11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Zamknij się i zatańcz ze mną!"

Mia i Gilbert, tak jak im obiecano, wypłynęli z portu parowcem, natychmiast dostając pracę i zadania do wykonania. Nie było to niestety tak łatwe, jak planowali i widywali się ze sobą tylko raz w tygodniu, kiedy udało im się wymykać na zewnątrz, na burtę statku.

Tak też spędzili wigilię, w jakże mroźną noc, spotykając się tam gdzie zawsze. Na powitanie wręcz wpadli sobie w ramiona, mocno się przytulając.

- Wspaniale cię widzieć. Już się martwiłam, że nie uda mi się dzisiaj wymknąć. Kucharka, pani Wilson nie spuszczała mnie z oka.
- Wesołych świąt, Mia.

Właśnie tak spędzili wigilię, zasypiając przytuleni do siebie na burcie.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Kolejne pół roku i dwa miesiące zleciały szybciej, niż mogło się wydawać. Przez ten cały czas Gilbert i Mia powtarzali swoją tradycję i spotykali się co tydzień, mimo ciężkiej pracy którą wykonywali całe dni.

Gilbert był chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Zdobył przyjaciela przy swojej pracy. Jego znajomość z Mią przetrwała, mimo trudności i czuł, że coraz mocniej się w niej zakochiwał, chociaż nadal się do tego nie przyznał, zakopując to głęboko w swoim umyśle. A co najlepsze: podróżował. Spełniał swoje marzenia i wolę ojca.

Mia również była zadowolona. Nawet praca w kuchni jej nie przeszkadzała. Zresztą, co ona mówi - uwielbiała to, także na Zielonym Wzgórzu, a tutaj poznawała nowe przepisy i mogła się uczyć. Nawet, jeśli musiała się przy tym nieźle naharować. Poznała też czarnoskórego przyjaciela Gilberta i zdążyła go polubić.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Gilbert nucił pod nosem melodię, nadal rozmyślając o Mii, która pewnie już spała w kajucie obok kuchni.

- Wynoś się z mojej głowy, dziewczyno - wyszeptał, przerywając śpiewanie.
- Czyżbyś się zakochał? - Zapytał jego przyjaciel, złośliwe.
- A zrozumiesz, jeśli odpowiem, że tak?
- Niech zgadnę - rudowłosa piękność, do której wymykasz się w każdy piątek?

Gilbert zaskoczony się podniósł.

- Skąd to wiesz?
- W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.- Zaśmiał się czarnoskóry mężczyzna. Blythe przewrócił oczami, uznając, że Sebastian jak chce potrafi być bardzo irytujący.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
W końcu nadszedł dzień, kiedy mieli wejść na ląd. Mia przed wyjściem z kuchni pożegnała się ze wszystkimi kobietami, a następnie wyszła na zewnątrz, gdzie już czekał na nią przyjaciel.

- Witaj, Gilbercie - tym razem nie przytuliła chłopaka, tylko wyminęła go, wchodząc do małej łódki którą mieli dopłynąć do brzegu.
Czarnoskóry przyjaciel posłał mu rozbawione spojrzenie, kiedy chłopak otrząsnął się z szoku, że rudowłosa się na niego nie rzuciła. Po tym sam wszedł do łódki, starając się zacząć rozmowę.

Pół godziny później dopłynęli do brzegu, najpierw pomagając Mii wyjść, a później od razu łapiąc za beczki, które obiecali przenieść.

Całą trójką ruszyli na rynek, obserwując rzeczy porozstawiane na straganach. Mijani młodzi mężczyźni przyglądali się rudowłosej, co zaczynało denerwować Gilberta. Objął ją więc ramieniem w zaborczym geście.

- Jedliście kiedyś kraba? - Zapytał Sebastian.
- Nawet nie pytaj. Przyrządzałam go setki razy przez ostatnie osiem miesięcy, do znudzenia. - Odpowiedziała Mia.
- W takim razie, mam nadzieję, że kiedyś zrobisz nam go jeszcze raz. Powiedz, dodawałaś ostrej papryki?
- Oczywiście.
- Nie znam tego smaku - wtrącił Gilbert.
- Czuję, że by cię pokonał.- Odpowiedział złośliwie przyjacielowi.

Mia wysłuchała opowiadania o matce Sebastiana, kiedy mężczyzna nagle o niej wspomniał.

- Piękna klacz - wypalił nagle zakłopotany Blythe, zatrzymując się, żeby pogłaskać konia. Mia poszła w jego ślady.
- chłopcze, skoro się tu kręcisz to przynieś paszę.

Rozkazał jakiś młody, biały mężczyzna Sebastianowi. Mia, słysząc to oburzyła się i stanęła przed czarnoskórym przyjacielem, jakby chciała go obronić własnym ciałem.

- Ten mężczyzna nie jest chłopcem na posyłki, tylko wolnym człowiekiem. A o paszę, proszę zapytać w hotelu. - Dodała na koniec, łapiąc Basha za rękę i odciągając go i Gilberta kawałek od miejsca zdarzenia.
- Dzięki, Mia. Nieźle mu dopiekłaś. Oryginał z ciebie.

Chwalił ją mężczyzna.
- Tak, tak... Mia jest wspaniała i wszyscy to wiemy, a teraz pośpieszmy się, bo umieram z głodu. - Przerwał im Gilbert, kiedy weszli na ulicę pełną jedzenia.
- Nie doceniasz mnie?

Zapytała rudowłosa, wyciągając z torby czerwone owoce. Mężczyźni spojrzeli na nią zaskoczeni, nim rzucili się na tropikalny przysmak.
- To Mango, posmakuje ci, Blythe. Wypluj skórkę.

Bash był wręcz oczarowany dziewczyną, klepiąc Blytha który zaczął się krztusić po plecach. Mia podzieliła się razem z czarnoskórym swoim owocem, jako, że wzięła tylko dwa. Na szczęście chwilę później byli już w miejscu, o którym opowiadał tak długo mężczyzna. Zaszli do domu od tyłu, spotykając matkę mężczyzny na tarasie.

- Sebastian! - Krzyknęła zaskoczona, nie dostrzegając dwójki przyjaciół. - Chcesz mnie wykończyć? Widział cię ktoś? Podejdź tutaj.

Kobieta przytuliła mężczyznę, a rudowłosa posłała rozpromienione spojrzenie brunetowi który objął ją ramieniem.

- A to kto? Jak wam na imię?!
- Gilbert Blythe, proszę pani.
- Mia Cuthbert - dodała dziewczyna, delikatnie dygając, jak miała w zwyczaju. Dwójka przyjaciół podeszła bliżej do kobiety.

- Skąd jesteście?
- Z Wyspy Księcia Edwarda, w Kanadzie.
- Nie karmili was na łajbie?
- To ja karmiłam innych, proszę pani. - Zaśmiała się Mia, a kobieta odwzajemniła uśmiech, widocznie już darząc ją sympatią.
- Sebastian obiecał nam słynne Trynidackie lekarstwo.
- ahh, tak?

Kobieta odeszła gdzieś na chwile, a później wróciła z trzema talerzami. Gilbert i Mia od razu zasiedli do stołu i zaczęli jeść, przerwali jednak kiedy na ręce kobiety wbiegło małe dziecko.

- Czy to złodziej? - Zapytał chłopczyk, patrząc na Basha.
- Skądże! Jezus kazał pomagać innym. Ten pan jest głodny.

Dwójka przyjaciół spojrzała na czarnoskórego z współczuciem. Matka Basha odeszła z chłopcem na rękach, zapowiadając, że jeśli wrócą jutro to ich pogoni.

Brunet i rudowłosa wstali bez słowa od stołu i odeszli razem z przyjacielem (który wziął talerze), siadając niedaleko od domu, gdzieś w ogrodzie, pomiędzy roślinami. To tam dokończyli jeść, kiedy Gilbert pytał co chwila "co to?" Pokazując na składniki niczym małe dziecko.

- Jeśli to jest lekarstwo, to mógłbym chorować codziennie - oznajmił, w końcu.
- Cieszę się, że smakuje ci owoc niewolniczej pracy.
- Myślałam, że zniesiono tu niewolnictwo? - Zaskoczyła się Mia.
- Moja rodzina nie opuściła plantacji. Ani babcia, ani matka, która jest niańką. Właściwie jej nie znam.
- Och, Bash - Mia przytuliła go mocno, myśląc nas odpowiednimi słowami, które mógłby pocieszyć mężczyznę.
- Ty jesteś inny. Znajdziesz sobie piękną, dobrą żonę. Będziecie mieli małą, uroczą córeczkę lub silnego chłopca. No i co najważniejsze: będziecie żyli szczęśliwie. Gdzieś daleko stąd.

Mężczyzna miał łzy w oczach, słuchając tego opowiadania. Może tego nie przyznał na głos, ale to było jego marzenie.

- Jesteś dobrą osobą, Mia.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Na noc cała trójka wróciła na statek, gdzie od razu poszli do łóżek. Gilbert i Bash rozmawiali jeszcze, w tym też o Mii:

- Nie będę wtrącał się w wasz związek, ale jedno muszę powiedzieć. Jeśli kiedykolwiek pozwolisz jej odejść, to jesteś kompletnie rąbnięty.
- Żartujesz?! Nie potrafię jej opuścić od pogrzebu taty. Zresztą, już wcześniej trzymałem ją blisko. Nie mam zamiaru dać jej kiedykolwiek odejść. -Zapewnił.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Nastał kolejny dzień na wyspie. Mia została wysłana przez kucharki na zakupy, podczas kiedy Gilbert i Sebastian ulotnili się czegoś napić. Nie byli jednak tak uprzejmi, żeby poinformować dziewczynę, że "coś" to alkohol.

- Mówiąc o Mii uśmiechasz się jak głupi do sera. Bądź mężczyzną!
- Jestem!
- Tylko chłopiec nie potrafi przyznać, że jest zakochany.
- A czy chłopiec potrafi zmierzyć się w oko oko ze śmiercią? - Zapytał brunet i na raz wypił całą szklankę alkoholu. Chwilę później skrzywił się i odbiegając kawałek na bok, zwymiotował w krzaki.

Sebastian rozśmieszony poklepał chłopaka po plecach.

- No już, jesteś mężczyzną.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Codziennie trójka przyjaciół przechadzała się po lądzie. Pewnego dnia zwykłą, przyjazną rozmowę przerwał im krzyk kobiety, tak głośny, że ludzie odwracali się zaciekawieni. Mia od razu ruszyła w stronę źródła hałasu, a Gilbert i Sebastian pobiegli za nią.

Kiedy rudowłosa dotarła na miejsce, ujrzała ciężarną kobietę leżąca na ziemi i głośno płaczącą. Przed nią w drzwiach domu stała inna, starsza, zapewne jej matka. Z ich kłótni wynikało, że wyrzuciła ona młodą kobietę z domu, głośno zatrzaskując za sobą drzwi. Sebastian i Gilbert od razu pomogli jej wstać.

- Co się dzieje? - Zapytał czarnoskóry, kiedy kobieta krzyknęła.
- Ona rodzi - Mia od razu pojęła. Sebastian widocznie też, bo zaczął uderzać w drzwi, kiedy Gilbert próbował porozmawiać z ciężarną. Kobieta wystraszyła się go i zaczęła uciekać, dosyć nieporadnie.

Mia pobiegła za nią razem z Gilbertem, nawołując.Kobieta schowała się w czymś, co wyglądało jak szałas.

- Pewnie jesteś przerażona. Jak ci na imię? - Zapytał chłopak, wchodząc do środka razem z rudowłosą.
- Rute.
- Odeszły wody? - Zapytała Mia, skupiając się na tym co ważne. Sebastian znalazł się obok nich chwilę później.
- Sprowadźmy pomoc!
- Nie ma czasu. Gilbert, weź te ubrania, już! Sebastian, przynieś alkohol!
- Mia, co ty wiesz o odbieraniu porodów?

Bash był zbyt zszokowany i zdenerwowany, żeby zrozumieć i zaakceptować sytuację.
- Rób co mówię! Już!

Krzyknęła odbierając materiał, który podał jej brunet.

- Co robisz?! - Zapytała przerażona ciężarna, kiedy Mia do niej podbiegła.
- Nie dotykajcie mnie!
- Pomożemy ci - starał się załagodzić sytuację czarnoskóry.
- Oni są biali! Nie zbliżajcie się!

Mia się oburzyła.

- Może i jestem biała, ale na Boga, jestem kobietą! Jako jedyna tutaj wiem co robić . Rozumiem cię, nie musisz się bać. Zaufaj mi, pomogę tobie i twojemu dziecku. Jestem przy tobie.

Młoda kobieta pokiwała głową, ale ku przerażeniu wszystkich zaczęła krzyczeć z bólu.

- Co teraz Mia?
- Muszę sprawdzić co z rozwarciem! Pomóżcie jej się położyć!

Wydawała rozkazy, w międzyczasie odkażając ręce alkoholem.

- Sebastian, podtrzymuj jej głowę. Gilbert, zrób mi miejsce. - Rozkazała, klękając przed kobietą.
- Mogę?
Kiedy kobieta zgodziła się, Mia natychmiast podwinęła jej sukienkę, tak żeby mężczyźni nic nie widzieli.
- To już czas, Rute. - Po chwili Mia jednak się zawahała - poród pośladkowy.
- Co to znaczy!?
- Dziecko się źle ułożyło. Muszę je obrócić.

Mia zgodnie ze swoimi słowami zaczęła działać, kiedy Bash i Gilbert starali się uspokoić krzyczącą z bólu ciężarną.
- Coś ci zdradzę. Ja też byłem źle ułożony i żyje. - Wyznał Gilbert, a Bash podłapał temat.

Mia z całej siły robiła swoją pracę, a w końcu odetchnęła z ulgą, kiedy się udało.
- Musisz teraz trzeć.
- Nie mogę! To boli!
- Możesz, dasz radę! Nie poddawaj się, świetnie ci idzie! Wierzę w ciebie, dasz radę!

Mia motywowała ją, jednocześnie odbierając poród. Minęła chwila, nim usłyszeli głośny płacz dziecka. Mia, zmęczona wzięła noworodka na swoje ramiona, zawijając go w zabrany wcześniej materiał. Nie przejmowała się tym, że jest cała ubrudzona krwią, tylko cieszyła się razem z Rute, patrząc na malucha. To dziewczynka - pomyślała, podając ją kobiecie.

- Jest piękna - oznajmiła, łapiąc ostry nóż, przemywając go alkoholem, i przecinając pępowinę.
- Dziękuję - wyszeptała świeżo upieczona mama.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

W ostatni dzień pobytu Mii i Gilberta w Trynidadzie, wieczorem w mieście miał odbyć się tradycyjny festiwal. Kiedy kucharka z którą pracowała Mia dowiedziała się, że rudowłosa ma zamiar się na niego wybrać, wręcz zakazała jej wychodzić przed siedemnastą z kajuty. Przez cały dzień pomagała przyszykować się nastolatce, nie przyjmując odmowy.

- Nie jestem przekonana, co do tego stroju. - Wyznała na koniec swojej "metamorfozy" Mia.

Nic dziwnego, że miała wątpliwości. Sukienka, w którą była ubrana (zdj na dole rozdziału) w niczym nie przypominała tych, które nosiła do tej pory. Dodatkowo, dziewczyna pierwszy raz w życiu miała delikatnie pomalowane usta truskawką i niebiesko-złote cienie na powiekach, a jej wiecznie rozpuszczone włosy zostały pofalowane. Na nogach nie miała swoich normalnych, znoszonych już butów tylko złotego koloru pantofelki.

- Kochanie, to tradycja. Poza tym, wyglądasz cudownie. Jeśli znajdziesz miłość na tym festiwalu, to to będzie moja zasługa.

Mia nie protestowała dłużej, tylko wyszła na zewnątrz i opierając się o barierkę czekała na przyjaciół. Była odwrócona tyłem do ludzi, a przodem do oceanu, co spowodowało, że jeszcze ciężej było ją rozpoznać - Gilbert przez trzy minuty stał więc za nią, czekając aż rudowłosa wyjdzie z kajuty. W końcu jednak zrozumiał, że te rude włosy nie zdarzają się u każdej kobiety.

- Mia? - Zawołał ją, żeby się upewnić. Ruda odwróciła się w jego stronę, z uśmiechem na twarzy, a mu zaparło dech w piersiach.
- Pięknie wyglądasz - wydukał w końcu, a Mia zaśmiała się uroczo. Sebastian, który nagle znalazł się za nimi spojrzał na nich rozbawiony i pomógł kobiecie wejść do łódki którą pół godziny później dopłynęli do brzegu.

- Spodoba wam się festiwal. Szczególnie tobie Mia.

Bash miał rację. Festiwal był wspaniały - kobiety chodziły w strojach podobnych do tego Mii, chociaż to rudowłosa przyciągała najwięcej uwagi. Niebieski nie był częstym kolorem, a w połączeniu ze złotem i czerwienią wyglądał na niej wspaniale. Gilbert sądził to samo, nie zwracając nawet uwagi na inne dziewczyny. Po godzinie chodzenia, próbowania nowych smaków na małych targach, i rozmowach z kilkoma osobami które chwaliły Mię za strój, dziewczyna zauważyła muzyków, siedzących obok nich z instrumentami przy pustym obszarze, który idealnie nadawał się na parkiet do tańczenia. nawiązała kontakt wzrokowy z mężczyzną, który miał zamiar śpiewać, co natychmiast zauważył Gilbert.

- Mia.. może.. jeśli byś..ja.. - chłopak próbował nieudolnie zaprosić ją do tańca, będąc onieśmielony. Bał się, że dziewczyna go wyśmieje, a w okolicy było pełno osób, które by to słyszały. Ku jego zdziwieniu, rudowłosa się zaśmiała.

- Och, po prostu zamknij się i zatańcz ze mną!

Gilbert oniemieniał. Czuł na sobie wzrok muzyków, a zdziwił się jeszcze bardziej, kiedy Sebastian coś do nich wyszeptał. Mia przewróciła oczami, złapała go za dłoń i wyciągnęła na sam środek "parkietu", szykując się do tańca. (W tym momencie możecie włączyć filmik z mediów, bo taniec będzie do tej samej muzyki).

Oh, don't you dare look back.
Just keep your eyes on me.

Brunet położył jedną dłoń na talii dziewczyny, a drugą złapał jej rękę. Zaczęli się powoli obracać, co przyciągnęło uwagę innych.

I said, You're holding back,
She said, Shut up and dance with me!

Chłopak okręcił ją wokół jej własnej osi, a wsłuchując się w tekst piosenki, oboje się zaśmiali nie wspominając o Sebastianie, który wręcz płakał ze śmiechu.

This women is my destiny
She said, ooh-ohh-hoo,
Shut up and dance with me!

Gilbert puścił dziewczynę, dając jej więcej swobody do tańca. W międzyczasie zjechał ją jednym z tych spojrzeń, które Sebastian zaliczał do flirtu. Ta kobieta jest moim przeznaczeniem - powtórzył sobie w głowie chłopak, łapiąc z nią kontakt wzrokowy i uśmiechając się łobuzersko.

We were victims of the night,
The chemical, physical, kryptonite
Helpless to the bass
And the fading light

Ludzie zaczęli do nich dołączać, tworząc razem małe koła. Kiedy jednak nastały kolejne zwrotki, puścili się łącząc w pary. Oczywiście, Gilbert nadal był z Mią.

She took my arm,
I don't know how it happened
We took the floor and she said...

Mia spojrzała w oczy Blythe'a i zaśpiewała łącznie z muzykami:

Oh, don't you dare look back.
Just keep your eyes on me
I said, You're holding back,
She said, Shut up and dance with me!

Kiedy przestała, Gilbert uznał że to jego kolej:

This women is my destiny
She said, Ooh-ooh-hoo,
Shut up and dance with me!

Po raz kolejny połączyli się w kółko i podskakując obracali się dookoła.

A backless dress and some beat up sneaks,
My discothèque, Juliet teenage dream.
I felt in my chest as
She looked at me

Sebastian wepchał się do ich kółka i nie wytrzymując dużej, popchał Gilberta do środka, co podłapali inni "tancerze" wypychając tam również i Mię.

I knew we were born to be together,
Born to be together!

Mia złapała jedną rękę Gilberta, drugą dłoń kładąc na jego klatce piersiowej.

She took my arm,
I don't know how it happened
We took the floor and she said...

Gilbert czując, że zaraz zacznie się energiczna melodia złapał dziewczynę w talli i natychmiast przyciągnął ją do swojego ciała.

Oh, don't you dare look back.
Just keep your eyes on me.
I said, You're holding back,
She said, Shut up and dance with me!

Blythe prowadził dziewczynę, wykonując szalone i nieprzewidywalne ruchy. Rudowłosej jednak to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie - radziła sobie idealnie, jakby przewidując następne kroki.

This women is my destiny
She said, Ooh-ooh-hoo,
Shut up and dance with me !

Puścili się, a muzycy zachęcili Mię do kontynuowania, krzycząc:

Oh, come on girl!

Gilbert spowrotem włączył się do kółka, a ruda została w środku obracając się wokół własnej osi z rękami w górze, widocznie dobrze się bawiąc. Dół jej sukienki kręcił się razem z nią, co razem dawało cudowny efekt. Jej rude włosy tańczyły na wietrze. Brunet nie mógł oderwać wzroku.

Deep in her eyes,
I think I see the future.
I realized this is my last chance.
She took my arm,
I don' t know how it happened
We took the floor and she said... !

Wszyscy puścili ręce, zaczynając rytmicznie klaskać. Jedynie Gilbert i Mia stali tam, nieruchomo wpatrzeni w siebie. Rudowłosa z rozpromienioną twarzą, uroczo się śmiejąc a brunet z otwartą buzią, jakby podziwiający kobietę przed nim.

Oh don't you dare look back.
Just keep your eyes on me.
I said, You're holding back,
She said, Shut up and dance with me
This women is my destiny

Muzycy budowli napięcie, ściszając głos i delikatnie klaszcząc.

She said, Ooh-ooh-hoo
Shut up and dance!

Ruda wyrzuciła ręce w górę, wyrywając tym samym Gilberta z zamyślenia. Nim zdążył zareagować złapała go za ręce i podskakując zaczęła się z nim obracać bawiąc się do muzyki.

Don't you dare look back.
Just keep your eyes on me.
I said, You're holding back,
She said,Shut up and dance with me!
This women is my destiny
She said, Ooh-ohh-hoo
Shut up and dance with me !

Dziewczyna skończyła taniec zatrzymując się milimetry przed twarzą przyjaciela. Chłopak powstrzymał się od popatrzenia na jej usta mimo pokusy, zamiast tego wpatrując się w oczy. Przestali dopiero, kiedy wszyscy zaczęli klaskać.

Sebastian po chwili doskoczył do nich, głośno się śmiejąc.

- Dzięki wam, to był najlepszy festiwal na jakim byłem. Będę za wami tęsknił, wiecie? Zacząłem traktować was jak swoje rodzeństwo.

Mia popatrzyła na Gilberta, wręcz telepatycznie przekazując mu wiadomość spojrzeniem. Chłopak wiedział, że chodzi o ich ostatnią rozmowę na temat Basha, a teraz jest dobry moment, żeby podjąć z nim temat.
- Właściwie, to mamy dla ciebie propozycję. Jeśli tylko będziesz chciał, możesz pojechać z nami do Kanady, do domu.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia stała oparta, już w swojej codziennej, zielonej sukni o barierkę na parowcu. Przyglądała się zachodowi słońca, szczęśliwa z powrotu do domu. W podobnym nastroju był Gilbert, który po chwili dołączył do niej razem z Sebastianem.

Chłopacy zaczęli rozmowę. Mia przysłuchiwała się z uśmiechem na twarzy, myśląc o tym, że od teraz wszystko się zmieni.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Kolejne osiem miesięcy minęły na statku szybciej niż trójce przyjaciół mogło się wydawać.

Ostatniej nocy na parowcu, zgodnie ze zwyczajem Gilberta i Mii para postanowiła się spotkać na burcie, mimo zimnej pogody. Rudowłosa będąca jedynie w swojej cienkiej koszuli nocnej czekała na przyjaciela, który przyszedł chwilę później. On w przeciwieństwie do niej miał płaszcz, który natychmiast narzucił na ramiona dziewczyny.

- Może nie jest zbyt czysty, ale przynajmniej będzie ci ciepło.
- Dziękuje. Mam pytanie, Gilbercie. Powiedz mi, myślisz, że obecność Sebastiana wpłynie jakoś na naszą relację?
- napewno, ale to nie znaczy, że źle. Pomoże nam. Radziliśmy sobie dobrze sami, ale dobrze wiesz, że nie dalibyśmy rady tak długo. Nie miałaś nawet czasu odwiedzić Cuthbertów. Powiedz mi, myślisz czasem o nich?

Mia się zarumieniła.

- Gilbercie, Cuthbertowie to moi rodzice, nie zapominając o mojej bliźniaczce. Ale powiedzmy to szczerze: to z tobą spędziłam ostatnie dwa lata. To z tobą byłam w najgorszych momentach. To tobie obiecałam towarzyszyć do końca życia - dodała na koniec, cichutko się śmiejąc. - Dotrzymam tej obietnicy.

Dziewczyna delikatnie się podniosła i wystawiła mały paluszek w stronę przyjaciela.

- Na zawsze razem? - Zapytała z nadzieją.
- Na zawsze razem.

Potwierdził, dając swój mały palec. Niby tylko dziecinny gest, ale czy napewno?
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Słuchajcie kochani! Piszę to, po dwóch godzinach poprawiania tego rozdziału, więc wybaczcie, jeśli powiem coś głupiego. W każdym razie, mamy za sobą najdłuższy rozdział tej książki. Z tej okazji, chcę podziękować wam wszystkim za gwiazdki i komentarze. Jednocześnie proszę, jeśli wyłapiecie jakieś błędy, to napiszcie mi w komentarzu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro