Rozdział II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

DAVE

Obecnie

Niechętnie otworzyłem oczy. Łeb pulsował mi niemiłosiernie. Chciałbym powiedzieć, że nigdy więcej nie tknę alkoholu, ale nie będę się oszukiwać. Musiałem się nawalić, po prostu nie było innego wyjścia. Jak inaczej miałem zapić ten ból, który tkwił we mnie od tak dawna? Co miałem zrobić? Już myślałem, że to wszystko skończy się tak, jak chciałem, z Alex u boku, ale jak zwykle nie wyszło. A może ona dała mi jakiś znak, że chce ze mną być, tylko byłem tak schlany, że nie zakodowałem? W zasadzie to nie za wiele pamiętam...

Zwlokłem się z łóżka. Iga spała obok. Miała taki delikatny uśmiech, pewnie śniła o czymś przyjemnym. Jest piękna, naprawdę, jednak Alex... Kurwa! Przestań o niej myśleć. Jest Iga, koniec kropka.

Podszedłem do szafki w kuchni i wziąłem dwie aspiryny. Wypiłem do tego butelkę półlitrowej wody i skierowałem się do łazienki. Zimny prysznic. Tego mi było trzeba. Zamknąłem oczy i pozwoliłem, żeby woda spływała po moim ciele i koiła napięte mięśnie oraz przeszywający ból głowy.

Przed oczami miałem ją. W tej cholernie seksownej sukience. Boże, aż wstrzymałem oddech, kiedy ją wczoraj zobaczyłem. Nie mogłem nic po sobie pokazać. Nie mogłem zranić ani Igi, ani tym bardziej mojej przyjaciółki. Byłem totalnym egoistą. Chciałem mieć Alex tylko dla siebie, ale Iga wciąż była obok. Po co ja się w to w ogóle pakowałem?

Kiedy moja dziewczyna podeszła wczoraj do niej i poprosiła o zdjęcie, to był idealny moment, aby włączyć naszą piosenkę. Nie za bardzo zdawałem sobie wtedy sprawę, jak to się potoczy, ale musiałem, chociaż na ten jeden taniec, mieć ją przy sobie.

Gdy tak bujaliśmy się w rytm utworu, nie mogłem przestać się wpatrywać w jej błękitne, niczym bezchmurne niebo, oczy. To one zawsze były moją ostoją spokoju. To właśnie przy niej się otwierałem jak przed nikim innym. Zawsze ją kochałem, ale od dłuższego czasu przestała to być przyjacielska miłość.

Iga ciągle uwieszała się na mnie jak jakaś małpa. Ciągle tylko mnie całowała i wiła wokół mnie. Nie opuszczała na krok. Musiałem udawać, że mi się to podoba, ale moje spojrzenie wciąż wędrowało w jej stronę.

Do tej pory czuję na skórze palące miejsca po jej palcach, które tak subtelnie błądziły po moim karku. Smuga ognia na policzku, po którym przejechała. Czułem wtedy, jak cały płonę od środka. Pragnąłem jej jak nikogo innego na świecie, ale mnie nie pocałowała. Nie chciała mnie, chociaż miałem wrażenie, że jej oczy i ciało mówiło co innego. Może gdyby nie przerwała nam Iga...

No właśnie. Iga. Poznałem ją na siłowni. Przychodziła z koleżankami już dłuższy czas. Spodobała mi się, nie będę ukrywał. Piękne oczy, usta i wyrzeźbione ciało. Cóż, jestem po prostu facetem, bo który z nas by nie zwrócił na nią uwagi? Nic z tym jednak nie robiłem, bo w mojej głowie cały czas była tylko Alex. Ideał, pod każdym względem. Piękna, inteligentna, uparta, wysportowana, zawsze pomocna i cholernie seksowna. I pewnie trwałbym w tym swoim świecie, gdyby nie pewien incydent, ponad miesiąc temu.

***

Maj 2023 r.

Mati wymyślił męski wieczór. Mieliśmy oglądać mecz. Potem się okazało, że Alex akurat ten weekend spędzała w domu. Specjalnie przyszedłem pieszo i zdecydowanie wcześniej, żeby spędzić z nią czas. Kupiłem nam truskawkowe Piccolo i żelki, żeby uczcić kolejny, wygrany mecz. Kiedy byłem niedaleko ich domu, zobaczyłem, jak jakiś koleś odprowadza ją do drzwi.

Była szczęśliwa. Śmiała się z czegoś. Pocałował ją w policzek i poszedł w drugą stronę. Niestety nie dostrzegłem, kto to był, ale wtedy wiedziałem, że to był mój koniec. Nie miałem już żadnej szansy. Znalazła sobie faceta. Odczekałem kilka minut i zapukałem do drzwi. Otworzyła mi ubrana w siwe, dopasowane dresy i czarną koszulkę, na krótki rękaw, która kończyła się na linii jej pępka.

– Dave! – krzyknęła uradowana i rzuciła się na mnie.  Co ty tu robisz? Myślałam, że przyjedziesz dopiero z Adamem  była tak cudownie rozpromieniona. Szkoda tylko, że to pewnie zasługa tego faceta.

– No cześć, Kruszynko  powiedziałem do jej ucha i podniosłem ją do góry, mimo że trzymałem w jednej dłoni butelkę. Przekroczyłem próg ich domu, trzymając w rękach cały mój świat.

 Nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłam  powiedziała niemal szeptem.

Na te słowa poczułem gorąco w środku. Nadal mocno ściskała moją szyję, a ja nie chciałem jej puszczać. Upajałem się jej słodkim zapachem. Może to jednak ja wywoływałem u niej tę radość?

 Może byś już go puściła, bo biedak zaraz upuści tego szampana razem z tobą  zaśmiał się Mati.

 Nadal jest kruszynką, więc nie narzekam  odpowiedziałem i też zacząłem się śmiać. Miałem nieodparte wrażenie, że on wie, jakim uczuciem ją darzę.

 Już nie jestem taka lekka, jak kiedyś – udała oburzoną i niechętnie się ode mnie oderwała.  Od tamtej pory, mam już niezłe mięśnie  poruszała wymownie brwiami.

Swój pseudonim otrzymała pod koniec gimnazjum. Oboje sporo trenowaliśmy, ale ona zawsze była taka leciutka. No i kiedyś po jakimś wygranym meczu, podniosłem ją do góry i powiedziałem, że jest lekka jak piórko. Na co ona sarkastycznie odpowiedziała, że może jak okruszek. No i wtedy pierwszy raz powiedziałem do niej Kruszynko. Oczywiście burzyła się nieziemsko, więc używałem go zawsze, jak chciałem ją wkurzyć, a potem to już tak zostało. Było to przeznaczone tylko dla mnie.

 No pokaż, pokaż, bo widzę, że chcesz mi się nimi, ewidentnie pochwalić  podjudzałem ją i patrzyłem w jej szczęśliwe oczy.

 Pff. Chciałbyś – odpowiedziała i wyjęła mi z ręki szampana. Odwróciła się do mnie tyłem i szła w stronę kuchni.  Wezmę kieliszki i idziemy do mnie, a w międzyczasie, pokaż, co tam chowasz w spodniach  powiedziała, jakby od niechcenia.

Zatkało mnie. Poczułem, jak krew wrze mi w żyłach. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Mati, z którym się właśnie przywitałem, też był skonsternowany. Stałem jak taki kołek, a w środku płonąłem. Kiedy wyjęła te kieliszki z szafki i odwróciła w naszą stronę, zmarszczyła brwi.

 O żelki mi chodziło – przekręciła oczami.  Faceci  westchnęła i pokręciła głową. – Chodź, bo nie widzieliśmy się chyba wieki  powiedziała to i ruszyła w stronę schodów. Faktycznie, w tylnej kieszeni spodni, chowałem żelki.

 A już myślałem...  zaczął Mati, ale nie dokończył, tylko poklepał mnie po ramieniu.

Zdjąłem buty, aby po chwili ruszyć za nią. Musiałem wziąć kilka głębokich oddechów, bo to, co miało przed chwilą miejsce, spowodowało, że zrobiło mi się jakoś duszno. Weszliśmy do jej pokoju.

Na wprost było ogromne okno, które wpuszczało do środka piękne słońce. Pod nim stał mały, kawowy stolik, na którym właśnie postawiła kieliszki, a obok znajdowały się dwa fotele. Po prawej stronie mieściły się drzwi, prowadzące do jej prywatnej łazienki, zaraz obok stała toaletka i mała komoda. Po lewej stronie duża szafa, a dalej ogromne łóżko i dwie szafki nocne.

Poza tym na ścianach miała mnóstwo plakatów z męskimi drużynami piłki ręcznej i fotek z jakichś ważniejszych zgrupowań. Najwięcej miejsca zajmowały kolaże zdjęć, na których widniały przyjaciółki, rodzina i oczywiście, nasza wspaniała, najczęściej wydurniającą się, dwójka.

 Czyń honory  powiedziała, odwracając się w moją stronę i podała mi butelkę.

 Tak jest, szefowo  powiedziałem z szerokim uśmiechem na ustach i zacząłem otwierać szampana.

Czy to możliwe, że z każdym naszym spotkaniem była coraz piękniejsza? Jej blond włosy, które sięgały do łopatek, były teraz w lekkim nieładzie, bo właśnie przeczesała je palcami. Błękitne oczy wpatrywały się we mnie z radosnymi iskierkami. I jak zawsze, kiedy nie mogła się czegoś doczekać albo o czymś myślała, przygryzała mimowolnie swoją wargę, co niesamowicie mnie kręciło.

 Podaj kieliszki  powiedziałem, kiedy w końcu odkorkowałem butelkę. Nalałem nam czerwonego płynu i odstawiłem szampana na stolik. – Za najlepszą piłkarkę ręczną na świecie  uniosłem szkło w górę.

 Nie. Za najlepszego przyjaciela na świecie, który zamiast przyjść dopiero na męski wieczór, wpadł szybciej, żeby się ze mną zobaczyć  powiedziała i nie spuszczała ze mnie wzroku. Upiliśmy łyk.  Idziemy na łóżko? Nie przepadam za siedzeniem na tych fotelach – skrzywiła się.

Możecie mi wierzyć lub nie, ale słowo „łóżko" w jej ustach, zabrzmiało cholernie podniecająco. Myślałem, że zaraz zwariuję. Wyminęła mnie i ruszyła w jego stronę. Odstawiła szkło na nocną szafkę i usiadła się na czarnej narzucie, opierając się plecami o poduszki.

 Dave, co ci dzisiaj jest? – zapytała podejrzliwie.

 Nic, po prostu zastanawiam się, kiedy cię ostatnio widziałem?  zapytałem i ruszyłem w jej stronę. Doskonale pamiętałem, że było to piętnastego marca, na mojej urodzinowej imprezie w klubie.

– Chyba niecałe dwa miesiące temu, w marcu, na twoich urodzinach  powiedziała i upiła łyk Piccolo.

 Może być  udałem, że niby się nad tym zastanawiam.  To była naprawdę, gruba impreza  zaśmiałem się.

 I to jak  zaczęła mi wtórować.  Nie pamiętam, kiedy byłeś ostatnio taki nawalony  jeszcze głośniej wybuchła śmiechem. Oparła swój prawy łokieć o poduszkę i odwróciła się w moją stronę.  Pamiętam, jak odwoziłam cię do mieszkania. Nie kontaktowałeś zupełnie.

 Oj tam, zdarza się  odpowiedziałem. – Zobaczymy, jak ty będziesz wyglądać po swoich dwudziestych ósmych urodzinach  spojrzałem na nią z uniesioną brwią.

 Na pewno pięknie i seksownie  odpowiedziała i się zaśmiała.

Była taka śliczna, a ten uśmiech sprawiał, że jeszcze bardziej wariowałem na jej punkcie.

 Właśnie tak, zawsze wyglądasz – wypaliłem nagle. Spojrzała na mnie z rozbawieniem, a w jej oczach dostrzegłem błysk, a może mi się tylko wydawało.

 Błagam cię, nie bajeruj  pokręciła głową z niedowierzaniem.  No na pewno nie będę nawalona, bo jak dobrze pójdzie, będziemy wtedy grać w ćwierćfinałach Mistrzostw Europy  powiedziała i bawiła się swoim kieliszkiem.

 Na pewno będziecie grać, w ogóle nie wiem, dlaczego w to wątpisz  stwierdziłem.

– Chciałabym. Wiesz, obronić tytuł Mistrzyń Europy, to by było coś wspaniałego. Takie zwieńczenie mojej kariery  powiedziała rozmarzona.  Tym bardziej że nie wiem, czy powołają mnie na Mistrzostwa Świata, wtedy już będę miała trzydziestkę  skrzywiła się.  Kto będzie chciał, taką starą babę jak ja, skoro tyle młodych dziewczyn świetnie gra.

– Założymy się, że w lipcu będziesz trzymać złoty puchar?  zapytałem.

– O co?  podchwyciła od razu.

 Niech pomyślę...  zacząłem się zastanawiać. Wpadłem na genialny pomysł.  Już wiem. Jeśli wygracie, to spędzisz ze mną weekend. Taki tylko we dwoje. Sam cię spakuję, żebyś nie wiedziała, gdzie jedziemy. Co ty na to? – uniosłem brew.

Wpatrywała się we mnie, nic nie mówiąc. Analizowała. Miałem wrażenie, że bada każdy milimetr mojej twarzy, aż mi się zrobiło gorąco, od tego zadziornego spojrzenia.

 No dobra  powiedziała. – Jednak jeśli przegramy, to...  myślała, przygryzając tę cholerną wargę.  O, wiem  powiedziała nagle i zauważyłem tę przebiegłą minę.  Skoczysz ze mną na bungee albo pójdziemy na jakiś rollercoaster  wykrzywiła usta w triumfalnym uśmiechu.

– Chcesz mnie zabić – jęknąłem i się skrzywiłem. Nie lubiłem wysokości, dobrze o tym wiedziała. Ona za to kochała adrenalinę.

– W takim razie, musisz się modlić, żebyśmy wygrały  zaśmiała się.  Przypieczętujmy to szampanem.

Wstała z łóżka i wzięła ze stolika całą butelkę. Rozlała nam do kieliszków i postawiła ją na swojej szafce nocnej. Upiliśmy kilka łyków słodkiego napoju. Miałem ogromną ochotę ją teraz pocałować, kiedy oblizała swoje wargi. Odchrząknąłem.

– Spotykasz się kimś?  zapytałem.

 Nie  odpowiedziała zmieszana. – Kiedy jestem w ciągłych rozjazdach, nie jest łatwo kogoś znaleźć. Zresztą, gdyby się ktoś zjawił, wiedziałbyś pierwszy. A ty?  zapytała z ciekawością.

– Też nikogo nie mam – powiedziałem lekko przygaszony, bo zastanawiałem się, kim był ten koleś. Okłamywała mnie?

– Nie martw się. Mam przeczucie, że niedługo znajdziesz miłość życia  powiedziała pewnie i uśmiechnęła się delikatnie.

– Zobaczymy  odpowiedziałem.

Potem przegadaliśmy trzy godziny, poruszając milion tematów i jedząc żelki. Co chwilę wybuchaliśmy głośnym śmiechem. Brakowało mi naszych rozmów, głupich tekstów, jej śmiechu, jej oczu, jej głosu i dotyku. Tak cholernie jej potrzebowałem, a tymczasem z kimś się spotykała, ale nie chciała mi o tym powiedzieć. W końcu zeszliśmy na dół.

 Daj jej już spokój, bo na pewno ma cię dosyć na najbliższe lata  zaśmiał się mój brat, który siedział na wysokim krześle, przy długim barowym stole.

 Adaś, ja go nigdy nie będę miała dość. Prędzej w drugą stronę  śmiała się Alex i pocałowała go w policzek na przywitanie. – Mati przygotował wam już coś do żarcia i do picia?  zapytała go i przeszła na drugą stronę baru, gdzie znajdowała się kuchnia. Usiadłem obok brata.

 Z tego, co wiem, to najważniejsza rzecz, chłodzi się w lodówce  poruszał wymownie brwiami.

 Alkoholicy  odpowiedziała moja przyjaciółka i pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Wypraszam sobie  usłyszałem po swojej prawej stronie głos jej brata, który właśnie schodził po schodach.

– Błagam, braciszku, nie oszukuj się  prychnęła i po chwili otworzyła lodówkę. – Ilu was będzie, że przygotowałeś tyle zapasów?  zapytała.

 Wystarczająco  odpowiedział do jej ucha i wyciągnął jedną z kilku butelek whisky, a ona butelkę wody.

 Zamawiasz coś do jedzenia?  zapytała go, zamykając lodówkę.

– Pizzę, ale to później. Zjesz z nami?  zapytał, a w międzyczasie przygotował trzy szklanki i nalał dla nas bursztynowy płyn.

– Jak już przyjedzie, to możesz mnie zawołać. Wezmę kawałek i zjem na górze  powiedziała i upiła łyk wody.

– Czemu nie chcesz zjeść z nami? – zapytałem.

– Bo to męski wieczór  wzruszyła ramionami.

 Alex  westchnął Mati. – Czy ty się słyszysz?

– Tak, słyszę. Nie chcę wam przeszkadzać  powiedziała i usiadła na kuchennym blacie, który znajdował się tuż przy lodówce.

Miałem ją teraz naprzeciwko siebie i wyobraziłem sobie, jak ściągam z niej tę i tak przykrótką koszulkę. Wzięła znowu łyk wody i odchyliła głowę do tyłu, a ja oczami wyobraźni całowałem jej smukłą szyję...

 Chyba się zamyślił – usłyszałem nagle i poczułem, jak brat szturcha mnie swoim łokciem.

 Co mówiłeś? – zapytałem Matiego i od razu upiłem whisky, bo musiałem odgonić od siebie te myśli.

 Chciałem, żebyś utwierdził tę upartą osobę, w postaci mojej siostry, że nikt nie będzie miał nic przeciwko, jeśli zje z nami tę nieszczęsną pizzę  westchnął zrezygnowany.

– Nikt nie będzie miał nic przeciwko, najbardziej uparta osobo na świecie  wyszczerzyłem się w jej stronę.

 Dobrze, zjem z wami  powiedziała i patrzyła na mnie, śmiejąc się. – To miłego męskiego spotkania. Zabieram wam chipsy i idę – powiedziała. Zeskoczyła z blatu, zabrała paczkę słonej przekąski i butelkę wody.

 Co będziesz robić?  zapytał Adam, kiedy przechodziła tuż obok nas, więc obróciliśmy się na naszych krzesłach.

 Obżerać się chipsami, bo od jutra z powrotem pudełka  powiedziała, machając mu nimi przed oczami.

 A oprócz tego? – zapytał i przyłożył do ust szklankę z alkoholem tak jak i ja.

– W sumie, to chyba najpierw wezmę długą kąpiel, a co chcesz się przyłączyć, że tak dopytujesz? – zapytała zalotnie. Jak jeden mąż, cała nasza trójka zakrztusiła się, pijącym w tym samym momencie, bursztynowym płynem.  Tak właśnie myślałam  zaśmiała się, kręcąc głową z niedowierzaniem i poszła w stronę schodów. – Miłego wieczoru, panowie. Idę się relaksować  krzyknęła, kiedy była w połowie drogi na piętro.

– Ona jest niereformowalna  powiedział mój brat, kaszląc.

– Słyszałam – krzyknęła z góry Alex.  Też was kocham.  Po chwili usłyszeliśmy zamknięcie drzwi.

– Trzeba było nie drążyć  zaśmiałem się.

– Byłem ciekaw, no co?  wzruszył ramionami.

 I co, pocałowaliście się w końcu? – zapytał nagle Mati, popijając whisky, a ja już po raz drugi w ciągu minuty się zakrztusiłem.

– Co ty bredzisz? – spojrzałem na niego pytająco.

– Myślałem, że w końcu dotarło do was, że nie możecie bez siebie żyć  powiedział od niechcenia.

 Ona jest chyba zajęta  powiedziałem i wpatrywałem się w bursztynową ciecz, jakby miała mi odpowiedzieć na nurtujące mnie pytanie.

 Niby przez kogo?  skrzywił się.

 Widziałem, jak jakiś koleś, odprowadzał ją dzisiaj do drzwi, zanim przyszedłem  mówiłem i kołysałem swoją szklanką, a znajdujący się w niej płyn również zataczał koła.

 Co ty gadasz? Jaki koleś? Nic o tym nie wiem  mówił jej brat, a mnie to utwierdziło, że spotykała się z kimś, nie mówiąc nam o tym.

– Mówię, co widziałem. Poczekałem kilka minut i dopiero przyszedłem, żeby nie podpadło  powiedziałem i wypiłem duszkiem zawartość szkła, lekko się przy tym krzywiąc.

 Dziwne. Z tego, co wiem, to widziała się dzisiaj z Agą i Kamą, ale faktycznie wróciła, chwilę przed twoim przyjściem.

– No uwierz mi, że żadna z tych dziewczyn nie przypomina faceta  powiedziałem.

 Wybadam to. W razie czego, dam znać  powiedział, na co tylko przytaknąłem. Wlał mi kolejną porcję alkoholu.

 Może powiedz jej w końcu, co czujesz...  stwierdził Adam.

 Poczekam do jej urodzin  zakończyłem temat.

Niedługo później wpadli jeszcze Mariusz i Damian. Do meczu została godzina. Rozsiedliśmy się na kanapach i gadaliśmy, popijając bursztynowy trunek. Później zaczął się mecz, a Mati zamówił pizzę. Dojechała akurat na piętnastominutową przerwę pomiędzy połowami.

 Dave, powiedz Alex, że żarcie przyjechało – powiedział do mnie gospodarz imprezy, kiedy akurat wychodziłem z łazienki.

 Jasne, idę  odpowiedziałem.

Byliśmy już lekko podpici i na bank głośno kibicowaliśmy, ale mojej przyjaciółce zdawało się to nie przeszkadzać. Zapukałem do jej pokoju. Odpowiedziała mi cisza.

 Alex! – zawołałem.

Nadal nic, więc pomyślałem, że może słucha czegoś na słuchawkach. Wszedłem do środka. W pokoju panował półmrok. Z łazienki dobiegały dźwięki muzyki. To dlatego nic nie słyszała. Chciałem tam podejść i zapukać, ale nagle wyłoniła się z jej wnętrza, owinięta w biały ręcznik. Wilgotne włosy tworzyły artystyczny nieład. Policzki miała zaróżowione, prawdopodobnie od temperatury panującej w pomieszczeniu obok. Doskonale widziałem teraz jej nogi, które prezentowały się bajecznie, gdyż ręcznik sięgał jej tuż za pośladki.

– O Boże!  krzyknęła.

– Wystarczy Dave  szeroko się uśmiechnąłem.

 Dowcipniś  westchnęła. – Wystraszyłeś mnie  powiedziała i próbowała uspokoić swoją klatkę piersiową. – Co tu robisz?  zmarszczyła brwi. Odchrząknąłem.

 Przyszedłem ci powiedzieć, że pizza przyjechała – odpowiedziałem. – Cały czas brałaś kąpiel?

– Nie – odpowiedziała. – Najpierw przesiedziałam długi czas w telefonie, przeglądając rolki na insta – mówiła i wyminęła mnie, podchodząc do szuflady z bielizną. Poczułem intensywny zapach arbuzowego płynu do kąpieli.  Zejdę za dziesięć minut  powiedziała, szukając czegoś odpowiedniego w szufladzie i już na mnie nie patrząc.

Nie mogłem się ruszyć z miejsca. Lustrowałem jej sylwetkę, stojąc kawałek za nią. Znowu moja wyobraźnia poszła o krok za daleko. W myślach subtelnie całowałem jej kark, a potem odchyliłem jej głowę do tyłu, żeby przejść do szyi. Moje dłonie, powoli wyswobadzały ją z tego niepotrzebnego nam już ręcznika, który po chwili opadł na ziemię...

 Halo, ziemia do Dave'a – pomachała mi ręką przed oczami, a ja dopiero wtedy się ocknąłem.

– Tak  odchrząknąłem. – Jasne. Zejdziesz za chwilę. Tylko się ubierz. Oni nie mogą cię widzieć w takim stroju  pouczyłem ją i jeszcze chwilę wpatrywałem w jej rozbawioną twarz. Aż w końcu uznałem, że najwyższy czas już wyjść.

Powinienem był wtedy działać. Od razu, pod wpływem impulsu, ale nie..., ja dawałem sobie i jej czas, do tych nieszczęsnych urodzin. Musiałem mieć pewność, że to właśnie na mnie czeka.

Kolejnego dnia, obudził mnie kac morderca. Kiedy już ogarnąłem siebie i swoją głowę, poszedłem na siłkę. Najpierw, skierowałem się do biura, gdzie zaparzyłem mocną kawę, a dopiero po jakimś czasie, zdobyłem się na zrobienie cardio.

Iga, już od dłuższego czasu, próbowała zwrócić na siebie moją uwagę. Kiedy trenowała, łapała ze mną kontakt wzrokowy. Czasem pytała o zastosowanie jakiejś maszyny, mimo że świetnie zdawała sobie sprawę z tego, jak działa. Chciała też, abym był jej indywidualnym trenerem, ale wiedziałem, że jak się na to zgodzę, to nie skończy się to dobrze, więc wkopałem w to, któregoś z moich pracowników. Ostatecznie jednak zrezygnowała z tego pomysłu.

– Jestem Iga  powiedziała, zajmując bieżnię obok mnie.

Była dzisiaj sama. Chyba pierwszy raz. Zawsze, kiedy ją widywałem, otoczona była przez koleżanki.

 David  odpowiedziałem, spoglądając w jej stronę.

Była młoda i śliczna. Miała może dwadzieścia lat. Ciemna karnacja. Piękne, czerwone usta. Zielone oczy, przyciągające jak magnes. Brązowe włosy, spięte w wysokiego koka i wysportowana sylwetka.

– Chyba miałeś ciężką noc – powiedziała, unosząc brew.

 Muszę naprawdę źle wyglądać, skoro już nawet inni ludzie to dostrzegają  odpowiedziałem poważnie.

 Nie, skąd  zaczęła się motać.  Znaczy...

– Żartowałem. Wiem, że tragicznie wyglądam, przesadziłem wczoraj z alkoholem  zaśmiałem się. W sumie, po co się tłumaczyłem?

 To dlatego jesteś taki blady. A kawę już piłeś? Bo może miałbyś ochotę skoczyć na jakąś małą czarną, po treningu?  zaproponowała.

 Nie wiem, czy to dobry pomysł. Jeszcze zemdleję po drodze  zaśmiałem się.

Nie przyznałem się, że piłem już kawę, po prostu miałem wątpliwości, czy to dobry pomysł, spotykać się z kimś.

– Jeśli jesteś zajęty, to powiedz, bo nie chcę potem, żeby jakaś zazdrosna dziewczyna goniła mnie po mieście  śmiała się.

 Nie mam nikogo  powiedziałem po chwili.

Chociaż nie wiem, czy mówiłem prawdę. Moje serce należało tylko do jednej kobiety. Od zawsze.

 W takim razie, gdybyś ewentualnie zemdlał, to będę twoją bohaterką i cię uratuję  mówiła rozbawiona.

– Nadal nie wiem, czy to jest dobry plan  odpowiedziałem.

Nagle dostałem powiadomienie o przychodzącej wiadomości.

Mati: Podobno spotkała Marcina, jak wracała. Odprowadził ją do domu i tyle. Zapytał, czy wyskoczy z nim na kawę. Odpowiedziała, że może po mistrzostwach, jak będzie miała więcej czasu.

Ja: Dzięki, stary.

Odpowiedziała, że spotka się po mistrzostwach ze swoim byłym. Super. Nie ma sensu czekać kolejnego miesiąca, skoro ona już mu dała odpowiedź. Miałem zamiar czekać do dnia jej dwudziestych ósmych urodzin. Minęłoby wtedy dwadzieścia lat od złożonej przez mnie obietnicy. Oboje byliśmy wolni. Nic nie stało nam już na przeszkodzie. A jednak..., znowu pojawił się Marcin. Była taka rozpromieniona, kiedy gadała z nim, przed wejściem do domu. Skoro chciała się z nim spotkać, uznałem swoją porażkę. Przestałem walczyć. Jeszcze wczoraj miałem szaleńczą nadzieję, że uda się nam coś zbudować. Dzisiaj już nie miało to najmniejszego sensu.

– Albo wiesz co... – zwróciłem się do dziewczyny obok. – Chętnie wyskoczę z tobą na kawę  powiedziałem, przywdziewając na twarz, swój rozbrajający uśmiech.

***

Obecnie

Wczoraj, na jej urodzinach, nie miałem jednak możliwości, pogadać z nią sam na sam, aż do momentu, w którym Iga zagadała się z dziewczynami z jej drużyny. To ostatnie co pamiętam...

***

24 czerwca 2023 r.

– Kama, gdzie jest Alex?  zapytałem jej przyjaciółkę, która wybierała sobie przekąski przy barze.

 Co cię to interesuje?  zapytała oschle.

 Ej, no co ty teraz  złapałem ją za ramię i obróciłem w swoją stronę.

– Najpierw nie możesz bez niej żyć, a potem miesiąc przed jej urodzinami znajdujesz sobie jakąś małolatę. Nagle puszczasz waszą piosenkę i kiedy już historia ma się skończyć happy endem, i macie się pocałować na tym zakichanym parkiecie, wpada Iga i puf, czar pryska. Zjechałam ją za to, że cię nie pocałowała, ale ona odpowiedziała, że równie dobrze, ty to mogłeś zrobić. I wiesz co? Miała cholerną rację.

– Serio? Mieliśmy wywołać skandal na jej imprezie urodzinowej? Najlepszy przyjaciel przychodzi ze swoją dziewczyną, ale nagle całuje przyjaciółkę. Myślisz, że chciałaby takiego rozgłosu? Myślisz, że mi łatwo? Gdzie ona jest?

 Poszła do siebie, ale jeśli tam pójdziesz i znowu coś spierdolisz, przysięgam, że cię przeklnę  powiedziała, jednak ja już byłem w połowie drogi na górę. Zapukałem.

 Proszę  odpowiedziała cicho, więc wszedłem od razu.

Zerwała się z fotela, znajdującego się przy toaletce i chusteczką wycierała czerwone od płaczu oczy, tak żeby nie zepsuć makijażu.

– Kruszynko, co się stało?  zamknąłem drzwi i w sekundę znalazłem się przy niej, mocno przytulając.

– Nic. To nie jest teraz takie ważne – powiedziała i wyswobodziła się z uścisku.  Jak się bawisz?

 Dobrze. Chociaż chciałem cię o coś zapytać  powiedziałem.

 Co się dzieje?  zapytała zaniepokojona.

– Spokojnie, nic strasznego – uspokoiłem ją i położyłem swoje dłonie na jej ramionach. Albo zapytasz teraz, albo nigdy.  Czy...  zawahałem się przez chwilę.  Podczas naszej piosenki, też czułaś to przyciąganie? – otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.

– Tak, ale...  nie dałem jej skończyć.

 Czy naprawdę miałaś ochotę mnie pocałować?  wciąż wwiercała we mnie to swoje niebiańskie spojrzenie.

 Tak, ale... – znowu nie dałem jej dokończyć, bo wiedziałem, że jeśli na ostatnie moje pytanie odpowie mi TAK, to żadne, ALE, nie będzie miało znaczenia.

– Teraz ostatnie pytanie, skup się. Czy uważasz, że jestem dla ciebie kimś więcej niż tylko przyjacielem, czy bratem? – w końcu to z siebie wyrzuciłem. Jednak niedane mi było doczekać odpowiedzi, gdyż do pokoju wpadła właśnie Iga, z jedną z jej koleżanek z drużyny.

 Tu jesteście! Szybko, chodźcie na dół, bo zaraz będzie niespodzianka – krzyknęła Magda i pociągnęła ją za sobą.

Widziałem konsternację w jej oczach i dopóki nie opuściła swojego pokoju, wpatrywałem się w nią jak zahipnotyzowany. Iga dopadła mnie i do końca imprezy nie odstępowała na krok. Szczerze mówiąc, nie za bardzo pamiętam co się potem działo, bo piłem.

***

Obecnie

Wyszedłem spod prysznica i skierowałem się do kuchni, żeby przygotować jakieś śniadanie. Spojrzałem na telefon leżący na szafce.

Mati: Wbijaj na after. Początek 17.

***

Teledysk w tle:

EMO, Letni deszcz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro