4. "Początki"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszy dzień w robocie i oczywiście nie ma to jak się spóźnić dwie godziny. Miałam być tu od dziewiętnastej do około drugiej w nocy, a już niewiele zostało do dwudziestej pierwszej. Nigdy więcej nie jadę autem i nie stoję w tych korkach. Liczę, że przez to spóźnienie nie przekonam się od razu na starcie jak wyglądają te całe kary...

Według smsa, którego dostałam niedawno od Ishido miałam nie brać żadnego plecaka, torby, bądź czegokolwiek, ponieważ mogę już tego więcej nie odzyskać. Sama nie wiem, skąd wziął mój numer... Tak też wszystkie potrzebne mi rzeczy wylądowały po kieszeniach. Idąc z parkingu do klubu przypomniałam sobie o obroży, którą powinnam założyć jeszcze przed wejściem na schody prowadzące do podziemi. Lepiej późno niż wcale.

Po jej założeniu zaświeciła się na niej jakaś lampka, która po chwili zgasła. Interesujące. Idąc dalej zauważyłam długaśną kolejkę do drzwi klubu. Najwidoczniej mnóstwo osób o tej godzinie chce dostać się do środka. Znaczącą większość ludzi w kolejce stanowili mężczyźni w wieku przeważnie od trzydziestki w górę. Widziałam może trzy dziewczyny, które najpewniej przyszły opijać wieczór panieński, albo rozwód. Przecisnęłam się jakimś cudem do przodu ignorując niemiłe krzyki i komentarze napalonych chłopów. Po zauważeniu bramkarza chciałam zacząć szybko tłumaczyć, że tu pracuję, jednak ten szybko wyciągnął mnie z tłumu i przepuścił przez drzwi. Czyli po to jest ta obroża.

Po wejściu przechodziłam jeszcze przez bramki prawie takie same jak na lotnisku, które kompletnie nie wiem czemu miały służyć. Drugi bramkarz kazał mi pokazać dowód osobisty by upewnić się, że na pewno jestem na liście.

- Nowa jesteś jak widzę... - Mruknął, gdy już chciałam przejść przez ostatnie drzwi, za którymi słychać było głośną muzykę. - Obok baru jest pokój oznaczony jako tylko dla personelu. Około 21:30 szukaj tam chłopaka z długimi, niebieskimi włosami. - Dodał jeszcze odprowadzając mnie uśmiechem do drzwi.

To było dziwne... Szczerze spodziewałam się, że raczej pracownicy będą niezbyt mili. W końcu każdy ma dzienne minimum pieniędzy, jakie musi zebrać, aby dalej tu pracować. Zauważyłam, że również miał on na szyi obrożę, jednak jego była w kolorze niebieskim, podczas gdy moja była zielona. Zapowiada się ciekawie.

Po otwarciu drzwi na moment mną wstrząsnęło, przez bardzo głośną muzykę, która dotarła do moich uszu. Jednak najwidoczniej był to koniec jakiejś piosenki, ponieważ zaraz po tym ucichła.

Pokój był dość spory. Na prawo pod ścianą znajdował się bar, za którym stała trójka barmanów. Również mieli obroże, jednak oni posiadali żółte. Dalej było coś w stylu wybiegu, jednak zakończone okrągłym podestem z rurą po środku. Stało takich aż trzy, jednak tylko na środkowym widziałam skąpo ubraną dziewczynę zbierającą pieniądze z podłogi. Pomiędzy pierwszym podestem, a barem znajdowały się drzwi, o których mówił bramkarz. Po lewej znajdowało się mnóstwo kanap, stolików i krzeseł wypełnionych po brzegi wiwatującymi mężczyznami, oraz niewielką ilością kobiet. Znajdowały się tam również drzwi z rysunkiem schodów na nich, więc najpewniej za nimi były schody.

Spojrzałam na zegarek. Była równo dwudziesta pierwsza, więc miałam jeszcze pół godziny czasu, aż dowiem się co tutaj się dzieje. Chciałam zobaczyć, co znajduje się za schodami, jednak ponownie zaczęła grać muzyka, a tłum zaczął bardzo głośno wiwatować. Zaintrygowana postanowiłam zostać jeszcze na moment, by dowiedzieć się co właśnie ma się wydarzyć.

Na podest, z którego przed chwilą uciekła tancerka wkroczyła... Nie. Jednak wkroczył chłopak o długich, niebieskich włosach. To ten, do którego mam się zgłosić za pół godziny? Na sobie miał długie, bo aż do kolan różowe futro, czarny gorset z różowymi elementami, czarne bokserki, różową podwiązkę na udzie, oraz czarne, bardzo wysokie szpilki również z różowymi elementami. Wyglądał na maksa gejowsko, ale również bardzo seksownie. Dopiero gdy odgarnął swoje włosy na jeden bok dostrzegłam czarno-różową obrożę na jego szyi. Czyli też jest jednym z tych przegrywów, którzy tu pracują. Jeszcze nie widziałam w sumie nikogo, kto również miałby zieloną obrożę. Czyżbym była jedyna?

Zaraz przed rurą zsunął z siebie futro, które opadło delikatnie na podłogę. Na jego twarzy malował się uśmiech wypełniony satysfakcją. Aż mi się gorąco zrobiło. Na szczęście dość blisko sceny znajdowało się jakieś wolne krzesełko, na którym usiadłam. Na jego widok nogi robiły się niczym z waty, więc bezpiecznym wyjściem było usiąść.

Gdy w piosence zaczął się wokal ten zaczął swój pokaz. Ja w tych szpilkach, które miały dwadzieścia centymetrów co najmniej nie byłabym w stanie trzech kroków zrobić, a on w nich jeszcze tańczył. Ponętnie obchodził rurę dookoła stawiając powoli kolejne kroki. Gdy w piosence przewijały się bardziej wyodrębnione momenty ten wykonywał bardziej odważne ruchy. Wyglądało to, jakby ten układ znał od wielu, wielu lat. Utrzymywał stały kontakt z widownią, a każdy wręcz marzył, by jego wzrok zatrzymał się właśnie na nim. Gdy piosenka zbliżała się do refrenu długowłosy kładł się na ziemi rozkładając nogi, by zaraz potem wstać wypinając w naszą stronę swoje pośladki.

W końcu piosenka dobiegła do refrenu, a jego już nic nie powstrzymywało. Wspinał się na rurę wykonując rozmaite, bardzo seksowne pozy. Momentami zaskakiwało mnie to, jak wiele siły drzemie w tym drobnym ciałku, ponieważ bez problemu unosił się w górę tylko za pomocą rąk. Każdy jego ruch był dobrze przemyślany i perfekcyjnie pasował do reszty układu, dzięki czemu widz wręcz czuł, jakby ta piosenka była o tajemniczym tancerzu.

Gdy melodia dobiegła końca, ludzie bez wahania rzucali w chłopaka banknotami, które powoli opadały na podest, tworząc na nim pieniężny dywan. Krzyczeli, gwizdali, wiwatowali, oczekiwali więcej. I to zaraz miało się stać, ponieważ z głośników zaczęła wydobywać się inna muzyka. Była znacznie wolniejsza i o wiele bardziej głęboka. Niebieskowłosy wstał i zszedł na dół po niewielkich schodkach.

Chodził pomiędzy stolikami dotykając mnóstwa publiczności. Widać było, że tę piosenkę zna równie dobrze, jak tą poprzednią. Pod nosem nucił jej melodię wczesując dłonie we włosy kolejnych kobiet, które mijał. Tak jak mijając mężczyzn zdawał się robić to z dużym dystansem, tak jakby musiał, ale nie koniecznie chciał, tak teraz przechadzając się przez stoliki wypełnione kobietami odnosiło się wrażenie, jakby nie chciał stamtąd odchodzić. Kładł dłonie na udach dziewczyn, zatrzymywał się przy niektórych, by złapać je za podbródek i spojrzeć im głęboko w oczy. Uśmiech ani na moment nie schodził mu z twarzy. Widać było, że to co robił, przynosiło mu mnóstwo satysfakcji.

Nie wiedzieć czemu ludzie bali się go dotykać. Wchodząc do takich miejsc myślimy zwykle, że tancerzy i tancerki są non stop obmacywani nawet, jeśli tego nie chcą. Tu było wręcz na odwrót. Dosłownie nikt nie odważył się dotknąć tajemniczego chłopaka.

W końcu podszedł też do mnie. Złapał mnie za podbródek i zatopił się w moich oczach. Momentalnie poczułam, jak motyle w brzuchu rozpoczęły tańczyć walca, kiedy jego czerwone jak krew tęczówki przeszyły mnie na wylot. Odgarnął mi delikatnie włosy z zasłoniętego oka, by je również móc ujrzeć. Jednocześnie miałam ochotę zapaść się pod ziemię, jak również zatrzymać czas by pozostać w tej namiętnej chwili na wieczność. Chociaż wiedziałam, że staniemy się wkrótce kumplami z branży i najpewniej wcale nie ma tak miłego charakteru jak mi się wydaje, liczyłam, że później zaproponuje mi coś więcej. Jasne...

W końcu odszedł ode mnie zostawiając moją czerwoną jak burak twarz w spokoju. Piosenka zbliżała się do refrenu, więc podbiegł szybko do rury, na której znów zaczął ponętnie tańczyć.

Jego pięć minut tego wieczoru potrwało jeszcze chwilę. Piosenki, do których tańczył były dość długie, więc zatańczył ich około pięciu, może sześciu. Gdy po raz ostatni melodia z głośników ucichła ten podziękował publiczności i zabierając pieniądze z podestu pobiegł wzdłuż pseudo wybiegu, by zniknąć za kotarą.

Dopiero gdy tajemniczy chłopak zszedł mi z oczu zdałam sobie sprawę, że nie przyszłam się tutaj zabawiać. Na zegarku była 21:27, dlatego też wstałam z miejsca i poszłam w stronę drzwi, przez które może wejść jedynie personel. Przełknęłam ślinę i pociągnęłam za klamkę.

Po zamknięciu drzwi za sobą większość muzyki ucichło zastąpione głośnymi pogawędkami innych ludzi. Wszyscy mieli na sobie obroże. Różowe, zielone, czerwone, niebieskie i żółte. Jedynie ten tajemniczy, niebieskowłosy chłopak posiadał dwukolorową. Widać było, kto posiadał robotę związaną z seksem, bądź tańczeniem, gdyż te osoby miały najbardziej skąpe ubrania. Zwykle sama bielizna, albo nawet bez niej.

W środku nikt mnie nie zauważył. Wszyscy otaczali dzisiejszą gwiazdę wieczoru, która siedząc na starym łóżku liczyła zdobyte dzisiaj banknoty. Robił to naprawdę szybko, ponieważ w kilka sekund naliczył ponad trzy tysiące. Widać, że jest w to dobrze wprawiony.

- Ehm... Przepraszam. - Zwróciłam się cicho do długowłosego. Schował pieniądze do szuflady, po czym niechętnie podniósł na mnie wzrok. - Jak wchodziłam to bramkarz kazał mi się do ciebie zwrócić o tej godzinie... - Zaczęłam bawiąc się palcami.

- Och, więc jesteś nowa? - Spytał, na co większość ludzi momentalnie wyszła z pokoju. Czy to było zaplanowane? Nagle zostaliśmy sam na sam. - Jak mam się do ciebie zwracać? - Spytał klepiąc miejsce na kanapie obok siebie, gdzie bez narzekania usiadłam.

- Oz... - Zająknęłam się przypominając, by nie zdradzać prawdziwego nazwisko. Pokręciłam głową, po czym znów zaczęłam mówić - Aoi. Nie wiem szczerze, czy oczekujesz znać moje prawdziwe imię, czy ja... - Chciałam dokończyć, kiedy ten położył mi palec na ustach sugerując, bym się zamknęła.

- Cii, Aoi, wystarczy. Jeszcze będzie sporo czasu, abyśmy poznali swoje prawdziwe imiona. Ja jestem Tenshi. - Uśmiechnął się. - Zapewne jesteś tu, by zastąpić Sakurę... A jeszcze niedawno to ona spędzała mnóstwo czasu w tym miejscu. - Powiedział bardziej do siebie niż do mnie, przez to posłałam mu pytające spojrzenie, na co westchnął. - Widzę, że robisz hazard. Masz w tym jakieś doświadczenie?

- Um... W zasadzie od trzech lat grałam co weekend w kasynie w centrum miasta. Niedawno przegrałam pierwszy raz od kiedy gram. - Streściłam nie wiedząc jak wiele mogę mu zdradzić.

- Ach, wiem, wiem. Więc to ty jesteś tą słynną Aoi? Do niedawna miałaś 100% passę? - Spytał jakby dopiero teraz skojarzył fakty. - Czyli nie jesteś nowa w tym bagnie. No i to nam ułatwia sprawę. - Mówił bardzo szybko i bardzo luźno. Jakby był już po kilku drinkach. - Jak masz jeszcze jakieś hamulce co do mówienia mi czegoś to je puść, bo zapewne za parę dni, jak dobrze pójdzie to tygodni wylądujemy razem w łóżku. - Zaśmiał się widząc moje zaskoczenie na twarzy. - Taka tu jest kolej rzeczy. Różowe obroże to striptizerki, czerwone dziwki, żółte barmani, zielone hazardziści, niebieskie bramkarze, a białe dealerzy. Nie polecam ćpać, a jak już masz potrzebę to weź droższy towar, bo po tańszym się często kończy pod kroplówką. - Momentalnie zawalił mnie milionem nowych informacji, które na bieżąco z trudem próbowałam przyswajać.

- A jak ty masz czarno-różową to co to znaczy? - Spytałam przerywając mu, co najpewniej niezbyt się spodobało. Nurtowało mnie to pytanie od niemalże początku, więc chciałam już poznać na nie odpowiedź.

- Jestem zabawką szefa. - Uśmiechnął się dziwkarsko. - Wracając. Ojej, jak to teraz po ludzku powiedzieć, żeby nie dostać... - Powiedział sam do siebie. - Nie ważne, najwyżej ktoś inny ci powie. Grałaś już z kimś dzisiaj? - Spytał w końcu odrywając się od swoich wewnętrznych rozkmin.

- Nie... - Mruknęłam.

- No to słabo, bo już ludzie się wynoszą. Słuchaj, najlepiej dla ciebie jest grać przed dwudziestą pierwszą, ponieważ od 21 do 21:30 wszyscy oglądają mój występ, a potem zwykle wychodzą. Wcześniej zwykle piją, rozmawiają, ruchają, biorą, więc to jest idealny moment dla ciebie by kogoś wyrwać. Polecam udawać głupią, bo wtedy ci debile czują się pewniej i postawią więcej, więc lepiej dla ciebie. Jakie masz aktualne minimum? - Wrócił do zarzucania mnie milionem nowych informacji na raz.

- Osiem tysięcy. - Niezbyt podobał mi się temperament tego chłopaka, ale może to przez to, że jest już po kilku głębszych.

- Ale malutko... Dobra. Za żadne skarby nie mów nikomu bez obroży o twoim prawdziwym imieniu. - Złapał mnie za nadgarstki i patrzył z determinacją w oczy. Nie wiedząc jak mam na to zareagować skinęłam delikatnie głową. - Przed grą przedstawiaj się po prostu jako Aoi, jak będą wiedzieli, że to ta od 100% passy to może załapią jakiś respekt. Albo i nie, bo w sumie przegrałaś... Nie wiem. - Nagle przestał mówić zamyślając się na chwilę, co wykorzystałam na swoją korzyść zadając kolejne nurtujące mnie pytanie:

- Piłeś coś dzisiaj? Naprawdę szybko mówisz. - Stwierdziłam, na co ten się uśmiechnął.

- Tak, jakiś oblech postawił mi drinka. Miło nam się gadało, ale jak chciał mi coś dosypać to szybko go zgarnęli. Dobra, to chyba wszystko. Jakieś pytania? - W głowie miałam ich mnóstwo, jednak zdecydowanie za dużo, ponieważ nie wiedziałam, które mogę zadać jako pierwsze. - Nie? No to super. - Skończył szybko spoglądając na zegarek. - O cholera, to już ta godzina. Chodź, załatwię ci zaraz szybko kogoś do gry. - Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę drzwi. Już miał złapać za klamkę, jednak się zatrzymał. - Ojej... Masz takie śliczne oczy. - Złapał mnie za podbródek dokładnie tak samo, jak w trakcie jego występu łącząc nasze spojrzenia ze sobą. - Już wiadomo, czemu wybrał ciebie. - Powiedział sam do siebie dalej ciągnąc mnie do wyjścia.

Ostatecznie udało mu się wyciągnąć mnie z jego pokoiku do głównej sali, gdzie znów do moich uszu dobiegła głośna muzyka. Na rurze wiła się inna dziewczyna. Wydaje mi się, że widziałam ją w pokoju Tenshiego. Ludzi na kanapach było znacznie mniej, dosłownie zostało może 25% publiczności, jaką miał niebieskowłosy. Na dziewczynę spadało również o wiele mniej banknotów, co wyjaśnione było małą ilością gości w klubie. Mimo to ta jednak również dawała z siebie wszystko chcąc dorównać seksapilowi niebieskowłosego.

Chłopak kazał mi wejść po schodach na górę, gdzie były wydzielone pokoiku ze specjalnym, hazardowym przeznaczeniem. Sam niebieskowłosy obiecał w tym czasie znaleźć mi kogoś, kto chętnie zagra. Zgodziłam się na tę propozycję i postanowiłam poczekać na klienta na swoim stanowisku. Za schodami na piętrze znajdował się wąski korytarz, gdzie po bokach stały trzy pary drzwi z różnymi nazwiskami, oraz tabliczkami "nie wchodzić", bądź "można wejść". Znalazłam pokój z moim nazwiskiem na drzwiach, więc mimo tabliczki zabraniającej wejścia pozwoliłam sobie wtargnąć do środka.

W środku stał niewielki stół z dwoma krzesłami na jego krańcach. W rogu na prawo obok drzwi stało kilka krzeseł postawionych na sobie. Najpewniej dla wypadku, gdy przyszłoby więcej graczy. Ściana na przeciw drzwi była w całości przykryta półką, na której leżało mnóstwo gier. Począwszy od czterech talii kart, przez takie oczywistości jak ruletka, czy pistolet z kilkoma nabojami obok, przez rzadziej spotykane rzeczy, jak inne rodzaje kart służące do innych gier, po takie dziwności jak twister. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek ktoś postawił pieniądze na grę w twistera... Przypomniałam sobie o "E-card", które trzymałam w kieszeni. Nie zauważając tego charakterystycznego pudełeczka na półce odłożyłam tam swój egzemplarz.

***

Pov. 3 osoba

Tenshi pozostawiony samotnie rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu odpowiedniej "ofiary". Dobrze znał tych ludzi. Zazwyczaj dokładnie te same osoby zostawały po jego występie w oczekiwaniu na jego wdzięki. Striptizerki zwykle po występie robiły sobie przerwę, by następnie rozmawiać z klientami. Często przychodziły tu osoby, którym brakowało tej właściwej osoby, dlatego właśnie zadowalały się usługami pań i panów w klubie Ishido.

Każdy dobrze znał Niebieskowłosego. Każdy również dobrze wiedział, że czarny kolor na jego obroży oznaczał tyle, że jego zdenerwowanie może skończyć się naprawdę źle. Dlatego choć każdego rączki świerzbiły, by dotknąć uwielbianego przez wszystkich chłopaka, to tak szybko je chowali, jak szybko je wyciągali. Mimo to długowłosy uwielbiał wzrok i dotyk innych na sobie. Jak niektórych to brzydzi, tak on wtedy czuje się jak w swoim żywiole. Powiedzieć, że to go podnieca to zdecydowanie za mało.

Nie krępował się siadać na kolanach pań i panów, jednak pań o tej godzinie już niezbyt było, a jeśli były to dostawały delikatnie rady od chłopaka, aby zwinąć się już do domu, gdyż chodzenie takich ładnych dziewczyn po nocach może się źle skończyć. Cytując jego słowa oczywiście. Uważał kobiety za znacznie lepsze od mężczyzn. Nigdy w życiu nie odważył się powiedzieć do płci pięknej złego słowa, podczas gdy niejeden chłopak ostro pożałował, iż kiedykolwiek poznał Tenshiego. I chociaż kiedyś jego asertywność była na znacznie niższym poziomie, o ile kiedykolwiek była nigdy nie spotkał się, by jakakolwiek kobieta go źle potraktowała. Nawet jeśli wynajmowały go na noc tylko dla siebie i widziały, że kompletnie nie jest w nastroju do seksu potrafiły zwyczajnie z nim porozmawiać, wysłuchać, dać poradę. Tymczasem mężczyźni zawsze żądali tylko jednego.

A wracając do siadania na kolanach pokusił się, by tej nocy w ten właśnie sposób zaprosić kogoś do gry z nową przyjaciółką. Dobrze wie, że na start żadna osoba odpowiedzialna za hazard w tym klubie nie ma łatwo. Tak jak będąc dziwką wystarczy tylko zaciągnąć kogoś do łazienki, a striptizerką zatańczyć na rurze, bądź pogadać z jakimś klientem, tak z hazardem trzeba wyrobić sobie reputację.

- Dobry wieczór. - Rzekł podchodząc do grupki panów w średnim wieku. Widząc szerokie uśmiechy na ich twarzach nie wahał się, by usiąść jednemu z nich na kolanach. Nie są pierwszy raz w tym klubie. Dobrze kojarzył ich twarze.

- Dobry wieczór. - Odpowiedzieli dość nieśmiało. Na ich twarzach zagościło delikatne zaróżowienie spowodowane obecnością gwiazdy wieczoru. Nie byli tym typem, który czeka na moment, by dosypać mu coś do drinka, a raczej tym, którzy chcą tylko porozmawiać z ładnym chłopcem, który zagości w ich sercach na dłuższy czas.

Standardowo zaczęła się rozmowa jak z każdym klientem o wszystkim i niczym. Klienci mówili często o swoich problemach w pracy, czy związku, a striptizerki słuchały i starały się pomóc. Zwykle byli też ciekawi życia prywatnego chłopaka, jednak ten zawsze kłamał. Chyba wszyscy znali inną historię niebieskowłosego, jednak jemu to nie przeszkadzało. Najzwyczajniej w świecie nikt nie mógł dowiedzieć się prawdy o jego życiu. O jego przeszłości, teraźniejszości, jak i przyszłości. To by było zdecydowanie zbyt ryzykowne.

W końcu zwykle udaje mu się obrócić rozmowę w taki sposób, by zaprosić jednego z panów do gry z Kokoro. Po zachowaniu danej osoby łatwo wywnioskować, jak zachęcić go do hazardu. Tutaj powiedzenie, iż nowa koleżanka jest tą Aoi, która do niedawna miała 100% passę i ludzie co weekend przegrywali u niej całe majątki byłoby akurat strzałem w kolano. A dzięki powiedzeniu, iż jest nowa w klubie i nie jest zbyt doświadczona szybko mężczyzna na przeciwko Tenshiego zgodził się zagrać z Ozawą.

***

Pov. Kokoro

Szczerze myślałam, że Tenshi tylko złapie jakiegoś chłopa i zaraz do mnie przyjdzie. A nie, że jeszcze dwadzieścia minut będzie sobie z nimi siedział i popijał drinki. Mój domek z kart, który powstał z powodu nudy już prawie dosięgał sufitu, kiedy nagle do pokoju wparował niebieskowłosy. I cała robota na marne, gdyż zaraz wszystkie karty rozsypały się na stole.

- Czy będzie pan zły, jeżeli będę z tyłu lekko pomagał koleżance? Nie śmiem oczywiście wspomagać ją w grze, jednak w niektórych sprawach jest kompletnie nowa i chcę jej rozjaśnić co nieco... - Rozmawiał z jakimś mężczyzną w średnim wieku, który zaraz po chłopaku wszedł do środka. Gdy mnie zobaczył miałam wrażenie, jakby zobaczył szatana. Nie spodziewałam się, że wyglądam aż tak strasznie. Aż się liceum człowiekowi przypomina...

- O-oczywiście, że nie, bardzo proszę. - Zgadzał się chyba na wszystko, co tylko zaoferował długowłosy. Prawiczki...

Tenshi stanął za mną i opierał się o ścianę obserwując uważnie sytuację. Jak znam życie pewnie będzie sprawdzał, czy nie oszukuję. Nawet takie rzeczy są ważne dla Ishido? Myślałam, że tylko czysty zysk, nie ważne jakim kosztem.

- Aoi, miło mi. W co ma pan ochotę zagrać? - Przedstawiłam się szybko wstając z miejsca. Zdążyłam już zebrać zniszczony domek z kart, po czym zaczęłam tasować zebrane karty.

- Susumu Watanabe. - Również się przedstawił. - A w co umiesz grać? - Spytał najwidoczniej chcąc zrobić wrażenie obeznanego w temacie. Na moje oko to on w zwykłego pokera nie potrafi zagrać.

- W to wszystko co stoi za mną. - Pokazałam palcem za siebie. - Do tego chyba wszystkie popularniejsze karcianki, od wojny, do pokera, czy blackjacka. Jednak jeśli znasz jakieś inne gry, chętnie się ich nauczę. - Uśmiechnęłam się spokojnie. Pamiętam te piękne dni, kiedy codziennie przychodził ktoś nowy do kasyna i co każdy weekend uczyłam się nowych gier. A gdy wydzielili mnie do osobnego pokoju za kluczem i wśród mnóstwa kamer i mikrofonów wszyscy przychodzili grać w pokera.

- Może... Spróbujemy w makao? - Momentalnie miałam ochotę strzelić facepalma. Makao. Ta cudowna gra, w którą w klubie w liceum grałyśmy dosłownie codziennie. Jednak w myśl zasady klient nasz pan nie śmiałam odmówić. Słabo by było, gdybym nie znalazła tej nocy innej osoby do gry i już pierwszego dnia by mnie wylali z roboty.

- W porządku. Ile stawiasz? - Spytałam kończąc tasowanie kart i rozdając nam ich po dziesięć. Standardowo rozdaje się pięć, jednak im więcej, tym lepsza jest zabawa.

- Um... Dziesięć tysięcy. - Całkiem nieźle. Pierwszego dnia już będę dwa tysiące jenów do przodu. I tak będzie je trzeba oddać do Ishido, i tak. Ale nadal to nic w porównaniu do dni, kiedy co weekend ludzie wpadali w długi przegrywając ze mną miliardy.

- W porządku. - Odparłam podnosząc swoje karty, co on również zrobił. I zaczynamy grę. Na środku wylądowała szóstka pik, a obok niej standardowo stosik kart dla przegranych. W mojej talii przeważająca ilość kart nie funkcyjnych. Przynajmniej mam moją ulubioną damę, którą zawsze zostawiam sobie na koniec. - Gramy z zasadą na konieczność położenia karty? - W myśl tej zasady jeśli możemy położyć jakąś kartę - musimy ją położyć. Na szczęście mój gość odmówił tej zasady, tym samym otwierając mi drzwi do wygranej.

Dziesięć tysięcy to naprawdę niewiele. Zdecydowanie za mało, by obudzić tego demona hazardu który drzemię w każdym lubującym się w tej aktywności. Mimo to przyjemność z gry polega na podnieceniu nawet w grze za darmo. Dlatego też gdy tylko wzrok Tenshiego przeszył naszą dwójkę w poszukiwaniu oszusta wszystko w moim ciele krzyczało, by ukryć zbędne karty.

Kładzie na środek szóstkę kier, a ja zaraz po nim dziesiątkę kier. Oboje zaczynamy spokojnie. Pierwszą kartą funkcyjną był walet kier, którym Watanabe zażądał siódemek. Na szczęście w swoim arsenale posiadałam aż trzy takowe, który szybko wylądowały na środku wzbudzając zdziwienie w oczach mężczyzny. Delikatne kropelki potu zaczęły skrzyć się na jego skroniach. Dlaczego się tak stresujesz? Zabawa dopiero się zaczyna.

Mimo to odłożył na środek ostatnią z talii siódemkę karo. W moich rękach pozostało sześć kart, zaś w jego siedem. By jeszcze bardziej zabawić się jego emocjami położyłam na środek czwórkę karo tym samym blokując jego kolejkę, by zaraz po niej położyć na górę piątkę karo. W moich rękach pozostały jedynie cztery karty, zaś w jego - siedem. Widać było jak walczy ze sobą, by zachować spokój. Najwidoczniej dla niego dziesięć tysięcy jenów to naprawdę dużo pieniędzy. Dla mnie to tylko cegiełka do odbudowania mojego majątku.

Zestresowany kładzie na środek asa karo mówiąc:

- Zmieniam kolor na pik. - Miałam pik. Niejednego. Jednak dwie trójki, króla, oraz moją damę należało zostawić na odpowiedni moment, dlatego też pociągnęłam kartę ze stosiku. Okazała się być ósemką pikiem, dlatego też szybko wylądowała na środku.

Teraz tylko liczyć, że nie położy ósemki o innym kolorze i wygrana będzie moja. Na szczęście w nadziei, że mnie tym udupi położył na środku dwójkę pik. Miałam teraz dwie drogi. Położyć trójkę, kolejną, króla, oraz w ostateczności damę i wygrać, lub pociągnąć kartę i robić sobie z niego jaja. Oczywiście nie mogłam pozwolić sobie pójść na łatwiznę. To byłoby zbyt nudne.

Robiąc mu nadzieję pociągnęłam pierwszą kartę ze stosika. Okazała się być dwójką, dlatego też wylądowała na jego dwójce tworząc cztery karty, jakie musi pociągnąć. Jak się okazało miał przy sobie trzecią dwójkę, którą z chamskim uśmiechem również położył sugerując, że powinnam pociągnąć sześć kart. Ja jednak z jeszcze szerszym uśmiechem położyłam na środku trójkę. Uśmiech powoli schodził mu z twarzy, najwidoczniej trójka, którą właśnie położył była ostatnią kartą, która może odratować jego honor. Miałabym pociągnąć 12 kart, hę? Może gdybyśmy grali o większą sumę pieniężną chciałabym wydłużyć grę ryzykując taką ilość, jednak tym razem odłożyłam ostatnią trójkę, w jakiej posiadaniu byłam.

- To niesprawiedliwe! - Zirytował się uderzając pięścią w stół. Jednak w przeciwieństwie do wielu osób, które na jego miejscu zaczęłyby mi zarzucać oszustwo grzecznie wyciągnął ze stosiku piętnaście kart. Ostatnia karta, którą położyłam była pikiem. Zrobiłam to specjalnie, by mieć większe szanse na odłożenie króla pik, w jakiego posiadaniu byłam. Wystarczy tylko, że położy kartę o tym samym kolorze, a wygram.

Nie miał specjalnie wyboru, ponieważ musiałby trafić na ostatnią w talii trójkę, aby uniemożliwić mi wygraną. Jednak nadal jeśli ją położy podbiję ciągnięcie królem, by zakończyć całość damą z zasadą dama na wszystko, wszystko na damę. Dosłownie nie ma żadnej szansy, aby teraz odwrócił sytuację na swoją korzyść. Na środku leżą już trzy trójki, więc dosłownie tylko po to, aby wzbudzić mój respekt do twojej osoby musiałbyś położyć teraz ostatnią trójkę z talii. Ile wynosi prawdopodobieństwo, że masz ją teraz w swoich rękach? Zdecydowanie za mało. A ile wynosi, że teraz ją położysz? Jeszcze mniej. Przełknęłam ślinę czując, jak moje bicie serca przyspiesza. Już zaraz wygram...

- Na co pan tak czeka? - Spytałam z chamskim uśmiechem, kiedy zdecydowanie zbyt długo wybierał kartę do położenia na środku. W takich momentach słyszę tylko to słodkie tykanie zegara, westchnięcia przeciwnika, wraz z szumem wiecznie przekładanych przez niego kart w nadziei, że wymyśli sposób, który będzie na mnie działał. Kiedy przeciwnik posiada o szesnaście kart mniej niż ty wręcz nie masz odwagi, by położyć kartę zmuszającą go do pociągnięcia większej ilości. Czujesz się rozbity po ostatniej porażce, w której musiałeś pociągnąć aż piętnaście kart. W tej sytuacji ty stajesz się niewolnikiem, a ja cesarzem.

Musisz po prostu zdać sobie sprawę, że nie masz nic do stracenia.

Dziś zasady "E-card" przestają mieć znaczenie i cesarz wygra z niewolnikiem.

Będziesz myślał jakie karty posiadam w swojej talii, aby z czystą gracją i spokojem odwrócić nasze sytuacje. Myśl. Nie spiesz się. Coś we mnie krzyczy, abyś jednak odkrył inne wyjście o którym nawet nie pomyślałam, a które zapewni ci zwycięstwo. Wymyślisz coś, co momentalnie zniszczy moje ego i zwiększy aż dwukrotnie moje pieniężne minimum na dzisiaj. Przegrana jest równie słodka, co jej przeciwieństwo. Zwłaszcza, gdy przychodzi niespodziewanie, nagle. Myślisz, że wszystko idzie po twojej myśli, kiedy niespodziewana zagrywka przeciwnika niszczy całą twoją nadzieję.

Graj, graj. Nie powstrzymuj się. Na pewno któryś z setek sposobów, które przewijają się przez twoją głową będzie w stanie mnie zagiąć. Jak myślisz, jakie karty mam przy sobie? Czy są funkcyjne? A może zostawiłam najgorsze karty na koniec? Czy to dwie damy? Niemożliwe. Przecież ty masz przy sobie trzy. A może nie masz? Może nie masz żadnej i dlatego kropelek potu na twojej twarzy pojawia się coraz więcej? Gra zamienia się w dług, w którym jedna strona wychodzi na zero, zaś druga na ogromny minus. Nie przestawaj. Myśl. Na pewno coś wymyślisz. W końcu tyle osób na studiach zniszczyłeś twoimi umiejętnościami w tej grze. Niejednokrotnie podnosiłeś się z gorszych momentów. A może grasz pierwszy raz? Może chcesz wzbudzić zachwyt w Tenshim, który tak bardzo zawrócił ci w głowie? Proszę. Daj z siebie więcej. Daj mi więcej satysfakcji. Te słodkie dreszcze stresu i przerażenia przechodzące przez nasze ciała. Czujesz to? W tej chwili jesteśmy razem gdzieś daleko w odmętach naszych umysłów jednocześnie będąc tak bardzo przy tej jednej sytuacji. Teraz wszystko zależy od ciebie.

Licznik słów: 4484

Data napisania: 26.10.2020/01.11.2020

Dzisiaj naprawdę długi rozdział. Piszę tę notkę 26 sierpnia, gdy robiłam korektę XD Sporo tu musiałam pozmieniać. Tenshi będzie przez wiele następnych rozdziałów ważną dla nas postacią. Nawet jeśli zrobił złe pierwsze wrażenie to zaufajcie mi, jeszcze go pokochacie <3 To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro