III. Szkolne gwiazdy i wróg nr. 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Całe szczęście nauczyciel uwierzył w zmyśloną historyjkę o przedłużonym pobycie u pielęgniarki. Zaprosił dziewczęta na lekcje, a potem zaczął opowiadać o charakterystycznych cechach aminokwasów. Blondynka wszystko notowała. Słuchała z zapałem. Brązowowłosa za to wyjęła telefon i wybrała numer Bianki. Wystukała szybko "Dlaczego ciebie nie ma w mojej klasie ;(", a potem położyła głowę na stolik, odcinając się od bzdur na temat chemii.

***(skip czasowy)***

Po godzinie tortur, w końcu nastał upragniony dźwięk dzwonka. Patrycja podskoczyła ożywiona, a potem szybko spakowała swoje rzeczy. Chciała się wyrwać, aby dobiec do Bianki i porozmawiać z nią, niestety ktoś ją zatrzymał. Zmarszczyła brwi, gdy zauważyła dłoń Ani na sobie. Uśmiechała się cały czas, ale z jej miny dało się wywnioskować, że tak szybko nie odpuści.

- Gdzie idziesz? - zapytała.

- Em... Do Klamki - odparła Patrycja.

- Do czego?

- Raczej do kogo. No wiesz do Plamki.

- Przed sekundą szłaś do Klamki. Do kogo zaraz? Do Bianki?

- Przecież właśnie do niej idę.

Patrycja uniosła ręce i zmarszczyła brwi. Było dla niej oczywiste, że wszystkie w miarę bliskie końcówki do imienia Bianka były przezwiskami dla jej znajomej. Podrapała się po głowie, a potem wzruszyła ramionami. Wskazała na blondynkę.

- A ty jakie masz plany?

- Być z tobą - odezwała się Ania.

- O, ambitnie, ale nie jesteś w moim typ...

- Nie o to mi chodziło. Słuchaj, nauczyciele się o ciebie martwią. Cały czas opuszczasz lekcje. Nawet mnie poprosili, abym tym razem zaciągnęła cię na kolejną lekcję.

- Doceniam, ale nie ma takiej potrzeby...

- Albo idę z tobą albo do dyrektora.

- Dobra, pozdrowić go od ciebie?

Brązowowłosa zirytowała się. Chciała odejść, ale ponownie poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Strzepnęła ją i odwróciła się do znajomej. Ania posmutniała. Swoimi niebieskimi oczami niemo prosiła. Patrycja poczuła, że gula staje jej w gardle. Westchnęła i odwróciła się na pięcie. Mocniej chwyciła za swój plecak. Spojrzała zza ramienia i zapytała, czy idzie. Blondynka uśmiechnęła się i pobiegła za koleżanką.

Obie szły korytarzami na ich kolejną lekcję. Ania traktowała swoje obowiązki jako przewodnicząca bardzo poważnie, bo nawet nie pozwoliła koleżance spotkać się z Bianką. Powiedziała, że po kolejnej lekcji, ponieważ istniała zbyt duża możliwość, że na nią nie pójdzie. Brązowowłosa miała jej dość. Miała ochotę wyrzucić ją przez okno, chociaż wiedziała, że blondynka ma rację. Sama uwielbiała wagary, a wraz z towarzystwem Bianki zbyt często się na nie decydowała. Może faktycznie detoks jednej przerwy trochę naprawi?

Dziewczyny przechodziły korytarzem, gdy drzwi otworzyły się, powodując przeciąg. Chłód wiał po nogach, powodując że robiło się chłodno, pomimo nagrzanych korytarzy. Do szkoły wchodziło trio-piłki.

Ich kapitan Kuba miał na sobie czerwono-żółtą bluzę. Jego pewne siebie spojrzenie powodowało, że niektóre dziewczęta zaczęły się rumienić. On za to machał do kogoś w oddali. Obok szedł Krzysiek, który przybił piątkę z kolegą, którego spotkał. Uśmiechał się, choć patrzył na wszystko z obojętnością. Patrzył na ludzi przez szkła swoich okularów w tajemniczy sposób. Była w tym pogarda, ale także i sympatia. Za to po drugiej stronie Kuby szedł nieziemsko przystojny Mikołaj. Przeczesał swoją bujną brązową grzywkę i złapał kontakt wzrokowy z jedną z uczennic. Gestem ukazał, aby do niego zadzwoniła, a potem puścił jej oczko. Jego uśmiech zwalał z nóg zdecydowaną większość szkoły. Największy szkolny flirciarz był w szczytowej formie.

Chłopcy należeli do najbardziej znanej, ale także i lubianej grupy, do której niemal każdy chciałby się dostać. Tworzyli elitę samą w sobie. Niektórzy bali się podejść do nich, twierdząc, że nie są dość dobrzy.

Do Kuby podeszła jego dziewczyna i ucałowała go w policzek. Następnie przytuliła się do partnera i zaczęła szeptać do niego. Uniosła swój chudy palec, który można byłoby pomylić z grubszą nitką i delikatnie uderzyła o nos chłopaka. Następnie zaśmiała się i szybko złożyła pocałunek na ustach ukochanego. Katia położyła głowę na ramieniu Kuby i oparła się o niego. Stała w grupce, rozmawiając z kolegami. Pomachała do Patrycji, którą widziała kawałek dalej, a potem ponownie wdała się w dyskusję.

Brązowowłosa uniosła rękę i przesłała uśmiech w stronę pary. Chciała odejść, jednak zatrzymała ją Ania. Spojrzała na znajomą, a potem na popularnych i znowu na rówieśnicę. Zmarszczyła brwi nie dowierzając.

- Co to miało być? - zapytała zdziwiona.

- Po prostu się przywitałyśmy - Patrycja wzruszyła ramionami.

- No tak, ale to jednak popularni. Nie należysz do nich, nie możesz się z nimi witać.

- Nie rozumiem ciebie. Nie mogę spędzać czasu z Pianką, a do tego witać się z moim znajomymi. Jeśli myślisz, że chodzę do szkoły tylko po to, aby się uczyć, to jesteś w błędzie.

- Nie o to mi chodzi...

- To o co? Może jesteś zazdrosna, bo wstydzisz się zagadać do innych ludzi? Tych "popularnych".

- Nie boję się, jestem przewodniczącą.

- Udowodnij.

- Bardzo proszę.

Ania odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Stanęła przed grupką i założyła ręce na siebie. Gardłowym pomrukiem zaznaczyła swoją obecność. Kuba i Krzysiek posłali jej niechętne spojrzenia.

- Moglibyście stąd iść albo zamknąć drzwi? - zaczęła. - Robicie przeciąg.

Kuba ocknął się i niemal nie podskoczył. Mimo to przeprosił i wziął pod ramię Katię. Chciał iść na boisko. Krzysiek jedynie westchnął, ale zgodził się. Włożył ręce od niechcenia do kieszeni. Jedynym niezgodnym był Miki, który prychnął śmiechem. Podszedł do Ani, kładąc rękę na ścianie. Celowo stopniowo zmniejszał dystans pomiędzy nimi.

- Ależ to wolny korytarz, pani władzo - powiedział, uśmiechając się.

- Właściwie to szkoła decyduje, czy można otworzyć te drzwi, czy nie - odpowiedziała. - Skoro są zamknięte to oznacza, że takie mają być.

- Aj, ostra. Lubię takie.

- Słucham? To brak szacunku odzywać się w taki sposób.

- Oj no co ty. Daj spokój, słoneczko.

Mikołaj zniżył się jeszcze bardziej. Chwycił dłonią twarz dziewczyny, uśmiechając się przy tym. Ania chwyciła za rękę chłopaka, a potem mocno pociągnęła ją w inną stronę.

- Nie jestem słoneczkiem - odburknęła. - Możecie stąd iść, czy nie?

Blondynka zignorowała szkolnego podrywacza i zerknęła na resztę. Kuba i Krzysiek z uśmiechami na twarzy przytaknęli. Bawiła ich ta sytuacja, jednak nie zamierzali tego cały ukazywać. Nie chcieli robić kłopotów.

Popularni wyszli na boisko, a wraz z nimi reszta korytarza. Ania chciała wrócić do Patrycji, jednak drogę zasłoniła jej Kasia. Położyła dłonie na swoich biodrach, które odsłania, chodząc w crop topie. Nachyliła się nad nielubianą koleżanką i uśmiechnęła się swoimi na czerwono pomalowanymi ustami.

- Oj chyba nie wyszedł ci podryw - odparła rozbawiona Kasia.

- Daj mi spokój - warknęła Ania. Chciała odejść, lecz jej rówieśnica miała inny pomysł. - To takie smutne. Doskonała we wszystkim, oprócz miłości. Koleś, które spał prawie z całą szkołą nie chce ciebie.

- To ja go spławiłam...

- Och, jasne wmawiaj sobie, słoneczko.

Kasia odeszła kawałek, a potem odwróciła się i uśmiechnęła jadowicie.

- Patrz jak to się robi - odparła.

Następnie pobiegła na zewnątrz, otwierając drzwi na szerokość. Rzuciła się na Mikołaja i zaczęli się mocno ze sobą obściskiwać. Ania patrzyła na to do momentu, gdy drzwi się nie zamknęły. Pokręciła przecząco głową, odwracając się.

Chciała podejść do Patrycji, gdy zdała sobie sprawę, że jej nie było. Jej rówieśnica uciekła, więc na lekcjach najpewniej także się nie zjawi. Ania westchnęła, wywracając oczami. Potem poszła wściekła na zajęcia. Nie mogła znieść widoku swojego wroga - Kasi, a nagłe zniknięcie brązowowłosej tym bardziej podziałało na nią jak czerwień na byka. Nie chciała być w skórze swojej znajomej, gdy dotrze do niej.

Ciąg dalszy nastąpi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro