Wzruszenia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



***Wojtek***


Nasze wesele trochę różni się trochę od takich normalnych.Po pierwsze, nie przeniosłem Amelki przez próg,tylko ją przez niego...przewiozłem.Po drugie,parę godzin temu nie odtańczyliśmy pierwszego tańca.Amelka stwierdziła,że nie chce nas tym dodatkowo stresować. Za to od paru godzin nie schodzi mi z kolan, co wcale mi nie przeszkadza. I mimo  że musimy do siebie krzyczeć,żeby w ogóle się nawzajem usłyszeć, nigdy nie bawiłem się lepiej. Nawet na własnej osiemnastce nie czułem się tak dobrze.Tak to już chyba jest,że jak się kogoś kocha, wszystko inne zdaje się tracić na wartości. A przynajmniej tak jest z nami i wydaje mi się,że tak już zostanie.


***


Przemowy to chyba najbardziej stresujący moment na weselach. Nie wiem dlaczego,ale boję się tego,co mogę usłyszeć od mojego lekko wstawionego już ojca.


-Słuchajcie,miałem całkiem niedawno taką fajną uczennicę.Mądrą,ambitną i muszę powiedzieć,że całkiem ładną.


-Oho,stary się rozkręca-żartuję.


-I ja naprawdę nie mam pojęcia,co się zadziało,że parę godzin temu została moją synową i będzie nazywać mnie tatą. Jak tak teraz patrzę, to sobie nie przypominam,żebym  kiedykolwiek widział mojego syna bardziej szczęśliwego niż dzisiaj. Tak sobie teraz myślę,że to dobrze,że się te prawie dwadzieścia lat temu nie zabezpieczyłem-kończy,nieświadomie psując mi cały nastrój.


-Ja pierdolę...czy on właśnie powiedział,że jestem wpadką?-szepczę do żony,upewniając się.


-Nie chciałam ci tego mówić,ale chyba niestety tak-uśmiecha się smutno.


-Chyba zrobię wazektomię.


-Tu cię pocieszę,bo gdyby mieli mieć dzieci,musielibyśmy to zaplanować. Przy mojej wadzie nie mogę,a przynajmniej nie powinnam,wpaść.


-Nie martw się, nie grozi ci to.Nie lubię dzieciaków. 


-Jak się uprawia seks, to bywa różnie.A ty seksu nie unikasz-śmieje się


-Ale ja, w przeciwieństwie do mojego ojca,się zabezpieczam.


-Dobra,zmieńmy temat,co?


W tym momencie do mikrofonu podchodzi moja mama,a ja zaczynam się modlić,żeby nie powiedziała czegoś równie ,,mądrego".


-Prawie dwa lata temu, pod koniec klasy maturalnej,Wojtek powiedział nam,że zjawi się w naszym domu dziewczyna ,którą pokochamy prawie tak samo jak on. Pomyślałam sobie ,,O,kurczę,ale go wzięło",ale wystarczyło mi może pół godziny,żeby wiedzieć,że miał świętą rację.Amelia to dziewczyna,o którą matka modli się dla syna i....-tu urywa,ocierając łzy.-Zgadzam się tu całkowicie ze słowami Exupery'ego,że miłość nie polega na tym,żeby się sobie wzajemnie przyglądać,lecz żeby patrzeć w tym samym kierunku. A oni patrzą, chociaż kardiochirurgia raczej ma niewiele wspólnego z informatyką.Oboje wiedzą,czego chcą od życia i idą po to,nie patrząc za siebie.


Patrzę na Amelię. Płacze,starając się mimo wszystko uważać na makijaż.


-Kto teraz?


-Ja!-informuje Michał,chwiejnym krokiem zbliżając się do statywu.


-Mordo, błagam, nie mów nic głupiego-proszę go.


-Spoko,z twoim tatą już nie wygram.


-Nawet mi tego nie przypominaj....


-Naprawdę nie wiem,jakim cudem dałem mu się wrobić w to świadkowanie,ale skoro tak jest, to wypadałoby chyba coś o tej parce powiedzieć-zaczyna,gdy wreszcie udaje mu się dojść we właściwe miejsce.- Mam ochotę powiedzieć,że jaki kraj,taki Hawking,ale...nie. Wojtek zdecydowanie więcej gada i dziwnym byłoby,gdyby na chwilę się przymknął.Poza tym, po tym jego wypadku nie mogę przestać się zastanawiać,jak mocny łeb trzeba mieć,żeby się po czymś takim nie pochlastać i jeszcze pójść na studia.Ja na jego miejscu albo leżałbym przypięty pasami do łóżka w wariatkowie,albo gryzłbym ziemię od spodu. On taki nie jest i oby mu tak zostało.Tyle ode mnie.


-Teraz ty-przypominam Amelce.


-No dobra-wzdycha i chwilę później już zaczyna mówić:


-To będzie chyba najkrótsze przemówienie panny młodej,ale przynajmniej nie będę gadać głupot. Zacznę może od tego,że...to tak naprawdę Wojtuś pokochał mnie pierwszy.Długo nie wiedziałam,czy dam sobie radę i będę w stanie funkcjonować w związku z osobą niepełnosprawną. Wim,że to czasem bardzo trudne związki,o czym wspominała na przykład Jane Hawking. To nierzadko szereg wyrzeczeń i ogrom pracy  nad samym sobą. A ja nie wiedziałam,czy w tak młodym wieku będę na to wszystko gotowa,ale stwierdziłam,że skoro mam w planach przeprowadzić transplantację w pełni sztucznego serca,dam radę oddać komuś swoje serce. Kolokwialnie,ale w całości. Muszę nieskromnie powiedzieć,że chyba sobie poradziłam. I mam nadzieję,że sobie radzę. 


Po jej słowach nie mam już nic do powiedzenia.Po prostu mnie zatkało i mimo wcześniejszego przygotowania,nie jestem w stanie nic więcej mówić. Mogę Amelii chyba tylko podziękować.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro