61. "Akceptacja"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wesele rozkręcało się na dobre. Otwarto już pierwsze butelki z wódką, gdy ja ciągle męczyłam szampana polanego na pierwszy toast. Gdy towarzystwo traciło stan trzeźwości na parkiecie również pojawiały się pierwsze dusze. Kitsune zaginęła w tłumie już jakiś czas temu, od zawsze to ona w naszej relacji była tą osobą, która próbowała wyciągać mnie do tańca. Chyba dopiero na naszym weselu nauczyła się, że zgodzę się dopiero po trzech kieliszkach czystej.

Oglądałam cały krajobraz przez pryzmat kieliszka z musującym napojem. Jak się okazało siostra Shuuyi rzeczywiście wybudziła się ze śpiączki i siedziała tuż przy bracie wyglądając jak jego druga kropla wody. Miała długie, białe włosy zaplecione w luźny kucyk i takie same jak Shuuyi, ciemno brązowe oczy. O dziwo na przeciwko pana młodego były też miejsca dla jego rodziców i reszty sióstr. Niestety na uroczystości zjawiła się tylko jego matka i najstarsza siostra. Rodzicielka odpowiadała za gen białych włosów w rodzinie, a pewnie od ojca część dzieci miała te charakterystyczne oczy. Najstarsza siostra odziedziczyła zarówno oczy, które były ciemno zielone, od matki, jak i włosy. Miejsce obok Afuro pozostawało puste, jednak on również wypił z Shuuheiem nieco za dużo i wybył na parkiet.

Akira również siedziała blisko Gouenjiego i wspólnie zaczynali turniej tego, kto wypije więcej. Nie musiałam się o nich specjalnie martwić bo wiedziałam, że mają najmocniejsze głowy z całego towarzystwa. Hana niezbyt wiedziała co ze sobą zrobić, dlatego przeważnie przyklejała się do Ichiro i jego żony. Wyglądało jednak na to, że ma zamiar niedługo zwijać się z imprezy.

Na stare lata musiała mi się zaczynać jakaś wada wzroku, bo w oddali widząc z kim siedzi Kouta dostrzegałam tylko długie, fioletowe włosy i grube okulary kobiety przy jego boku.

Izumi już dorwał się do jakiegoś starszego mężczyzny z którym tańczył od co najmniej kilku piosenek. Hokori jak to miał w zwyczaju podpierał ścianę niedaleko parkietu. Nawet dzisiaj, na specjalną okazję, nie ubrał się odświętnie, tylko wciąż tkwił w swojej czarnej bluzie z kapturem. Sachi nie potrzebowała nikogo, by rządzić na parkiecie samodzielnie, najwidoczniej pole dance nie był jej jedyną pasją.

Znudzona obserwowaniem towarzystwa chwyciłam za swoją karteczkę i szybko znalazłam się przy miejscu Ryoko. Jej oznaczenie odłożyłam gdzieś na bok, a w to miejsce jak gdyby nigdy nic odłożyłam własne.

- Co ty robisz? - zwrócił mi uwagę Gouenji odrywając się od żywej pogawędki z Hirano. - Czy ty właśnie zamieniłaś wasze karteczki? - Uniósł podejrzliwie brew wskazując na kartkę przede mną.

- Tak i niczego nie żałuję. - Wzruszyłam ramionami. - Nie moja wina, że usadziliście mnie gdzieś na wypizdowiu, a tu zostawiliście miejsce dla trupa. - Uśmiechnęłam się półgębkiem, odbierając mu tym samym język w ustach.

- Niech ci będzie, ale nie ręczę za Terumiego - ostrzegł.

- Dobra tam gadacie o pierdołach - wtrąciła się Akira, której alkohol nie służył. - Pijemy! Kokoro, za co pijemy? - Wstała z miejsca i podeszła do mnie z butelką wódki w ręce. Chwiejąc się na nogach polała mi do pełnego kieliszka połowę wylewając na obrus. - Pijemy za to, żeby Shuuhei dzisiaj nauczył się tanczyć, dawaj! - Złapała za swój kieliszek i stukając się nimi wypiłyśmy do dna. Oczywiście zanim dotarła swoim do ust również kilka kropel trunku spłynęło po jej palcach, jednak nie przejmując się niczym po prostu zlizała je z dłoni, jakby był to zwyczajny słodki napój. - Słaba ta wódka dzisiaj, nie? - Usiadła przede mną na miejscu Afuro ciągle z butelką w ręce. - Jakby moja babunia tutaj przyszła ze swoim bimbrem to po jednym kieliszku wszyscy by leżeli. - Pokiwałam głową starając się nie skrzywić od nieprzyjemnego smaku i pociągnęłam kilka łyków coli ze szklanki. - A to to chyba sama woda jest. - Pomachała butelką.

- Tak, zdecydowanie sama woda - westchnęłam.

Nagle usłyszałam, że muzyka przycicha i został włączony jakiś spokojny, romantyczny kawałek. Zdziwiona spojrzałam w stronę DJ-a, jednak zaraz obok niego stał Tsuyuki, który jeszcze bardziej przykuł moją uwagę. Miał w rękach czarny mikrofon, w który stuknął palcem i rozległ się nieprzyjemny dla uszu pisk.

- Co ten zjeb odpierdala? - Akira wstała z miejsca i poszła w jego kierunku. Idąc jej śladem również ruszyłam w stronę parkietu.

- Ekhem - odchrząknął, gdy dostrzegł niemałe zainteresowanie wśród publiczności. - Korzystając z okazji, że towarzystwo nie jest jeszcze aż tak pijane chciałbym coś ogłosić. - Sięgnął do kieszeni, a w mojej głowie zaczęły pojawiać się czarne myśli. - Poznałem Gouenjiego, gdy szukałem pracy kilka lat temu i był jedyną osobą, która była w stanie zapewnić mi zajęcie, o którym zawsze marzyłem. - Odwróciłam się, by dostrzec, że Shuuya również wstał i zbliżył się do mnie.

- Wiesz co tu się odpierdala? - Podeszłam do niego.

- Nie mam pojęcia. - Wzruszył ramionami. Wzrokiem odszukał Afuro, który aktualnie powstrzymywał śmiech. - Ale chyba wiem, kto jest za to odpowiedzialny. - Schował ręce do kieszeni i długimi krokami poszedł w kierunku blondyna.

- Nigdy nie spodziewałbym się, że przez tę pracę poznam miłość mojego życia. - Kontynuował do mikrofonu, przez co coraz bardziej czułam, co się święci. Z daleka widziałam spięcie na jego twarzy i pot, przez który grzywka lepiła się do jego czoła. - Choć przez długi czas nam się nie układało i potrzebowałem wielu miesięcy i rad, by powiedzieć ci, jak bardzo cię kocham wiedziałem, że jesteś odpowiednią kobietą, z którą chciałbym spędzić resztę życia. - Dalej grzebiąc po kieszeniach w końcu spojrzał za siebie. - Kurwa mać. - Przeklął pod nosem i podniósł wielki bukiet kwiatów, który cały ten czas był schowany obok stanowiska DJ-a. - Akira, odkąd tylko cię zobaczyłem zakochałem się w tobie na zabój i każda kolejna chwila mojego życia była wypełniona myśleniem o tobie. - Zszedł po schodach z niewielkiego podestu. Hirano również została wypchnięta z tłumu i powoli stanęli na przeciwko siebie. - Choć były momenty, w których myślałem, że po prostu nie jesteśmy sobie przeznaczeni nigdy nie przestawałem o ciebie walczyć, a gdy odpowiedziałaś na moje uczucia tym samym poczułem się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. - Przekazał jej wieli bukiet kwiatów dokładnie tak, jakby chciał powiedzieć "potrzymaj", przez co parsknęłam śmiechem. - Dlatego chciałbym ci zadać bardzo ważne pytanie. - Patrząc jej w oczy ciągle szukał po kieszeniach określonego przedmiotu, jednak po chwili odwrócił się i znowu zaklął pod nosem. - Cholera. - Cofnął się znowu na podest i zabrał stamtąd małe, czarne pudełeczko. Po drodze z powrotem na środek potknął się o kabel i w ostatniej chwili złapał ponownie równowagę. W końcu stanął przed nią i uroczyście uklęknął na jedno kolano. - Czy zostaniesz moją żoną? - Otworzył pudełeczko, w którym zalśnił piękny, srebrny pierścionek z czerwonym kamieniem, dokładnie pod kolor jej włosów.

Nie rozumiałam całej tej sceny. Akira była lesbijką, prawda? Nawet nie wiedziałam, kiedy zdążyła zmienić zdanie i zaczęła umawiać się z Shuuheiem. Ukrywali to przed nami wszystkimi aż do dzisiaj, by doszło do uroczystych oświadczyn na ślubie Afuro i Gouenjiego. Uśmiechnęłam się pod nosem. Tak samo nie śledziłam romansu tamtej dwójki i nie miałam pojęcia, kiedy to u nich doszło do oświadczyn.

W sali panowała cisza i wszyscy wyczekująco patrzyli na Akirę, której łzy zaskrzyły się w oczach. Mimo wszystko starała się grać twardą i miną w żadnym wypadku nie pokazywała, że się wzruszyła.

- No już myślałam, że nigdy nie zapytasz. - Pokręciła głową. - Tak, zostanę. - W tłumie rozległy się brawa i okrzyki radości. Shuuhei uśmiechnął się z ulgą i wsunął pierścionek na serdeczny palec kobiety. Wyprostował się i stając na palcach złapał jej policzki w dłonie i złożył na jej ustach czuły pocałunek, przez co tłum raz jeszcze zaczął wiwatować i klaskać.

Ich związek był dość karykaturalny zwłaszcza teraz, gdy Akira w wysokich butach była o pół głowy wyższa od niego. Do tego była sporo starsza i... masywniejsza w wielu względach. Tsuyuki nie był patykiem, ale przy niej taki się wydawał.

- Od kiedy niby oni są razem? - zapytałam podchodząc do Gouenjiego i Afuro, który chował właśnie telefon którym nagrywał całą scenę.

- Będzie z pół roku - odparł Shuuya drapiąc się po tyle głowy. - Oczywiście Shuuhei zapowiedział, że ma zamiar to zrobić, ale ktoś śmiał mi nie powiedzieć - posłał gniewne spojrzenie w stronę Terumiego.

- Oj przestań, przynajmniej masz niespodziankę. - Uśmiechnął się niewinnie.

- Ale nadal coś mi się tu nie klei - przyznałam. - Shuuhei był w niej zakochany od dawna, to wiem, ale ona przecież była lesbijką, mylę się?

- Nie mylisz się, była. - Potwierdził białowłosy naciskając na ostatnie słowo. - Czas przeszły. Młody odważył się zaprosić ją na randkę po wielu latach samotnej masturbacji i przez to wszystko, co ostatnio działo się w kwestii Meteory i generalnie wokół naszych żyć zgodziła się pójść tylko po to, by zapomnieć o tym wszystkim na chwilę. - Westchnął przeciągle. - Jakież to było zdziwienie, gdy okazali się być bratnimi duszami, a Tsuyuki jako jedyny był przy niej przez cały ten czas poprawiając jej humor. Najwidoczniej się zaprzyjaźnili, a potem poszło z górki. Wielcy miłośnicy szybkich samochodów, jak się okazuje. - Przewrócił oczami.

- On przy niej był? Dlaczego nie ty? - Uniosłam pytająco brew nie widząc w tym zdaniu nic obraźliwego. W końcu byli najlepszymi przyjaciółmi, a ona była przy nim jako jedyna, gdy Meteora została wstrzymana.

- Nie miałem czasu... - Oglądał swoje buty jakby nie chciał rozmawiać na ten temat.

- Znowu składa papiery na uczelnie, by dokończyć studia - wtrącił się Afuro. - Jednak będzie tym chirurgiem. - Wskazał na niego palcem. Uśmiechnęłam się na te słowa. Dobrze wiedzieć, że po zamknięciu Meteory znajduje jakąś nową drogę, którą będzie miał możliwość podążać, by dalej szukać własnego szczęścia. - Ale wracając, moim zdaniem Akira nigdy nie była lesbijką. - Terumi wzruszył ramionami. - Po prostu miała traumę, bo jako pijany student totalnie nie potrafiłeś się ruchać. Nie chcę nawet nic mówić o twoim braku umiejętności zaspokajania kobiet... - posłał mu perfidny uśmieszek, a w drugim mężczyźnie wyraźnie coś się zagotowało.

- Jak cię tylko dorwę! - Szybko zdążyli uciec z mojego pola widzenia goniąc się za sobą.

Zaśmiałam się pod nosem myśląc o anormalności tej sceny. DJ znów włączył głośną muzykę, a parkiet wypełnił się ludźmi, dlatego ponownie ruszyłam w kierunku mojego stolika. To wszystko wyjaśniało, dlaczego spędzili cały ten wieczór razem przy swoim boku, dlaczego byli razem w kościele i dlaczego... Akira tak łapczywie łapała bukiet.

Gdzieś w sercu zrobiło mi się ciepło na wspomnienie tego dnia, gdy Shuuhei wyżalał się z tego, jak podoba mu się Akira, ale jak bardzo nie ma u niej szans. Jak widać, o miłość zawsze dobrze walczyć. Jeszcze nic nie wiadomo ale widzę, że ta dwójka, pomimo ogromnych różnic, wytrwa ze sobą długo.

Chcąc zamienić tego wieczoru choćby słowo z każdym pracownikiem Meteory ruszyłam w kierunku Ichiro, który najwidoczniej siedział z żoną. Podchodząc bliżej dostrzegłam, że była to fioletowowłosa kobieta o nienagannej urodzie i dużych okularach z grubymi, czarnymi oprawkami.

- Cześć Ichiro - przywitałam się podając mu rękę, co odwzajemnił mocnym ściskiem. - Kokoro Ozawa, miło poznać - przedstawiłam się kobiecie, ale ta zamiast również wyciągnąć rękę uśmiechnęła się tajemniczo.

- Och Ozawa, po dziesięciu latach nabierasz się znowu na tę samą sztuczkę. - Spojrzałam na nią zdziwiona, a ta bez słowa wstała z miejsca i odsuwając krzesło nieco do tyłu zdjęła swoje mocne okulary. - Nie poznajesz?

Zmrużyłam oczy przyglądając się jej twarzy i jakby przez umysł przeleciało mi wiele obrazów sprzed wielu lat. Niemożliwe. Przeskakiwałam wzrokiem z niej na Ichiro i z powrotem analizując wszystko, co właśnie tu zaszło.

- Mitsuko?! - Powiedziałam nieco za głośno, przez co jakaś para spojrzała na mnie krzywo. - To ty, prawda?

- Oczywiście, ze to ja. Kto normalny nosi zerówki bez szkieł? - Zaprezentowała wkładając palec w oprawkę okularów. - Dobrze cię widzieć po tylu latach. - Uśmiechnęła się promiennie.

- Ty jesteś... Z Ichiro? - Wskazałam na nią palcem, a następnie na mężczyznę.

- Zgadza się. - Uśmiech nie schodził je jz twarzy. - Chodź, siadaj, opowiem ci wszystko, bo to za dużo na stanie na baczność.

Przytaknęłam i usiadłam na przeciwko tej dwójki na jakimś pustym miejscu zarezerwowanym dla któregoś z byłych pracowników, którego najwidoczniej nie było na weselu.

Mitsuko opowiedziała mi historię, jak poznała Koutę, gdy pewnego wieczoru wracając ze studenckiej imprezy napadło na nią kilku zbirów, a on ją uratował. Początkowo chciał tylko upewnić się, że wszystko jest w porządku i odejść, ale ona musiała ponaciskać go na wyjście na kawę. I wtedy się zaczęło.

Wygląda na to, że Mitsuko już od dawna ma pociąg do niebezpiecznych mężczyzn. Jest żoną byłego ganstera, a jeszcze w liceum chodziła z Gouenjim, który jeśli chodzi o zachowanie, nienagannej reputacji nie miał.

Dziwnie było mi patrzeć na nią ze świadomością, co działo się w ostatnich miesiącach. Pewnie wiedziała o tym tylko z opowieści męża i była w tym wszystkim trzecią osobą. Jako jedyna z liceum nie wpadła w żadne bagno, jako jedyna ma normalne życie, dom, rodzinę i pracę, jako jedyna wydaje się być normalna.

Po niedługiej rozmowie przysiadła się do nas Kitsune. Wyglądała na zagubioną w tej wielkiej sali w której prawie nikogo nie znała zbyt dobrze. Na szczęście widząc dawną przyjaciółkę od razu poczuła się lepiej, a gdy do rozmowy dołączyła Akira, która jakby nagle wytrzeźwiała i zaczął się temat miłości poczułam, że nic tu po mnie. Ichiro również zdążył ulotnić się na parkiet.

Po kolejnym okrążeniu sali poczułam, że wybranie butów na niewielkim obcasie nie był dobrym pomysłem, bo już zaczęły mnie obcierać. Nie chcąc zajmować czyjegoś miejsca wróciłam na swoje i odpinając wrzynające się klamerki obuwia zsunęłam je ze stóp. Tak jak myślałam na pięcie zaczął się robić niewielki, bolesny pęcherz.

- Jak tam zabawa? Czemu nie tańczysz? - Gouenji usiadł obok na miejscu Afuro. Mimowolnie na jego widok na moją twarz wkradł się uśmiech.

- Czuję się na to zdecydowanie za trzeźwa - wypaliłam krzyżując nogi pod krzesłem.

- To co? Po jednym? - Chwycił za butelkę wódki która stała niedaleko na stole, tuż przy miejscu Akiry.

- Spodziewałabym się raczej tego pytania po Akirze, nie po tobie, ale niech będzie. - Napełnił nasze kieliszki płynem. - Za miłość - wypowiedziałam od niechcenia i stukając się naczyniem opróżniliśmy zawartość.

- Miłość... Piękna sprawa. - Skinęłam niezauważalnie głową, jednak po chwili poczułam nieprzyjemny dreszcz rozchodzący się wzdłuż kręgosłupa, gdy uświadomiłam sobie, czym była miłość jeśli chodziło o naszą dwójkę. Była nieodwzajemnioną miłością ze strony Gouenjiego. Spojrzałam na niego dostrzegając, że ani na sekundę nie odrywa ode mnie wzroku. Od zawsze tak miał, nie ważne, czy był w tej chwili Shuuyą, czy Shuujim. Zawsze wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany prosto w oczy. A odkąd przez ten obsesyjny wzrok straciłam jedną z gałek w takich momentach czułam nieprzyjemne mrowienie w pustym oczodole. - Szczerze wydaje mi się, że kochałem Afuro już w liceum. - Jego wzrok przewędrował ze mnie na Terumiego, który nadal czuł się jak ryba w wodzie na parkiecie. - W końcu kto się czubi, ten się lubi, prawda? - Posłał mi idealnie biały uśmiech, aż byłam w stanie dostrzec jak jego zęby błysnęły w sztucznym świetle. - Oczywiście nie zmienia to uczucia... między nami. Wydaje mi się, że jestem, jak to nazywają... poligamistą. Jestem w stanie kochać kilka osób naraz, a niektóre uczucia nigdy nie wygasają. - Zmrużył oczy i pewnie niekontrolowanie spuścił wzrok. Już miałam proponować kolejną kolejkę, jednak na szczęście niezręczną chwilę przerwała jego matka.

- Synu, moglibyśmy porozmawiać? - Wzrok naszej dwójki przewędrował w stronę kobiety. Białowłosy skinął głową i przepraszając mnie wrócił na swoje miejsce, by lepiej słyszeć rodzicielkę. Nie chciałam wyjść na kogoś, kto podsłuchuje, dlatego udając, że słucham muzyki i patrzę, co dzieje się na parkiecie słuchałam jednym uchem jak rozmawiają.

Matka mężczyzny miała idealnie białe włosy, takie jak on, związane w niski warkocz, w który wplątanych było kilka kolorowych kwiatów. Jej twarz znaczyło wiele zmarszczek, które zdawały się jedynie podkreślać jej urodę, która zdecydowanie była jej dużym atutem. Miała bystre spojrzenie ciemno zielonych oczu, wokół których rozpościerał się wachlarz o dziwo czarno-białych rzęs. Ubrana była w skromną, pod kolor oczu, zieloną sukienkę za kolano i czarne bolerko z futerkiem na ramionach. Do srebrna biżuteria z zielonymi kryształami, na którą składał się naszyjnik i wiszące kolczyki.

- O co chodzi? - Ściszył głos, jednak nadal był dla mnie dobrze słyszalny. Kobieta wzięła wdech jakby zbierając słowa.

- Chciałam... chciałam cię przeprosić za to, jak traktowaliśmy cię z ojcem przez twoją orientację. - Wyciągnęła dłonie przed siebie i zaplotła ich palce ze sobą. - Dla nas obu dużym ciosem był moment, gdy oznajmiłeś, że zostawisz studia w tym miejscu i nie zostaniesz lekarzem, a dowiedzenie się o tym, że... - Widocznie szukała odpowiedniego słowa na to, co miała na myśli. - że kochasz inaczej tylko przelało czarę goryczy. Naprawdę jestem pod wrażeniem, że w ogóle chciałeś nas zaprosić na swój ślub po tym, co ci zrobiliśmy. - Kątem oka spojrzałam na Shuuyę, którego oczy wyraźnie ściemniały, a kąciki ust poszły do samego dołu. - Długo namawiałam twojego ojca, żeby przyszedł tu dzisiaj ze mną, ale wciąż nie jest w stanie się przekonać. Na pewno nie spocznę w tym momencie i mam nadzieję, że kiedyś również zmieni zdanie, jednak na tę chwilę mogę powiedzieć ci jedynie, że ja cię akceptuję. - Wyciągnęła jedną z rąk i chwyciła za tą jego. - Ciężko było mi się pogodzić, że nigdy nie będziesz miał żony i dzieci, bo zakochałeś się właśnie w nim, ale po całym tym czasie zdałam sobie sprawę, że to nie ma znaczenia. - Zacisnęła swoje palce na jego nadgarstku jeszcze mocniej i spojrzała mu w oczy. - Twoje szczęście jest też moim szczęściem, synu. Nawet jeśli masz być szczęśliwy z chłopakiem, jako właściciel klubu ze striptizem, ważne, że jesteś szczęśliwy. Kocham cię.

Dostrzegłam, jak oczy Gouenjiego zachodzą łzami i nerwowo przełyka ślinę. Otworzyłam szerzej oczy, by lepiej przyjrzeć się temu stanowi. Znam go dziesięć lat, a pierwszy raz widzę, jak się wzrusza. Jak płacze. Jak jest... szczęśliwy.

- Dziękuję mamo. Też cię kocham. - Odwrócił dłoń i splótł swoje palce z palcami kobiety. Obraz przed moimi oczami też się zamazał, więc momentalnie otarłam łzy które nawet nie wiem kiedy napłynęły mi do oczu.

- To jest najpiękniejsze co w życiu widziałam. - Usłyszałam za sobą znajomy głos, przez który aż podskoczyłam. Widząc, jak łzy w oczach Akiry nie wytrzymują napięcia i spływają po jej policzkach wodospadem zamrugałam kilka razy, a ta bez czekania uczepiła się mojego ramienia i zaczęła głośno wyć. - JEGO MAMA JEST TAKA KOCHANA, TAK GO NIE KOCHAŁA A TERAZ GO KOCHA TO JEST JAK Z JAKIEGOŚ FILMU! - Wyła, a ja głaskałam ją zdezorientowana po głowie. Na szczęście rodzina Gouenjich nie zainteresowała się sprawą.

- Chodź, napijemy się. - Zaproponowałam, na co ta od razu podniosła głowę i otarła łzy.

- Ale co tak sami będziemy pić? - Wyrwała mi z ręki butelkę i podeszła do rodziny obok nas. - Dawajcie, pijemy. Pani pije? Pije pani. Ty masz osiemnastkę, młoda? Masz chyba. - Polewała wszystkim do pełna z uśmiechem na twarzy jakby scena sprzed chwili w ogóle nie miała miejsca. - Za co pijemy? Za dobre stosunki w rodzinie! Zdrowie! - Próbowałam zdusić śmiech spowodowany absurdem sytuacji, przez co prawie zakrztusiłam się alkoholem.

O dziwo każdy bez marudzenia opróżnił swój kieliszek, jedynie matka pana młodego skrzywiła się i od razu chwyciła za szklankę z sokiem. Akira gdy nikt nie patrzył szybko dolała sobie kolejnego i jeszcze szybciej go wypiła. Spostrzegłam, jak Gouenji wstaje z miejsca i obchodzi stół stając przy swojej młodszej siostrze.

- Zatańczysz? - Uśmiechnął się cwaniacko wyciągając do niej dłoń, jakby prosił do tańca najpiękniejszą dziewczynę ze szkoły. Ta odwzajemniła delikatnym uśmiechem i chwyciła chętnie jego dłoń.

Dopiero gdy odjechała od stolika dostrzegłam, że nie siedziała na krześle, a na wózku inwalidzkim. Teraz wszystko się łączyło. Niedawno wybudziła się ze śpiączki, ale jeszcze nie zdążyła odzyskać czucia w nogach.

Wokół nich ludzie jakby się rozstąpili, przez co byli najchętniej oglądaną parą na parkiecie. Shuuya bez żadnego oporu prowadził swoją siostrę, jakby wózek nie był dla niego żadną przeszkodą. Puszczał jedną z jej rąk, by wprawić ją w szybki obrót, przez który ta cicho zachihotała.

Po raz kolejny przez ten widok moje serce zaczęło się krajać. Wspominał o niej i dobrze pamiętałam, z jaką miłością się o niej wypowiadał. Dokładnie to samo widać było teraz, gdy razem tańczyli. Braterską miłość, która zdawała się w żadnym stopniu nie być gorsza od tej romantycznej.

- Gdybym ja tak tańczyła z moim bratem - powiedziała Akira, która cały ten czas siedziała obok mnie i również wpatrywała się w ten obrazek - to już by mi nadepnął na sukienkę i przewrócił kilka razy. - Stuknęła swoim kieliszkiem o mój, który nawet nie wiem kiedy został przez nią napełniony i go opróżniła. W popłochu również złapałam za swój i wlałam do gardła jego zawartość. Wstając z miejsca świat zaczynał lekko wirować, jednak nie przeszkadzało to jeszcze w większym stopniu.

Lekko kołysząc się na boki udało mi się zbliżyć do parkietu akurat, gdy piosenka rodzeństwa dobiegała końca. Z głośników usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki "perfect" Eda Sheerana. Na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech. To do tej piosenki był mój pierwszy taniec z Kitsune. Przypominając sobie tamten dzień zaczęłam wzrokiem szukać jej po sali, jednak zanim dostrzegłam gdzieś w tłumie jej różowe włosy przede mną jakby z ziemi wyrósł Gouenji.

- Mam nadzieję, że już nie jesteś zbyt trzeźwa. - Wyciągnął przed siebie dłoń i znów błysnął tym urzekającym uśmiechem.

- Niestety nie jestem - przyznałam kładąc swoją dłoń na jego odpowiedniczce.

Gdy razem stanęliśmy na parkiecie, a on odważnie położył swoją rękę na mojej talii zauważyłam, że Kitsune również tańczyła, jednakże z Afuro.

Nawet nie zauważyłam, gdy moja głowa została ruszona z miejsca, bo Shuuya bardzo odważnie prowadził nasz taniec. Nie musiałam nic robić, gdy ten bez skrupułów stawiał kolejne kroki po sali, jakby planując to od dawna. Zdjął rękę z mojego ciała i wprawił mnie w krótki obrót, po którym bezpiecznie wylądowałam tuż przy nim.

Widziałam, jak Kitsune z Terumim radziła sobie równie dobrze. Dokładnie tak, jaki był pierwszy scenariusz tego, jak miały potoczyć się nasze relacje. Ona z Afuro, a ja z Gouenjim. W obu tych relacjach zakwitła nieodwzajemniona miłość jednej ze stron, która spotkała się z murem zwanym inna orientacja seksualna. Nie dało się jednak nie zauważyć ciągłych iskierek, które przelatywały między naszą czwórką. Nie ważne w którą stronę, każda z tych relacji miała jakiś sens i ewentualną przyszłość, gdyby nie stały między nami oczywiste mury.

Shuuya przechylił mnie niespodziewanie, przez co myślałam, że spadam, jednak ten tylko uśmiechnął się niewinnie i wrócił do dalszego tańca.

Myślami wróciłam do naszej wcześniejszej rozmowy. Powiedział, że jest poligamistą, że jest w stanie kochać kilka osób naraz, a niektóre uczucia nigdy nie wygasają. Nie miałam pewności, czy mówił o swoim uczuciu do mnie, ż nigdy nie wygaśnie. I nigdy nie dowiem się, czy chodziło o to, czy może o coś innego. Nie ma sensu nawet się go o to pytać, bo tylko zaostrzyłoby to i tak dziwne relacje pomiędzy naszą czwórką. Pewne niedopowiedzenia były dobre, trzymały nas wszystkich w ryzach.

I odbijamy.

Teraz wszystko było na swoim miejscu. Kitsune w moich ramionach, a Afuro w ramionach Shuuyi. Chwyciłam ją za ręce i zatopiłam się w tych niebieskich oczach, z których płynęły malutkie iskierki szczęścia. Byłam pewna, że w moim, żółtym oku widziała dokładnie te same emocje.

Nasza relacja przez Meteorę była wystawiona na ogromną próbę, którą do dziś nie wierzę, że przetrwałyśmy. Większość zależała od jej strony i czy wybaczy mi moje błędy, jednak byłam gotowa błagać ją o to na kolanach, bo nie widziałam dla siebie innego wyjścia.

Moje życie bez Kitsune kojarzyło mi się z daleką, okropną przeszłością o której nie chciałam pamiętać. O tym wszystkim od czego mnie uratowała. Od matki, nienawiści, depresji. Była jedynym powodem dla którego czasami miałam siłę dalej walczyć i jedyną osobą, dla której chciałam uwolnić Meteorę. Wydaje się to bardzo szlachetne, jednak w rzeczywistości było egoistyczne. Chciałam, by była bezpieczna i szczęśliwa, bo jej szczęście odbijało się moim szczęściem. Była jedynym i wszystkim tym, czego potrzebowałam, by dalej żyć.

Chwyciłam ją za rękę i obróciłam delikatnie, co zaraz ona zrobiła ze mną. W naszym tańcu nie było żadnego prowadzenia, ani limitów. Była tylko ona i ja, wpatrzone w siebie jak w najpiękniejszy obrazek. Nie liczyło się dla nas to, jak wyglądał ten taniec z boku, liczyło się tylko to, że ona, najukochańsza osoba jest w moich ramionach.

Gdy piosenka dobiegała końca mój wzrok na krótką chwilę oderwał się od niebieskiego jeziora, jakim były jej oczy i przeleciał niespiesznie po otaczającym nas tłumie. Jak się okazało, prawie nikt nie tańczył, wszyscy patrzyli się na naszą czwórkę jak podczas pierwszego tańca. Kiedyś może bym się tym przejęła, ale teraz tylko uśmiechnęłam się na myśl, jak bardzo ci wszyscy ludzie musieli nam zazdrościć.

Bo mieli czego nam zazdrościć. Niepowstrzymanej, najpiękniejszej i najszczerszej miłości jaką mogliśmy sobie dać. Choć bywała toksyczna, wręcz chora, niemożliwa, obrzydliwa, dążyła do tego, by wrócić na dobre tory. Bo wystarczyło walczyć. Wystarczyło widzieć w oczach wyobraźni przyszłość aż do grobowej deski z tą osobą, która była tuż przy mnie. Tylko to wystarczyło, by codziennie walczyć. Walczyć za siebie, za nas, za przyszłość i szczęście. Ale przede wszystkim walczyć za miłość.

Piosenka dobiegła końca, a dla zwieńczenia tego pięknego tańca chwyciłam ją za policzki i przyciągnęłam do siebie składając na jej ustach zmysłowy pocałunek. Nawet nie wiem, czy Afuro i Gouenji zrobili to samo. Nie. Liczyło się tylko to, co było pomiędzy nami. To, gdy nasze usta zetknęły się ze sobą pieczętując to, że wygrałyśmy.

DJ-owi widocznie spodobało się puszczanie piosenek o miłości, bo zaraz za "perfect" włączył "i don't wanna live forever". Prawie usłyszałam ten pisk Gouenjiego, gdy padły pierwsze nuty piosenki. No tak, kolejna z soundtracku z greya.

Korzystając z okazji zatańczyłam jeszcze przez kilka utworów co i raz zmieniając partnera. O dziwo lądując z Shuuheiem nie musiałam go prowadzić, aż zaczęłam się ciekawić czy pobierał od Shuuyi lekcje tańca.

Zdyszana w końcu opuściłam parkiet i wróciłam na swoje miejsce, gdzie tym razem Afuro bujał się na krześle szukając czegoś w telefonie.

- Odpoczynek? - zagaiłam siadając obok niego. Niedaleko stała wciąż nie dokończona flaszka, więc bez zastanowienia polałam nam po jednym kieliszku.

- Można to tak nazwać. - Uśmiechnął się, jakby właśnie przez jego gardło nie przelało się nieco niezbyt smacznego alkoholu. - Po prostu zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem wychodząc za niego. - Prawie wyplułam popitę, którą właśnie miałam w buzi.

- No chyba już za późno na takie zastanowienia. - Zaśmiałam się przecierając usta.

- Wiem, kocham go i tak dalej... Ale jednak przeraża mnie wizja bycia uwiązanym do jego nogi. - Patrzył się tępym wzrokiem w kolorowy napój w szklance. - Dopiero co uwolniłem się od tej durnej obroży, a już założył mi kolejną kulę u nogi. - Machnął w moją stronę ręką z obrączką.

- Myślę, że jeśli to przegadacie, może nie będzie miał nic przeciwko, by od czasu do czasu skoczyć w bok. - Afuro prychnął śmiechem, jakby kompletnie w to nie wierzył. - Mów co chcesz, ale przed chwilą wyznał mi, że jest poligamistą i nadal mnie kocha. - Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę, że nie powinnam tego mówić. Szlag! O jeden kieliszek za dużo.

- Ach tak... - Zdawał się jednak nie być szczególnie zirytowany, tak jakby się tego spodziewał i dalej beztrosko bujał się na krześle. - Więc myślimy w podobny sposób. - Zabrał nogi z podłogi i ciężarem ciała wylądował bez zbędnych przeszkód. - Przychodzą mi do głowy złe myśli, że... - Patrzył gdzieś pod stół, ale w końcu spojrzał na mnie. - Czy gdyby nie Kitsune i Ishido czy coś by z tego nie wyszło. Po kilku kieliszkach już pijany jestem. - Zaśmiał się w swój charakterystyczny sposób i odwrócił wzrok. Wyglądało to jednak tak, jakby śmiechem chciał zrobić dobrą minę do złej gry, szczególnie gdy dostrzegłam rumieniec na jego policzkach.

- Przecież ty jesteś gejem. A ja lesbijką jakbyś nie wiedział. - W normalnej sytuacji na pewno nie byłabym tak bezpośrednia, raczej zmieszana i nie wiedziałabym co powiedzieć. Teraz jednak przez promile alkoholu w mojej krwi sytuacja była nieco inna.

- Nie mówię o romantycznej miłości... ale coś w tym stylu, wiesz co mam na myśli. - Widząc, że nie reaguję jakoś szczególnie źle znów się rozluźnił.

- Kompletnie nie wiem, co masz na myśli - odparłam. Ten tylko przewrócił oczami i zaczął mówić bardziej wprost:

- Na przykład, gdybyś zamiast Kitsune wybrała pieniądze grając z Gouenjim, albo gdybyś przegrała, gdyby Kitsune ci nie wybaczyła... Gdybym ja nie wrócił do Gouenjiego zostawiając go samego sobie z myślami samobójczymi... Gdyby te dwie możliwości się na siebie nałożyły. Nie powiesz mi, że coś by nie zaiskrzyło, gdybym wtedy wrócił do ciebie mówiąc, byśmy pierdolnęli to w cholerę i uciekli tam, gdzie nikt nas nie znajdzie. Do Ameryki, zawsze chciałem zobaczyć Los Angeles...

- Ile tych szotów wypiłeś? - Mówiąc to polałam mu kolejnego. Nie odpowiedział nic, dlatego wywnioskowałam, że czeka na moją odpowiedź. - Nawet jeśli, jest to już w przeszłości, a czasu nie cofniemy. Żałujesz którejkolwiek z tych decyzji, które doprowadziły nas do tego, gdzie jesteśmy teraz? - Filozoficzne rozmowy po alkoholu zwykle nie miały żadnego sensu, teraz jednak przez niewielką ilość, którą spożyliśmy nie były aż takie mało znaczące.

- Żałować nie żałuję niczego. Żałują tylko ci, którzy nigdy nie spróbowali żyć, a nie ci, którzy żyli każdego dnia stąpając na krawędzi. Mimo to... po prostu głupia ludzka ciekawość, tak można to nazwać. - Stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy kolejną dawkę alkoholu. - Trzeba wracać na parkiet, bo Shuuhei za bardzo się wczuwa, a nie pozwolę zostać mu królem balu. - Stanął przede mną i dokładnie tak samo jak Shuuya pochylił się do przodu i wystawił do mnie swoją dłoń. - Zatańczysz, mademoiselle? - Jego białe zęby również błysnęły w uśmiechu. W jego ruchach jednak widać było więcej gracji, niż w Gouenjim. Widać było, że przez wiele miesięcy był panem do towarzystwa.

- To Gou kopiuje ciebie, czy może ty jego? - Przyjęłam jego propozycję wstając z miejsca.

- Oboje prześcigamy się tym, kto będzie bardziej szarmancki. - Drugą ręką przeczesał swoje włosy delikatnie wyrzucając je w powietrze. - Ale nikt nigdy nie będzie równał się mojemu poziomowi, Kokoro. - Jego wybujałe ego widocznie nigdy się nie zmieni.

Licznik słów: 4945

Data napisania:

To chyba jeden z najdłuższych rozdziałów, ale cóż XD. To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro