Rozdział XX- Śniegowy szlaban

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Lara, to Twoja miotła?- obróciłam się i ujrzałam Pottera.
-A moja- powiedziałam dumnie- od kiedy ty się do mnie odzywasz?
-Od teraz, kiedy masz Nimbusa 1000.- chłopak chrząknął.
-On się chce pogodzić.- szepnęła Pamela- zawsze to robi w taki sposób.
Lily zaśmiała się sarkastycznie.
-No dobra, zgoda?-wymamrotał James wybijając wzrok w podłogę.
-No zgoda, Panie szukający.- podałam mu rękę, w ten sposób się pogodziliśmy.
Peter oczywiście zrobił to co James, ale Syriusz nadal się nie odzywał.
Minęło kilka tygodni stycznia,praktycznie się kończył,w międzyczasie mieliśmy jeden mecz z Puchonami, który wygraliśmy.
Pewnego chłodnego popołudnia zerwała się okropna śnieżyca i przysypało wejście do zamku i również chatę Hagrida, co w rezultacie oznaczało wielkie zaspy, więc dyrektor wzniósł tak zwany Szlaban Śniegowy. Nikt nie mógł wychodzić z zamku, a mecze quidditcha zostały odwołane i chwilowo zawieszone.
- Nawet gdybyśmy użyli czarów, to pogoda nie jest pod naszym nadzorem.- wygłosił Dumbledore podczas jednego z obiadów, na który zwołał wszystkich uczniów.
Po sali przebiegły zawiedzione szepty.
Po skończonym posiłku udałam się z Pamelą i Lily do biblioteki, nagle wpadła do niej Silver.
- Od kiedy ty tutaj?- zapytałam przez śmiech.
- Od teraz, słuchaj Lara, ten debil Syriusz ma Twoją miotłę!- dziewczyna wrzasnęła, przez co pani Pince- bibliotekarka kazała jej opuścić pomieszczenie. Razem z dziewczynami wybiegłam za Silver.
- Jak to ma moją MIOTŁĘ?!- zapytałam, a raczej krzyknęłam.
- Normalnie, chodzi z nią po całym zamku i prezentuje.- Silv była wściekła.
- Prowadź!- rzuciła Pamela rozprostowując sobie palce.
Poszłyśmy więc za brunetką, która faktycznie doprowadziła nas do chłopaka, który faktycznie w ręku trzymał MOJĄ miotłę.
Stał tyłem, więc wbiłam mu palec w plecy;
- Ałł- syknął- Lara co ty robisz?
- Co ja robię?- oburzyłam się- raczej co ty robisz?!- wskazałam palcem na miotłę.
- Ładna, co. Dostałem ją od Dorcas.- chłopak wyszczerzył się.
- Wszystko jasne.- powiedziała Silver.
- A czy ty wiesz do KOGO należy TA miotła?!- byłam zdenerwowana jak nigdy.
- No do kogo?
- A do mnie, to mój Nimbus!- wrzasnęłam- a Dorcas mi go ukradła żeby Ci się podlizać!- krzyknęłam jeszcze głośniej.
W tym momencie przyszła Profesor McGonagall;
- Co się tu dzieje?- zapytała swoim poważnym tonem.
- Pani Profesor- zaczęła Lily- nastąpiła kradzież.
- Jaka kradzież?!- wargi McGonagall zwęziły się groźnie.
- Ta miotła należy do Lary, a Dorcas dała ją Syriuszowi, ukradła ją!- krzyknęła Pam wyprowadzona z równowagi.
- Panie Black, skąd masz tą miotłę?- zapytała Profesor unosząc brwi.
- No od Dorcas proszę Pani.
- W takim razie pójdziemy do dormitorium panienek i sprawdzimy czy faktycznie miotła zniknęła.-McGonagall skrzyżowała ramiona.
- To nie będzie konieczne- zaczęłam grzecznie- z jednej strony są wyryte moje inicjały, ale Pan Black najwidoczniej nie przyjrzał się miotle dokładnie.- zakończyłam sarkastycznie.
McGonagall pozwoliła wziąć mi miotłę i bardzo szybko udowodniłam, że to moja własność.
- Więc widzisz Syriuszu, to mój Nimbus.- uśmiechnęłam się i razem z dziewczynami i Panią Profesor poszłyśmy szukać Dorcas. W ręce na szczęście znów miałam swoją miotłę.
Dorcas znalazłyśmy w Pokoju Wspólnym.
- Czemu to zrobiłaś?- rzuciłam na wejściu.
- Ale co?- dziewczyna obruszyła się, ale kiedy spojrzała na moją rękę wyraźnie się zmieszała.
- Dobrze wiesz co.- rzuciła Pamela zaciskając zęby.
- No, bo ja... Po prostu- zaczęła niepewnie.
- Po prostu okradłaś Larę, dla chłopaka!- Pam podeszła do dziewczyny żwawym krokiem.
- Dlaczego panienka to zrobiła? -McGonagall uniosła jedną brew.
- Po prostu.- skończyła Dorcas cicho.
Za swój występek otrzymała szlaban i niechęć od Syriusza oraz nie odzywała się do żadnej z nas. Black przepraszał, że nie zauważył nic, ani, że nic nie podejrzewał, ale nie rozmawiałam z nim dużo.
Na pewnej lekcji Obrony przed Czarną Magią chłopcy zostali poprzesadzani między nas. Na szczęście Syriusz siedział z Lily, James odwalał z Pamelą, a ja grzecznie z Remusem. Był on moim przyjacielem, najbardziej z ich 4 dogadywałam się z nim i przyjaźnimy się. Tego dnia dzięki towarzystwie Lupina zakończyliśmy swoje zadanie najszybciej. Pam i James nic nie robili, Lily zrobiła wszystko nawet za Syriusza, a Peter siedział z jakąś Krukonką i jadł czekoladę pod ławką. Lekcja minęła z prędkością światła, później wszyscy w 7 wróciliśmy na Wieżę Gryffindoru
- Świetnie się pracowało.- zagadał Remus.
- To prawda, umiemy ze sobą współpracować.- uśmiechnęłam się.
- No, na Merlina, z Syriuszem Nie. Da. Się. Pracować.- mruknęła Lily.
- Pfff, zrobiłem co mogłem.- brunet upadł swobodnie na kanapę.
Wszyscy pozajmowali miejsca, Remus i Lily w fotelach, Peter poszedł jeść, a Pam i James usiedli razem z Syriuszem na kanapie, usiadłam więc na podłodze, ale była masakrycznie zimna. Wstałam więc powoli, a dłonie miałam lodowate. Chciałam udać się do dormitorium, ale usłyszałam głos dziewczyn;
- Gdzie idziesz!?
Zawróciłam więc i wciąż chłodna na całym ciele mimo kominków rzekłam;
- Zimno mi na podłodze.
- Siadaj tu.- Black zrobił mi miejsce, na co Pamela, Remus i James wymienili dziwne spojrzenia.
Usiadłam koło chłopaka, ale wciąż było mi zimno, więc dłonie miałam jak wyjęte z lodowatej wody. Kiedy siadałam przez przypadek musnęłam go po dłoni, którą trzymał na sofie. Nic nie powiedział tylko podał mi bluzę, którą miał przewiązaną w pasie.
- Po co mi to?- zapytałam zdziwiona.
- Bo jesteś zimna, poza tym Pam teraz siedzi w swetrze Remusa.
- No i?- zaśmiałam się.
- No nic, po prostu ją załóż.
Założyłam bluzę, była polarowa od środka i faktycznie wreszcie było mi ciepło.
- Dzięki Syriusz.- uśmiechnęłam się.
James nieudolnie próbował wcisnąć swój polar Lily, ale ta żeby nie być niemiła, chociaż jakoś mało obchodził ją Potter, ubrała swój sweter, który wyjęła z torby.
Szlaban śniegowy trwał już bardzo długo, wszędzie śnieg, brak wychodzenia z zamku, a do odwołanych należały też niektóre lekcje zielarstwa, bo nie dało się dostać do szklarni. Styczeń powoli dobiegał końca i małymi kroczkami zbliżał się luty, z lutym święto zakochanych i tak dalej. Dorcas nie odzywała się nawet do Alicji, która również powiedziała jej, że zachowała się karygodnie okradając mnie. W rezultacie Dorcas spędzała więcej czasu poza Wieżą Gryffindoru razem z Marleną.
Kiedy pewnego wieczoru, dosłownie dzień przed 14 lutym, siedziałam w pokoju wspólnym przy kominku i pisałam wypracowanie z Transmutacji usłyszałam ciche pukanie w okno.
- Kai, to znowu ty.- otwarłam sówce okno, a ta wyleciała z szelestem. Kolejny list od rodziców, miło, że tak dużo do mnie piszą. Odpisałam rodzicom i zabrałam się za kończenia mojego zadania. Był to wieczór przed Walentynkami, nudny, kolejny w zamku, dziewczyny spały, a ja jako jedyna Gryfonka siedziałam w Pokoju Wspólnym ze stosem książek. Po zakończeniu swojego eseja spakowałam swoje życzy i wróciłam do dormitorium. Pamela w swojej jednoczęściowej czarnej pijamie spała z włosami na twarzy, Lily w oliwkowej koszuli nocnej wyglądała jak zwykle idealnie, Dorcas zakopała się pod kołdrą, a Alicja w czerwonej koszuli miała nogi poza łóżkiem.
Szepnęłam ciche Dobranoc i sama położyłam się spać.
Rano obudziłam się jako pierwsza, był weekend, zaspana przetarłam oczy i spojrzałam na dziewczyny. Pamela miała zrobionego kucyka. Byłam pewna, że poszła spać w rozpuszczonych włosach. Leniwie przeniosłam wzrok na swoją szafkę, leżał na niej budzik wskazujący 7.43 i mały, biały list. Nie zważając na kartkę i również z braku zupełnej świadomości po obudzeniu się, opadłam znów na poduszkę i zasnęłam. Po pewnym czasie zostałam jednak brutalnie obudzona przez głosy, albo raczej krzyki. Leniwie otwarłam oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro