42. "Herbata"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałyśmy przed sobą już dłuższą chwilę. Na stole powoli stygła nietknięta herbata tuż obok herbatników zarezerwowanych na "specjalne okazje". Kitsune wpatrywała się we mnie wyczekującym, ale cierpliwym wzrokiem. Obie wiedziałyśmy, że nie jest to dla nas wcale łatwe i na pewno zajmie mi chwilę, zanim zacznę mówić.

- Wiesz, Afuro i tak powiedział mi część twojej historii - przerwała w końcu ciszę. Podniosłam głowę posyłając jej z lekka zdziwione spojrzenie. Ta uśmiechnęła się niemrawo w odpowiedzi. - Ale chcę poznać twoją wersję wydarzeń. - Ostudziła mój zapał.

- W ogóle jak z Afuro? Rozmawialiście? - Zmieniłam temat. Nie miałam zamiaru tym sposobem uciekać od prawdy. Nie ważne jak bardzo mnie bolała musiałam opowiedzieć jej wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Zwyczajnie ta kwestia również mnie ciekawiła.

- Szczerze nie spodziewałam się go spotkać... Kiedykolwiek. - Odstawiła filiżankę na spodek. - A tym bardziej w takich okolicznościach. - Zaśmiałam się bezdźwięcznie, gdy ta zbierała słowa. - Głównie opowiadał mi o tobie. O tym, o czym według niego powinnam wiedzieć, jednak na pewno pominął wiele kwestii. Był miły. - Uniosła delikatnie kąciki ust w górę.

Odwzajemniłam jej uśmiech i raz jeszcze zastanowiłam się od czego powinnam zacząć. Choć odpowiedź była oczywista to odczucie, jakie aktualnie panowało w naszym mieszkaniu wytrącało mi z głowy wszystkie możliwe słowa. Było niemożliwie cicho. Nie grało radio, telewizor, lodówka też wydawała się nagle nie szumieć, choć zawsze żartowałyśmy z tego, jak głośno chodzi. Tykanie zegara odbijało się rytmicznie w mojej głowie przerywając ciszę wraz z wiatrem, który co i raz uderzał w okna.

- Jakoś we wrześniu przegrałam zakład... - Zaczęłam. Tadashi powoli popijała zielony napój wpatrując się we mnie wyczekująco. Nie przerywała mi ani na moment, nie odwracała wzroku wiercąc mi w brzuchu ogromną dziurę.

Starałam się w opowieści nie omijać żadnych wątków. Dosadnie mówiłam, co działo się w piwnicy, na jakiej zasadzie działała Meteora i skąd brały się te siniaki. Mówiąc o obrożach wyciągnęłam ją z kieszeni i pokazałam w jaki sposób jest zabezpieczona. Wyjątkowo miałam ją przy sobie, bo mój plan z szafką do zostawiania obróżek został wprowadzony w życie i tam większość z nas je zostawiała.

- To okropne - powtarzała co kilka zdań zakrywając usta otwartą dłonią. W odpowiedzi mogłam tylko kiwać smutno głową i opowiadać dalej.

- Potem od Afuro dowiedzieliśmy się, że w Meteorze pojawi się Yui. - Po tym zdaniu wzięłam głęboki wdech. Było dużo zawiłości, które musiałam opowiedzieć i się w nich nie pogubić. Przełknęłam kolejny łyk herbaty, jednak nagle moje gardło zacisnęło się w nieopisanym lęku. Zabiłam Yui. Może nie własnymi rękami, ale zrobiłam to. Doprowadziłam do jej śmierci. - Groziła mi, że powie ci o wszystkim. Bałam się, że przekoloryzuje tę historię... - mówiłam dalej - Ale niedługo potem dowiedzieliśmy się o jej samobójstwie. - Zacisnęłam dłoń na filiżance praktycznie całą moją siłą. Skupiłam wszystkie nerwy i komórki w ciele na modlitwie o to, że Afuro nie powiedział jej prawdy o tym. Nie śmiałby - wmawiałam sobie.

- Yui nie żyje? - Dłoń, w której trzymała filiżankę zachwiała się ze stresu. Pokiwałam głową zaciskając usta w cienką linię. - Mów dalej - jej głos się zachwiał, jednak nie słyszałam w nim żadnej podejrzliwości, ani nienawiści.

Udało mi się opowiedzieć całą historię. Nie ominęłam niczego, oprócz dwóch morderstw w moim wykonaniu. Mentalnie biczowałam się za to, że uciekam przed odpowiedzialnością za to, jednak za bardzo bałam się odpowiedzialności karnej. Z resztą jedna historia już i tak jest przestarzała, a za drugą winę powinien ponieść Ishido...

- A dlaczego mnie porwał? - Zapytała, gdy skończyłam opowieść na ostatniej grze w e-card. Wypuściłam powietrze ze świstem rozkładając ręce.

- Z tego co mówił chciał mojego oka. Tylko tyle. - Przełknęłam ślinę wskazując palcem na opatrunek. Kitsune opróżniła filiżankę do końca i odłożyła ją na spodek.

- Tylko tyle? - dopytywała. - Co się z nim stało? Co on robił przez tyle lat, że się taki stał... - Pytała bardziej siebie, niż mnie.

- Kompletnie nie wiem. - Spojrzałam w dół. - Być może uda nam się dowiedzieć tego, jeśli uciekniemy. Z tego co wiem Afuro i Akira byli przy nim przez ostatnie lata, więc powinni znać odpowiedź na tę tajemnicę. - Uśmiechnęłam się smutno.

- A jak z tą ucieczką?

- Ludzie próbowali uciekać z Meteory już jakiś czas temu. Plan przygotowany przez Ryoko miał tylko jedno niedopatrzenie przez które szlag go trafił. Aktualnie Meteora ma znacznie więcej zabezpieczeń, więc jeszcze trochę nam zajmie, zanim uciekniemy. - Splotłam ze sobą palce rąk. - Ale najgorszy krok już za nami, kolejne będą tylko lepsze.

- A jeśli wam się uda? Co z długiem? - Słysząc to pytanie opadłam bezwiednie na kanapę. Kiwałam niemrawo głową szukając odpowiedzi na nie.

- Nie wiem, będę musiała pracować i go... - Dokładnie w tym momencie coś w moim organizmie przeskoczyło. Jakby ten jeden malutki krok, który dzielił mnie od osiągnięcia celu został przekroczony.

Yui nie żyje. - Powtarzałam to zdanie w głowie setki razy. Nie żyje, nie żyje, nie żyje...

Jestem dłużnikiem Yui. Jestem dłużna pieniądze osobie, która nie żyje.

- Nie - wydarło się z moich ust. Oblizałam wargi, bo nagle wydawały się niemożliwie wysuszone. - Nie - raz jeszcze opuściło moje gardło. Kitsune wpatrywała się we mnie uważnie. - Ja... ja... - chwilę mi zajęło, zanim to jedno konkretne zdanie opuściło moje gardło. Łzy znów zaczęły cisnąć się do oczu, ręce się trzęsły, a serce przyspieszało. - Ja nie mam długu. Już... Już nie mam długu. - Spojrzałam na nią zapłakanym spojrzeniem. Ta przekrzywiła głowę nie rozumiejąc połączenia i mojej dziwnej reakcji. - Tą osobą, której byłam dłużna pieniądze... - znów przejechałam językiem po wargach - była Yui. Ona nie żyje. Nie mam długu. Kitsune, rozumiesz?! Nie mam długu! - Wielki ciężar, który przez cały czas ze sobą nosiłam nagle spadł rozbijając się z głośnym hukiem.

Reakcja Tadashi była niewyraźna. Jakby nie wiedziała co powiedzieć, więc tylko chwyciła moją trzęsącą się dłoń na stole. Po chwili przestałam powstrzymywać emocje, które chciały dać o sobie znać i znów zaczęłam wyć. Ta przytuliła mnie do swojej piersi czekając, aż się uspokoję. Moczyłam jej bluzkę łzami i śliną, jednak to nie było ważne. Nie było to ważne w obliczu ogromnej euforii, która przeszła przez moje ciało.

***

Afuro pov.

- Więc tak to zaplanowałeś? - Zaśmiałem się, gdy Ishido usiadł na przeciwko mnie w salonie. Skinął głową, a następnie wyciągnął wino zza szklanych drzwi szafki. Postawił na stole dwa kieliszki i nalał trunku do pełna.

- Dlaczego jej pomogłeś? - Odstawiłem przed chwilą podniesiony kieliszek czując, jak na mój twarz wkracza uśmiech wyższości.

- Przegrałaby - odparłem bez cienia wątpliwości.

- Co w tym złego? - Powoli przesunął językiem po swojej górnej wardze, zbierając resztki wytrawnego trunku. Prychnąłem śmiechem na ten komentarz. - Gdyby przegrała, rebelia pękłaby w szwach. - Serce nagle zabiło dwa razy mocniej. - A tego przecież chcemy...

- Czy ja wiem? - zastanowiłem się - Nie byłoby ci jej szkoda? - Wolałem zmienić temat. Mimo wszystko rozmowa o rebelii z Ishido była dla mnie stresującym doświadczeniem. Uważanie na każde najmniejsze słowo nie było czymś, co uszłoby jego uwadze. Z pewnością zauważyłby, że jestem dziwnie nieufny i spięty.

- Już nie - odpowiedział krótko - dostałem to, co chciałem więc jest już dla mnie zupełnie obojętna. - Pokiwałem głową zagryzając wargę od środka. Mogłem tylko zgadywać jak wiele z tych słów to prawda. Może zgrywać twardziela, którego nie ruszy śmierć dawnej przyjaciółki, a tak naprawdę płakać za nią po nocach. Równocześnie dobrze wiem, jak bardzo potrafi być bez serca.

- Więc co planujesz teraz? - Opróżniłem kieliszek do końca nie odrywając wzroku od mężczyzny.

- Raczej ja powinienem zadać ci to pytanie. Dokąd planujesz poprowadzić rebelię? - Odwrócił kota ogonem. Wziąłem głęboki wdech stukając nerwowo palcami o blat stolika.

- Do zwycięstwa. - Puściłem mu oczko. - Pozornego zwycięstwa.

***

Kokoro pov.

Po długich rozmowach z Kitsune, dziesiątkach pytań, odpowiedzi i wyjaśnień doszła do jasnej konkluzji: Wybaczy mi, jeżeli na własne oczy zobaczy jak wygląda moja praca w Meteorze. Przełknęłam ślinę z niechęcią przyjmując tą ofertę. Nie miałam nic przeciwko pokazaniu jej tej prawdy. Jedynie bałam się, że coś może jej się stać. W końcu Meteora stała w zapuszczonej dzielnicy kasyn i klubów ze striptizem. Nawet przyjeżdżając samochodem można napotkać się na nieprzyjemności. I to w samym klubie.

Z wieczornych rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Kitsune spojrzała na mnie wyczekującą sugerując, że mam otworzyć. Niechętnie więc wstałam z miejsca i otworzyłam niespodziewanemu gościowi.

- O, żyjesz. - Już po samym powitaniu mogłam rozpoznać, że tym gościem był Afuro. Podniosłam jedną brew dając niewerbalny komunikat, by wyjaśnił swoje nagłe najście. - Nie, myślałem, że już się powiesiłaś albo coś. - Prychnęłam żałosnym śmiechem przepuszczając go w drzwiach. - Jak sytuacja? - zapytał cicho zauważając, że Kitsune jest w pobliżu.

- Jest okej - westchnęłam również patrząc w kierunku różowowłosej. - Chce tylko przyjść do Meteory i zobaczyć jak to wygląda od kuchni.

- O... - Uśmiechnął się zdziwiony. - To musisz ją tam osobiście przyprowadzić. Wbrew pozorom nie jest tak łatwo odwiedzić sobie Meteorę będąc zwykłym, szarym człowieczkiem. No i sama wejściówka jest droga, a raczej nie jesteście teraz przy kasie. - Streścił trzymając ręce w kieszeniach.

- Dam radę... - Przewróciłam oczami w głębi duszy szczęśliwa, że chce mi pomóc. - Jedynie boję się, że Eve mnie wyda gdy tylko dowie się, kim jest Kitsune.

- Ona taka nie jest. - Pokręcił głową. - Fakt, ma teraz do ciebie uprzedzenie, ale nie będzie ci za to niszczyć życia. Mimo wszystko i ty, i Kitsune możecie nam się przydać w przygotowaniach do ucieczki. - Zatrzymał się na chwilę jakby raz jeszcze analizując moje wcześniejsze słowa. - Wyda? Więc nie powiedziałaś jej wszystkiego?- Jeszcze bardziej ściszył głos. Pokiwałam głową zaciskając usta w cienką linię. - Typowo... - westchnął, po czym poklepał mnie po ramieniu - Przynajmniej masz jeden problem z głowy.

Przewróciłam oczami. W pewnym sensie miał rację, warto myśleć optymistycznie. Nawet w tak beznadziejnej sytuacji, jaka nas spotkała.

- Afuro? - Kitsune znalazła się obok nas niemalże bezdźwięcznie, przez co prawie podskoczyłam słysząc jej głos. - Coś się stało? - Spojrzała w górę na chłopaka, bo był od niej o co najmniej piętnaście centymetrów wyższy. Mimo wszystko nie była jeszcze tak niska, jak Eve.

- Nie, wszystko w jak najlepszym porządku. - Uśmiechnął się ukazując jej szereg białych ząbków. - Jak się czujesz z całą prawdą, którą zalała cię teraz Kokoro? - Tadashi puściła mi przelotne spojrzenie. Rozmawiali, jakbym ich kompletnie nie słyszała i była nieobecna w całej tej rozmowie.

- Jestem zmieszana. Podejrzewałam wiele scenariuszy, jednak większość nie była nawet zbliżona do tego, co tak naprawdę się stało. - Ciągle patrzyła w górę, aż najwidoczniej w oczy jej wpadła obroża na szyi chłopaka. - Czemu ją nosisz poza Meteorą? - Zapytała. Coś z tyłu głowy mnie zakuło słysząc to pytanie. Praca w tym miejscu nauczyła mnie, by nie wtrącać się w nie swoje sprawy. Szczególnie nie w sprawy Terumiego.

- Za złe sprawowanie trzeba ją nosić non-stop - odpowiedział bez żadnego protestu i sprzeciwu tak bezpośredniemu pytaniu - a ja ze wszystkich pracowników jestem najgorszy. - Wydawał się być bardzo dumny z tego, że z nas wszystkich ma zdecydowanie najmniej swobody w poruszaniu się i życiu.

- Najgorszy? Bo współpracujesz z Gouenjim? - Zakrztusiłam się własną śliną i zakrywając twarz ręką odkaszlnęłam kilka razy. Terumi również podniósł brwi zaintrygowany tymi słowami.

- Tak... Bo współpracuję z... - Nie mógł powtórzyć jego imienia, dlatego po prostu urwał w połowie zdania.

Przez pytanie niebieskookiej na nowo zaczęłam zastanawiać się nad historią Afuro. Zdawał się jednocześnie kierować rebelią i pomagać nam na każdym kroku. Z drugiej strony mieszkał z Ishido pod jednym dachem, wraz z nim założył Meteorę i nie miał długu. Dlaczego w takim razie chce uciekać? Czy w ogóle chce uciekać? Zagryzłam wargę dobrze wiedząc, że mogę doszukać się tej odpowiedzi jedynie sama osobiście podpytując pracowników Meteory o czasy, zanim do nich dołączyłam i drogę dedukcji. Eve już na pewno nie będzie skłonna do współpracy, jedyne co ma przed sobą to chęć ucieczki. Ichiro tym bardziej, kompletnie nie interesuje go co inni mają za plecami. Afuro na to pytanie odpowiedziałby zwyczajnie, że ma dość tego, jak traktuje nas Ishido i powinien ponieść za to konsekwencje.

Teoretycznie swoimi czynami nigdy temu nie zaprzeczył...

Przeklęłam cicho podnosząc wzrok na Kitsune. Odkąd ją odzyskałam mój nowy światopogląd, w którym spoglądam jedynie przed siebie zanikł. Teraz znów patrzyłam głównie wokół zaintrygowana wszystkim. A historia Meteory chyba na nowo stanie się głównym tematem moich rozważań.

Licznik słów: 2027

Data napisania:

Taka spokojna cisza przed burzą xD To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro