59. "Najlepsza"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły jakieś dwa tygodnie. Każdy były pracownik Meteory dostał osobisty, odręczny list od Ishido z informacjami co dalej.

W moim, jak się z resztą spodziewałam, było powiedziane, że mój dług jest już dawno spłacony i teraz jestem wolna. W dodatku reszta, która zebrała się na spłatę długu została mi przelana na konto, co jeszcze bardziej mnie ucieszyło.

Nie chcąc zostać bez źródła dochodu zaczęłam wracać na dawne tory kombinując z moją dawno sprzedaną firmą. Dobrze by było odzyskać cały stracony niegdyś trud i czas, który na nią poświęciłam. Jeśli jednak się nie uda zacznę po prostu od początku.

Zgodnie z tym, czego zażyczył sobie Afuro pracownicy ze spłaconym długiem zostali uwolnieni, jak ja, dlatego populacja Meteory stanowczo się uszczupliła. Ci, których dług wciąż pozostawał mogli zostać, lub odejść. I tak, jak życzył sobie Afuro obroże oraz wszelkie kary odeszły w niepamięć.

Większość osób po zapewnieniach Terumiego, że teraz to on ma Ishido owiniętego wokół małego palca, pozostała. Meteora więc nadal tętniła życiem, a atmosfera znacznie się polepszyła. Podobno było dokładnie jak w dni, w których Shuujiego nie było w Meteorze, pomnożone dwukrotnie.

- Ktoś tu znowu wpadł w długi? - Przywitał mnie Ringo, gdy po raz pierwszy w życiu płaciłam za wejście do Meteory, a nie wchodziłam jak do siebie z obrożą na szyi.

- Nic mi nie mów o długach, w końcu mam to z głowy - skarciłam go machając banknotem przed jego oczami.

- Zazdroszczę - westchnął. On i Eve mieli do spłacenia jeszcze co nieco. Ceny jednak zostały specjalnie podniesione, by wszystko szło sprawniej. Odeszły oczywiście koszty obróżek, jak i Alejandro.

Nie znałam żadnych szczegółów, jednak podobno Alejandro w końcu został zwolniony i nie miał już nic do powiedzenia w sprawie Meteory. W momencie, gdy kończył się reżim, on był już niepotrzebny, więc wydawanie na niego pieniędzy było bezużyteczne.

Weszłam do środka i jak zawsze uderzył we mnie gorąc, ledowe światła i głośna muzyka. Po chwili do nosa doleciał zapach alkoholu, więc jak to miałam w zwyczaju usiadłam na stołku barowym. Uczucie doświadczania Meteory było kompletnie inne niż, gdy miałam na sobie obrożę. Pierwszy raz byłam klientem, a nie pracownikiem.

- Co podać? - zapytała Eve nawet nie spoglądając na mnie. Dopiero, gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały posłała mi znaczące spojrzenie. - Czego tu jeszcze szukasz? - przestała trząść kielichem z lodem i drinkiem, by posłać mi nieprzyjazny wzrok.

- Wrażeń, Eve, wrażeń - uśmiechnęłam się. Ona również nie miała już obroży. Tak samo Ringo i wszyscy inni. Byliśmy wolni.

- Jasne, jasne. - Przewróciła oczami i przelała gotowy koktajl do szklanki, po czym podała go klientowi.

- To co zawsze - zamówiłam, niczym stały klient, więc zaraz wzięła się za robienie niezbyt mocnego, ale bardzo smacznego drinka. Czekając na moje zamówienie omiotłam wnętrze klubu wzrokiem.

Bez zmian, chciałoby się rzec. Rury, kanapy, muzyka, bar, schody na piętro wyżej... I oczywiście legendarny pokój dla personelu. Meteora pozostawała Meteorą, nawet, gdy pracownicy byli wolni. Zbliżała się dwudziesta pierwsza, więc zbliżał się moment, na który wszyscy obecni czekali - występ Afuro.

Eve postawiła napój na brzegu baru i dyktując cenę miałam wrażenie, że się przesłyszałam.

- Ile?! - Zmarszczyłam mocno brwi, przez co na moim czole na pewno pojawiły się liczne zmarszczki. Znałam cenę tego napoju i pamiętałam, że kosztował aż trzy razy mniej.

- Wszystkie ceny poszły w górę, byśmy mogli szybciej wykupić nasze winy - wyciągnęła rękę. - Wyskakuj z kasiory.

Niechętnie podałam jej żądaną kwotę i zaczęłam sączyć ciecz przez słomkę. W tej cenie nie był już taki smaczny.

Trzymając do połowy pełną szklankę w ręce wybrałam się w miejsce, gdzie przebywała aktualnie najpewniej większość pracowników - do naszego ulubionego pokoju.

- Ubrałeś moje szpilki! - Przywitał mnie wrzask Sachi.

- Tak? Jakoś mnie to nie interesuje - odpyskował jej Afuro przyglądając się butom na swoich nogach.

- Masz wielkie giry, rozciągniesz je, a ja nie mam zamiaru kupować kolejnych! - Dalej krzyczała na niego, jednak ten zdawał się mieć ją w głębokim poważaniu. - Przestań mnie ignorować! - Chwyciła za eyeliner i przejechała po jego makijażu oka. Wstrzymałam wdech widząc, jak zniszczyła praktycznie arcydzieło sztuki współczesnej, jakie Terumi wykonał na swoich oczach.

- Ha ha... - Zaśmiał się tylko bez emocji i chwytając za wacik w rogu biurka zaczął zmywać zrujnowany makijaż. - Wiesz, Pixie, różni nas jedna, zasadnicza rzecz. - Wstał i pochylił się nad nią, szepcząc jej do ucha, jednak na tyle głośno, że byłam w stanie to usłyszeć. - Ja wyglądam zajebiście bez żadnego makijażu i bez żadnych ubrań, w przeciwieństwie do ciebie. - Na odległość słyszałam, jak jakaś strzała przebija jej serce. By jeszcze bardziej ją podsycić wsunął za gumkę jej krótkiej spódniczki kilka banknotów o wysokim nominale. - Przydadzą ci się. - Pocałował ją przelotnie w policzek i wyszedł z pomieszczenia.

Zdawał się mnie kompletnie nie zauważyć, bo tylko wyminął mnie w drzwiach i wyszedł na scenę.

- Jak on śmie?! - Kimura kopnęła nogę od biurka, jednak widocznie zapomniała, że stała w tej chwili na gołych nogach i prawie poczułam, jak ból rozdziera całą jej dolną kończynę. - Kurwa mać! - syknęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Rzuciła się na łóżko i przez łzy jej makijaż zaczął się rozmywać.

- Pomóc ci? - Usiadłam cicho obok niej, więc ta podniosła głowę i szybko przebiegając po mnie wzrokiem znów schowała twarz w pościeli.

- Czemu ty tu jesteś? Już nie jesteś pracownikiem, więc nie możesz tutaj wchodzić - powiedziała ledwo słyszalnie przez zagłuszającą pierzynę. Westchnęłam i pogłaskałam ją po głowie.

- Przyszłam na zwiady - zażartowałam przewracając oczami. - Czy jest spokój i Ishido nie przegina.

- Jak widzisz, jest. Możesz już iść. Zdjęła sobie moją rękę z głowy i podniosła się do siadu. - Jest jak najbardziej po staremu, wszyscy wiecznie uwielbiają Tenshiego, a mnie mają w dupie. - Zdusiłam w gardle śmiech czując, że nie jest on zbyt odpowiedni w tej sytuacji. - Już nie mogę się doczekać, aż wszyscy opuszczą Meteorę ze spłaconym długiem, a ja będę tu tkwić przez kolejne miesiące.

- Szczerze nigdy nie rozumiałam, czemu to on wiecznie robi za najlepszą striptizerkę, a ty jesteś gdzieś z tyłu i ledwie wyrabiasz dzienne minimum. - Spojrzała na mnie spod zmarszczonych brwi, jakby nie wierzyła. - Występy Afuro są niesamowite pod względem emocjonalnym, mam na myśli... - szukałam odpowiednich słów. - On po prostu bardziej podnieca. A gdy patrzy się na ciebie jest się po prostu pod ogromnym wrażeniem.

- Co masz na myśli?

- Myślę, że gdybyś zachowywała się na scenie bardziej prymitywnie i wulgarnie to miałabyś mniejsze problemy z pieniędzmi - stwierdziłam. - Tylko pytanie, czy tego chcesz.

- Masz rację, nie chce. - Wstała z miejsca. - Trenuję pole dance od dawna, może być już z dziesięć lat. Zaczęłam od zwykłego, a gdy opanowałam podstawy dowiedziałam się o istnieniu exoticu. - Oparłam łokieć na udzie i chwyciłam twarz w dłoń słuchając jej historii. - Moja trenerka mnie nie oszczędzała i wyciskała ze mnie siódme poty. Z czasem, jak to się mówi, uczeń przerósł mistrza i nie pozostało nic więcej, czego mogłaby mnie nauczyć. Postanowiłam więc przejąć pałeczkę i tym razem to ja chciałam uczyć innych. Założyłam swoją szkołę pole dance. - Uniosłam brwi zaintrygowana, w którym kierunku zmierza ta historia. - Na początku było dość ciężko, ale potem coraz lepiej. Niestety mała ilość kursantek polubiła mój sposób prowadzenia zajęć, więc z czasem było coraz ciężej. Lokal był wynajmowany, a im dalej w las tym mniej było mnie stać na czynsz. - Westchnęła głęboko. - Wyszło na to, że szkoła splajtowała, a ja zostałam sama z długiem. Tak wylądowałam w Meteorze. - Uśmiechnęła się smutno.

- Życie pisze różne scenariusze. - Nie wiedziałam co powiedzieć, jednak jej historia na pewno mnie zainteresowała. Nie spodziewałam się, że właśnie z takiego powodu jest w Meteorze.

- Dlatego nie chcę zachowywać się jak dziwka na scenie. Pole dance to sztuka i piękny sport, a ja nie chcę go bezcześcić. - Zwróciłam uwagę, że jej oczy się zaszkliły. - Czemu ja ci w ogóle to opowiadam?! Wyjdź, nie możesz tu być! - Złapała mnie za nadgarstek i praktycznie siłą wypchnęła z pomieszczenia.

Westchnęłam przeciągle na tę nagłą reakcję i nie mając zamiaru dalej z nią wojować obejrzałam resztę występu Afuro, który był już przy końcu. Jak zawsze był niesamowity i porywający, nie dało się oderwać od niego wzroku. Klienci pożerali go wzrokiem i chętnie obsypywali pieniędzmi.

W końcu jednak ukłonił się uroczyście i zebrawszy pieniądze wrócił na zaplecze. Gdy skończył się występ gwiazdy wieczoru wielu klientów zaczęło opuszczać Meteorę, jednak zaraz znów z głośników wydobyła się muzyka, a na podest dumnym krokiem wskoczyła Sachi.

Nadstawiłam uszy słysząc dobrze znaną mi melodię. "Killer queen" było praktycznie główną piosenkę Afuro, tańczył do niej każdego wieczoru, a teraz tę robotę ma mu zabrać Pixie?

Chwyciła za rurę i zrobiła szybki obrót. Wielu klientów zaczęło się powoli wracać, lub stać w pół kroku i oglądać zaintrygowani.

W jej ruchach było coś innego. Wciąż była sobą, jej występ jak zawsze zapierał dech w piersi, ale jednocześnie tak jak od Afuro nie dało się oderwać od niej wzroku. Tańczyła, jakby świat nie istniał, jakby robiła to dla siebie, lub ukochanej osoby. Figlarny uśmiech nie schodził jej z twarzy tak samo jak Terumiemu, gdy pochłaniało ich podniecenie w związku z ilością patrzących na nich oczu.

Pieniądze zaczęły powoli się sypać, początkowo niewielkimi ilościami, z czasem coraz większymi. Dywan z banknotów pod jej stopami ukrywał podłogę coraz bardziej, aż w końcu kompletnie zniknęła ukryta za tysiącami jenów.

- Dobrze jej idzie - usłyszałam nad sobą znajomy głos, więc spojrzałam w kierunku Afuro.

- Jesteś zazdrosny? - Uśmiechnęłam się chamsko do niego, jednak ten pokręcił przecząco głową.

- Nie, kompletnie nie. Jestem z niej dumny - na mojej twarzy odmalowało się zaskoczenie, co dostrzegł kątem oka nie chcąc stracić przedstawienia sprzed oczu. - Wiedziałem, że prędzej czy później przestanie tańczyć, jakby była na zawodach. Podniecenie innych wymaga innego podejścia, egoizmu i samouwielbienia, którego jej brakowało.

- Jej brakowało samouwielbienia? - Pokazałam na nią palcem.

- Owszem. Tylko udawała, że jest pewna siebie i nic jej nie rusza. W głębi duszy czuła ogromną frustrację przez to, że nie daje sobie rady.

- Skoro to widziałeś, dlaczego dolewałeś oliwy do ognia? - Skarciłam go wzrokiem.

- Bo tylko dzięki temu się przełamała. Gdybym klepał ją po pleckach jak małe dziecko w życiu nie odnalazłaby się na scenie. Kluby go-go rządzą się innymi prawami. - W końcu na mnie spojrzał. - Innymi prawami, niż zawody pole dance, do których była przyzwyczajona.

- I innymi prawami niż kasyna, do których ja byłam przyzwyczajona - westchnęłam pod nosem.

W końcu jej występ dobiegł końca, a cały tłum dał jej oklaski na stojąco, za które wielokrotnie się ukłoniła. Ze świecącymi ze szczęścia i ekscytacji oczami zebrała swoje pieniądze, po czym pokierowała się na zaplecze, gdzie również udał się Terumi.

Odczekując chwilę po jego wejściu tam, cicho uchyliłam drzwi i podsłuchałam ich rozmowę.

- Dziękuję za pożyczkę, Tenshi, ale nie była potrzebna. - Wyciągnęła pieniądze, które w ubranie wsunął jej Terumi i dołożyła do nich kilka banknotów. - Oddaje oczywiście z premią, bo dzisiaj chyba nie poszło ci najlepiej - zrobiła maślane oczy śmiejąc mu się w twarz.

- Jedna jaskółka wiosny nie czyni, kochanie - posłusznie zabrał od niej pieniądze i odłożył do swojej torby. - Porozmawiamy, jak spłacisz swój dług - uśmiechnął się do niej, na co ta jak to miała w zwyczaju, gdy się denerwowała, zapłonęła czerwienią.

Zamknęłam drzwi słysząc zza nich wrzaski Kimury. W końcu ta dwójka się ze sobą dogadała. Chociaż jak widać walka wygrana, ale wojna o bycie lepszą striptizerką wciąż trwała.

***

- A ty co tu robisz? - zapytałam, gdy Shuuhei wszedł pod koniec pracy do pokoju dla pracowników.

- A bo ja wiem? - Ziewnął siarczyście, w ostatniej chwili zakrywając usta ręką. - Jutro mam egzamin, a zamiast się uczyć, alb chociaż spać Ishido kazał mi tu przyleźć.

Spojrzałam na niego spod zmarszczonych brwi, ale nic już nie powiedziałam. Ishido? Przecież o tej godzinie zawsze omawiane są zyski i poufne sprawy pracowników Meteory... nadal dziwnie jest patrzeć na to, że Shuuji też stoi teraz po naszej stronie.

Po kilku chwilach w końcu drzwi się otworzyły i weszli kolejno Eve, Ishido i Afuro. Poczułam, jak atmosfera w pomieszczeniu momentalnie się zagęściła, a pracownicy posyłali tej trójce nieufne spojrzenia. Populacja pracowników mocno zmalała, jednak nadal było nas wielu. Oczywiście ja dziś robiłam za świadka i gościa, jednak widocznie przyszłam w dobry dzień, skoro został tu przyzwany nie tylko Ishido, ale i Shuuhei.

- Dobry wieczór - zaczął Ishido stając przed białą tablicą. Po sali rozniosło się kilka szeptów, które zaraz ucichły, pozwalając mu przejść do rzeczy. - Najpewniej wszyscy słyszeliście, czy to z plotek, czy z oficjalnych źródeł, że z pewnych względów - mimowolnie spojrzał kątem oka na Afuro - musiałem donieść na samego siebie. - Położył prawą rękę na sercu, a pracownicy zaczęli szeptać. "Donieść?", "Dlaczego?", "Ktoś go szantażował?", "Niech już kończy...". Ishido nie przyznał się oficjalnie, że to Terumi zażyczył sobie zmiany w jego postawie, więc dla większości pracowników wciąż pozostawało to tajemnicą. Prawdę znała jedynie rebelia, Akira i Shuuhei. - Domyślam się, że nie uwierzycie w moje słowa, jednak byłem już na policji złożyć zeznania. - Szepty były już głośniejsze, nawet wyrwało się kilka krzyków protestu i kpin. Ishido wziął głębszy wdech, nim zaczął mówić dalej. Wyraźnie było widać jego stres. - Osoba, z którą pracowałem kompletnie zapadła się pod ziemię w dniu, gdy Meteora została czasowo zamknięta. Od tamtego dnia nie ma z nim żadnego kontaktu, jednak jak się okazuje idealnie zatarł wszystkie ślady. Sprawy dawnych morderstw zostały dawno zamknięte i uznane jako nieszczęśliwe wypadki, bądź dzieła innych osób, przez co policja nawet nie chce słuchać, że była to moja wina. - Gwar robił się już nieznośny, więc Afuro położył sobie palec na ustach i uciszył go krótkim "cii". - Przez to nawet jeśli bym chciał, nie poniosę żadnej sprawiedliwej kary za moje zbrodnie. Jedyne, co jestem w stanie wam zaoferować to przeprosiny i obietnica, że już niedługo każdy z was spłaci swój dług i zostanie uwolniony. - Pracownicy już nie mieli zamiaru się odzywać. Każdy obecny w pomieszczeniu był tu z własnej woli i w każdej chwili mógł się zwolnić, więc nie mieli po co narzekać. - Dlatego jak wspomniałem, przepraszam za cały ból, jaki sprawiałem wam przez ostatnie lata. - Ku uciesze wszystkich Ishido schował ręce za plecami i pochylił się bardzo nisko.

Nie słychać było już żadnego szeptu. Wszyscy zdawali się zamilknąć na widok tak dostojnych przeprosin osoby, która przez tyle lat odbierała nam człowieczeństwo. Sama na chwilę straciłam dech w piersiach zaskoczona jego postawą. Widziałam, jak płaszczył się przed Afuro, jednak on stał teraz za nim, a Ishido kłaniał się przed resztą pracowników.

- Dobra no, bez przesady. - Terumi podszedł do niego i chwytając za jego włosy u nasady podniósł go gwałtownie do pionu. - Nie kazałem ci się przed nimi kłaniać, tylko przyznać się, że byłeś na policji i, że to policjanci są debilami, a nie ty. - Mówił to cicho, jednak wszyscy nasłuchiwali z zapartym tchem zdziwieni, że teraz to główna striptizerka Meteory zdawała się dyktować tu zasady. - Już spełniłeś wszystkie warunki, więc będzie seks dzisiaj - zapewnił już bardzo cicho, jednak wciąż osoby będące bliżej dobrze to usłyszały. W ostatniej chwili udało mi się zdusić śmiech w gardle.

- Ekhem - odchrząknęła Eve, gdy chłopakom przeciągało się za długo. - Kończycie już? Też mam coś do powiedzenia.

- Tak, została jeszcze tylko jedna sprawa. - Posłał jej przyjazne spojrzenie, a następnie z pewnością siebie błyszczącą w oczach powiedział do całej publiczności: - Moje prawdziwe nazwisko to Shuuya. Gouenji Shuuya.

***

- Naprawdę rozpłynął się w powietrzu? Tak po prostu? - zapytałam Gouenjiego, gdy ten po raz pierwszy osobiście zamykał Meteorę. Relacja pomiędzy nami po tym wszystkim zrobiła się jeszcze bardziej zagmatwana i już sama nie wiedziałam co mam myśleć. Wrócił do prawdziwego imienia i wyparł się swojego pseudonimu, tak, jakbyśmy znów byli w liceum. Czy to oznaczało, że znów byliśmy przyjaciółmi?

- Pokażę ci z resztą. To jego numer, spróbuj zadzwonić. - Podał mi swój telefon z wybranym kontaktem zapisanym jako "Alejandro". Kliknęłam zieloną słuchawkę, po czym zabrałam urządzenie.

- Wybrany numer nie istnieje... - westchnęłam. - Więc tak jak niektórzy pracownicy Meteory zmienił nazwisko, numer telefonu i wyjechał z kraju? - prychnęłam śmiechem.

- Na to wygląda. Eve! - Zawołał dziewczynę, która powoli odchodziła. Odwróciła się w naszym kierunku, więc ten rzucił jej klucze. - Jutro zaczynasz pierwsza - przypomniał, gdy ta patrzyła zdzwionym wzrokiem na pęk kluczy. Skinęła głową i poszła w swoją stronę. - Przyznam szczerze, że... Alejandro od początku był podejrzany. Sam fakt, że jest obcokrajowcem, a tak dobrze mówił po japońsku powinien wydać mi się dziwny. Posiadanie ogromnych kontaktów w całej Japonii również z jakiegoś powodu nie wzbudziło mojej podejrzliwości. - Zaplótł ręce z tyłu głowy przeciągając zmęczone mięśnie. - Pojawił się dokładnie wtedy, gdy Meteora miała upaść i pewnie dlatego zgodziłem się na współpracę. Tonący brzytwy się chwyta - zacytował.

Nie odrywałam od niego wzroku. Mówił, chodził, zachowywał się dokładnie tak, jak dziesięć lat temu. Jak Gouenji. Tak jakby Ishido było tylko postacią, który przez cały ten czas odgrywał, by wzbudzić autorytet. Tak jakby miał dość tego udawania i teraz ulgą było dla niego, że w końcu mógł być sobą.

- Ale był zajebiście seksowny - skomentował Afuro idąc kilka kroków przed nami. Widocznie ciągle nasłuchiwał naszej rozmowy o Alejandro. Gouenji przekręcił głowę na bok wpatrując się w niego podejrzliwie, jednak zaraz jego wzrok zelżał.

- Nikt nie jest bardziej seksowny niż ja - odparł, na co Afuro przewrócił oczami z uśmiechem i odwrócił głowę do przodu przyspieszając, by dogonić Shuuheia.

- Skąd pomysł na te niebieskie końcówki? - Wskazałam jego włosy.

- Te? - Wziął jedno pasmo włosów w dłoń i przetarł je w palcach. - Zacząłem je farbować pod koniec liceum, jeśli pamiętasz. - Skinęłam głową. - Chciałem tym zdenerwować mojego ojca, bo uważał to za pedalskie i na pewno sobie z takimi włosami dziewczyny nie znajdę. - Zrobił cudzysłów palcami cytując słowa swojego taty. - Gdy zacząłem na nowo relację z Afuro któregoś dnia wyrzucił mój żel ze słowami, że z prostymi włosami wyglądam o wiele lepiej. I tak zostało. - Wzruszył ramionami. - Teraz nie mam już zamiaru nikogo wkurzać, więc chyba powinienem je znów zafarbować na biały.

Uśmiechnęłam się na tę opowieść. Ciekawie było patrzeć jak jego i Afuro wygląd zmieniał się na przestrzeni lat przez konkretne wydarzenia w ich życiu. Obróciłam głowę spoglądając na wielki neon w kształcie napisu "Meteora". Też zakończyłam jakiś etap, może również powinnam coś zmienić? Od liceum wyglądam tak samo...

Licznik słów: 3041

Data napisania:

No zbliżamy się powoli do końca jakby nie patrzeć. Jak się z tym czujecie? To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro