6. "On"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dowiedziawszy się więcej o całej instytucji jaką jest Meteora kolejnego dnia normalnie wstałam o siódmej, jak zawsze, normalnie się wyszykowałam, jak zawsze i normalnie wyszłam z domu, jak zawsze. Wszystko po to, by Kitsune nic nie podejrzewała. Nadal jest mi z tym źle...

Po wejściu do Meteory zdziwiła mnie jedna rzecz. Pustka. Kompletna pustka. Nawet na rurce po środku nikogo nie było. Żadnego klienta. Nic. Tylko za barem siedziała Hana i jak na barmankę przystało pucowała szkło.

- Zawsze w tygodniu są takie pustki? - Spytałam prosto z mostu siadając na stołku barowym. Ta tylko zachichotała odwracając na moment wzrok od czyszczonego kieliszka.

- Tak, w tygodniu jest na pewno dziesięć razy mniej ludzi niż w weekend. Wiesz, teraz obowiązkową obecność ma tylko kilka osób, a nie kilkadziesiąt. Jednak po prostu jest ósma rano, dopiero otworzyliśmy, a ludzie dopiero poszli do pracy. - Podniosła kieliszek nad głowę przyglądając się, czy już jest idealnie wyczyszczony. - Gdzieś w okolicy godziny dziesiątej przyjdzie parę osób. - Westchnęła odkładając naczynie na miejsce.

- W porządku. - Odparłam zrezygnowana odchodząc od niej.

Nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam do pokoju tylko dla personelu, gdyż zwykle tam siedzi większość tych, którzy chcą się schować, odpocząć od roboty, albo pogadać bez wzroku klientów na sobie.

W środku obecny był tylko Afuro i jakaś nieznajoma mi dziewczyna. Terumi siedział na skraju łóżka stojącego na środku, zaś dziewczyna z czerwoną obrożą, co sugerowało mi to, iż była prostytutką siedziała za nim i robiła mu warkoczyki.

- Yo. - Westchnęłam od niechcenia czując, że im przeszkodziłam. Widziałam, że niebieskowłosy był niezbyt w humorze na co wskazywała jego skwaszona mina. Dlatego też wolałam nie ryzykować podejmowaniem jakiegoś tematu, by nie spowodować wybuchu wulkanu. Z resztą jak radzili mi nowi przyjaciele wczoraj. Więc po prostu odsunęłam krzesło stojące przy ledwo trzymającym się biurku i usiadłam na nim na odwrót tak, że mogłam oprzeć podbródek na oparciu. Chcąc zawiesić na czymś wzrok spoglądałam na to, co dzieje się za oknem.

Szczerze nawet dziwnie byłoby mi z nim teraz rozmawiać. W końcu to, co wczoraj się działo można było wręcz podpiąć pod obgadywanie, co raczej nie jest miłe. Z drugiej jednak strony chyba był świadomy tego, że oni powiedzą mi więcej o nim.

- Ty jesteś ta nowa, prawda? - Spytała w końcu dziewczyna skupiona na bawieniu się włosami Terumiego. Jej głos niespecjalnie wskazywał na to, by chciała się ze mną zakolegować.

- Mhm. - Odparłam nawet nie patrząc w jej stronę.

- Za ile siedzisz? - Spytała kątem oka spoglądając w moją stronę, co również zrobiłam, przez co nasze spojrzenia się spotkały.

Przez pierwszą chwilę nie wiedziałam o co jej chodzi. Później jednak przypomniały mi się sformułowania które wczorajszej nocy wkuwałam by móc porozumieć się z innymi pracownikami.

- 28 milionów. - Odparłam odwracając się w końcu w pełni w jej stronę. Chciałam stworzyć wrażenie, że od razu zrozumiałam co do mnie powiedziała i po prostu zastanowiłam się czy na pewno chcę się z nią o tym podzielić. A nie, że po prostu miałam mini zawał serca, bo nie chciałam wyjść na idiotkę przez to, że nie wiedziałam co to znaczy.

- Oh... - Westchnęła ze śmiechem w głosie jakby będąc pod wrażeniem tego, że zrozumiałam co ma na myśli. - Niewiele. - Uśmiechnęła się niewinnie. - Ja mam na karku 60 milionów. Eve nadal myśli, że to tylko 20... - Zaśmiała się, na co Terumi uśmiechnął się kręcąc lekko głową z dezaprobatą. Jakby chciał powiedzieć "przecież ona tego nie zrozumie". Błąd! Bo odkąd skończyłam gimnazjum nad niczym jeszcze tak nie wkuwałam jak nad tymi formułkami.

Ponieważ wczoraj najpewniej zapomnieli mi o tym powiedzieć, dowiedziałam się tego dopiero z "wielkiego słownika klubu meteory" jak to było napisane na pierwszej stronie. Hana liczy codziennie zarobioną sumę i zapisuje je w swoim notesie. Dzięki temu w momencie uzbierania długu przychodzi się do szefa, by powiedzieć, że to czas się stąd uwolnić. Ponieważ podobno wcześniej były takie sytuacje, że ktoś już uzbierał nawet na kilka swoich długów, jednak nadal Ishido go o tym nie powiadomił. Więc pracował na marne.

Dlatego też sformułowanie "Eve myśli, że to tylko *liczba*" oznaczało, że uzbierało się już na daną sumę swojego długu. Cała ta historia bardzo mnie zaintrygowała i najpewniej dlatego udało mi się ją zapamiętać.

Oznaczało to, że dziewczyna z czerwoną obrożą odrobiła już 20 milionów długu i zostało jej tylko 40 do zarobienia.

Już chciałam coś odpowiedzieć chcąc pochwalić się, że zrozumiałam, jednak w ostatniej chwili musiałam ugryźć się w język. Dlaczego? Bo nie wiedziałam jak ubrać to w słowa by osoba niewtajemniczona tego nie zrozumiała. Ponieważ najpewniej gdyby Ishido to zrozumiał Eve nie dożyłaby jutra, tak samo, jak jej notatki.

Więc również się zaśmiałam w duchu płacząc, że nie mogę się pochwalić tym, jaka jestem super i to zrozumiałam.

- Jezu zdążyłam! - Odetchnęła zdyszana Sachi wchodząc gwałtownie do środka i spoglądając na zegarek. Szybko podbiegła do wieszaka z ubraniami do występów przeglądając je.

- Będzie jakiś dzień kiedy nie przyjdziesz rano spóźniona? - Zaśmiała się brązowowłosa machając warkoczami na głowie Terumiego.

- Co ci poradzę, że nie potrafię się rano zwlec z łóżka? - Westchnęła odpinając przy wszystkich koszulę. - Jeszcze nikt nie przyszedł?

- Nie. - Odparła szorstko.

- Wy zawsze tak się przy wszystkich przebieracie? - Spytałam zauważając, jak zdejmuje biustonosz odwrócona do nas tylko bokiem, przez co i tak większość jej ciała była widoczna.

- Przyzwyczaj się. - Stwierdziła dwójka na kanapie znudzonym tonem jakby wspominając głupie akcje związane z przebieraniem się przy wszystkich. Westchnęłam tylko wracając do patrzenia znudzonym wzrokiem w podłogę.

- Kimura, przyspiesz tempo, bo ktoś przyszedł. - Polecił niebieskowłosy do przebierającej się dziewczyny. Jestem pewna, że on słyszy dosłownie wszystko. Bo ja kompletnie nic nie usłyszałam, a siedzę o wiele bliżej drzwi.

- Kokoro, weźmiesz go na partyjkę na moment? - Spytała zakłopotana Pixie walcząc z zamkiem od spodni.

- No dobra. - Westchnęłam wstając z miejsca i niechętnie wychodząc z pokoju.

- Bądź miła. - Dodał jeszcze Afuro na odchodnym, na co tylko pomachałam mu ręką na znak, że załapałam.

Osobą która przyszła do klubu o tak dziwnej porze okazał się być jakiś młody widocznie bardzo zestresowany chłopak. Wyglądał na studenta. Czyżby zwiał z wykładu? W sumie kto wie, różne studenci mają odpały, wiem po Kitsune.

Dla bezpieczeństwa każdej psychiki nie będę przytaczała jak potoczyła się nasza pierwsza rozmowa? Dlaczego? Dlatego, że chyba nikt nie wyobraża sobie mnie udającą striptizerkę namawiającą biednego studenta na prywatny striptiz. Tylko ja nie jestem striptizerką a to nie jest prywatny striptiz, tylko rundka pokera.

Jednak moim, ekhem, urokiem osobistym udało mi się go przekonać. Całą drogę za mną widziałam kątem oka jak zestresowany bawi się palcami nie wiedząc co ze sobą zrobić. Typowy introwertyk nie chodzący na żadne imprezy który postanowi rzucić się od razu na głęboką wodę. Patrząc na to, jak bardzo jest uległy może nawet uda się wyciągnąć z niego więcej pieniędzy...

Na miejscu postawiłam na stole talię kart z pytaniem w co chciałby ze mną zagrać. Nie powinnam sugerować mu żadnej gry, więc te karty na stole były raczej nie na miejscu. Jednak byłam pewna, że nie umie grać w nic co znajduję się za mną.

Jednak w momencie gdy zaproponował grę w wojnę to prawie spadłam z krzesła. Już nawet makao bym zrozumiała. Ale wojna?! W tym nie ma żadnej zabawy! Jednak jak Eve i Ringo wczoraj rzekli, klient nasz pan. Więc musiałam się zgodzić.

Dopiero gdy za stawkę zaproponował 200 jenów wybuchłam. Jednak tylko w środku. Na zewnątrz nadal musiałam zachować stoicki spokój.

- Kochany... Po 200 jenów to ja się nawet nie schylam. Zaproponowałbyś chociaż tysiąc... - Złapałam go za podbródek podnosząc jego spojrzenie na mnie, byśmy spojrzeli sobie prosto w oczy. Momentalnie spalił buraka.

Niestety chwilę później poczułam nieprzyjemne kopnięcie rozchodzące się od szyi wzdłuż całego ciała. Nie było specjalnie mocne, jednak na pewno również nie było przyjemne. Po chwili znaku zapytania nad głową domyśliłam się, że to pewnie prąd z obroży mnie kopnął. Więc nie mogę sugerować rzucenia większej kwoty...

Pierwsze porażenie prądem za mną. Ciekawe do jakiej najgorszej kary dojdę...

Na szczęście rzucił chociaż półtora tysiąca więc będzie to zawsze jakaś cegiełka do spłacenia długu.

No i gra w wojnę w dodatku za niezbyt wielką sumę... Czym tu się ekscytować? Rzucasz kartę, patrzysz czy miałeś farta, zabierasz albo oddajesz i tak do znudzenia. Jedynie w połowie zaczęłam się zastanawiać czy może przypadkiem nie przegram, ponieważ zaczynało mi brakować kart. Jednak na szczęście zostały mi asy i króle, więc łatwo odbiłam od niego kolejne karty. Wojna jak to wojna może trwać pięć minut, a może trwać godzinę. Tak też dzisiaj spędziliśmy na tym czterdzieści minut.

I chyba od roku nie miałam tak nudnej rozgrywki jak dziś. Jak zwykle choć odrobinę włącza mi się ten instynkt hazardzisty, by walczyć o wygraną i czerpać przyjemność z nawet darmowej gry, tak dzisiaj byłam wręcz znudzona i jak widziałam, ze kończą mu się karty miałam nadzieję, ze zaraz to się skończy, dostanę hajs, on wyjdzie i pójdę oglądać jak Sachi tańczy, albo dalej zgłębiać tajemnicę tego klubu.

Dlatego też zabranie mu jego ostatniej karty było wręcz jak ulga. I tylko jego przerażenie w oczach mówiące o tym, że teraz już nie będzie miał za co jeść było w stanie poprawić mi humor. Biedny...

Tego dnia spędziłam czas w klubie do około szesnastej by wrócić do domu tak samo, jak zawsze wracałam z pracy. Mimo wszystko jednak działo się tam najwięcej wieczorem, niestety nie dane mi było dowiedzieć się co konkretnie.

I w sumie nie tylko tego dnia, ponieważ do końca tygodnia pojawiałam się tam od około ósmej do około szesnastej. W porównaniu do weekendu działo się wtedy naprawdę niewiele. Maksymalnie jedna, dwie gdy dziennie za niewielką sumę, czasami nawet żadnej gry. Większość czasu spędzałam na rozmowach przy barze, czy też w pokoju pracowników.

Kolejny weekend w Meteorze był o dziwo zupełnie inny od tego pierwszego. Na pewno wpływ na to miało to, że już byłam zaznajomiona z tym miejscem. Jednak... Wszyscy z obrożami wydawali się inni. Jakby bardziej wyluzowani?

Już na wejściu poczułam się kompletnie inaczej. Muzyka nie leciała piosenka za piosenką od początku do końca jak tydzień temu, tylko non stop w połowie kawałek był przełączany. Jakby barmani, którzy byli też odpowiedzialni za muzykę sprzeczali się o to, co ma lecieć. Dziewczyny i chłopcy na rurkach nie bali się tańczyć bardziej erotycznie eksponując swoje ciało. A ostatnio każdy ich ruch wydawał się być bardzo niepewny. Nawet klienci o wiele chętniej rzucali pieniędzmi w striptizerki, zamawiali więcej alkoholu, miejsca przy barze były ciągle zajęte. A prostytutki już się kompletnie nie hamowały. Zauważyłam nawet, że któraś gdyby nie wkroczył Afuro wskazując im drogę do wydzielonych miejsc zrobiłaby to z klientem w rogu głównej sali przy wszystkich.

Po rozejrzeniu się po tym wszystkim Terumi zniknął mi gdzieś z oczu, dlatego też spytałam jakiegoś chłopaka który akurat stał niedaleko. Eve również miała teraz urwanie głowy z robieniem drinków, Sachi nie była chętna do rozmów ze mną, a Ringo pilnował wejścia za drzwiami. Po kolorze obroży stwierdzić można było, że nowy kolega jest striptizerem.

- Ogólnie to mój drugi weekend tutaj. Czemu jest dzisiaj tak inaczej niż ostatnio? Jakby tak luźniej? - Zagaiłam przekrzykując się z muzyką. Chyba nawet była puszczona o wiele głośniej niż ostatnio. Po chwili milczenia ze strony chłopaka doszłam do wniosku, że lepiej było poszukać Afuro. Dlaczego? Ponieważ najwidoczniej z nieznanego mi powodu był panicznie przerażony tym, że ktokolwiek coś do niego mówi. W dodatku przez głośną muzykę nie byłam w stanie prawie w ogóle go usłyszeć.

- Bo wie... - Tutaj zaczął coś tłumaczyć jednak kompletnie nic nie byłam w stanie usłyszeć.

- Możesz trochę głośniej? - Powiedziałam znów przekrzykując muzykę.

- No bo... - Niestety nadal nie byłam w stanie go usłyszeć.

- Jeszcze głośniej! - Niestety po tym rozejrzał się przerażony na boki, po czym uciekł gdzieś za mnie. Spojrzałam w tamtym kierunku i zauważyłam, że wbiegł prosto na Terumiego wtulając się w jego tors. Chociaż oboje mieli typowe szpile szklanki z jakimś 20-centymetrowym obcasem niebieskowłosy był o praktycznie głowę wyższy od niego.

- Co się stało? - Spytał długowłosy odwzajemniając uścisk.

- No bo... Bo Aoi się mnie o coś spytała, ale ta muzyka jest za głośno a ja się boję do niej krzyczeć, bo coś mi pewnie zrobi...! - Czyli jednak potrafił mówić na tyle głośno by był słyszalny...

- Ale co ona ci może zrobić przecież ty jesteś o wiele bardziej doświadczony od niej w tych sprawach. Jeśli cię pyta o radę to powinieneś jej ładnie odpowiedzieć. - Mówił zmartwiony ocierając jego oczy które najwyraźniej z nadmiaru emocji zaczęły robić się mokre.

- Przepraszam no... - Stukał swoimi palcami wskazującymi o siebie. - Możesz ty jej to wytłumaczyć, bo ja muszę jeszcze zebrać na dziennie minimum...

- Jasne, leć już. - Uśmiechnął się do niego łagodnie po czym młodszy odbiegł w tylko sobie znanym kierunku.

- Kto to był i czemu taki przerażony? - Spytałam Terumiego mając nadzieję, że może w końcu dowiem się z jakiej racji jest dziś taka zmiana klimatu.

- Potocznie Miki, po prawdziwe do Eve po czasie. - Tutaj pomiędzy "Prawdziwe", a "do" wstawilibyśmy "imię" jednak przez słownik Meteory jest to słowo zabierane. "Po czasie" znaczyło po skończonej pracy, poza klubem i tak dalej. - Jest tu od roku ale nadal boi się praktycznie wszystkiego a najbardziej starszych od siebie kobiet. A między wami jest jakieś... Ile ty masz lat?

- 27. - Odparłam bez namysłu.

- O, mój rocznik widzę. To jest między wami jakieś osiem lat różnicy. A wiesz, to robi swoje w jego strachu. - Zaśmiał się spoglądając jak siedzi wśród grupy kilku mężczyzn po czterdziestce.

- Zaraz osiem lat różnicy... Czy on ma 19 lat?! - Ja w jego wieku dopiero się na swoje własne śmieci wyprowadzałam...

- Jest najmłodszy. Poza tym nie każdy ma życie jak z bajki by w tym wieku studiować, czy spełniać się zawodowo. - Ostatnie zdanie powiedział bardzo dosadnie, jakby irytując się tym, że myślałam, jakoby wszyscy w tym wieku mogli normalnie żyć nie zarabiając na siebie w ten sposób. - Nie ważne. O co się go pytałaś?

- Czemu jest dzisiaj taka luźniejsza atmosfera? - Spytałam w końcu szczęśliwa, że dostanę odpowiedź na pytanie.

- Bo jego nie ma. - Zawsze to "on", "jego", "go" itp. wypowiedziane tym specyficznym tonem znaczyło oczywiście Ishido. Nawet takie zwroty jak szef były tu zakazane.

- To ma aż tak wielki wpływ na atmosferę? - Spytałam zdziwiona.

- Nawet nie wiesz jaki. Ty jesteś hazardzistką, więc najpewniej nigdy nie doznasz jego wzroku na sobie. Jednak wiesz... Gdy jesteś prawie nago na rurze, patrzy na ciebie kilkudziesięciu ludzi już można czuć się skrępowanym. Ale on swoim spojrzeniem potrafi wywołać taką presję, jakby patrzył na ciebie jebany cały świat. - Tłumaczył spoglądając na dziewczyny tańczące wręcz jakby były tu same i nikt na nie nie patrzył. - Tak samo klienci. Teraz tylko ja doglądam porządku, ewentualnie ludzie za barem, czy bramkarze, ale oni są za ścianą. Oni tez boją się czasem sypnąć pieniędzmi, bo czują jego wzrok na sobie. A w przeciwieństwie tego co myślisz w weekendy nie przychodzą tu przypadkowi ludzie. Bramkarze mało kogo dziś przepuszczają. Musisz być naprawdę kimś by dziś móc doznać Meteory. - Zaśmiał się pod nosem ze swojej poezji. - Już rozumiesz?

- Mniej więcej. On przychodzi tutaj kiedy ma ochotę, czy w jakieś konkretne dni? - Drążyłam.

- Jest tutaj z Kirą co drugi tydzień. Kira również ma swój klub i dzisiaj siedzą u niej. Tam są już luźniejsze widełki wejścia, ale nadal nie łatwo tam dziś zawitać. Mimo to jednak jest tam kompletnie inaczej niż tu. - Kontynuował jakby wygrzebując te wspomnienia z dalekiej przeszłości.

- Byłeś tam kiedyś? - Czułam się jak jakaś reporterka zadając mu te kolejne mało znaczące pytania. Jednak naprawdę coraz bardziej interesował mnie temat tego miejsca. Oraz również klubu Kiry.

- Byłem. Nawet nie raz. Było to już jakiś czas temu, więc w sumie niewiele pamiętam... Na pewno nie ma tam nikogo prócz striptizerek, oraz oczywiście barmana i bramkarza. Więc jest to typowy klub go-go. - Podsumował. - Oprócz tego nie ma tam mężczyzn na rurkach. Są tylko kobiety, co za tym idzie wśród klientów są praktycznie sami mężczyźni. Bardzo rzadko zjawia się tam jakaś kobieta jeśli chodzi o klientów.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę przekrzykując się przez muzykę. Pominęłam to, jednak co chwilę powtarzaliśmy jakieś zdania, ponieważ ledwo siebie słyszeliśmy. Dlatego też zirytowany poszedł do baru nakrzyczeć na barmanów, że muzyka jest za głośno i tak też się nasza rozmowa skończyła.

Oczywiście musiałam zagrać. Było dużo chętnych, nawet pierwszy raz to mnie ktoś prosił o grę, a nie ja kogoś. Sypnęło dzisiaj naprawdę dużo pieniędzy, dlatego też byłam zadowolona. Jednak dopiero tydzień później zadziało się coś... Innego.

Początek wyglądał zupełnie normalnie. Ogarnianie kogo mamy z klientów, rozmowy z pracownikami i przy barze, posiedzenie chwilę w pokoju pracowników i tak dalej. Jednak nie można wiecznie się obijać, w końcu niedługo występ ma Terumi, dlatego trzeba grać.

Ciężko nie było, ponieważ pierwsza osoba którą zapytałam o grę zgodziła się bez wahania. Rundka pokera i kilka stówek w kieszeni. W międzyczasie zaczął się występ Tenshiego więc korzystając z okazji musiałam go obejrzeć. Jego ruchy na scenie były tak magiczne i wciągające, że wręcz nie dało się tego przegapić i oderwać od niego wzroku.

Po tym wszyscy zaczęli się zbierać do domów a ja zaczynałam się delikatnie stresować. W końcu ciągle nie miałam dziennego minimum, a zaraz cała publiczność mi zniknie. Ale dosłownie osoba z którą mogłabym zagrać spadła mi z nieba, ponieważ poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek zatrzymując mnie w miejscu.

- Aoi, prawda? - Usłyszałam kobiecy głos za sobą. Po odwróceniu się zobaczyłam... Kirę we własnej osobie. I to nie byle jaką. Po rumieńcach na jej twarzy i nie do końca trzeźwym spojrzeniu mogłam łatwo stwierdzić, że było już po kilku kieliszkach. - Zagramy? - Spytała wstając z miejsca i ciągnąc mnie za nadgarstek w swoją stronę.

- Jasne. - Odparłam z uśmiechem. Z pijanym w końcu gra się najłatwiej, gdyż właśnie wtedy człowiek nie jest do końca świadomy tego co robi. Już chciałam prowadzić ją na górę do pokoiku na grę, jednak ta mi przerwała.

- Siadaj. Gramy tutaj. - Wycedziła usadawiając się znów wygodnie w fotelu. Kątem oka spojrzałam w stronę Ishido, ponieważ siedział przy tym samym stoliku co ona. Dlatego tez dokładnie widział i słyszał co się właśnie działo. Nie widziałam na jego twarzy ani cienia sprzeciwu, wręcz uważnie przyglądał się moim poczynaniom opierając dłoń na pięści czekając na rozwój wydarzeń, dlatego też niepewnie usiadłam naprzeciwko czerwonowłosej. - Nowe karty. Jeśli chcesz możesz rozpakować i przetasować. - Mówiła wyciągając firmowo zapakowaną talię z torebki i sunąc ją po stole w moją stronę.

Szybko odpakowałam przedmiot i upewniając się, że z kartami jest wszystko w porządku i nie są w żaden sposób oznaczone zaczęłam je tasować. Obecność Ishido przy tym stoliku znacznie utrudniała mi logiczne myślenie. Non stop czułam jego intensywne spojrzenie na sobie, wręcz jakby chciał mi wywiercić dziurę w brzuchu. Wręcz czułam kropelki potu, które ze stresu zaczynały pojawiać się na moim czole.

- Jesteś pewna? - Usłyszałam głos Afuro, który najwidoczniej przyszedł zobaczyć co się święci.

- Serio pytasz? - Prychnęłam. - Przecież ona jest pijana, to będzie bardzo szybkie i bardzo proste. - Stwierdziłam próbując samą siebie do tego przekonać. Jednak spoglądając w jej stronę... Naprawdę byłam w stanie uwierzyć w to, że to będzie bardzo szybkie i bardzo proste.

- Jak chcesz. - Wzruszył ramionami usadawiając się na kolanach Ishido. Więc rzeczywiście Terumi ma z nim inną relację niż my wszyscy. Coraz więcej pytań i coraz mniej odpowiedzi...

- Za ile gramy? - Spytałam gdy karty były już potasowane i wzięłam się za ich rozdawanie.

- Co powiesz na... Milion? - Na jej twarzy już teraz zauważyłam zwycięski uśmiech. Jakby nie patrzeć jest to 1/28 mojego długu. Jeśli wygram zrobi mi to naprawdę dobrą robotę. Przełknęłam ślinę czując to charakterystyczne ciepło rozchodzące się po moim ciele. Jeśli przegram będę miała już 29 milionów długu... Jednak nie mogłam jej odmówić. Pozostało mi już tylko dać porwać się hazardowi i wierzyć, że naprawdę to będzie bardzo szybkie i bardzo proste.

W jej spojrzeniu również widziałam zaangażowanie w tę grę. Nie był to strach przed przegraną, ani też pycha i pewność wygranej. Była to ta iskra radości z możliwości gry i podniecenia ryzykiem przegranej. To tylko jeszcze bardziej podsycało moje emocje. Teraz dopiero czułam się jak w moim starym kasynie grając za tak dużą sumę z równie zaangażowaną osobą. Teraz nie liczyło się nic poza tobą i mną. Nie liczyło się nic poza kartami i wynikiem tej rozgrywki. Nie liczyło się nic poza wygraną lub przegraną.

Niestety nie było to tak proste jak przewidywałam. Na samym starcie przyparła mnie do muru utwierdzając w przekonaniu, że naprawdę gramy na poważnie. Ta runda naprawdę była długa i z boku najpewniej trwała wieczność. Jednak z naszej perspektywy trwała dosłownie kilka sekund. Byłyśmy pochłonięte przez karty i pieniądze leżące na stole. Wspominałam, że Kira na dowód tego, że jest w stanie zapłacić mi milion tu i teraz wyciągnęła pliki banknotów na blat?

- Sprawdzam. - Powiedziałam w końcu pewna wygranej. Była tylko jedna możliwość pokonania mnie. A była tak mało prawdopodobna, że wręcz niemożliwa. Już spoglądałam na pieniądze leżące obok ciesząc się, że zaraz wpadną do mojej kieszeni. Jednak wtedy spojrzałam na jej karty...

- Cholera jasna! - Syknęłam rzucając swój wachlarzyk z kart na stół. Czyli źle zakładałam, że gra z pijaną Kirą będzie prosta. Przegrałam. A ona była w stanie wychwycić jedną, jedyną możliwą metodę pokonania mnie i doprowadzenia jej do skutku.

- Mówiłem. - Usłyszałam głos Terumiego, który przewrócił oczami spoglądając na wynik. Uśmiech Ishido tylko się poszerzył na myśl, że spędzę tu więcej czasu niż powinnam.

- Bardzo dobra taktyka. - Pochwaliła mnie kobieta. - Ale jednak... - Zaczęła mi tłumaczyć gdzie moje zagrania mają dziury. Jednak było to jakoś za mgłą, ponieważ ciągle nie docierało do mnie, że mój dług wynosi teraz aż 29 milionów. - No widzę, że mnie nie słuchasz. - Powiedziała w końcu zauważając moje puste spojrzenie skierowane na pliki banknotów. - Jeśli tak bardzo nie chcesz płacić może... Może dasz się zabrać na jedną noc do mojego mieszkania? - Usłyszałam jak Ishido właśnie parsknął śmiechem.

- Że jak?!

Licznik słów: 3696

Data napisania: 21.02.2021/28.02.2021

W kolejnym rozdziale wsiądziemy w lesbijski pociąg do gejolandu! Szczerze, to w momencie, gdy mam napisane już połowę Meteory i powoli rozjaśniam wiele jej tajemnic to widzę, jaki ten początek jest nudny. Same pytania i żadnych odpowiedzi. Ale nie martwcie się, gdy tylko podam wam niektóre odpowiedzi to pospadacie z krzeseł! To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro