Rozdział 9. Co dalej? - czyli niewyjaśniona tajemnica cz. 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to skrzydło szpitalne.

Przyłożyłam rękę do głowy, czując straszy ból. Jęknęłam.
Usłyszałam, jak ktoś poruszył się cicho. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i ujrzałam Łapę, który odkładał pergamin i patrzył na mnie.
— Dobrze, że się obudziłaś. — Usłyszałam i odwróciłam głowę w drugą stronę.
To był Remus. Uśmiechnął się słabo i usiadł po jednej stronie łóżka. To samo uczynił Syriusz.
— Co się stało? — spytałam słabo.
— Nic nie pamiętasz? — zadał pytanie Remus.
— N-nie wiele.
— Ja nic. — Uśmiechnął się z goryczą.
— Jak to! Ty tam byłeś?
— Owszem, byłem.
— Ale, ale gdzie?
— Byłem i próbowałem cię zabić.
— Co?... — zatkało mnie.

Starałam się przypomnieć cokolwiek...
Tak, więc ruszyłam za chłopakami. Potem się rozdzielili i śledziłam Syriusza. On mnie przyłapał i powiedział, żebym wracała( już nie wspomnę, że powiesił mnie na drzewie). Kiedy byłam w drodze powrotnej — przełknęłam ślinę na samą myśl o tym — zaatakował mnie wilkołak. Pewnie zginęłabym, gdyby nie ten pies.
Potem już nic nie pamiętałam, ale ciekawe co się z nim stało i...
— Zaraz — mruknęłam. — Jak ja się tu znalazłam?
I właśnie wtedy zobaczyłam prawą rękę Syriusza. Była obandażowana. Poderwałam się gwałtownie i zawołałam:
— Syriusz!
— Co? — spytał zdziwiony moją nagłą zmianą.
— To... To ty byłeś tym psem!
— Nooo... to znaczy... tak. — Zaczerwienił się.
— Jesteś animagiem?!
— Jestem.
Opadłam na poduszki z westchnieniem. Ból głowy jeszcze bardziej mi się nasilił.
— Ja już nic nie rozumiem — oświadczyłam.
— Przypominałaś już sobie coś? — nadal zaczerwieniony Syriusz spytał.
— Tak, pamiętam — mruknęłam.
— I to... Remus był... tym wilkołakiem — westchnął.
— Jak to?! — nie byłam w stanie uwierzyć.
— Tak.
— Ito dlatego co miesiąc znikamy
Zrobiło mi się cholernie wstyd. Z jednej strony to straszne, że Lunatyk jest wilkołakiem, a z drugiej strony ja przecież nie wiedziałam...
— A James i Peter?
— Oni też są animagami — odpowiedział Remus. — bo widzisz... podczas mojej zmiany po prostu nie mam samokontroli. Na szczęście nie krzywdzę zwierząt. Ale tej nocy musiałem cię wyczuć... I gdyby nie Syriusz...Przeze mnie...

Dopiero teraz dotarło do mnie, jak wielką krzywdę wyrządziłam. Przecież Łapa mógł zginać! A Remus? Mógł nie przeżyć tej walki. A to wszystko moja wina! Niby nie wiedziałam, ale mogłam się nie wtrącać! Dlaczego byłam taka głupia?! No dlaczego?! Zachciało mi się odkrywać tajemnice i bawić w detektywa. Lily miała rację „Ten sekret należy do nich". Co ja sobie myślałam? A jakby mnie wszyscy przyłapali? Przecież byłam ich przyjaciółką...
— Vivienne! Co się stało? — zawołał Lunatyk.
Łapa nic nie powiedział. Po prostu objął mnie ramieniem.
— To moja wina — zawołałam.
— Jak to? — zdziwili się jednocześnie.
— Ja was śledziłam. To przeze mnie to wszystko się wydarzyło — szepnęłam.
— Jak to?! — przeraził się Lunatyk.
Łapa dalej milczał. Wydaje mi się, że on wiedział.
Może i chciałam coś dodać, ale nie byłam w stanie. Udało mi się tylko:
— Tak bardzo was przepraszam... Byłam taka głupia i...i zrozumiem to, jeśli mnie znienawidzicie.
Zaczęli nieśmiało protestować.
— Słuchaj, Viv.... Każdy z nas popełnia błędy i to normalne, ale sztuką jest wybaczać. A my wybaczyliśmy — rzekł Remus.
— Naprawdę? — zapytałam.
— Tak — odparł Syriusz.

Nikt nie zdążył nic powiedzieć, bo drzwi otworzyły się z hukiem i wpadła Lily a za nią James i Peter.

— Vivienne, jak dobrze, że się obudziłaś! — wykrzyknęła.
Przytuliłam przyjaciółkę i zaczęłam wypytywać o lekcje, kiedy weszła pani Pomfrey i wyjaśniła mi:
— Zemdlałaś w tym lesie. I przyniósł cię, a raczej zaczarował, ten tutaj— wycelowała palcem w Syriusza. — Byłaś okropnie zmarznięta, ale to nic poważnego. Zostaniesz tu jeszcze dwie godziny i możesz iść.
Trochę się rozchmurzyłam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro