Zmiany

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatnie tygodnie w domu. Trochę dziwnie będzie mi zostawić miasto i ludzi, wśród których funkcjonowałem w ciągu prawie dziewiętnastu lat.Będzie jeszcze dziwniej, bo nie będę mieszkać sam, tylko z Amelką.Jeżeli przyjmą nas na studia, chcielibyśmy wyjechać jakoś na początku lipca.Żeby trochę przyzwyczaić się do Wrocławia, do nowych ludzi i, przede wszystkim,do życia bez rodziców. Nie umiem sobie jeszcze tego wyobrazić. Szczególnie po ostatnich miesiącach, kiedy tej ich pomocy potrzebowałem jak niczego innego. Z ważniejszych rzeczy mamy już prawie wszystko załatwione.Świętej pamięci prababcia zapisała mi kawalerkę we Wrocławiu,w miarę blisko uczelni. Przez ostatni miesiąc  moi rodzice co weekend tam jeździli,żeby jakoś to do mnie dostosować(tak, kawalerkę da się przystosować do wózka).Tak naprawdę zostało mi tylko zdać egzamin na prawo jazdy. Została mi tylko praktyka,więc za niedługo przewiozę Amelię po mieście.


***


-Jak się czujesz z tym,że zaraz się stąd wyniesiemy?-pytam Amelię, kiedy wyciągnęła mnie na spacer.Poszliśmy pod nasze liceum, pod szpital,w którym się poznaliśmy i pod salę,na której mieliśmy studniówkę.


-Szczerze? Strasznie dziwnie...Mam nie pójść z Wieśniarą do Starbucksa po szkole? Nie widzę tego-uśmiechnęła się.


-We Wrocławiu też jest Starbucks,kochanie. Chyba nawet kilka.


-No wiem,ale Wrocław jest jakoś dwa razy większy od Szczecina i to mnie tak naprawdę przeraża. A co jak mnie nie przyjmą?-rzuca spanikowana.


-Proste. Nie jadę bez ciebie.


-Wojtuś...


-No co? Albo jedziemy razem,albo zostajemy tutaj.


-Tu nie ma kardiochirurgii.


-Jest. Sprawdziłem to,gdyby jednak miało się nie udać-zapewniam.


-Masz upatrzony samochód?-zmienia temat, na powrót się uśmiechając.


-Srebrną Kię Sorento. Ponoć łatwo je przystosować do niepełnosprawnych. Kiedyś myślałem o jakiejś fajnej hybrydce,ale kochany tatuś sprowadził mnie na ziemię,tłumacząc,że owszem, ładne i ekologiczne,ale w podobnej cenie miałbym mały domek z ogrodem.O cenie przystosowania takiego auta nawet nie chcę wspominać, bo myślę,że na milionie by się nie skończyło.


-Aż tak?


-Skarbie,samo kupno takiego auta to  jakieś ćwierć bańki. A jeszcze te wszystkie bajery to drugie tyle.


-Kurczę,chyba jednak zacznę się cieszyć,że nie mogę mieć prawka-śmieje się


-Dlaczego nie?-zastanawiam się na głos.


-Bo osoby z chorym sercem raczej nie powinny wsiadać za kółko. Mogłabym  na przykład dostać zawału podczas jazdy,a wtedy katastrofa gotowa.Zresztą, po ostatnim mam dosyć ekstremalnych sytuacji.


No tak.Po raz kolejny wróciła do sprawy sprzed dwóch tygodni. Podczas kłótni wykrzyczała matce,że ma się nie wtrącać dłużej w jej życie i ogólnie zapomnieć,że kiedykolwiek miała córkę.Ustaliła z ojczymem,że to on będzie jej wysyłał pieniądze i pomoże znaleźć sobie nowego kardiologa ( po skończeniu osiemnastu lat nie może jej już leczyć kardiolog dziecięcy.) Biedna Amelia tak się tą dramą zestresowała,że wylądowała na kilka dni  w szpitalu z...podejrzeniem zawału,które okazało się na szczęście gwałtowną reakcją na stres.


-Dalej o tym myślisz?


-A ty byś nie myślał,gdyby którąś z twoich sióstr rodzice nazwali niewdzięczną małą ździrą? 


-A wiesz,że wcale taka nie jesteś?


-Teraz nie wiem. Na razie czuję się jak pijawka, która zaraz zacznie żerować na rodzinie swojego chłopaka. 


Wybucham śmiechem.


-Z czego się tak śmiejesz?


-Z niczego. Po prostu cię kocham, pijawko.


***


Kilka tygodni później


Jakiś czas temu zdałem egzamin i od niedawna mogę legalnie rozbijać się po ulicach moją srebrną Kią Sorento. Co prawda używaną,ale bardzo, bardzo przyjemną w prowadzeniu.Tyle że dzisiaj mam inne zajęcie niż tylko zachwycanie się samochodem.Dziś są wyniki rekrutacji na studia.Amelia przyjdzie,żeby,jak się wyraziła, ktoś ją złapał, gdyby miała paść.Doskonale to rozumiem, bo sam ledwo jestem w stanie utrzymać coś w rękach.


***

Przychodzi ze swoim laptopem,żebyśmy mogli sprawdzić wyniki jednocześnie. Jest ubrana w czarny kombinezon na ramiączkach, który silnie kontrastuje z jej bladą cerą.


-Gotowy?-zadaje mi pytanie, siląc się na spokój.


-Ani trochę-przyznaję zgodnie z prawdą.


-Kto pierwszy ma to sprawdzić?


-Czyń honory, kochanie.Tylko nie zapomnij oddychać-ironizuję, kładąc dłoń na jej ramieniu.


-Nie dotykaj mnie teraz-mówi przez zaciśnięte zęby,włączając urządzenie.Zalogowała się na stronie uczelni i zaczekała, przymykając oczy.


-I co?


-Nie wiem...co zrobię, jak będę miała praktyki w prosektorium-odpowiada.


-Wzięli cię?!


-Nie wiem, jakim cudem,ale tak!


Dobra,teraz ja, pomyślałem.


-Amelko...


-Co?


-Obawiam się,że będziesz mnie musiała znosić od rana do wieczora,bo będę z tobą mieszkać-informuję,starając się utrzymać powagę.Nic nie powiedziała.Po prostu rzuciła mi się na szyję,jakby nie widziała mnie przez lata.


***


Budzę się rano i pakuję ostatnie rzeczy.Mój pokój przejmuje Natalia,więc chyba muszę zabrać wszystko,prawda?Nagle do mojego pokoju wchodzi ojciec, rzucając coś w moją stronę.Po chwili ze zdziwieniem odkrywam,że owym czymś jest...pudełko prezerwatyw.Patrzę na niego jak na wariata, który właśnie opuścił mury domu bez klamek.


-No nie patrz tak na mnie. Przydadzą ci się-mruga do mnie.


-Tato!


-Co?


-Kończ waść,wstydu oszczędź.


-Wcale cię nie kompromituję.


-Absolutnie...


***


Po kilku godzinach od tej, nie czarujmy się, lekko żenującej rozmowy, byliśmy już z Amelią w drodze do naszej wspólnej wielkiej( choć rozgrywającej się w głównej mierze w kawalerce wielkości komórki Harrego Pottera) przygody życia....



Hej!

Mam Wam do powiedzenia tyle,że nawet do końca nie wiem,od czego powinnam zacząć.

Chyba po prostu z całego serca Wam  podziękuję.Za ogrom ciepłych słów,wsparcie i ogromną motywację,jaką od Was miałam przez ostatnie miesiące. Daliście mi poczucie,że ponad rok( a dokładnie trzynaście miesięcy) researchu nie poszło na marne.Dziękuję również mojej Polonistce za cenne wskazówki, które otrzymałam<3 i oczywiście dziękuję Wam za to,że poświęciliście swój czas na to,żeby usiąść i po ludzku ze mną pogadać, pośmiać się.Czułam i nadal czuję się przytulona na odległość!

A teraz mam dla Was misję specjalną. Gdybyście mieli komuś polecić tę książkę, używając wyłącznie jednego zdania, co byście o niej powiedzieli?

Jestem ciekawa Waszych pomysłów:)

Dziękuję jeszcze raz i lecę tworzyć drugą część:)

Do napisania!

P.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro