Rozdział 32. Prośba wypowiedziana w niewłaściwy sposób i do niewłaściwej osoby.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z początkiem czerwca nadeszły egzaminy. W tym czasie wszyscy byli zmęczeni i jakby nieobecni duchem. I muszę przyznać, że ja chyba miałam najgorzej. Ciągle zamartwiałam się wynikami egzaminów, chociaż to najmniejszy problem. Zasadnicze pytanie brzmi "O co chodzi z tymi kryształami i kto jest autorem listu?". Wciąż staramy się czegoś na ten temat dowiedzieć. My to znaczy ja i Łapa. Właśnie, Łapa. Może to się wydać dziwne, ale ja cieszę się, że to właśnie on został wpakowany w tę sytuację. Dzięki temu możemy spędzić więcej czasu. Patrząc na niego, mogę rozpamiętywać te chwile, kiedy biegliśmy w deszczu przez las. Wtedy trzymał mnie za rękę. Tak bardzo chciałabym jeszcze raz poczuć dotyk jego dłoni, spojrzeć w piękne, szare oczy, by móc się w nich zatopić...

Lekcja transmutacji wreszcie się skończyła. Profesor McGonagall zadała nam długie wypracowanie, bo aż na dwie stopy i dwa całe. Mieliśmy teraz dłuższą przerwę i razem z Łapą poszłam do biblioteki. Teraz w kółko tu przesiadujemy i szukamy jakiejkolwiek wzmianki na temat Enfiriusa.
- Masz tę książkę o mieczach? - spytał, kiedy wyłoniłam się ze stosem książek.
- Tak. Chyba jest na górze.
- Dobrze.
Ustawiliśmy to wszystko na stole i zagłębiliśmy się w lekturze.

Pół godziny później...

Wreszcie skończyłam wertować piątą księgę. Ta była wyjątkowo stara i gruba. I już nie wspomnę jak nudna.
- Viv?
- No?
- Mogę cię o coś poprosić? - rzekł Syriusz, na co książka wypadła mi z rąk, a po karku przebiegł charakterystyczny dreszcz.
- Tak - szepnęłam.
- Wiesz, długo myślałem nad tym, co mi powiedziałaś i... - zaciął się w pewnym momencie.
- I? - ponagliłam.
- I... Czy znasz może Mey Ins? - powiedział na jednym wydechu.
- Tak.
- Mam wrażenie, że coś do niej czuję i czy nie uważasz... Znaczy... Czy sądzisz, że ona może mnie pokochać?
Poczułam się tak, jakbym spadała z dużej wysokości.
- Wybacz, ale muszę iść - powiedziałam ostro i twardo, choć w rzeczywistości chciałam krzyczeć.
Popędziłam do dormitorium i rzuciłam się na łóżko. Olałam resztę lekcji i kolację.

Co się ze mną dzieje? Faktycznie coś do niego czuję, ale powinnam cieszyć się jego szczęściem. Powinnam przy nim być, a nie po prostu uciekać. Skoro jest zakochany w innej, powinnam odepchnąć swoje uczucia, stłumić je w sobie! Ale się nie da. Moje uczucie jest za silne. Nie umiem nad tym panować. Po prostu nie umiem!

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Nic nie odpowiedziałam. Ktoś uchylił drzwi, ale nie spojrzałam kto to.
Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Przede mną stał Syriusz. Nie chciałam wiedzieć, jak tutaj się dostał. Pewnie uczył jakiegoś zaklęcia.
- Viv, dlaczego tak uciekałaś? - spytał łagodnie.
Z kamienną twarzą wpatrywałam się w ścianę. Nie miałam odwagi nie niego spojrzeć.
- Powiesz mi?
- Nie - szepnęłam - po prostu idź. Chciałabym pobyć sama.
Syriusz spojrzał mnie tak, jak wtedy w piątej klasie. Tyle, że teraz to co innego. Wyszedł. Zostałam sama tak, jak pragnęłam. Te słowa bardzo mnie zabolały, ale nie wiem, co robić i... Nie chcę wiedzieć. To za bardzo boli...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro