Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tak bardzo cię nienawidzę, młotku.

Mam ochotę cię zabić, Naruto. Muszę zdobyć siłę, muszę ją doskonalić. Nienawidzę Ciebie całym swoim sercem, zwykłym kamieniem. Lecz, jest coś, co sprawia, że nie chcę tego zrobić. Odpędzam tą myśl od siebie, ona się nasila. Męczy mnie to, co sprawia, że mięknę. Cholera, to widać po mnie, utrzymuję maskę zimnego drania. Z każdym dniem zapominam jak wyglądasz, twoja twarz i te oczy... Kręce głową i krzyczę w myślach, ogarnij się Uchiha! Wzdycham ciężko, siedząc na skale, a wokół mnie widzę wodę. Czuję, jakbym zatapiał się w niej i opadał na samo dno rozpaczy. Zamykam oczy i widzę twój uśmiech, uderzam się w policzek. Za plecami słyszę głosy swojej drużyny, kłócili się, słyszę ich. Wstaję ze skały i ruszam w ich stronę, by złagodzić kłótnię. Szczerze, mało mnie to interesowało.

- Ruszamy. - oznajmiam oschłym głosem i patrzę na Karin i Suigetsu. Zamikli.

- Daj nam jeszcze trochę czasu. - mamrocze pod nosem chłopak.

- Jeszcze z nim nie skończyłam! - Uzumaki zaciska zęby i dłoń w pięść.
Bez słowa ruszam w dalszą drogę, nie czekam na nich. Wzdycham cicho myśląc nad obecnym pobytem swojego brata. Brata... zwykły śmieć, który powinien zginąć.

- Sasuke! - słyszę irytujący głos rudej.

- Tam samo irytująca, jak Sakura. - mówię do siebie w myślach. Nie zatrzymuję się, idę dalej. Po kilku godzinach był czas na odpoczynek. Był późny wieczór, pilnowałem otoczenie siedząc pod drzwem. Opuszczam ich na chwilę i idę w stronę polany. Widzę kogoś. - To na pewno Itachi! - krzyczę w myślach i wyciągam broń. Biegnę w jego stronę, a on ucieka. Jest ciemno, nie jestem w stanie zobaczyć dokładniej, kim jest. Jestem bliżej, coraz bliżej. On upada, a ja przyciskam go butem do ziemi. Przykładam broń do jego szyi.

- Draniu! - słyszę jego głos. Marszczę brwi. Patrzę na niego i otwieram usta, by coś powiedzieć. Nic jednak nie jestem w stanie z siebie wydobyć. - Sasuke...

- Zamknij się. - kucam przy nim i przejeżdżam ostrzem bo jego szyi. Nachylam się nad jego twarzą, a on nagle łapie mnie za policzki i całuje krótko. Ogarnia mnie szok, wykorzystał to do dłuższego pocałunku. Zamykam oczy nie dodając pocałunku, nie odpycham go jednak. Trwamy tak, a czas mija długo. Odsuwa się trochę z uśmiechem, zaciskam zęby.

- Ciebie już powaliło, idioto?! - łapię go mocno za bluzę. Blondyn przewraca oczami. - Nienawidzę cię, młotku. - patrzę mu w oczy mając aktywowanego sharingana. Unika mojego wzroku.

- Sasuke, no bo ja... - zacina się.

- Bo ty co? - puszczam jego bluzę. Czekam, aż powie w końcu coś.

- Kocham Cię... - był pewny swoich słów. Wstaję z ziemi. On również wstał, podchodzi blisko mnie i kładzie dłoń na moim policzku. - Zrozumiem jeśli... - niedokończył. Zamykam oczy i krótko go całuje, niezdarnie. Krótko, lecz zmienia się na dłuższy, bardziej uczuciowy pocałunek. Przerwał chwilowo pocałunek i pociągnął mnie w stronę jaskini. Zastanawiam się po co, ale najmniej zaczęło się to liczyć w tej chwili. Ponownie zaczęliśmy się całować. Wszystko to działało... tęsknota, miłość.

Leżę teraz, a na mnie blondyn, spał po tym, co się działo. Jestem trochę zmęczony. Nie rozumiem uczuć, które we mnie wzbudza. Czuję, że ta miłość jendak ma jakiś sens. Zasypiał z wtulonym blondynem we mnie.

Nienawidzę Cię z miłością.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro