jealous cz. 2 [wolfstar]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

shot od devilish-btch 

TW: sprośne słowa, vanilla kinda

Małe problemy techniczne XD

— Świetnie się spisałeś, kotku, zasługujesz na nagrodę.

Syriusz, który opadł z negatywnych emocji, ułożył dłoń na poliku chłopaka, swym kciukiem masując ciepłą skórę. Przyjrzał się zamglonym zielonym oczom, bliźnie, która ciągnęła od nosa na ukos przez policzek, przez wypadek, który wydarzył się parę lat temu. Brązowym, miłym w dotyku włosom, zakręcających się w niektórych miejscach. Przyglądał się uważnie całej twarzy szatyna przed nim, niecierpliwiącego się.

— Jesteś piękny — wyszeptał, nie mogąc powstrzymać słów. — Bardzo piękny.

Lupin chciał opuścić głowę ze speszenia, ponieważ nie spodziewał się takiego komplementu od osoby, która podobała mu się od długiego czasu.

— A teraz jeszcze piękniejszy — dodał szarooki, dostrzegając zaczerwienienia. — Czuję się wyróżniony tym, że jesteś mój

Ton, którego użył na końcu różnił się od poprzedniego. Był ostrzejszy, poważniejszy, bardziej spragniony.

— Syriusz — mruknął zielonooki, przysuwając swoją twarz do jego. — Proszę, bądź delikatny.

Brunet musnął jego usta, wkładając w to całą czułość, całe uczucie, jakie w nim tkwiło.

— Nie zamierzałem zachować się inaczej, słodki — skinął na jego prośbę, choć jego poprzednie zachowanie mówiło inaczej niż to co przed chwilą wypowiedział. — Jak sobie zapragniesz, podlegam tobie.

Black pocałował go ponownie, nie chcąc już się tak szybko odrywać jak wcześniej. Remus oddawał pocałunki w takim samym zaangażowaniem, ulegając w tej intymnej czynności. Szarooki przejechał swym językiem po dolnej wardze chłopaka, pytając o dostęp, który od razu dostał. Szatyn wypuścił cichy jęk, kiedy poczuł dłonie starszego na swoim ciele. Powędrowali powolnie do łóżka, kładąc się na nie, Syriusz przycisnął go do materaca. 

Niższy odsunął głowę, a stróżka śliny przeciągnęła się, póki Syriusz nie przycisnął ust do szyi chłopaka. Remus wypuścił kolejny jęk, gdy Syriusz natrafił na czuły punkt. Black, dostrzegając to, skupił się na tej części szyi, obdarowywując ją całą swoją uwagą, przez co Lupin oddychał szybciej i głębiej, odchylając głowę. Starszy zassał się na tym miejscu, podgryzając je.

Lupin jęknął głośno, nie potrafiąc się powstrzymać. Te słodkie dźwięki, które z siebie wydawał jedynie zachęcały Blacka do roboty.

Nie trzeba było długo czekać nim cała odzież zeszła z ich ciał, a spragnione siebie usta zderzyły. Brunet nie byłby sobą, gdyby nie drażnił chłopaka pod nim, krążąc dłonią w dolnych partiach ciała, masując je, może i nawet gilgocząc.

— Syriusz, proszę — wyszeptał między pocałunkami, pragnąc mocniejszego dotyku.

Po prostu dotyku.

— Tak, kotku? Powiedz mi czego chcesz — zachęcił go.

— Pieprz mnie, błagam, pieprz mnie, proszę — powiedział, cała nieśmiałość zeszłą z niego, był w takim stanie rzec wszystko co przychodziło mu na język.

Kim byłby Syriusz, gdyby miał zignorować te prośby?

— Muszę cię przygotować, gdzie ma-

— Nie, bez przygotowania, proszę — przerwał mu Lupin.

— Chciałeś delikatnie — przypomniał mu Black.

— Zmieniłem zdanie — przyciągnął go do pocałunku. — Proszę.

— Jeśli tak pragniesz, ale wciąż muszę mieć lubrykant.

— Pod łóżkiem.

Syriusz odnalazł go szybko, powrócił do poprzedniej pozycji, na swoją dłoń nalał wystarczająco płynu następnie ułożył ją na swojej męskości, otaczając ją płynem, nie omijając żadnego kawałka.

— Gotowy? 

— Tak...

Black wszedł w niego powolnie, Remus syknął z bólu, jednakże wiedział, że sam się na to wpisał, także nie zamierzał zmieniać ponownie zdania. Syriusz poczekał minutę nim zaczął poruszać biodrami, by przygotować Lupina do swojego rozmiaru.

Przyśpieszył swoje tempo, sprawiając, że Lupin jedynie co z siebie wydawał to jęki, sapnięcia i jego imię. Stał się ruiną, Syriusz sprawił, że stał się ruiną. Czuł się zniszczony, lecz dobrze zniszczony, odczuwał samą przyjemność i tylko to się liczyło.

Liczyła się przyjemność i oni.

— SYRIUSZ~ — sam Remus zakrył dłonią usta po znaczącym jęku, który oznaczał jedno.

— Znalazłem — uśmiechnął się zuchwale Syriusz, wbijając swoje prącie w tamto miejsce, powodując iż Lupin stał się jeszcze większą papką niesamowitych jęków.

— Syriusz~ Syriusz~

Black czuł się świetnie, słysząc swoje imię. Jak wspominał wcześniej, czuł się wyróżniony.

— Syriusz, ja~

— Dajesz, Remus, dojdź dla mnie — wyszeptał do ucha szatyna, samemu wydając z siebie głośne oddechy. — Dojdź dla mnie.

Słysząc te słowa Lupin nie mógł zrobić nic innego niż posłuchać starszego. Chciał być dobrym chłopakiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro