili? - Chwyciłam się za zakryte oko już wiedząc, co za chwilę nadejdzie.

- Dokładnie tak. - Chwycił za pilot i znów wpisał odpowiednią liczbę.

Tym razem tortura trwała znacznie krócej. Aż dziesięć razy krócej. Choć wciąż dźwięk był nie do zniesienia wiedziałam, że zaraz się to skończy, a mi się nic nie stanie. Starałam się zachowywać miarowy oddech licząc w głowie, by zachować zdrowe zmysły.

Niemalże po chwili wróciliśmy do gry. Znów zdecydowałam się na postawienie jednego milimetra. Miałam wrażenie, że tymi małymi zakładami chcę odpokutować za wcześniejszy błąd.

- Stawianie jest zawsze najtrudniejszym momentem w tej grze, wiesz? - Tym razem ja zaczęłam temat odwracając jego uwagę.

- Domyślam się. - Odparł. - Wciąż nie rozumiem dlaczego decydujesz się na jedynie milimetr zakładu. Gdybyś postawiła teraz pięć milimetrów i wygrała to jedno rozdanie - zyskałabyś aż dwadzieścia pięć milionów. Doliczając twoje wcześniejsze wygrane będzie to aż trzydzieści trzy. Kupa kasy, nie sądzisz? - Położył swoją kartę. Znów będzie przedłużał. Jest sadystą, chce patrzeć jak się denerwuję i cierpię.

- Jednak przegrana pięciu milimetrów byłaby dla mnie dość zgubna. W tej grze zakładam pesymistyczne myślenie "a co, jeśli dalej nie wygram ani razu?". - Wytłumaczyłam. - Gdybym przegrała pięć milimetrów nie mogłabym dalej dawać żadnego wyższego zakładu. Wtedy za bardzo bałabym się o siebie.

- Sugerujesz, że masz zamiar ryzykować w ostatniej chwili? - Uśmiechnął się widocznie podekscytowany na ten plan.

- Być może. - Odparłam spokojnie uśmiechając się. Położyłam swój wybór, po czym odsłoniliśmy karty.

Obywatel i obywatel.

Remis... Spodziewałam się tego.

Bez większej opieszałości po raz drugi położyliśmy swoje karty. Wiem, że wciąż będzie chciał przedłużać. Jednocześnie jest podekscytowany wizją, że na koniec dam wyższe zakłady, więc nie będzie przeciągał aż tak bardzo.

Obywatel i obywatel.

Trzecia decyzja. Decydująca z mojej strony, mam nadzieję, że również z jego. Z determinacją i wciąż tym samym wyrazem twarzy patrzyłam w jego stronę czekając, aż odłoży swoją kartę.

Przez ostatnie tygodnie grałam w Meteorze niemalże codziennie, czasami nawet po kilka razy. E-card nie jest jedyną grą w której liczą się emocje i przewidywanie. W ciągu tych miesięcy zdecydowanie nabrałam większego doświadczenia. Ishido nie jest hazardzistą, czy tego chce, czy nie. Nie zna prawdziwego smaku uzależnienia i ekscytacji z gry. Choć bardzo chce, nie ukryje tego, że jest amatorem.

Odkryliśmy swoje karty.

Niewolnik i Cesarz.

- Tak myślałam. - Powiedziałam niemalże pod nosem, jednak Shuuji doskonale to słyszał.

- Z racji, że wygrałaś po stronie niewolnika, twoja wygrana zostanie pomnożona pięciokrotnie... A zatem łącznie wygrałaś już dwanaście milimetrów, co można przeliczyć na dwanaście milionów. - Powiedział, gdy lokaj zapisywał wynik starcia na tablicy.

- Nie zapominaj, że wiertło przesunęło się o jedenaście milimetrów bliżej mojego oka. - Dopowiedziałam chwytając dłonią za urządzenie na mojej twarzy. Jeszcze siedem rozdań przed nami, a ja czuję się, jakby było po wszystkim. Tak jest po każdym wygranym rozdaniu.

Licznik słów: 2628

Data napisania:

Ja naprawdę kiedyś uzupełnię te daty napisania xD Gra się może wydawać nudnawa ale spokojnie, w moich książkach nigdy nie ma nudy. To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro