12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Nienawidzę wypadków, z wyjątkiem
Kiedy przeszliśmy z przyjaciół do tego"

Gilbert pomógł zejść Mii z powozu. Rudowłosa wylądowała miękko w śniegu, śmiejąc się przy tym uradowana. Nim chłopcy zdążyli ją powstrzymać, zaczęła biegnąć przed siebie prosto do domu, tanecznym krokiem. W pewnym momencie potknęła się i spadła na plecy w jedną z zasp. Sebastian rzucił się, żeby jej pomóc, ale okazało się, że dziewczyna nadal się śmieje, tworząc na śniegu aniołka. Gilbert po chwili ich dogonił, oczarowany i rozbawiony radością przyjaciółki.

Zmarznięci weszli do środka domu, obserwując wszystkie meble przykryte białymi płachtami, które narzucili przed wyjazdem. Od razu się rozgościli, ściągając materiał z większości przedmiotów.

Gilbert po chwili rozpalił w kominku, a ciepło od razu zaczęło rozchodzić się po domu. Sebastianowi natychmiast poprawił się humor. Nic dziwnego - był przyzwyczajony do wiecznego ciepła, a tutaj w zimę temperatury były niskie.

Mia pogłaskała go w pocieszającym geście po ramieniu i zajęła się szykowaniem jedzenia. Myślami była już jednak gdzieś daleko, na Zielonym Wzgórzu, przy swojej siostrze bliźniaczce z którą miała nadzieję się spotkać w ciągu następnych dni.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Gilbert nie musiał rozmawiać z Mią, żeby wiedzieć, że ta chce się spotkać z Cuthbertami. Dlatego, wykorzystując sposobność ustalił, że następnego dnia najpierw pojadą do miasta po podstawowe rzeczy, które już dawno się skończyły, a następnie odwiedzą Marylę, Mateusza i Anię.

Miał w tym także inny cel. Wiedział, że urodziny Mii zbliżają się nieubłaganie a on nie ma prezentu. W poprzednim roku o tej porze byli na statku, i nikt nie myślał o wyprawianiu imprezy urodzinowej, czy o podarunkach. Rudowłosa zadowoliła się życzeniami od wszystkich. Gilbert chciał, żeby tym razem było inaczej.

Tak jak ustalili, tak i zrobili. Gilbert i Mia z samego rana wyjechali, zostawiając Sebastiana samego w domu.

W mieście rozdzielili się, uznając, że tak będzie szybciej. Było - Mia zajęła się kupnem produktów spożywczych, a Gilbert podstawowych narzędzi, które będą potrzebne po zimie. Oczywiście, udało mu się w międzyczasie wejść do butiku, gdzie zamówił sukienkę, która miała być prezentem.

Następnie, kiedy po godzinie spotkali się, pojechali prosto na Zielone Wzgórze. Mia już przy bramie zeszła z wozu i rzuciła się na Jerrego, który otworzył im bramę.

- Jerry! Jak dobrze cię widzieć. Tęskniłam. - Dodała, przytulając go z całej siły. Chłopak wydawał się być w szoku, ale oddał przytulas.
- Mia... zmieniłaś się. Wypiękniałaś jeszcze bardziej.

Rudowłosa się zaśmiała, również zauważając zmiany w chłopcu. Urósł i stał się bardziej męski. Nie zatrzymała się jednak przy nim długo, po chwili razem z Gilbertem stając przed drzwiami.

Chciała zapukać, kiedy drzwi otworzyła z impetem Maryla. Kobieta rzuciła się żeby przytulić i ucałować rudowłosą. Zaraz za nią wyszedł Mateusz, który podał rękę Gilbertowi ucieszony, ale nie powstrzymał się i na koniec go przytulił. Następnie również przywitał się z Mią, która była chyba najszczęśliwszą kobietą na ziemi w tamtym momencie.

Kiedy chciała się już odezwać, usłyszała kroki, a do kuchni w której byli aktualnie wpadła Ania, która zmieniła się jeszcze bardziej niż Jerry. Miała teraz krótkie włosy, niczym chłopiec, ale za to przytyła i już nie wyglądała tak mizernie jak na początku. Mia popatrzyła na nią z otwartymi ustami i z łzami w oczach rzuciła się żeby ją przytulić.

- Mia! Wróciłaś!

Ania śmiała się głośno z radości, prawie dusząc bliźniaczkę. Następnie podeszła do Gilberta, którego uściskała z całej siły, szepcząc cicho:
- Wiedziałam, że dotrzymasz słowa.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Kolejnego dnia dwójka przyjaciół wróciła do szkoły. Mia usiadła w ławce z Anią, kiedy nauczyciel wszedł do środka.

- Mamy nowego ucznia? Chłopcze, czy nie pomyliłeś miejsc? - zapytał pan Phillips Anię, a Mia popatrzyła na niego oburzona kiedy w klasie wybuchł śmiech.

- Proszę Pana, czy nie zna pan swoich stałych uczniów? Przecież to Ania.

Mężczyzna jakby się zakłopotał na uwagę Mii. Nie odpowiedział, a zamiast tego zaczął lekcję. Mia i Gilbert nie byli nią zaciekawieni - z geografii wszystko już wiedzieli. Czasem jedynie zerkali na siebie i posyłali sobie uśmiechy, co rzuciło się w oczy innym chłopcom którzy zaczęli klepać po plecach Gilberta i szeptać coś o ślubie.

Na przerwie Mii został przedstawiony nowy przyjaciel Ani - Cole. Rudowłosa od razu złapała z nim dobry kontakt. Nie rozmawiali jednak za długo, bo Gilbert położył swoją dłoń na talii dziewczyny przyciągając ją do siebie. Ania od razu zrozumiała i odciągnęła Cola, zostawiając tą dwójkę samą.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia już nawet nie zajmowała pokoju gościnnego. Od trzech dni okupowała sypialnie Gilberta. Cóż innego miała zrobić? Pokój starszego Blythe'a nadal był nienaruszalny, a Sebastian musiał gdzieś spać. Dlatego czarnoskóry zajął pokój gościnny, a Mia była skazana na Blythe'a.

W rzeczywistości po prostu Gilbert uznał, że to dobry pretekst żeby Mia mogła spać z nim. Nie miał na myśli jakiś niestosownych rzeczy - po prostu nadal nie chciał spać sam. Przyzwyczaił się do obecności albo Sebastiana albo Mii.

Dziewczyna nie narzekała. Sama lubiła czuć, że ktoś jest obok niej w nocy. Dzięki temu czuła się bezpiecznie. Co nie zmieniało faktu, że ostrzegała Gilberta, że nikt ma się nie dowiedzieć. Nie chciała wywoływać skandalu.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Święta tego roku były... ciekawe. Trójka przyjaciół została zaproszona do Cuthbertów. Ania jednak nie poznała jeszcze Sebastiana, dlatego kiedy pierwszy raz go zobaczyła była co najmniej zaskoczona. Tak samo Mateusz.

Cóż, czarnoskórzy nie byli częstym widokiem na tej wyspie.

- Sebastian... czytałam o starożytnych afrykańskich królestwach i o małżach w Hiszpanii - mówiła Ania, podchodząc do Basha.

Mia stała pomiędzy nimi z Gilbertem. Oboje robili dziwne miny, słuchając słów piegowatej. W końcu samodzielniejsza bliźniaczka ewakuowała się do kuchni, nie mogąc dłużej znieść dziwnej atmosfery. Zaraz za nią weszła zakłopotana Maryla.

Obie posłały sobie miny pt. "Ratuj, panie Boże!" A następnie wybuchły śmiechem, nie potrafiąc wytrzymać napięcia.

Kiedy wróciły do salonu, wszyscy rzucili się na prezenty. Mia dostała nowe książki, ciepłe, zimowe buty i kożuch. Sama natomiast podarowała w większości własnoręcznie zrobione prezenty.

Oczywiście, najbardziej podekscytowana była reakcją Gilberta. Chłopak powoli odpakował pudełko, a następnie uśmiechnął się, co ruda uznała za dobry znak.

Chłopak podniósł do góry swój prezent, którym okazał się być ciepły sweter, czarnego koloru. Podobny dostał Sebastian, tylko, że jego był niebieski.

Podczas kolacji wigilijnej Ania cały czas zagadywała Basha, kiedy Gilbert i Mia ciągle posłali sobie ukradkiem rozbawione spojrzenia. Maryla dosyć szybko to zauważyła, ale jedynie uśmiechnęła się pod nosem.

- Wystawiamy przedstawienie - oznajmiła w końcu piegowata.
- A ja szyje kostiumy. - Dodała jej bliźniaczka, która została wciągnięta w całe przedsięwzięcie przez Dianę i Ruby.

Po krótkiej rozmowie na ten temat, rodzina wzniosła toast. Czy może być bardziej magicznie? - Myślała Mia, obserwując wszystkich. Podobnie myślał Gilbert, ale jego wzrok był skierowany jedynie na przyjaciółkę.

Ta kobieta jest moim przeznaczeniem. - przypomniał sobie, a na jego usta wkradł się uśmiech.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Gilbert i Bash pomagali w ostatnich poprawkach technicznych przed przedstawieniem, kiedy Mia biegała jakby była po zbyt dużej ilości cukru. Nic dziwnego - aktorów było dużo, a ona musiała upewnić się, że na każdego pasuje kostium.

Za kulisy właśnie weszła Josie, na którą rudowłosa czekała. Dziewczyna jednak była w opłakanym stanie, bo jak się okazało przeziębiła się. Zaraz za nią wbiegła Diana, która również na wejściu zaczęła kaszleć.
- Nie dam rady. - Wychrypiała - straciłam głos.

- Ania i Mia?- zawołała zdenerwowana Małgorzata, która kontrolowała całe przedsięwzięcie. - Aniu zagrasz chłopca, Mio zastąpisz Dianę! Bez dyskusji!

Bliźniaczki trzy minuty później uczyły się swoich ról, już ubrane w kostiumy. Gilbertowi ciężko było się skupić na swojej pracy, kiedy obok niego chodziła Mia, przebrana za wróżkę.

- Dlaczego ten kostium jest taki mały? - Narzekała, starając się głęboko oddychać, mimo, że sukienka ściskająca ją w klatce piersiowej jej to utrudniała. Bash nie potrafił powstrzymać śmiechu. Szczególny ubaw miał ze skrzydełek dziewczyny, których Blythe musiał cały czas unikać, żeby przypadkiem nie oberwać w głowę.

Przedstawienie się rozpoczęło. Billy grający sowę wszedł na scenę i zaczął śpiewać, a zaraz za nim Mia, której pelerynę niosły dziewczyny. Rudowłosa śpiewała, nawet nie myśląc zbytnio o tekście, który słyszała tysiąc razy na próbach. Widziała uśmiechy widowni, co uznała za dobry znak.

Kiedy aktorzy skończyli śpiewać, na scenę weszła Ania, która zaczęła odgrywać swoją scenę z Mią. Następnie wróżka usunęła się ze sceny, podchodząc do Małgorzaty, która posłała jej uśmiech, a potem z powrotem skupiła się na scenie. Rudowłosa zauważyła Mateusza, który wbiegł na widownię z łopatą i wózkiem na którym siedział starszy, nieznajomy mężczyzna. Nie było jednak czasu żeby cokolwiek z tym zrobić, bo musiała znowu wejść na scenę.

Parę minut później zakończył się akt pierwszy, a skończył się w istnie legendarny sposób: Billy dostał w głowę drewnianym piorunem który obsługiwał Sebastian. Mia najpierw się uśmiała, a dopiero później poszła pomóc chłopakowi.

- Nic mu nie będzie. Musi się porządnie wyspać, ale w razie gdyby wymiotował zgłosicie się do lekarza.

Rozpoczął się kolejny akt, więc Mia odeszła od chłopaka. Zaszła jednak mała zmiana planów, kiedy zamiast Billego sowę musiał zagrać Mateusz, który napatoczył się Małgorzacie w złym czasie. Mię najpierw wmurowało w podłogę, ale zaraz pomogła założyć kostium mężczyźnie.

- Wierzę w ciebie. Dasz radę.- pocieszyła go, kiedy pani Lind wypychała mężczyznę na scenę. Jak się jednak okazało, Mateusz poradził sobie wyśmienicie. Następnie wszyscy aktorzy musieli wyjść na scenę i ukłonić się. Mia szybko ewakuowała się za kulisy, gdzie ruszyła w poszukiwaniu Basha. Znalazła go na zewnątrz, przed budynkiem. Łzy leciały mu po policzkach, zostawiając mokre ślady.
- Zmarzniesz - zauważył. Dziewczyna nadal się nie przebrała z za małego kostiumu.
- Nie wiesz, że wróżki nie czują zimna?

Mężczyzna zaśmiał się. Dziewczyna jednak spoważniała.

- Są ludzie, którzy nigdy cię nie zaakceptują. Nie ważne, jaki masz kolor skóry, włosów czy oczu. Czy to jednak jest twój problem? To oni są na tyle ślepi, że nie potrafią zauważyć dobrego człowieka.

Sebastian uśmiechnął się słabo. Wiedział jednak jedno i nie wahał się to wyznać kobiecie.

- Jesteś niesamowita, Mia.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Moje szesnaste urodziny - pomyślała Mia, budząc się rano obok przyjaciela. Odwróciła się w jego stronę i przyglądała się jego twarzy, nie chcąc pominąć nawet najmniejszego szczegółu.

Gilbert jest typem mężczyzny, za którego mogłabym wyjść za mąż.- Pomyślała mimowolnie.- Dba o mnie, nawet jeśli jemu samemu jest ciężko. Nie pozwala mi się nudzić, sprawiając, że przeżywam przygody, o jakich większość dziewczyn może przeczytać jedynie w książkach. Sprawia, że czuję się bezpiecznie. Kiedy jestem z nim, wiem, że żyje swoim najlepszym życiem.

Dziewczyna podniosła się w końcu z łóżka i pierwsze co poszła się ubrać. Następnie zeszła na dół do kuchni, gdzie zrobiła śniadanie dla wszystkich. Miała zamiar pójść obudzić domowników, ale nie musiała kiedy sami weszli zaspani do pomieszczenia.

- Dzień dobry! - Przywitał się pierwszy Bash.

Gilbert natomiast zrobił coś, co na co dzień się nie zdarzało. Podszedł do dziewczyny i przytulił ją od tyłu, kładąc swoje ręce na jej brzuchu. Nim rudowłosa zdążyła zareagować, dał jej buziaka w policzek i szybko usiadł do stołu, jakby nigdy nic się nie stało. Dziewczyna również zaczęła jeść, uznając, że nie będzie się przejmować dziwnym zachowaniem przyjaciela. Nawet nie skojarzyła, że to może być związane z jej urodzinami.

Kiedy skończyli jeść, jak zwykle zabrali potrzebne rzeczy i poszli do szkoły, zostawiając Sebastiana samego. W drodze dwójka przyjaciół zaczęła poważną rozmowę o przyszłości, która po chwili kontynuowali w szkole, razem z nauczycielem.

- Nie boimy się ciężkiej pracy. Wiemy co chcemy robić. Zostaniemy lekarzami. - Oznajmił Gilbert.

Pan Phillips zaskoczony przestał na chwilę pisać po tablicy i spojrzał na Mię.

- Ty też? - Zapytał, z lekką kpiną w głosie.
- Dzięki mnie Minnie May żyje, odebrałam jeden poród i mam dużą wiedzę na temat chorób. Bycie lekarzem to moje powołanie.

Rudowłosa miała wrażenie, że nauczyciel w ogóle nie skupia się na tym co mówi. Co chwilę zerkał za nią, posyłając spojrzenia Prissy. W końcu usiadł przy biurku, skupiając swoją uwagę na Blythe'a.

- Chciałbym prosić o korepetycje. Pragnę nadrobić zaległości. Proszę tylko o trochę pańskiego czasu.
- Tylko? Czy twój ojciec oddaje za darmo zboże tym, którym wydaje się, że na nie zasługują?

Mia otworzyła usta z oburzenia. Złapała Gilberta za dłoń, mocno ją ściskając. Nim chłopak zdążył powstrzymać dziewczynę, ta wyskoczyła do nauczyciela:

- Jego ojciec nie żyje, jakby pan nie zauważył. Choćby przez to, mógłby pan okazać trochę krztyny wyrozumiałości. Czy nie tego uczą nas te wszystkie dzieła pisarzy, które każe nam pan czytać?

Rudowłosa prychnęła zdegustowana i odeszła ciągnąc za rękę przyjaciela. Po chwili jednak go puściła i usiadła na swoje miejsce, a Ania posłała jej zmartwione spojrzenie.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia i Gilbert rozdzielili się po szkole. Blythe wrócił do domu, kiedy rudowłosa poszła razem ze swoją siostrą, Dianą i Colem do domku w lesie, który jak się dowiedziała, od dawna służył im za kryjówkę i miejsce spotkań.

Kiedy dotarli do niewielkiej "chatki" i usiedli w środku, zaczęli rozmawiać. Głównym tematem było przyjęcie wydawane przez ciotkę Józefinę, która zaprosiła nie tylko Dianę i jej rodzinę, ale także bliźniaczki. Mia miała łatwiej - Maryla i Mateusz przekonali się jaka jest odpowiedzialna i samodzielna, dzięki jej podróży. Dlatego teraz tak czy siak mogła jechać, nie pytając ich nawet o zdanie. Ba! Przecież oni nawet nie musieli o tym wiedzieć. Mieszkała z Gilbertem.

Gorzej było z piegowatą, której Maryla nie chciała puścić i z Dianą, której tata się przeziębił i oznajmił, że nie pojedzie.

Ich rozmowy przerwał Cole, który zdenerwowany warknął i rzucił swój szkicownik do ogniska. Ania i Diana zaczęły krzyczeć i starały się odratować zeszyt. Oczywiście, udało się, ale z okładki mało co zostało - uratowały jedynie większość rysunków.

- Dlaczego to zrobiłeś?
- Już powinno być lepiej.

Mia skojarzyła, że chodzi o jego rękę, którą złamał sobie na jednej z prób. A właściwie, to sprawcą złamania był Billy, który chciał się popisać przed kolegami i zrzucił Cola z drabiny.

- Cierpliwości, daj sobie...
- Pokaż - przerwała Mia bliźniaczce. Chłopak spojrzał na nią rozkojarzony, ale rudowłosa podeszła do niego i złapała jego dłoń. Zaczęła naciskać różne miejsca na ręce i nadgarstku, a kiedy chłopak zasyczał z bólu, zaczęła mieć pewne podejrzenia.

- Nie poddawaj się. Może na razie odpuść sobie rysowanie, ale możesz znaleźć coś innego. Co powiesz na rzeźbiarstwo? To nie tylko pomoże ci się spełnić artystycznie, ale przy okazji pomoże w rehabilitacji twojej dłoni.

Rudowłosa posłała mu pocieszające spojrzenie.

- Skąd wiesz, że będę mógł kiedykolwiek rysować?
- Zaufaj mi. Może nie jestem jeszcze lekarzem, ale cały czas się uczę.

Po chwili zastanowienia dodała:

- Mam plan. Cole, jesteś chłopcem, w dodatku wysokim i dość przystojnym - posłała mu oczko - nie powinno być większej trudności, w przekonaniu Maryli i twoich rodziców Diano, jeśli zaoferujesz się, że pojedziesz z nami. Po za tym, na Boga, ja też jadę. Twoja mama Diano, napewno cię ze mną puści, po tym co zrobiłam dla Minnie. Wystarczy, żebyś się zgodził? - Dodała z nadzieją, pytając chłopaka. Po kolejnych paru minutach przekonywania go, w końcu się zgodził.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Kiedy Mia wróciła do domu, pierwsze co usłyszała po wejściu, to głośne "wszystkiego najlepszego". Zaskoczona spojrzała na Gilberta i Sebastiana, stojących na środku z tortem, i prezentami.

- Pamiętaliście? - Zapytała zaskoczona.
- Oczywiście, że tak! W nas nie wierzysz?

Mia nadal była zaskoczona, ale ściągnęła płaszcz i podeszła do Gilberta który trzymał tort i właśnie popędzał ją do zdmuchnięcia świeczek. Kiedy Mia tylko pomyślała życzenie, zdmuchnęła na raz świeczki i uśmiechnęła się uroczo.

Przyjaciele zaczęli składać jej życzenia, a po upewnieniu się, że to nie oni piekli ciasto tylko Małgorzata (Mia nie chciała się przez przypadek otruć), zaczęli jeść. Kiedy skończyli rudowłosa odpakowała prezenty.

Od Gilberta dostała przepiękna, zieloną suknię z białą koszulą (zdjęcie na dole), a od Sebastiana przyprawy z Trynidadu.
- Curry - zauważyła, a mężczyzna potwierdził.
- Co powiecie na trynidackie danie na jutrzejszy obiad?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro