14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Przyjaciele nie patrzą na przyjaciół w ten sposób"

--------------------------------------------------------------
Zanim zaczniecie czytać dalej, to chcę was zaprosić na kanał należący do MonikaRossa, który znajdziecie na yt pod nazwą "Monika Rossa". Wrzuca i tworzy cudowne filmiki z różnych fandomów, a także zrobiła taki do tej książki, za co jej serdecznie dziękuję ❤️ Niestety wattpad nie chcę współpracować z linkiem do tego, więc mogę go umieścić tylko w taki sposób:

https://youtube.com/shorts/FZCyOlU-F-k?feature=share
--------------------------------------------------------------

Mia, ubrana w sukienkę którą dostała na urodziny od Gilberta, przytuliła Anię, stojąc przed kościołem razem ze swoim przyjacielem.
- Dobrze cię widzieć, siostro.
- Pięknie wyglądasz.

Gilbert chyba był tego samego zdania, bo co chwilę zerkał na przyjaciółkę onieśmielony. Po chwili weszli całą trójką do wnętrza kościoła, zajmując miejsce w ławkach na przodzie.

Parę minut później muzyka zaczęła grać, każdy wstał, a przez drzwi powolnym krokiem weszła pana młoda trzymająca pod ramię swojego ojca. Gilbert nie skupił jednak na niej długo uwagi, zamiast tego zerkając na Mię, siedzącą po jego prawej stronie, więc aktualnie stojącą przed nim.

Kiedy wszyscy usiedli, zapadła cisza. Pan młody odsłonił welon Prissy, a Mia widziała w oczach młodej dziewczyny, że czar prysł. Blondynka upuściła bukiet i nim ktokolwiek zdążył zareagować, zaczęła biegnąć do wyjścia. Jako pierwsza ruszyła za nią Mia, zostawiając swojego przyjaciela. Słyszała kroki za sobą, więc domyśliła się, że reszta dziewczyn również za nimi biegnie. Rudowłosa najpierw martwiła się, że coś jest nie w porządku, dlatego przeraziła się jeszcze bardziej, widząc jak panna młoda upadła na śnieg. Po chwili jednak Prissy odsunęła welon, śmiejąc się radośnie. Mia nie wiedziała do końca co się dzieje, zresztą tak samo jak reszta dziewczyn, ale kiedy zobaczyła, że blondynka zaczyna tańczyć, to zrobiła to samo, łapiąc Anię i Dianę za ręce i śmiejąc się głośno.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Ania od początku była podekscytowana nową nauczycielką - aż za bardzo - jak stwierdziła Mia, która po jakimś czasie przestała kompletnie słuchać siostry.

"Przebudziła się" dopiero kiedy zaczęli wykonywać zadania od nauczycielki - najpierw odsunęli ławki, siadając na ziemi w kole, a następnie każdy podnosił się i mówił dwa określenia o sobie, które zaczynały się na pierwsze litery swojego imienia i nazwiska.

- Gilbert Blythe?! - Wywołała chłopaka, a ten wstał.
- Globalny... bibliotekarz.

Ania po każdej osobie mówiła na głos swoją opinię na jej temat do nauczycielki. Kobieta w końcu się zdenerwowała, kiedy usłyszała o Prissy, że ta uciekła sprzed ołtarza.
- Może podzielisz się swoimi przemyśleniami przed klasą? - Zapytała.
- Och, wszyscy wiedzą, że Prissy zerwała zaręczyny tuż przed ślubem. Z chęcią opowiem pani o wszystkich.
- Nie toleruję plotek.
- Nie zdradzam tajemnic.
- Jeśli ktoś będzie chciał, żebym o czymś wiedziała, to mi o tym powie. Jak się nazywasz?
- Ania Shirley Cuthbert - piegowata wstała, ale nie potrafiła wymyślić żadnego określenia.
- wymyślisz coś później. Przyjdź do mnie po zajęciach. Widzę, że twoje nazwisko jest dwa razy na tej liście. Mia Shirley Cuthbert! Twoja siostra, jak zgaduję.

Rudowłosa podniosła się i pewna siebie powiedziała coś za co później mogła przybić sobie piątkę w głowę.

- Mądra... bibliotekarka?

Kobieta spojrzała na nią niezrozumiale, tak samo jak reszta klasy.

- Twoje nazwisko zaczyna się albo na S albo C. Nie wydaje mi się, żeby było w tym ukryte B.

Rudowłosa otworzyła usta, a Ania szepnęła pod nosem coś, co niepokojąco brzmiało jak "Blythe".

- Przepraszam, miałam na myśli szwaczka.

Mia starała się wyjść cało z tej sytuacji. Niby jej się udało, bo nauczycielka przeszła do kolejnej osoby, ale Gilbert koło którego siedziała zerkał na nią niezapokojony. W przeciwieństwie do dziewczyn siedzących naprzeciwko, które szeptały ze sobą, patrząc na parę.

Po lekcjach Mia i Gilbert podeszli do nauczycielki, pytając, czy mogłaby pomóc im się przygotować do dalszej, przyspieszonej edukacji.

- Jeśli weźmiecie się za naukę, za rok ukończycie szkołę i rozpoczniecie studia.
- Damy z siebie wszystko - zapewniła rudowłosa.
- Spotykajmy się przed lekcjami.
- Jesteśmy niezmiernie wdzięczni. - Dodał Gilbert.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Mia siedziała razem z Sebastianem w kuchni, jedząc śniadanie. Gilbert, który był tak podekscytowany, że nie chciał jeść, krzątał się po pomieszczeniu, zabierając różne rzeczy potrzebne do szkoły.
- Pomożesz mi przy budowie ogrodzenia?
- Nie mogę. Panna Stacy, nowa nauczycielka na nas czeka. Nie wierzę, że za rok zaczniemy studia. - Dodał patrząc na Mię.
- Jak to?
- mówiłem, że chcemy wcześniej ukończyć szkołę.
- Ale nie za rok...
- Dlaczego mielibyśmy nie skorzystać z szansy? - Zapytała Mia, zaciekawiona.
- Mieliście wyjechać za dwa lata, gdy już nauczę się uprawiać ziemię! - Zdenerwował się mężczyzna, wstając razem z Mią i idąc za nią do przedpokoju.
- Zmiana planów. Chodzi o naszą przyszłość - Stwierdził brunet, a rudowłosa popatrzyła na Sebastiana zmartwiona.
- A co z moją? Sądziłem, że tworzymy zespół!
- Bo tak jest.
- Nie znam się na tym!
- Masz czas...
- Ty ciągle siedzisz w szkole!
- Załatwię pomoc.
- Ludzie nie chcą mnie znać, a co dopiero dla mnie pracować!
- Wymyśl coś! Mia, idziemy.

Chłopak wyszedł, a rudowłosa wydawała się być conajmiej oburzona. Przy tym współczuła czarnoskóremu.

- Sebastian... wybacz mu. Źle się zachowuje, ale świruje przez nadmiar obowiązków. Nie martw się farmą, znam osoby które ci pomogą. Jerry z chęcią dorobi, a wiem, że ma rodzeństwo. Możliwe, że jego brat poszukuje pracy.

Mia uśmiechnęła się pocieszająco, i sama wyszła, zostawiając przyjaciela samego.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Kiedy Mia i Gilbert wrócili ze szkoły, z przed chwilą kupionym krabem, Sebastiana nie było w domu. Mii od razu rzuciła się w oczy kartka na stole, którą po przeczytaniu oddała Gilbertowi.

- To moja wina. Nakrzyczałem na niego dzisiaj rano, a przecież nic mi nie zrobił. Złamałem obietnice, którą mu dałem i...
- Hej, spokojnie. Potraktowałeś go za surowo, ale każdy popełnia błędy. Po za tym, mam przeczucie, że wróci. A jak nie, to my pójdziemy po niego. Będzie dobrze.

Mia przytuliła przyjaciela.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Tym razem pani Stacy nie zjawiła się w szkole wcześniej, tak jak to ustaliła z Gilbertem i Mią, którzy już na nią czekali od godziny. Postanowili jednak nie zmarnować czasu i razem robili zadania z książki.

Nauczycielka przyszła jednak chwilę przed lekcją, przygnębiona. Nic jednak nie powiedziała, tylko weszła do kantorka. Mia posłała zaskoczone spojrzenie Gilbertowi, ale nie miała czasu się zastanowić, kiedy do pomieszczenia wpadł Cole. Chłopak rzucił się na Billa, bez słowa, powodując okropną bójkę. Chłopaki chcieli ich rozdzielić, ale byli bezsilni. Mia zarejestrowała kątem oka Anię, która również wbiegła do sali, a następnie usłyszała przeraźliwy krzyk, który przyciągnął jej uwagę.

Na ziemi wił się z bólu Billy, trzymając się za ucho i ciągle krzycząc. Mia doskoczyła do niego i mimo swojej niechęci odsłoniła delikatnie jego rękę, pozwalając żeby chłopak położył swoją głowę na jej kolanach.

Przerażona zauważyła oparzenie, które było ma całym uchu i kawałku policzka. Popatrzyła do góry na Gilberta, posyłając mu stanowcze spojrzenie, a on jakby już czekał na rozkazy.

- Woda i szmatka. Szybko!

Pani Stacy wyszła z kantorka, zwabiona krzykiem. Chciała pomóc Mii, ale rudowłosa rozkazała jej ściągnąć profesjonalną pomoc. Po chwili Gilbert przyniósł rzeczy, o które prosiła, a dziewczyna od razu namoczyła szmatkę wodą i przyłożyła ja do oparzenia. Billy dzięki temu trochę się uspokoił, czując małą ulgę.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia szła w stronę cmentarza, przygnębiona. Wiedziała, że to tam znajdzie Gilberta. Nie zdążyła jednak jeszcze przejść przez bramę, kiedy to jej przyjaciel podszedł do niej i łapiąc ją za rękę bez słowa zaczął biec w kierunku domu. Rudowłosa dała się ciągnąć bez wyjaśnienia, którego jednak zażądała wchodząc do przedpokoju.

- Myślisz, że bieganie w gorsecie jest takie łatwe? Boże, zaraz chyba ci tu zemdleje!

Narzekała, opierając się o barierkę schodów i ciężko dysząc. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na nią jakby skruszony.

- Przepraszam, ale mnie olśniło. Chcesz wody? Usiądź.

Gilbert podsunął jej krzesło, na które opadła. Kiedy jednak po chwili zrobiło jej się lepiej wstała i podeszła do niego, zaglądając mu przez ramię. Chłopak trzymał w ręce akt własności, a rudowłosa już wiedziała, co się kroi.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Nie rozśmieszaj mnie, Aniu. Tak po prostu się poddamy? Nie ma mowy! Siadaj i pomóż obmyślić plan!

Za namowami Mii, Ruby, Diana i Ania oraz po chwili Moody usiedli w pustej klasie i zaczęli operacje "uratować nauczycielkę". Po godzinie główkowania, Anię olśniło.

Następnego ranka w umówionym miejscu spotkali się całą piątką. Moody przyjechał wozem, na którego wsiadły wszystkie dziewczyny. Mia była tego dnia zmartwiona. Gilbert pojechał sam, po Sebastiana, ponieważ ona podjęła się pomocy pani Stacy. Blythe jednak nie miał nic przeciwko. Zresztą, gdyby sam mógł też by wziął udział w tej akcji, a tak to przynajmniej Mia go zastąpi.

Po drodze zatrzymali się po Cola, który po krótkich namowach pojechał razem z nimi.

Docelowo zostawili wóz przed stacją, a następnie schowali się w krzakach, obserwując wagon, którym mieli zamiar pojechać na gapę.
- To fatalny pomysł - stwierdził przerażony Moody.
- Och, miewałam gorsze - zaprzeczyła podekscytowana Mia.

Rudowłosa w tamtym momencie myślała rozbawiona o tym, że Gilbert również jedzie tym pociagiem, tylko w innym wagonie i nic o tym nie wie.

Kiedy mężczyzna który chodził wokół wagonów sprawdzając, czy wszystko w porządku zniknął na chwilę w jakiejś szopie, Ania jako pierwsza rzuciła się żeby wsiąść do pociągu. Zaraz za nią zrobiła to Ruby i Diana, a następnie Mia za którą ruszył Cole i Moody.

Gilbert wychylił się z pociągu przez okno, zauważając przyjaciół. W szoku obserwował gromadkę, kiedy wskakiwali do wagonu, ale nie odważył się żeby chociażby krzyknąć. W końcu usiadł na fotel, zamykając okno i myśląc o tym, że już nigdy nie pozwoli Mii, żeby uczestniczyła w czymś takim bez niego.

Kiedy pociąg zatrzymał się na docelowej stacji, a Moody i Cole otworzyli drzwi wagonu, pierwsze co zauważyła cała szóstka to Gilberta, czekającego na nich z uśmiechem.

- Co ty tu robisz? - Zapytała Mia.
- Chętnie zadam ci to samo pytanie. Pozwolisz? - Zapytał, wyciągając do niej rękę, i pomagając jej zejść bezpiecznie na ziemię.

Następnie wszyscy razem ruszyli peronem, każdy na końcu rozchodząc się w swoją stronę.

- Wiesz, że on się w tobie zadurzył? - Zapytał podekscytowany Cole Mię, kiedy brunet odszedł. Dziewczyna wzruszyła ramionami i życzyła mu powodzenia, oraz kazała pozdrowić ciotkę Józefinę, do której miał się udać.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Co teraz? - Zapytał Cole, kiedy po małym wypadku trafili końcowo do ciotki Józefiny. Moody potknął się niosąc kupione żarówki, przez co wszystkie zostały zniszczone.
- Skończyły mi się pomysły!
- A mi nie - oznajmiła ciotka Józefina.

Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni, po chwili jednak wykonując jej polecenia. O co chodzi? Otóż o to, że panna Barry poświęciła się i wyciągając wszystkie żarówki z jej lamp, udało im się uzbierać na tyle, ile było tych zniszczonych. Dzięki temu, mogli nadal kontynuować swój plan.

Spotkali się razem z Gilbertem w pociągu. Oczywiście nie obyło się bez niespodzianek, którą zrobił im Cole, zostając u ciotki Józefiny.

Parę godzin później wchodzili do sali, w której odbywały się dyskusję. Wszyscy razem zaczęli łączyć ze sobą mechanizm, tworząc prąd, co przerwało wielkie wejście panny Stacy. Po chwili jednak kontynuowali, przyspieszając tempo. Kiedy kobieta skończyła swoje przemówienie, całą gromadą, pojedyńczo i z dwóch stron sali wchodzili do środka niosąc w rękach świecące żarówki.

Ludzie patrzyli na to zachwyceni, a Ania zaczęła swoją ustaloną kwestie. Kiedy skończyła, zaczął mówić Gilbert na przemian z Mią:

- Wróciliśmy do Avonlea, bo tęskniliśmy. - Zaczął brunet. - Ale po co mamy zostać, jeśli nie możemy się rozwijać?
- Chcemy zostać lekarzami, a panna Stacy nas w tym wspiera - kontynuowała Mia. - Dzięki niej, możemy stawać się lepszymi ludźmi. Jej nauka nas inspiruje, nie zniechęca. Pragniemy, żeby została.

Po chwili milczenia, głos przejęła Małgorzata, przyciągając tym uwagę wszystkich.
- Zagłosujmy! Kto jest za tym, żeby panna Stacy została?

Najpierw podniosła ręce Mia, nadal trzymając żarówkę. Następnie Gilbert, Ania, Diana... i tak wszyscy na sali.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Przepraszam, że w tym tygodniu musieliście tyle czekać na rozdział ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro