[fregulus] that's my son, Frank cz.1/2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

cześć kochani<33

będą 2 części

by devilish-btch 

w skrócie: Regulusowi idzie okropnie z matematyki, a jako że ma fajną wychowawczynię, która akurat uczy matmy, to ta proponuje mu korki raz w tygodniu, z których oczywiście korzysta. Był tam, raz, dwa, trzy, jednak za czwartym poznaje innego kogoś innego z jej rodziny

spoiler. to nie jej mąż

[ ej bo trochę odpłynęłam z tymi opisami. jak coś to modern au z normalnym światem, ale wjechałam dużo z diabeł/anioł ]

Regulus spakował ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy do plecaka, aby udać się tam, gdzie już był trzy razy przez ostatnie trzy tygodnie, dom korepetytorki, która również była jego wychowawczynią. Oczywiście korepetycje nie były darmowe, lecz o zapłacie to mało co wiedział, osobą zajmująca się tym była jego mama, która zrobiłaby wiele, by ten zdał na następny rok. Nie zmieniało to jednak tego, że jego wychowawczynia była naprawdę miłą, wyrozumiałą jak i spokojną kobietą, co nie pasowało do stereotypowej matematyczki, którą napotkał w szkole podstawowej.

A teraz jest na ostatnim roku, więc wypadałoby zakończyć szkołę ze średnią wyższa niż dwa zero z matematyki. Jego celem jest trójka, lecz jego umiejętności różniły się z wymaganiami na tę ocenę.

Jest poważnym osiemnastolatkiem, który rozmawia z mężem jego korepetytorki o innych uczniach z klasy, bo okazuje się, że ów mężczyzna zakończył psychologię i pracuje jako psychiatra, pomagając innym. A jakby on sam to mógł opisać, stara się im pomóc, ponieważ pacjenci potrafią być doprawdy oporni.

Odchodząc myślami do pierwszego wspomnienia z domu jego wychowawczyni, sprawdził okiem, czy ma wszystko co potrzebne i chwycił czym prędzej za słuchawki, które wsadził do uszu, klucze od domu  wpakował do kieszeni i oczywiście maskę, w końcu musiał jakoś wejść do autobusu, podczas panującego groźnego wirusa.

— Powodzenia — powiedział do niego Syriusz, mijając go przy wyjściu.

— Doprawdy zabawne — wiedział co tak naprawdę miał brat na myśli za tymi słowami, których nie wymówił na głos w obecności rodziców.

— Wiem — pewność siebie biła od starszego, jednakże nie przyciemniała tej Regulusa.

— Ok.

Wyszedł z domu, wyciągnął telefon, kierując się w stronę przystanku autobusowego. Wcisnął aplikacje Spotify, następnie wszedł w swoje albumy i wybrał ten o nazwie ,, Mommy ", kręcąc głową, uśmiechając się delikatnie przez to, jak nieprzewidywalny sam dla siebie był we własnych Playlistach. Wybrał pierwszą lepszą piosenkę, ponieważ wiedział, że znajdowały się tam jego jedne z ulubionych piosenek i wylosowaną okazała się " Bisexual " od GRLwood. Jeszcze wtedy nie wiedział, jak dużo będzie ją przesłuchiwać dzisiejszego wieczoru.

You say you're bisexual,
I really wanna hold ya
Do you have a boyfriend?
I wanna be your boyfriend.

Za maską nikt nie widział jego dużego uśmiechu, słysząc tak znaną mu piosenkę, której kochał końcówkę. Nie był nigdy wcześniej fanem krzyku, głośnej muzyki, preferował te spokojniejsze czy najwyżej z chwilę uniesionym tonem, jednakże GRLwood była wyjątkiem. Zawsze znajduje się ten jeden wyjątek.

Przeleciało parę piosenek i już wysiadał z autobusu, kierując się w lewo. Odliczył pięć domów i skręcił w prawo do tego szóstego. Wyglądał współcześnie w barwi czarni i bieli, płotu, średniego garażu, z tyłu miał zadbany ogród, a w środku to było dopiero cudnie. Za pierwszym razem, kiedy tu był to myślał, że się popłacze, ponieważ tak wyglądał jego dom marzeń i teraz ma jedyne szanse w życiu, aby być w nim realnie.

Zapukał trzy razy i nie musiał długo czekać aż kobieta podchodząca pod czterdziestkę – albo już po, kto wie – otworzyła mu drzwi, uśmiechając się szeroko.

— Cześć, Regulusie.

— Dzień dobry, Pani Longbottom — odwzajemnił uśmiech, jednakże w delikatniejszej wersji.

Nie był fanem własnego uśmiechu, choć mówiono mu, że wyglądał z nim bardzo dobrze.

— Proszę, wejdź, dziś posiedzimy w salonie, ponieważ gabinet zajął Tom — cofnęła się, by ten mógł wejść do środka.

— Jasne, bez problemu.

Zdjął swoje buty, plecak, którego wolał chwycić dłonią w środku domu oraz odzież zewnętrzną, zawieszając ją na niczym innym niż wieszaku.

Podążył za kobietą, choć wiedział, że byłby w stanie sam znaleźć się w salonie, w którym odbył parę rozmów z Panem Longbottomem, gdy musiał poczekać parę minut na wychowawczynię, kiedy ta dostawała zastępstwo z nowym rocznikiem w szkole średniej, o których mu później oczywiście mówiła.

Jego spokój zakłóciło przeklnięcie, co było dziwne, ponieważ był z Panią Longbottom, a Tom zdecydowanie nie brzmiał jak zbulwersowany nastolatek.

— Frank, co ja ci mówiłam o przeklinaniu — westchnęła kobieta, choć nie wydawała się być naprawdę zła o to.

— Mam dziewiętnaście lat, mogę przeklinać, jestem dorosły — nie mógł spostrzec osoby, która wypowiadała te słowa.

Może przez fakt, że ten nowy głos był tak miły dla ucha, że jego inne zmysły się wyłączyły?

— Czyli umówisz się sam do Doktor McGonagall?

— Moje wcześniejsze słowa nie istniały — lecz po tym zdaniu można było usłyszeć kolejne przekleństwo.

I wtedy, kiedy Regulus spojrzał w stronę kuchni, z niej wyszedł chłopak w jego wieku. Niższy, brunet w za dużej na niego niebieskiej bluzie oraz zielonej spódniczce. Na nogach miał czarne zakolanówki, a w buzi lizaka. Ich wzrok złączył się, zapanowała cisza, której powód wyłapała szybko Ann.

— Zapomniałam, jeszcze się nie poznaliście. To mój syn, Frank. Frank, to Regulus, chłopak, któremu daje korepetycje, mówiłam ci o nim — powiedziała, spoglądając na swą pociechę.

— Cześć — rzekł Frank, przypatrując się Blackowi, który był krótko mówiąc... onieśmielony nieziemskim wyglądem bruneta.

— Hej — odpowiedział, starając się nie zająknąć.

— Oh, zapomniałam przynieść swojej teczki, za moment przyjdę — powiedziała Ann, spoglądając przepraszającym wzrokiem w stronę Regulusa, który skinął głową.

Kiedy kobieta zniknęła z ich pola widzenia, brązowe oczy napotkały te stalowe. Frank, czując się pewnie we własnym domu, zeskanował go od dołu góry, zatrzymując się na moment na czymś na jego twarzy, wyciągnął lizaka, ocierając kciuk o palec wskazujący co powodowało obracanie się słodyczy.

— Czyli nie zdajesz z matmy? — mruknął Longbottom.

— Zdaję... jeszcze — westchnął. — Mam swój ostatni rok, więc chciałbym zakończyć go z jak najwyższą średnią.

— Matematyka nie jest taka trudna — skomentował, na co Black miał ogromną ochotę przewrócić oczami.

— Nie jestem niestety z niej wybity, a z twoich słów czuję, że ty jesteś.

— Zakończyłem jedynie szkołę z paskiem i wygranym konkursem krajowym z matematyki — wzruszył ramionami.

Czar prysł. Piękny chłopak, lecz zadufany.

— Żart, dostawałem same lachy — zaśmiał się Frank. — Ale na ostatnim roku mama dała mi dwa wyjścia i wierz mi, naprawdę chciałem mieć dach nad głową, więc dzięki niej zakończyłem z czwórką.

Regulus zmieniał bardzo szybko swoje zdanie na temat chłopaka.

— Gdzie chodziłeś do szkoły? — spytał z zaciekawieniem Black.

— Medycyna, prywatna, dwie ulice dalej.

Wypasiony dom, prywatna szkoła, dużo pieniędzy, mama matematyczka, ojciec psycholog, medycyna. Gdyby grał w Bingo, to wykrzyczałby swoją wygraną.

— Mam traumy i lęki, jestem w trakcie leczenia w miejscu pracy mojego taty, którego jestem pewien, że zdążyłeś poznać, więc nie myśl za dużo, bo już widzę, jak para wycieka z twoich uszu.

— Para wylatująca z uszu oznacza złość — Regulus zmarszczył brwi.

— Ładny, spostrzegawczy — mruknął Longbottom. — Na jakim jesteś profilu? Shh, chcę zgadnąć — przerwał Regulusowi nim ten otworzył usta. — Powiedziałabym, że programista, ale leżysz z matmą. Wyglądasz na sportowca, lecz nie jesteś zadufany. Wydaje mi się, że coś z historią, hm? — przekręcił głowę. — Mitologia, lekturki szkolne, coś czuję, że Percy Jackson był twoją fikcyjną miłością — miał coś w sobie z ojca. — Ale coś czuję, to chciałbyś robić, ale życie nie dało ci szansy i musiałeś wybrać coś innego, prawda? — skinął głową, choć to nie było pytanie. — Muzyczna?

— Tak.

Frank uśmiechnął się dumnie i wyszedł z salonu, mijając się z mamą.

Może i Regulus czuł się przegrany, ale nie zamierzał tak tego pozostawić.

*~*

Brunet był naprawdę ładny.

Regulus nigdy nie posądziłby samego siebie o wzdychanie do kogoś kiedykolwiek. Jednakże kiedy widział różową bluzę sięgająca do połowy ud, wystającą z niej końcówka białej spódniczki, zakończonej różowymi paskami oraz białych przedkolanówek to myślał, że oszaleje.

Uważał wcześniej chłopaków za przystojnych, uroczych, przecież sam dwa lata temu był w związku przez trzy miesiące z jednym z nich, wiedział, że jest biseksualny. Jednak gdy wcześniej myślał o typowo damskim ubiorze na ciele chłopaków, to podchodził do tego z obojętnym stosunkiem, a teraz?

Teraz jego erekcją obijała się o spodnie.

Aktualną sytuację mógłby opisać całym tekstem piosenki Wet od GRLwood, która opierała się na dwóch zdaniach.

You make me wet
You make so wet

— Jaką masz średnią? — spytał Frank, opierając się dłonią o stół w salonie, przy którym siedział Black.

— Zdaję — skomentował krótko Regulus.

— Chociaż tyle — włożył lizaka do swojej buzi, drapiąc się opuszkami palców po szyi, nie zdejmując wzroku z młodszego.

Nastała cisza, która szybko została przerwana przez nagły śmiech Franka, a Reg od razu się zauroczył w tym dźwięku. Black spojrzał na niego zdezorientowany, a tymczasem brunet powstrzymywał się od rozpłakania ze śmiechu.

— Chciałem zarzucić jakimś tekstem, a jako że jesteś w muzycznej, to powiedzieć, że potrafię nieźle dmuchać w trąbkę — powiedział ze śmiechem.

Frank był doprawdy specyficznych chłopakiem, który pięknie się ubierał, jeszcze piękniej wyglądał, a głos posiadał z niebios.

Jednakże był synem jego korepetytorki.

*~*

Ann Longbottom:
Dali mi lekcję zastępczą, także będę dwadzieścia minut później

Ja:
Jasne

Regulus zacisnął usta. Specjalnie pojechał szybszym autobusem pod dom kobiety, więc czekać będzie na nią okrągłą godzinę, a nie półgodziny.

Głupio było mu siedzieć w tym salonie, żegnając się z Tomem, którego wezwali do pracy w nagłej sprawie.

Był tylko on i Frank, jednak jego ubiór nie był podobny do tych co ostatnio.

Miał na sobie bluzę o trzy rozmiary za dużą, z początkowo myślał, że ma chłopaka, jednak Ann wygadała się wcześniej, iż jej syn po prostu lubi takie bluzy. Na nogach nie miał spódniczki, tylko dresy, a w buzi zamiast lizaka miał bułkę. Jednakże nie zmieniało to tego, że wyglądał uroczo.

— Aż tak ci się podobam? — mruknął Frank, żując jedzenie.

— Jest taka możliwość — sam Black nie posądziłby siebie o taką odwagę.

Longbottom westchnął, czy to z nudy, czy bezsilności, a może z tego, że zapomniał jak się oddycha, gdy dostrzegł sygnety na dłoniach Regulusa?

— Dosłownie jestem w dresie i jem bułkę.

— Dres jest seksi — odparł wyższy, co rozbawiło ich obydwu. — A bułka jest zdrowa, wiele wyrwiesz dziewczyn na zdrowe odżywianie.

— A ciebie?

— Hm? — Regulus uniósł brew.

— Wyrwę ciebie na zdrowe odżywianie?

— Wystarczy twój uśmiech — w zamian jednak dostał środkowego palca.

Jak miał flirtować z chłopakiem, który zdaje się być zainteresowany, lecz po chwili odrzuca go?

— Uśmiech nie jest seksowny — Frank usiadł na przeciwko niego.

— Twój jest.

— Uśmiechnij się, zobaczymy czy twój również jest taki.

— Nie uśmiecha– — Jednakże nim cokolwiek mógłby więcej powiedzieć, zdanie zostały przerwane.

— Jesteś uroczy, wiem, że ci się podobam, ponieważ naprawdę nie potrafisz się kryć ze swoimi pięknymi oczami, wiesz?

Z początku uśmiechnął się na komplementy, które wprawiły go w zapeszenie, jednak kolejne słowa wprawiły go bardziej w panikę niż ulgę, że został wykryty.

— A teraz idę się szykować do wyjś– — tym razem Regulus nie dał na wygraną.

— Jesteś naprawdę bezczelny i zadufany, jeśli myślisz, że to ty rządzisz.

— Rządzę — postawił na swym Frank.

— Wstań. — Longbottom zrobił to od razu. — Naprawdę? — zaśmiał się cicho Black.

— Akurat chciałem wstać — fuknął, zarzucając kaptur na głowę, więc jedynie co Regulus był w stanie dostrzec, to czubek nosa.

Osiemnastolatek czuł się na wygranej pozycji.

Jeden do jednego, Longbottom.

*~*

Regulus nie wiedział, kiedy to tak się potoczyło. Nie miał pojęcia, jakim cudem znajduje się w pokoju Franka, z nim na łóżku, przejeżdżając dłonmi po bokach jego za dużej, jak zawsze bluzy. Jak zwykle co tydzień miał korepetycje, przyszedł niespecjalnie wcześniej, po czym okazało się, że Ann zamiast jednej godziny zastępstwa ma dwie. 

Pięć minut temu ścisnął dłoń Toma, a teraz tą samą dłoń wkłada pod spódniczę jego syna. Pięć minut temu powiedział dzień dobry i, cholera, nie ma ochoty mówić do widzenia.

Frank zdawał się wyglądać piękniej niż zawsze, flirtował z nim otwarcie, nie bojąc się wymawiać słów aprobaty, które potwierdzał różnymi przykładami. W zamian za to sam Black się nie szczędził, opisując wygląd starszego, jako greckiego boga, głos, jako fonatannę szczęścia, lecz przy osobowości bardziej szeptał modlitwę, gdyż trafił na diabła.

— Reg — poczuł małe dłonie na swych ramionach, które zsunęły się na jego brzuch i sekundę później koszulki nie było. — Chcę cię — Longbottom nie wstydził się ani jednego słowa, które wymówił czy miał zamiar to zrobić. — A ty chcesz mnie?

Szatan w ciele anioła.

— Tak. — Grzech, jaki miał zamiar popełnić wprawił go w ekscytację. — Kurwa, tak.

Uśmiech Franka świadczył o spełnieniu skrytego marzenia, dryfującego po jego głowie przez ostatnie tygodnie.

— Skoro tak, to... — spojrzał wprost w stalowe oczy. — Pieprz mnie — szepnął.

— Zrobię to, piękny. O to się nie martw.

Mgła zdawała się pojawić w oczach Regulusa. Ogromne napięcie, radość, świadomość o tym, że zrobi coś czego nie powiniene... chciał tego tak bardzo.

Bluza, jak i spódniczka została delikanie zdjęta z ciała niższego, pozostał w samych bokserkach, a Black, zauroczony spoglądał na jego skórę, mając ochotę scałować każdy milimetr, pokazać, jak piękny ten dla niego jest i nie chce zrobić mu nic złego. 

— Dolna szafka — wyszeptał Longbottom, nie trzeba było pytać więcej.

Regulus wyciągnął z najniższej szafki truskawkowy lubrykant i wtedy tak naprawdę rozpoczęła się zabawa.

Frank zaciskał swoje usta, kiedy poczuł pierwszy palec, penetrujący go dogłębnie, potem drugi i jeszcze trzeci, sprawiający, że łzy spływały po jego twarzy z tej okropnej przyjemności. Przy tym wszystkim towarzyszył słodki zapach. Duże dłonie wędrowały po jego ciele, a wraz z nimi ciepłe usta, składające pocałunki na jego brzuchu, klatce piersiowej, gdzie zatoczyły kółka wokół jego sutków z użytkiem języka, następnie zjawiły się na mostku, obojczykach, szyi. Wydał z siebie jęk, kiedy w końcu ich spragnione usta odnalazły się ponownie. Jednakże niestety nie były żadnym lekiem uśmierzającym ból, tylko odwracały uwagę od dwudziestojedno centymetrowego członka, wchodzącego do środka bruneta.

— Regulus — jego głos nie brzmiał jak on.

To nie był pierwszy raz Longbottoma i na pewno nie ostatni, jednak nigdy w życiu nie czuł się tak doceniony przez osobę dominującą. Wcześniejsi byli na parę minut w łazience, w samochodzie czy na tyłach skończonej przez niego szoły, lecz teraz trwało to na wieku. I cholera, nie chciał aby wieczość się zakończyła.

Chce być w tym miejscu nim wieczność się rozpadnie. Nie sam, bo chce spędzić każdą sekundę wieczności z nim. Z chłopakiem, który spodobał się mu na samym początku. Przy ich kolejnym spotkaniu próbował go odrzucić, gdyż bał się zakochania, bał się odpowiedzialności, obietnic, przyszłości, a w szczególności samego siebie.

— Nawet nie wiesz, jak pięknie wyglądasz — głos Blacka był wszystkim.

Frank bał się wielu rzeczy, miał w końcu traumy i lęki, jednak przy Regulusie to znikało po cichu.

Diabeł znalazł swojego anioła stróża.

— Reg — wydusił bezsilnie, nie kontrolując swych łez. — Czy m-mog~ — wydał z siebie jęk. — Kurwa — zacisnął szczękę.

— Proszę, piękny, dojdź dla mnie.

Black, by przyśpieszyć ten proces wolną dłoń zacisnął wokół ociekającego kroplami spermy członka niższego.

Regulus czuł się poniekąd źle, że właśnie syn jego korepetytorki doszedł przez stymulację jego punktu G. Czuł się źle, że za tydzień przyjdzie tutaj, spojrzy w twarz kobiety i zacznie rozmowę o kolejnym trudnym temacie z matematyki. Czuł się źle, że za tydzień, gdy napotka Toma zaczną rozmowę o może nadchodzącej ogólnoświatowej Olimpiadzie i będą wspólnie śmiać się z Amerykanów.

Czuł się źle, ponieważ miał wrażenie, iż popełnił grzech. Jednak kiedy spoglądał na twarz Franka, wykrzywiającą się w przyjemności dzięki niemu...

Nie wiedział, że piekło może otworzyć dla niego bramy tak szeroko, jak Frank odsłonił przed swoje swoje nogi.

napisane w mniej niż tydzień? wow wow 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro