,,Co ty wiesz o bólu?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Do zakończenia przez nas szkoły zostało raptem kilka tygodni.To zabawne,ale nadal pamiętam, jak niewiele ponad trzy lata temu gubiłem się w korytarzach, nie rozpoznawałem ludzi,których codziennie przecież mijałem.Miałem tylko Michała.Chodziliśmy razem do podstawówki,więc znam go jakieś...jedenaście lat. Kiedyś pomagałem mu z angielskim,teraz on pomaga mi praktycznie we wszystkim. Znosi mnie ze schodów,pomaga mi z czymś tak  z pozoru prostym, jak założenie sobie kurtki.To on namawiał mnie na rozstanie z Patrycją.A że byłem zakochanym do granic możliwości debilem, nie chciałem go słuchać.I niewiele się w tej kwestii zmieniło, bo znowu jestem zakochanym bezgranicznie idiotą.Zmieniła się tylko dziewczyna.Z toksycznej, niedowartościowanej frustratki, na ciepłą, może lekko wycofaną,chodzą motywację.


***


Michał zostawił mnie na chwilę, żeby dowiedzieć się czegoś od naszego wychowawcy.Wrócił z tajemniczym wyrazem twarzy.Dopiero po chwili zauważyłem, że musiał biec. Czyżby aż tak się o mnie martwił?


-Co jest? Pali się coś?-zmarszczyłem brwi.


-Gorzej.


-Widziałeś babę od matmy?


-Rtęć alert-wyszeptał, z trudem łapiąc powietrze


-Serio? Panikujesz na widok...mojej byłej?


-Stary,ona wygląda,jakby ją walec potrącił! Ma depresję wypisaną na twarzy. 


-Bierzesz mnie na litość? Jak chcesz, bierz się za nią.Tylko pamiętaj, że w zestawie nie ma pięcioletniej terapii.


-Posrało cię?! Nigdy w życiu! A tak poważnie, nie rusza cię jej stan? Jakby nie patrzeć,byliście razem prawie dwa lata, kochałeś ją i....


-No właśnie. Kochałem. Czas przeszły. Naprawdę nie zauważyłeś,co robię na jej widok?


-Nie.


-To,o czym pisała Szymborska w ,,Nic dwa razy".


-To znaczy?


-Odwracam twarz ku ścianie.



Tak, przyznaję się, od pewnego czasu zdarza mi się niemal ostentacyjnie odwracać głowę w drugą stronę, kiedy mijamy Rtęć (Patrycję),mimo że wiem, że mnie widzi, bo przez wózek ciężko mnie nie zauważyć.Nie czuję się z tym najlepiej, ale skoro choć trochę mi to pomaga, chyba nie jest to aż złe z mojej strony,prawda?


***

Amelia przychodzi na przerwie. Z daleka zauważyłem jakąś zmianę w jej wyglądzie, której nie byłem jeszcze w stanie zdefiniować.Powiększyła usta? Nie. To chyba nie to.Zmieniła kolczyki? Też nie.


-Cześć-uśmiechnęła się rozbrajająco, bez uprzedzenia sadowiąc się na moich kolanach.


-Witaj, piękności-przywitałem się z nią poetycko,dyskretnie łapiąc jej dłoń.-Zawsze wyglądasz bosko, ale dzisiaj przeszłaś samą siebie.Co zmieniłaś?


W odpowiedzi na moje pytanie, rozpuściła włosy, do tej pory spięte z tyłu.Moim oczom ukazały się siwe pasemka silnie kontrastujące z jej ciemnymi włosami.


-Ja pierdolę.Coś ty najlepszego zrobiła?!-spytałem, udając konsternację.


-Jak to co? Osiwiałam przez ciebie-zaśmiała się i przelotnie pocałowała mnie w usta


-Wiesz, że takie rzeczy kiedyś były nie do pomyślenia?


-I mówi mi to gość z tatuażem na pół ręki-pokręciła  głową z dezaprobatą.


***

Sprawdzian z historii.Prawdopodobnie jedna z ostatnich form sprawdzania naszej wiedzy przed końcem roku.Wszystko wyglądało normalnie( poza tym, że ja pisałem na laptopie), dopóki nasz wychowawca nie wstał i zakomunikował nam:


-Bąble,zaraz wracam,tylko muszę załatwić jedną sprawę w sekretariacie. Nawet nie próbujcie ściągać-zastrzegł.


Zaraz,zaraz,czy on nas właśnie nazwał...bąblami? Przypominam, że niedługo zdajemy maturę i wszyscy mamy po osiemnaście, dziewiętnaście lat.Z zamyślenia wyrywa mnie Artur ,kolega z sąsiedniego rzędu,krzyczący na pół klasy:


-WOJTEK,RATUJ!


-Ciszej, do cholery!


-Co masz w drugim?


-Nieważne.


-Patrzcie, jaki grzeczny. Starzy by cię z tego wyciągnęli, spokojnie.


Standard,pomyślałem.Dlaczego wszyscy myślą, że wszystko, co jest związane z moją edukacją,zostało pokątnie załatwione przez moich rodziców? Ja naprawdę bardzo szanuję to, co robią, bo domyślam się, jak trudnym zawodem jest praca nauczyciela,ale czasem, na przykład teraz, wkurza mnie ich praca.


***

Imieniny dziadka. Do końca miałem nadzieję,że moi rodzice jednak o tym zapomną.Nie zapomnieli.To nie jest tak, że nie kocham dziadka.Po prostu ma cholernie ciężki charakter i jeszcze bardziej niewyparzony język. To będzie ciężka wizyta,bo przez całą noc darłem się z powodu bólu fantomowego,który doprowadził do tego, że w pewnym momencie...po prostu się posikałem. A że te rejony mojego ciała są zupełnie pozbawione czucia, nie wiedziałem o tym do momentu, kiedy mama powiedziała mi coś na kształt ,,kochanie,nic się nie stało".Później znowu się wydzierałem, chociaż....nie, to nie był krzyk. To nie był wrzask. To było przeciągłe, przesiąknięte bólem wycie.Miejmy nadzieję, że przeżyję te parę godzin.


***


-Co on taki wymęczony, jakby go z krzyża zdjęli?-zwrócił się dziadek do taty, zerkając na mnie badawczo.


--Nogi mnie bolały-wymamrotałem z na wpół przymkniętymi oczami.


Parsknął śmiechem.


-Patrzcie go,cholera.Czucia nie ma,ale go nogi bolą.Naczytasz się jakiś głupot w tym telefonie i wymyślasz jakieś dyrdymały.Andrzej,weź mu zabierz ten telefon,odetnij internet, to od razu się dzieciak uspokoi.


-Naprawdę  mnie to boli.


-Ciebie boli...-wywrócił oczami.-Pójdziesz do pracy to zobaczysz,co to znaczy,że coś boli.Co ty wiesz o bólu? Ogarnij się, chłopaku, bo żadna dziewczyna cię nie zniesie.


-On ma dziewczynę -tłumaczy moja Królowa Matka najspokojniej,jak potrafi, choć ja wiem, że jest zła jak większość jej uczniów, kiedy zapowiada im sprawdzian.


-To ona jakaś wyjątkowo cierpliwa musi być.


-Jest.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro