Szczęście

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Amelia***


Poczucie szczęścia to,według psychologii,proces psychiczny związany z doświadczeniem pozytywnych emocji.  Po części się z tym zgadzam,ale  że psychologa ze mnie nie będzie,powiem,że w mojej opinii to też czas spędzany z ludźmi,którzy z własnej,niczym nieprzymuszonej woli chcą z tobą  rozmawiać, coś obejrzeć,ogółem poświęcić chwilę. Denerwują mnie spekulacje znajomych mówiące,że związałam się z Wojtkiem z litości. Jakby nadal istniał ten absurdalny  podział: zdrowi ze zdrowymi,chorzy z chorymi. Kiedy do ludzi dojdzie,że to tak wcale nie wygląda? Że my wcale nie żyjemy jak białe małżeństwo?Czy to aż tak skomplikowane? Czemu osobom niepełnosprawnym odbiera się prawo do miłości i  posiadania rodziny? Owszem,nie zawsze jest łatwo i kolorowo. Ale na pewno szczęśliwie.


***


Rzeczy do zrobienia przy chrzcinach Diany nie ubywa.Wręcz przeciwnie,wydaje nam się,że z dnia na dzień robi się ich coraz więcej.A czas leci nieubłaganie. Został nam raptem tydzień, a kiedy jedną sprawę już załatwię,okazuje się,że o innej zapomniałam.No i do tego wszystkiego dochodzi jeszcze batalia o prezenty z Gabi. Upiera się,że Diana zasługuje na coś wyjątkowego i pięknego. I nie działa tu mój argument,że to przecież małe dziecko,które za nic ma to,czy w ogóle cokolwiek i od kogokolwiek dostanie. Ani moja przyjaciółka,ani Michał za nic nie biorą sobie do serca naszych tłumaczeń,że nie są Rockefellerami. Absolutnie niczego im nie ujmuję i bardzo cieszy mnie to,że Diana jest dla nich ważna,ale,umówmy się,jako para studentów milionów nie zarabiają.Ale przecież są dorośli i nie możemy dyktować im,co mają robić z pieniędzmi.


***


- Nigdy nie pytałem,ale...wiesz coś o swoim ojcu?- mąż odrywa mnie od szukania na Allegro dekoracji.


- Masz na myśli mojego ojca z papierów,tak?-upewniam się,a on kiwa głową.-Ponoć ma od dobrych paru lat nową rodzinę i zdrowe dziecko. Podobno syna.


- Czyli wychodziłoby na to,że masz brata?


- Mam. Patryka. Z tamtym gówniarzem mnie nic nie łączy.Podobnie jak z człowiekiem, który dwadzieścia lat temu zapłodnił moją mamę. Nic nie znaczy. Dla mnie jest tylko dawcą spermy. Nie jest moim ojcem -tłumaczę chłodno.- Nic nigdy dla mnie nie zrobił. To Damian nauczył mnie jeździć na rowerze, przemalował ściany w moim pokoju,kiedy powiedziałam,że już nie chcę różowych,no i...to przecież on odprowadził mnie do ołtarza,a to w większości przypadków zadanie ojca,więc...już dawno doszłam do wniosku,że ojcem,jest ten,który wychowuje,a nie ten,który porzuca.Jeszcze jako dzieciak postanowiłam,że będę robić wszystko,żeby moje dziecko miało takiego ojca jak on i muszę powiedzieć,że kogoś takiego  znalazłam,mimo że długo nie szukałam.


- To chyba jakiś fajny gość,co? Szkoda tylko,że kaleka.


- Najlepszy na świecie.A niepełnosprawność nijak ma się do jego wartości. Jest mądry, wrażliwy,bywa irytujący,ale da się z nim wytrzymać. To po prostu fajny człowiek,z którym można zawsze i o wszystkim porozmawiać. 


-Jesteś z nim szczęśliwa?


- Najbardziej na świecie. Z nim i córeczką.


- A teraz zmienię temat i zapytam z czystej ciekawości. Jak to jest z muszelkami znad morza? Tam naprawdę słychać fale?


Wybucham śmiechem.


-To bzdura! Tak naprawdę nie słyszysz fal,tylko szum krwi z mózgu.


- Właśnie zrujnowałaś całe moje dzieciństwo. Dzięki,skarbie!


- Sam chciałeś wiedzieć. 


- Zastanawiałaś się,jak to jest trzymać w ręce czyjeś serce?


- Codziennie nad tym myślę-przyznaję się.- Ponoć jest zimne,bo,jak już kiedyś mówiłam,po pobraniu go od dawcy przechowuje się je w niskiej temperaturze. Z tego  co czytałam,  trzymanie go jest najlepszym momentem w całym przeszczepie. Na równi z tym,kiedy zaczyna pompować krew. To piękny zawód,ale wszyscy boimy się widoku płaskiej linii na monitorze. W mojej specjalizacji bardzo łatwo coś spieprzyć. I rzadko kiedy da się to naprawić. A najczęściej się niestety nie udaje.


- Poradzisz sobie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro