15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Czym do diabła jesteśmy?
Powiedz, że byliśmy tylko przyjaciółmi
To nie ma sensu"

- Ja Sebastian... biorę sobie ciebie, Marry, za żonę. Na dobre i na złe, w bogactwie i w biedzie, w zdrowiu i w chorobie i ślubuję ci miłość, dopóki śmierć nas nie rozłączy. - Oglądała ceremonię Mia, siedząc obok Gilberta, który trzymał jej dłoń. To był jakiś postęp... ostatnim razem, kiedy na ślubie pojawiła się w tej sukni, tylko na nią zerkał onieśmielony. Tym razem, wyglądało na to, że przestał "ukrywać emocje" jak tysiąc razy kazał mu to zrobić czarnoskóry przyjaciel.

Po ceremoni, kiedy większość osób się rozeszła, Mia nadal stała z Gilbertem i Anią przed kościołem.
- Śliczna ceremonia - zaczął rozmowę Blythe.
- Wasza będzie lepsza - wtrąciła Ania, a dwójka przyjaciół popatrzyła na nią zaskoczona. Piegowata jednak kontynuowała:
- To jakie macie plany?
- Na razie zostaniemy w domu z Bashem. Na studia jeszcze przyjdzie czas.
- Nie ukończycie szkoły wcześniej?
- Chcemy pobyć z rodziną - wtrącił Gilbert, patrząc w stronę młodej pary, której gratulowali Cuthbertowie.
- Twoja kolej. Opowiadaj...
- Chcę zostać nauczycielką. Jak panna Stacy.
- I przeżyć tragiczną miłość? - Zapytała Mia, zerkając na przyjaciela, który znowu złapał ją za dłoń i uśmiechał się, jakby sam do siebie.
- Czas pokaże.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Minął kolejny rok. Mia nadal mieszkała z Gilbertem i Sebastianem, z taką różnicą, że teraz też z Marry oraz z jej nowo narodzoną córeczką. Obie kobiety polubiły się jeszcze bardziej, zajmując się we dwie domem, podczas kiedy chłopcy pracowali na farmie.

Zdarzały się jednak bezstroskie, wolne chwilę takie jak ta - Gilbert i Mia byli na jednym z zamarzniętych jezior. Rudowłosa siedziała i pisała artykuł z siostrą, podczas kiedy Blythe był kapitanem drużyny. Przerwali jednak na chwilę grę, kiedy podszedł do nich mężczyzna, Indianin z córką, mniej więcej w wieku Mii. Rudowłosa razem z przyjacielem zamówiła u nich nowy kij do gry, płacąc należytą sumę.

Następnie odeszli, zostawiając Anię razem z obcą rówieśniczką. Mia wróciła do Josie, która w ostatnim czasie wpadła Billemu w oko. Blondynka słysząc to, odwdzięczyła się krótkim komentarzem, o "nieoficjalnym" małżeństwie Cuthbertowej i Blythe'a.

- Jesteś z nim mentalnie zaręczona od trzech lat! - Dodała Diana. - Kiedy w końcu powiecie sobie "tak" w kościele?

Mia prychnęła rozdrażniona i odeszła przewracając oczami.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Akuku! - Bawiła się z niemowlakiem Mia, nosząc ją na rękach. Po chwili do kuchni wszedł Sebastian, który od razu zabrał swoją córkę od przyjaciółki, a zaraz za nim Gilbert. Blythe rozbawiony patrzył na uroczy widok ojca z dzieckiem, kiedy Mia ściągała fartuch.

Rudowłosa po chwili wzięła w ręce książki i przed wyjściem pocałowała Delphi w czoło, przy okazji przykrywając ją mocniej kocem. Jej czuły gest powtórzył Gilbert, który dogryzł coś Bashowi, czego jednak rudowłosa już nie zdążyła usłyszeć.

W drodze do szkoły jak zwykle rozmawiali o codziennych rzeczach, dopóki ku ich obustronnemu zdziwieniu pogawędka zeszła na poważniejsze tematy.

- Podoba ci się ktoś? - Zaczął Gilbert, a w rzeczywistości wymsknęło mu się to pytanie, które do tej pory zadawał rudowłosej jedynie w myślach, bojąc się trochę odpowiedzi.
- To znaczy? Wiele chłopców jest przystojnych, ale to nie znaczy, że są dobrym materiałem na męża.
- A więc jak dla ciebie taki "materiał" wygląda? - Zapytał, na wpół rozbawiony, a na wpół ciekawy.
- Musi być mądry, inteligentny i nie może mnie zanudzać. Oczekuje swobody. Nie wytrzymałabym z kimś, kto zakazałby mi chociażby podróżowania lub nauki. Chcę także mieć dużą rodzinę, chociaż nie mówię, że mi się z tym śpieszy. No i...

Dziewczyna przerwała, kiedy znaleźli się pod szkołą. Dziewczyny okrążały starą tablice ogłoszeń, więc Mia zaciekawiona podeszła do nich. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to dwie małe karteczki ze starannie zapisanymi krótkimi wiadomościami. Pierwsza głosiła, że Josie została odprowadzona przez Billego do domu. Natomiast druga - o zgrozo - informowała "Mia i Gilbert są mentalnie zaręczeni".

- Kto to na Boga napisał? - Zapytała, patrząc na Josie oburzona. Gilbert również już przeczytał tekst, ale on w przeciwieństwie do przyjaciółki był rozbawiony i można by rzec, że wręcz zadowolony z takiego obrotu spraw. Kiedy weszli do szkoły, Mia usiadła w swojej ławce nadal zła, natomiast do Gilberta zagadała Ania.

- Wiesz, że działa tablica ogłoszeń? Możesz na niej napisać, kto ci się podoba - dodała, zerkając w stronę siostry.

Takim sposobem, na następny dzień na tablicy pojawiło się aż dziesięć nowych kartek, od adoratorów Mii. Rudowłosa była tym zszokowana, zresztą jak reszta zazdrosnych dziewczyn, nie mówiąc już o tym, jak Gilbert był zazdrosny jak to zobaczył. W końcu sam, zirytowany nakleił na tablicy dwie nowe karteczki - jedną z "Gilbert Blythe jest idealnym materiałem na męża" a drugą z "Mia Shirley-Cuthbert jest idealnym materiałem na żonę" .
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia obudziła się w dniu swoich siedemnastych urodzin, szczęśliwsza niż zawsze. Ubrała się w swoją odświętną sukienkę, którą dostała na swoje poprzednie urodziny od Gilberta i pierwszy raz w swoim życiu delikatnie upięła włosy, pozwalając żeby jej rude fale spływały po jej ramionach, aż do pasa.

Schodząc na dół, usłyszała głośne "happy birthday" które dobiegało z kuchni. Wchodząc do niej, zauważyła Marry trzymającą tort, Gilberta i Sebastiana trzymającego Delphi na rękach.

Rudowłosa zaśmiała się radośnie, chwilę później zdmuchując świeczki. Następnie wszyscy po kolei zaczęli składać jej życzenia. Marry życzyła jej szczęśliwego i długiego życia, pełnego miłości, Sebastian (który oddał Delphi Gilbertowi) dobrego zamążpójścia, zerkając przy tym na swojego przyjaciela, który delikatnie się kołysał nosząc dziewczynkę. W końcu jednak nadszedł kolej i na niego, więc podszedł do Mii, która od razu pierwsze co pocałowała dziecko w główkę, a następnie Gilberta w policzek, przypominając sobie, że on zrobił to samo rok temu jej.

- Życzę ci, żebyś nigdy nie zapominała, ile jesteś warta. Mam nadzieję, że wyjdziesz za mężczyznę, który będzie ci to powtarzał codziennie. Oprócz tego, zdaj ze mną studia. W końcu mamy razem leczyć ludzi, pamiętasz?

Rudowłosa po raz kolejny się zaśmiała i przytuliła mocno przyjaciela, uważając na dzidziusia. Następnie przyszedł czas na prezenty. Oczywiście nie mogło się obyć bez nowych sukienek, ale tym razem Gilbert podarował jej coś innego - złoty naszyjnik, z dwoma ptaszkami. (Tradycyjnie, zdjęcie na dole rozdziału.)

- Symbolizują dwie pokrewne dusze. - wytłumaczył brunet, kiedy zauważył, jak Mia się mu przygląda.
- Czyli nas?
- Czyli nas.

Uszczęśliwiona kobieta wpadła mu po raz kolejny w ramiona, a w jej oczach zalśniły łzy wzruszenia.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Później opowiesz mi wszystko, dobrze Aniu? - Zapytała Mia, siedząc z siostrą i przyjacielem w pociągu.

Razem z Gilbertem jechała na cotygodniowe praktyki u lekarza, ale tym razem jej siostra jechała z nimi. Mieli się później rozdzielić - Ania miała iść poszukać jakiś informacji o korzeniach jej i jej bliźniaczki w sierocińcu. Mia z chęcią też by z nią poszła, ale musiała być na praktykach. Chciała pokazać, że jej zależy a na pewno nie udałoby się to, gdyby opuszczała nauki.

Na szczęście nie musieli rozstawać się na peronie, ponieważ obiecali Maryli, że odprowadzą Anię do ciotki Józefiny. Tak też zrobili. Drzwi otworzył im Cole, który najpierw rzucił się żeby przytulić Anię, a później Mię, której był cały czas wdzięczny - dzięki niej, zaczął pracować z gliną a jego ręka miała się coraz lepiej.

Następnie wszyscy się pożegnali i rudowłosa razem z Gilbertem poszła na praktyki. Wchodząc jednak do budynku, usłyszała znajomy głos kobiety. Brzmiało to, jakby przeprowadzała rozmowę z kimś, ale kiedy razem z Gilbertem poszli za źródłem dźwięku, zauważyli, w istocie - młodą kobietę, która jednak nie rozmawiała z nikim, a czyściła model kościotrupa.

Mia patrzyła na nią jak na chorą psychicznie. Gilbert natomiast wydawał się być rozbawiony, po chwili zaczynając rozmowę z blondynką.
- Jeśli pan Kostek się zgodzi, przyjmie pani zaproszenie na herbatę? - zapytał chłopak, a Mii zrzedła mina. Czy on właśnie zaprosił Winnie, zostawiając ją samą sobie? Rudowłosa jeszcze bardziej się oburzyła, kiedy blondynka się zgodziła, a Gilbert oczarowany odchodząc aż wpadł na ścianę. Tym samym zostawił Mię i Winnie same, skanujące siebie nawzajem pogardliwym wzrokiem.

W końcu Cuthbertówna ruszyła za przyjacielem, postanawiając, że nie będzie marnować czasu na tę dziewczynę.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Po południu, zgodnie z tym co mówił Gilbert, poszedł on na herbatę z Winnie zostawiając Mię z krótkim "zobaczymy się później". Dziewczyna nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić.

W końcu postanowiła przejść się sama na spacer po mieście. Nie miała konkretnego celu, po prostu szła przed siebie, obserwując ludzi i witryny sklepów. W pewnym momencie usiadła znudzona i przygnębiona na ławce, przeczesując rękami swoje długie włosy.

"Co za dupek!" - Wyzywała w myślach Gilberta, obiecując sobie, że już nigdy nie spojrzy na niego tak samo. Jak mógł jej to zrobić? Kiedy już stwierdziła sama przed sobą, że jej się podoba i wszystko zmierzało w dobrym kierunku, ten tak po prostu zaprasza inną dziewczynę przy niej!

- Co taka piękna kobieta robi tutaj sama, bez towarzystwa? - Zapytał młody mężczyzna, podchodząc do Mii. Rudowłosa mu się przyjrzała - chłopak miał brązowe, rozczochrane włosy, wyraźne rysy twarzy, zarysowany podbródek i postawę zbója.
- Czeka na księcia - odpowiedziała sarkastycznie, chociaż z miłym uśmiechem.

Mężczyzna usiadł obok niej, nie odwracając wzroku od jej twarzy.

- Jestem Laurie.
- Mia - rudowłosa uśmiechnęła się słodko.
- Masz może ochotę na spacer? - Zapytał wstając i wystawiając w jej stronę rękę.
- Z chęcią.

Dziewczyna podała mu dłoń i spokojnie ruszyli razem przez miasto w stronę parku, rozmawiając.

- Gdzie będę mógł cię spotkać następnym razem? - Zadał pytanie, zatrzymując się na końcu parku.
- Na końcu tej ulicy jest lekarz. Jestem tam co sobotę na praktykach.
- Uczysz się na lekarza? - Chłopak był zaskoczony. Rudowłosa skinęła głową, z swoim firmowym, słodkim uśmiechem.
- Jeszcze cię zaskoczę - obiecała, robiąc krok w jego stronę.

Niedługo później uznali, że czas wracać. Rozłączyli się przy wyjściu z parku, a Mia od razu skierowała się w stronę gabinetu lekarza, gdzie domyśliła się, że znajdzie Gilberta. W istocie, czekał tam na nią.

- Jak poszła randka? - Zapytała rudowłosa, a Gilbert nie wyczuł złośliwości.
- Wspaniale, a teraz chodź, bo spóźnimy się na pociąg.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia będąc już w pociągu, wypytywała swoją bliźniaczkę o poszukiwania. Słysząc całą historię westchnęła i przytuliła się do piegowatej.

- Jeśli Maryla i Mateusz się zgodzą, pojadę z wami za tydzień. Pójdę do kościoła, może czegoś się dowiem.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Mia chciała się jak zwykle położyć tej nocy koło Gilberta, ale ten zabrał z szafy zapasowe koce i poduszki, które zaczął układać na ziemi.

- Co robisz? - Zapytała zdziwiona rudowłosa.
- Nie możemy spać w jednym łóżku, Mia. Przez długi czas to robiliśmy, ale teraz już jesteśmy prawie dorośli i to nie jest odpowiednie.
- Nigdy to nie było "odpowiednie" i jakoś ci to nie przeszkadzało. Co się zmieniło, Gilbert?

Chłopak spojrzał na kobietę i przez chwilę milczał, skanując wzrokiem jej twarz.

- My się zmieniliśmy, Mia. Aktualnie Elijah mieszka w pokoju mojego ojca. Miał on być dla Delphi, ale trochę potrwa zanim urośnie, więc do tego czasu spokojnie będziesz mogła tam spać, po tym jak Elijah wyjedzie.

Rudowłosej zalśniły łzy w oczach, ale na siłę powtrzymywała się od płaczu. Nie odpowiedziała przyjacielowi, tylko odwróciła się tyłem do niego, starając się zasnąć.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Następnego dnia Mia jak zwykle rano przyrządzała śniadanie wraz z Marry, a Bash siedział przy stole pijąc herbatę. Po chwili jednak do pomieszczenia wszedł Gilbert, głośno nucąc. W kieszeni marynarki trzymał kwiatka, co przykuło wzrok rudowłosej, której przypomniało się, że wczoraj miał taki sam w pociągu.

- A tobie co? - Zapytał Bash.
- Nic...
- Faktycznie, zazwyczaj masz nieobecny wzrok i kwiatek w marynarce.
- Podobno przyjechał twój syn. - Gilbert zwrócił się do Marry, nawet nie zerkając na Mię. Sebastian się oburzył.
- Zmiana tematu?
- Może spać w pokoju twojego ojca?
- Pewnie, to nie kapliczka.
- Nie zwykł wstawać o świcie.
- Może przywyknie. Przydałby się nam na farmie. - Stwierdził Bash, a Gilbert się zgodził. Uszczęśliwiony czarnoskóry wyszedł z kuchni, żeby przekazać wieści synowi Marry. Tym samym zostawił swoją żonę, Gilberta i Mię samych. Marry od razu podeszła do chłopaka, zabierając mu kwiatek, i rozkazując opowiadać.

- Jest pewna dziewczyna... pracuje u doktora, gdzie mamy praktyki.
- Ładna?
- Bardzo. Ma śliczne, złote włosy i ładny uśmiech. Jest zabawna.

Mia która słuchała opowiadania przyjaciela stojąc odwrócona tyłem i udając, że robi coś przy piecu, przygryzła wargę, starając się powstrzymać łzy. Na szczęście z opresji wybawił ją krzyk Sebastiana. Rudowłosa od razu ruszyła za źródłem dźwięku, co po niej zrobiła Marry i Gilbert.

W pokoju ojca Gilberta nie zastali Elijaha, ale za to pełno pustych pudełek, które sugerowały, że czegoś brakuje.

Bo brakowało - cennych pamiątek po panu Blythe. Marry starała się przeprosić Gilberta, ale ten jakby nie słyszał. Usiadł na łóżko, z pustym spojrzeniem.

Mia uznała, że mimo tego co się wydarzyło wczoraj, nie może zostawić go samego w takim stanie. Dlatego usiadła koło niego delikatnie, i mocno go przytuliła, głaszcząc go po głowie. Chłopak wtulił się w nią, zapominając na moment o tym, co jest "nieodpowiednie".

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia płakała głośno, siedząc przy łóżku chorej Marry.
- Dlaczego? Przecież tyle mówił o tym, żebym wyszła za dobrego męża. Myślałam, że ma na myśli siebie. I te ogłoszenia na tablicy w szkole...

Kobieta głaskała ją po głowie, sama nie rozumiejąc Gilberta.

- A co z tym chłopcem, Laurie? Wydaje się być tobą zainteresowany.
- Tak, ale nie mogę zostawić Gilberta. Obiecałam to jego tacie, kim bym była, gdybym postąpiła inaczej? Kiedy Laurie się o tym dowie, przestanie być mną zainteresowany. To tak, jakbym już była zamężna. Albo gorzej, jakbym była wdową!

Kobieta pokiwała głową, rozbawiona słowami rudowłosej. Postanowiła jednak ją pocieszyć.

- Nie przejmuj się. Jeśli Gilbert się oświadczy i będzie miał żonę, to nie będzie sam, więc dotrzymasz obietnicy jego ojcu, a jednocześnie będziesz wtedy mogła zacząć nowe życie. Po za tym, masz wielu adoratorów, z tego co słyszałam. Napewno znajdziesz sobie męża. A jeśli nie, to co? Ja żyłam przez wiele lat bez mężczyzny i sobie radziłam, a ty jesteś biała i w dodatku wykształcona. Nie będziesz miała trudności w utrzymaniu się.

Mia podniosła głowę i chociaż nadal zapłakana, to się uśmiechnęła. Chciała coś powiedzieć, ale przerwało jej wielkie wejście Sebastiana.
- Nie przeszkadzam? - Zapytał, widząc w jakim stanie jest rudowłosa.
- Nie, nie martw się.
- Powiedz mi, że Gilbert nie robi owsianki? Dwa dni z rzędu to ewidentnie za dużo. - Przerwała Marry.
- Nie martw się, idę z odsieczą - oznajmiła Mia, wstając, a następnie wychodząc z pokoju. Przed wejściem do kuchni, otarła zaschnięte łzy i uśmiechnęła się, mając nadzieję, że wygląda w miarę przyzwoicie.

- Nawet o tym nie myśl - zaprotestowała, podchodząc do chłopaka. - Zrobię jajecznice, a ty przygotuj herbatę.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro