Coś poważnego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po serii wyznań,w Amelii chyba coś pękło, bo nagle się rozpłakała. Widząc to, odruchowo pozwoliłem jej się do siebie przytulić. Ku mojemu wielkiemu zadowoleniu, skorzystała z mojej niewerbalnej propozycji. Może w takim momencie nie powinienem się w ten sposób zachować,ale  wykorzystałem tę okazję, żeby choć trochę się do niej zbliżyć. Poczułem się jak narkoman, wdychając zapach jej włosów.Co ta dziewczyna ze mną wyprawiała? Ja wiem, że kardiochirurg musi majstrować przy sercu,ale, na litość boską, ona jeszcze nie zdała matury!Przy niej nawet wizja tego,że niemal od razu po ostatnim egzaminie miałem wylądować na stole operacyjnym,aż tak mnie nie przerażała.Wniosek był jeden. Ktoś dał mi mojego własnego anioła,dzięki któremu codziennie udawało mi się znaleźć chociaż jeden powód do uśmiechu.


***

Do urodzin Amelii zostały dwa tygodnie.Razem z Gabrysią (zwaną przez Amelię wieśniarą) wpadliśmy na pomysł zrobienia jej pudełka z prezentami związanymi z jej zainteresowaniem medycyną.Po przeszukaniu prawie całego internetu, znaleźliśmy rzeczy, które z dużym prawdopodobieństwem powinny bardzo jej się spodobać,czyli książka poświęcona profesorowi Relidze,czy raczej, jak mówi mój Anioł, królu polskiej kardiochirurgii i transplantologii, zabawka antystresowa w kształcie anatomicznego ludzkiego serca, stetoskop i złotą bransoletkę z linią życia.Miejmy nadzieję,że jej się spodoba


***

Odkąd pamiętam, ojciec był jednym z moich ulubionych partnerów do rozmowy.A że od matury dzieliły mnie już jedynie dni, potrzebowałem z  kimś porozmawiać.


-Amelka ci już powiedziała?-zagadnął, pierwszy raz nazywając ją odpowiednim imieniem. 


-A co miała powiedzieć?-zapytałem. Czyżby znowu miały wyjść na jaw jakieś jej rewelacje?


-Serce-podpowiedział.


-Mówiła. Czekaj,czekaj...skąd ty wiesz?!


-Musiałem wiedzieć.Zawsze muszę dostać informacje o chorobach swoich uczniów. Takie prawo, synku.


-Teraz też masz?


-Pewnie. Tym bardziej,że moja klasa jest integracyjna, więc tu jest tego trochę więcej.


-Co to za dzieciaki?


-Różnie bywa. Z Aspergerem, ADHD, czasem niepełnosprawne ruchowo. 


-To chyba ciężka robota , nie?


-Czasem bardzo. Ale dla mnie idealna. W biurze bym nie wysiedział. Nie umiałbym cały czas patrzeć na tych samych ludzi i rozmawiać z nimi w kółko o jednym. Lubię kontakt z młodymi ludźmi. Są cholernie kreatywni i szybko się uczą.


--Skoro nie umiesz siedzieć w biurze i patrzeć na tych samych ludzi, to po pierwsze, czemu zostałeś wicedyrektorem i po drugie, dlaczego pracujesz z własną żoną?


-Tak po prostu wyszło. 


-Wiesz, tak sobie kiedyś myślałem,czy nie zostać na...


-Nawet o tym nie myśl,dzieciaku.


-Czemu? Przecież mówisz, że to taka fajna praca.


-Przecież ty nie lubisz dzieci. Poza tym, nauczyciel to najmniej opłacalny zawód na polskim rynku pracy. Synu, błagam, nie pchaj się w to.Wiesz,ile naszych znajomych ze studiów pracuje w szkołach?


-Skąd niby miałbym wiedzieć?-rzuciłem z konsternacją.


-Może dziesięć osób. Reszta wylądowała w sklepach.


-Skąd wiesz?


-Bo jak robimy zakupy,to nas kasują.


-Mam sprawę. A zasadzie, to dwie.


-O co chodzi?


-Mógłbyś pogadać z mamą, żeby jednak trochę mi pomogła z maturą.


-Nie ucz się.


-C-co?


-Nie ucz się- powtórzył,widząc moją reakcję.-Wiesz wszystko, co powinieneś wiedzieć. Zresztą, w niecały tydzień i tak byś się za dużo nie nauczył,więc...daj sobie spokój.


-Chryste, tato, ty jesteś nauczycielem! Powinieneś raczej motywować ludzi do nauki. Chyba na tym polega ta praca, nie?


-No właśnie, młody, praca. A z tego, co mi się wydaje, jestem w domu, nie w pracy. To słucham, jaka jest ta druga sprawa?


-Amelia. Dziwi mnie to,dlaczego, nie powiedziała tego wszystkiego wcześniej.


-Wiesz...kobiety trochę inaczej patrzą na takie rzeczy. Po prostu się wstydziła. Bała się powiedzieć,że ma aż tak długą bliznę. Ale w końcu ci powiedziała. A  wiesz, dlaczego?


Pokręciłem głową.


-Bo jej na tobie zależy. Bo cię kocha...


-Skąd ta pewność?


-Chociażby stąd,że jak na ciebie patrzyła, oczy świeciły jej się jak światełka na choince. Ty też się w nią wpatrywałeś jak da Vinci w Mona Lisę.


-Tato...


-No co? Ślepy by to zobaczył!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro