Rozdział 40. Katastrofa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się późno i zaczęłam wspominać wczorajszy dzień. Wszystko, co się działo było warte zapamiętania.
Bawiliśmy się bardzo długo, ale w końcu tak wyszło, że zaczęliśmy się rozchodzić. Nie wiem, czy Huncwoci dalej świętowali, czy też nie. Wiem tylko, że wypili cały zapas piwa kremowego i poszli spać.
Lily musiała wstać wcześniej ode mnie, ponieważ trzeba było doprowadzić ich do porządku, a Lilka radzi sobie świetnie w takich sytuacjach.
Ostatecznie postanowiłam do niej pójść.
Z wielką niechęcią wstałam.

Później...

Weszłam do dormitorium chłopców. Okazało się, że Lily sobie poradziła i już na wstępie szepnęła mi, iż zachowują się jak dzieci. Cóż, nie mogę powiedzieć, że nie, ale nie mogę też powiedzieć "tak".

Usiadłam obok Łapy i zaczęłam wiązać włosy w warkocz, co - w moim przypadku - zajmuje dość długo, ze względu na ich długość.

Po dłuższej chwili Lily wyszła, a za nią Rogacz, który począł krzyczeć i obrzucać ją konfetti.

W dormitorium zostałam tylko ja, Remus i Syriusz.

Lunatyk wyglądał nie najlepiej, ale nietrudno się domyślić, że dziś jest pełnia.
- To jak? - spytał w końcu. - Wymyśliliście, co z Mervą?
Równocześnie kiwnęliśmy głowami, na co spojrzałam na Syriusza, robiąc wielkie oczy.
- Serio? - zdziwiłam się.
- Tak - odparł. - W końcu Lunatykowi pomaga największy znawca. - Uśmiechał się.
Przewróciłam oczami na znak, że nie wierzę.
- Nie wierzysz mi? - spytał, pochylając się nade mną.
- Nie. - Zrobiłam niewinną minę.
- A mi się wydaje, że mi wierzysz - droczył się ze mną.
- To źle ci się wydaje.
Wstałam i usiadłam obok Lunatyka, który miał przerażoną minę. Wziął głęboki wdech, jakby przed chwilą się dusił i schował twarz w dłoniach.
- Remus! - zawołałam i objęłam go.
- Ja nie mogę! - krzyknął. - Nie mógłbym jej czegoś takiego zrobić. Jestem potworem, bestią, która zabija. Gdyby ona wiedziała, znienawidziłaby mnie.
- Nie mów tak - szepnęłam.
- A czy to nieprawda? Jestem potworem.
- Nie jesteś - westchnęłam.
- Kocham ją, ale... nie mogę. - Wstał i poszedł sobie, nadal się trzęsąc.
Zostałam z Syriuszem, który gapił się w miejsce, gdzie przed chwilą on jeszcze stał.
- I co teraz? - zapytał.
- Nie wiem - powiedziałam z żalem.

Później...

Cały dzień spędziłam, włócząc się po korytarzach i od czasu do czasu wpadając na kogoś.
W końcu zobaczyłam, jak Lunatyk bieganie z panią Pomfrey, co oznacza, że niedługo pojawią się chłopcy.
Rzeczywiście, po pięciu minutach wyłonili się spod peleryny niewidki. James i Peter już poszli, więc został tylko Łapa.
- Uważaj na siebie - powiedziałam.
- Przecież ja zawsze uważam. - Uśmiechnął się.
- Aha, bo ci jeszcze uwierzę - prychnęłam.
- Tak i dziś zamierzam przemówić Lunatykowi do rozumu. Do jego przemiany jest jeszcze trochę czasu.
- Narazie - szepnęłam, kiedy poszedł.
Postanowiłam wrócić do Wieży Gryffindor'u.
W między czasie napotkałam Lily.
- Cześć - mruknęłam.
- Idziesz do biblioteki?
- Tak. - W sumie nie mam nic lepszego do roboty.
- Nie wiesz, gdzie poszedł James?
- Nie, a co? - zapytałam podejrzliwie.
- A nic - powiedziała szybko.
- Na pewno?
- Tak.
Wyjrzałam przez okno, żeby ukryć mimowolny uśmiech, ale to, co zobaczyłam, przeraziło mnie nie na żarty.
Gwałtownie się odwróciłam i zaczęłam cofać.
- Viv, co się stało? - pytała Lily.
Zaczęłam biec. Teraz liczyła się każda sekunda...

Rozdział 40 jeeeej XD Bardzo się starałam wstawić dzisiaj i udało się ^^
Zresztą, skoro ustaliłam sobie, że rozdział dodaję w piątek, to w piątek musi być :)
Dobra, to teraz ogłoszenie. Mianowicie przez następny tydzień może być pewne zamieszanie, bo wyjeżdżam na obóz i nie wiem, czy uda mi się wstawić rozdział, ale może być też wcześniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro