10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Aubrey wybrała studia w Filadelfii. Do tego architekturę. Nie wiedziałem, czy sobie poradzi, ale zawsze mogła na mnie liczyć. Nie kwestionowałem jej wyboru, ale wolałbym mieć ją bliżej. Mogła studiować na mojej dawnej uczelni i zamieszkać u moich rodziców. W moim dawnym pokoju, który nadal stał pusty. Na pewno nie miałaby gorzej niż w swoim rodzinnym domu.

Obiecałem mamie Aubrey, że będę miał kontakt z kuzynką cały czas. Ciocia nie musiała mnie nawet o to prosić. Rozmowy z jej córką były dla mnie czymś naturalnym. Do tej pory byłem w kontakcie z Abi prawie codziennie. Tyle że mogłem przyjechać w każdej chwili, gdy mnie potrzebowała. Nadrabialiśmy dzięki rozmowom na FaceTime, chociaż to nie było to samo, co być obok siebie. Musiało nam wystarczyć.

Na początku spędziłem nawet kilka dni w Filadelfii, żeby Aubrey nie czuła się samotna, ale nie mogłem zostać dłużej. Musiałem pracować. I zadbać o żonę, która chciała mnie mieć przy sobie. Za to teraz zamierzałem odwiedzać Abi częściej niż do tej pory. Mogłem sobie pozwolić na częstsze wyjazdy. Oczywiście, jeśli praca mi na to pozwoli.

Ciekawe co na to moja żona? Cholera, zapomniałem, że już jej nie miałem! Nie musiałem nikogo pytać o zdanie i się tłumaczyć, gdzie byłem. Odpowiadało mi to.

Zerknąłem na swoją dłoń. Nadal nosiłem obrączkę. Czas się jej pozbyć. Nic już dla mnie nie znaczyła. Oczywiście obrączka, bo uczucie do Madison nie zgasło w dniu rozwodu. Było jednak zbyt słabe, żebym pozwolił jej ze sobą zostać. Nie zrobiłem nic, żeby ratować swoje małżeństwo. Kiedy przestało mi zależeć? To był długoletni związek, a ja po kilku miesiącach małżeństwa się poddałem i uznałem, że nie warto o nie walczyć. Nie żałowałem. Byłem już wolny. Nie musiałem obawiać się, że za rok zostanę ojcem wbrew mojej woli, bo moja żona wymyśli sposób jak zmusić mnie do jej zapłodnienia.

Dlaczego kobiety nie potrafiły zrozumieć, że zmuszanie faceta do ojcostwa nie było dobrym pomysłem? Ani dla nich, ani dla dziecka. Kobieta mogła być gotowa, facet nie musiał. Madison zniechęciła mnie tym do siebie. Wcześniej myślałem, że decyzja o potomstwie nie będzie problemem. Przecież byliśmy ze sobą kilka lat, zanim się oświadczyłem. Tyle że po ślubie chciałem się skupić na nas, a nie na pieluchach. Na to byłby jeszcze odpowiedni moment, na nieprzespane noce również. Szkoda, że moja była już żona tego nie rozumiała. Oby Madison ułożyła sobie życie z kimś lepszym. Z kimś, kto od razu zamierzał dać jej to, czego pragnęła. Nie życzyłem jej źle. Zasługiwała na szczęście.

Przyjechałem do ciotki zdać jej raport ze swojej ostatniej wizyty w Filadelfii. To normalne, że martwiła się o córkę. Do tej pory Aubrey mieszkała z rodzicami i mieli ją prawie cały czas na oku. Nie mówiłem ciotce wszystkiego, ale starałem się ją uspokajać, żeby nie wydzwaniała cały czas do Aubrey. Wiedziałem, że była do tego zdolna. Dzięki mnie kuzynka miała spokój.

– Jest lepiej? Jak moja córka odnalazła się w obcym mieście? - Uśmiechnęła się Sophie. – Landen, powiedz mi cokolwiek. Proszę.

Aubrey radziła sobie doskonale. Pomimo kilku telefonów do mnie w nocy, nie narzekała. Po prostu potrzebowała rozmowy. Było dobrze. Dawała sobie radę, a gdyby było inaczej, miała mnie. Rozmowy pomagały, ale byłem gotów jechać w każdej chwili, gdyby było coś nie tak.

– Radzi sobie doskonale. - Uśmiechnąłem się. – Naprawdę. Pojadę do niej niedługo.

Wziąłem dwa tygodnie wolnego. Nie miałem z tym problemu. W tym miesiącu i tak było mniej wycieczek. Poza tym postanowiłem skorzystać z oferty kursu, który akurat był organizowany w Filadelfii. Zacząłem poważnie zastanawiać się, czy nie zacząć być tłumaczem języka francuskiego. Otworzyłbym swoje biuro i zarabiał sam na siebie. Miałem oszczędności, które mógłbym wykorzystać w tym celu. Wydawało się to dobrym rozwiązaniem. Nie czułem już presji, że zarabiałem zbyt mało. A z budową domu przestało mi się śpieszyć. Wystarczyło mi mieszkanie, a minie jeszcze trochę czasu, zanim zacznę nowy związek.

– Dziękuję ci, Landen.

Nie musiała. Pomagałem przyjaciółce, która zawsze mogła na mnie liczyć. I spędzałem miło czas w towarzystwie Abi, zwiedzając miasto. Nie mogłem zostawić jej w obcym miejscu, nie mając pewności, że wiedziała o sklepach w okolicy i jak dojść bez problemu na uczelnię. Zajrzeliśmy też do dwóch klubów. Miałem jednak nadzieję, że moja kuzynka nie chodziła tam sama.

– Nie ma za co. Lubię Aubrey.

– Kto by pomyślał, że dogada się z tobą lepiej niż z własnym bratem?

Kilka lat temu też nie uwierzyłbym, że zostaniemy przyjaciółmi. Jako jedenastolatka Aubrey działała mi na nerwy. Była dzieciakiem, nieznośnym. Męczyło mnie uczenie jej. Myślałem, że już nigdy nie zrozumie matematyki, a jej kaleczenie francuskiego działało mi na nerwy każdego dnia. Z czasem jednak zaczęliśmy dogadywać się coraz lepiej. W końcu zrozumiałem, że Abi miała rację w wielu kwestiach i nie myślała już jak dzieciak.

– Nikt. - Zaśmiałem się. – Abi, chciała, żebym zawiózł jej jeszcze kilka rzeczy.

Zrobiła mi nawet listę, żebym przypadkiem o niczym nie zapomniał. Na szczęście nic osobistego na niej nie było, bo czułbym się trochę nieswojo, grzebiąc w bieliźnie kuzynki. Były rzeczy, o których nawet rodzina i najbliżsi przyjaciele nie musieli wiedzieć.

– Jedziesz do niej? - Zdziwiła się.

W sumie miałem to zrobić dopiero za kilka dni, ale nie chciałem marnować wolnego. Spędzę więcej czasu w Filadelfii. Mógłbym porozglądać się za dziewczynami. Nie zamierzałem z nimi flirtować, ale nikt nie zabroni mi popatrzeć.

– Jutro po południu.

Musiałem się jeszcze spakować i zajrzeć do rodziców. Lepiej, żeby mama wiedziała, że nie będzie mnie przez jakiś czas w mieście.

– No dobrze. Pomóc ci? - Spojrzała na mnie.

– Abi, dała mi listę. Chyba sobie poradzę.

– Gdyby coś, wołaj.

– Pewnie.

W pokoju Aubrey od jej wyjazdu było pusto. Zostały meble i kilka rzeczy dziewczyny. Większość pamiątek, które z podróży przywoziłem jej ja albo znajomi. Wbrew obawom mojej kuzynki, bart jeszcze nie przeniósł tutaj swoich gratów. Chociaż nie dziwiłbym się, gdyby wolał większy pokój. Grał na gitarze i musiał gdzieś trzymać sprzęt, ale siostra chyba nie chciała jeszcze żegnać się ze swoim pokoikiem.

Znalazłem kilka koszulek Aubrey na dnie szafy, rzucone w kąt. Strasznie wygniecione, ale na szczęście wyprane. Jak to się stało, że nie zabrała ich ze sobą wcześniej? Zerknąłem na kartkę z listą, którą odhaczałem w myślach. Musiałem zabrać jeszcze jakąś torbę, którą znalazłem pod łóżkiem razem z jej adidasami. Pewnie szukała ich długi czas, bo wyglądały na nowe. Nie mogłem uwierzyć, że Abi była aż taką bałaganiarą. Zawsze, gdy ją odwiedzałem, wszystko leżało na swoim miejscu, a raczej tak mi się wydawało. Teraz rozumiałem, że upychała rzeczy po kątach albo po prostu zapomniała, gdzie leżały.

Gdy miałem pewność, że spakowałem wszystko, co potrzebne, zacząłem zbierać się do wyjścia.

– Cześć. - Fayne zajrzał do pokoju.

Nie spodziewałem się, że się zobaczymy. Zazwyczaj, gdy przyjeżdżałem, siedział w swoim pokoju albo nie wrócił jeszcze ze szkoły. Uczęszczał na dodatkowe zajęcia. W porównaniu do siostry lubił się uczyć i szło mu to świetnie. Chociaż o niego wujostwo nie musiało się martwić.

– Siema. - Spojrzałem na niego. – Jak w szkole?

– Dobrze. - Rozglądał się po pokoju. – Aubrey czegoś zapomniała? Pewnie swoich notatek z matmy. - Zaśmiał się.

Z jej problemów z matematyką nawet ja czasami się naśmiewałem. Miewała problemy z naprawdę łatwymi tematami. W większości wystarczyło tylko, gdyby w szkole częściej skupiała się na lekcjach niż rozmowach z koleżankami.

– Kilku rzeczy.

– Znalazłeś jej białe adidasy? Widziałeś, że nadal są białe?

Aha, czyli to Fayne zadbał o to, żeby leżały pod łóżkiem. Siostra musiała zaleźć mu nieźle za skórę. Raczej się nie kłócili, ale przecież doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że nie było rodzeństwa idealnego.

– Schowałeś je?

– Jednego jak mnie wkurzyła. Chciała wyrzucić moją gitarę, bo przeszkadzało jej, jak grałem wieczorem. - Usiadł na łóżku. – Szukała tych butów z dobry miesiąc, zanim się poddała. Żałuj, że tego nie widziałeś. Była w stanie nurkować w kontenerze, gdybym zapewnił ją, że znajdzie tam swoje adidasy.

Kochane rodzeństwo. Nigdy nie dokuczałem siostrze. Wolałem mieć z nią dobry kontakt, bo przyprowadzała do domu ładne koleżanki i mogłem przesiadywać na imprezach, które robiły pod nieobecność rodziców. Zazwyczaj sprowadzałem Gayla.

– Po co? - Zaśmiałem się.

Rozumiałem, że chciał się odegrać na siostrze, ale mógł jej w końcu powiedzieć, że buty leżały pod łóżkiem. Takim sposobem zapomniała, że w ogóle je miała. Nie zdziwiłbym się, gdyby w zamian kupiła sobie kolejne dwie pary.

– Wkurzyła mnie. - Spojrzał na mnie. – Co u niej?

Aubrey pewnie będzie zadowolona, gdy powiem jej, że brat sam z siebie się nią zainteresował i nie zajął jeszcze jej pokoju.

– Dobrze. Radzi sobie.

– Przecież to Aubrey. Zawsze sobie radzi.

– Miło, że tak myślisz.

– Wkurza mnie często, ale jest przecież moją siostrą. - Wzruszył ramionami.

– Może ją odwiedzisz?

Gdyby chciał, mogliśmy pojechać razem do Filadelfii i spędzić czas z Aubrey. Tyle że trochę obawiałem się, że rodzeństwo mogłoby mieć siebie dość po jednym dniu.

– Żebyśmy się pozabijali? - Zaśmiał się. – W domu przynajmniej chronią mnie rodzice. Nie chcę kusić losu. Niech sobie tam siedzi spokojnie.

– Jak chcesz. Zadzwoń do niej, chociaż albo napisz. Na pewno się ucieszy, gdy się do niej odezwiesz – powiedziałem, zanim wyszedłem z pokoju.

– Na pewno.

Nie mógł w to wątpić. Aburey mogła nie mieć dobrego kontaktu z bratem, ale chciała jego szczęścia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro