17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Mógłbyś złamać moje serce na pół
Ale kiedy się zagoi nadal będzie bić dla ciebie
Wiem, że to głupie
Ale to prawda"

Mia szykowała siebie oraz Delphi na festiwal. Postanowiła ubrać sukienkę, którą dostała od ciotki Józefiny. Może była ona dość wymyślna, ale na tą okazję sprawdziła się idealnie. Natomiast dziewczynkę ubrała na różowo, więc razem tworzyły ładny obrazek.

W tym samym czasie w pokoju Basha robił "przymiarki" Gilbert.

- Muszę dobrze wyglądać. Dzięki temu sprawię wrażenie na rodzicach Winnie.
- Czyli jednak wybrałeś ją?
- Nie, ale ona jest... bezproblemowa. Lubię ją.
- Na tyle żeby się żenić?
- Na to za wcześnie...
- Ja zabrałem Marry na kilka spacerów, po czym oświadczyłem się po pijaku.
- Winnie tego nie oczekuje.
- Nie wiem jak to jest u białych... ale skoro poznasz rodziców, to ona myśli o ślubie.

Gilbert przez chwilę milczał, po czym gwałtownie wyszedł z pomieszczenia, krzycząc:
- Przebiorę się!
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- To ciasto wygląda obłędnie! - Stwierdził Bash, widząc wypiek Mii.
- Z przepisu Marry. Chcesz kawałek? Zrobiłam jedno dla nas.
- Jesteś boginią, Mia!

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
- On jest spięty przed spotkaniem z rodzicami Winnie, a ty? - Zapytał Mię Sebastian, widząc, jak dziewczyna stresuje się od rana.
- Na tym festynie poznacie kogoś ważnego dla mnie...
- Jakiś chłopak?
- Ten sam, co się z nim ostatnio spotkałaś? - dodał zirytowany Gilbert, wkładając wózek dla Delphi na tył wozu.
- Owszem, nazywa się Theodore ale woli jak mówi się do niego Laurie.
- Jeśli cię skrzywdzi, to skopię mu tyłek - stwierdził Sebastian, wzruszając ramionami. Rudowłosa uśmiechnęła się, zauważając, że Sebastian zachowuje się jakby był jej bratem.

- Co ja mam do zaoferowania Winnie? - Zapytał w drodze na festyn Gilbert, zwracając się do przyjaciół. - Jestem sierotą, mam złożoną sytuację rodziną...
- I nie umiesz gotować - dodał Sebastian. - Dziwię się, że w ogóle przyjęła twoje zaloty.
- Jak byś widział, jak wpadł na ścianę, po tym jak zaprosił ją na herbatę - zaśmiała się Mia, zwracając ich uwagę.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia postawiła swoje ciasto na wystawie, a następnie ruszyła razem z przyjaciółmi obejrzeć atrakcje i poszukać Laurie i Winnie.

Sebastiana zostawili z państwem Barry, Delphi jednak zabrała Mia, dochodząc do wniosku, że odciąży dzisiaj zabieganego ojca.

Niedługo później na ich drodze stanęła rodzina Winnie, a rudowłosa natychmiast i bez słowa się ulotniła. Na szczęście od razu dostrzegła Laurie przy jednym ze straganów i szybko ruszyła w jego stronę z dziewczynką na rękach.

- Wspaniale cię widzieć - przywitała się, delikatnie dygając.
- Ciebie również, Mia. A co to za mała piękność? - Zapytał łapiąc Delphi za małą dłoń.
- To córka Sebastiana, mówiłam ci o niej. Zajmuję się nią dzisiaj. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza?
- Oczywiście, że nie. Uroczo z nią wyglądasz.

Razem skierowali się na atrakcje, rozmawiając ze sobą, aż w końcu po diabelskim młynie Mia zapytała:

- Co ci się we mnie podoba? Tylko szczerze. Nie jestem typową dziewczyną, nie należę do tych które przyciągają na dłużej uwagę mężczyzn.
- Nie? To dziwne, bo każdy młody mężczyzna, którego dzisiaj mijaliśmy przyglądał ci się. Jesteś wyjątkowa Mia, ale w ten dobry sposób. Po za tym, ja także jestem rozrywkowy. Nie zniósłbym siedzenia w domu całymi dniami, pracując na farmie.
- A więc nie chcesz założyć rodziny?
- Oczywiście, że mam to w planach ale chodzi mi raczej o to, że chcę korzystać z młodości ze swoją żoną. Na dzieci przyjdzie jeszcze czas.
- Rozumiem i wiesz, że chyba nawet się z tobą zgodzę?
- To Sebastian! - Krzyknęła po chwili dziewczyna, widząc swojego przyjaciela przy stoisku z lodami. Nim chłopak zdążył zareagować, złapała go za rękę i pociągnęła w stronę czarnoskórego.

- Bash, to Laurie. Laurie, poznaj Sebastiana. Mówiłam ci o nim.

Theodor wyciągnął dłoń w stronę mężczyzny, którą ten po chwili złapał.
- Miło cię poznać.

Mia uśmiechnęła się uroczo i oddała Delphi jej tacie.
- Hej malutka... mam nadzieję, że twoja ciocia się dobrze tobą zajęła.
- Oczywiście, że tak! We mnie nie wierzysz? - prychnęła rudowłosa, chociaż na twarzy miała uśmiech. W tym samym momencie mężczyznom zszedł uśmiech z twarzy, a kiedy dziewczyna się odwróciła zauważyła Gilberta, Winnie i za pewne jej rodziców, którzy szli w ich stronę.

Blondynka podbiegła do Mii, przytulając się do niej. Zaskoczona rudowłosa niepewnie oddała gest.

- Dawno cię nie widziałam! A to jest... - Zapytała, patrząc na przyjaciela koleżanki.
- Mój przyjaciel, Laurie.

Rudowłosa widziała, jak ta dwójka się sobie przygląda i z zaskoczeniem doszła do wniosku, że widocznie się sobie spodobali. Jednocześnie Gilbert zaczął przedstawiać swoją rodzinę rodzicom Winnie, właśnie kończąc na Mii.

- A to Mia Shirley-Cuthbert, moja przyjaciółka. Pomaga mi i Sebastianowi z Delphi i domem.

Wspomniana zasmuciła się przez suchy opis Gilberta na jej temat. Postanowiła jednak udawać, że nie zrobiło to na niej wrażenia i delikatnie dygnęła, jak to miała w zwyczaju, od razu chwaląc strój mamy Winnie.

- Twój również jest piękny... i niespotykany.
- Dziękuję... a teraz przepraszam, ale wybieram się na konkurs wypieków.
-Mia upiekła ciasto według przepisu mojej zmarłej żony. - Wyjaśnił Sebastian, a na twarzy małżeństwa pokazało się współczucie.
- Przykro nam... z chęcią dołączymy do was, jeśli nie macie nic przeciwko.

Rudowłosa kiwnęła głową na zgodę, ale od razu złapała Lauriego za ramię i pociągnęła go do przodu, oddalając się od reszty.

- Wszystko w porządku? - Wyszeptał dyskretnie.
- Tak, przepraszam. Po prostu... nieważne. Chodźmy, bo jeszcze się spóźnimy.

Kiedy przyszli na miejsce, konkurs właśnie się rozpoczął. Mia przedstawiła Lauriemu swoją siostrę oraz Marylę i Mateusza, którym chłopak chyba przypadł do gustu. Nic dziwnego - może sprawiał wrażenie "zbója", ale przy tym jego zachowanie i ubiór pokazywały, że jest porządnym mężczyzną.

Jurorzy widząc ciasto Mii, najpierw zachwycili się jego wyglądem. Cóż, rudowłosa starała się go udekorować jak najbardziej estetycznie, ale przy tym ciekawie.

Kiedy jurorzy spróbowali ciasto, jednocześnie spojrzeli na siebie i wydali jednoznaczny komentarz:

- To jest boskie! Dziesięć na dziesięć!

Mia uśmiechnęła się, a wszyscy zaczęli jej gratulować. Czekali jednak do ostatecznego wyniku. Oczywiście, że wygrała Mia i nie powinno to nikogo dziwić. Pobiła ona nawet słynne bułeczki Maryli!

Rudowłosa uszczęśliwiona odebrała nagrodę, po czym ulotniła się razem z Laurie, rzucając do reszty, że spotkają się później.

- O co chodziło wcześniej, wydawałaś się być przygnębiona? To przez rodzinę Winnie?
- Nie przez jej rodzinę, ale przez nią samą. -Odpowiedziała, zatrzymując się przed wielką, drewnianą ścianą na której były malowane serduszka. - Spodobała ci się, prawda? Widziałam jak na nią patrzysz.

Mężczyzna się zakłopotał.

- Wydaje się być miła.
- Chodzi o to, że odkąd pamiętam staram się jak mogę, ale i tak prędzej czy później kończę na drugim miejscu. Cały czas, za każdym razem. Moja siostra została faworytką moich przyszywanych rodziców, kiedy wyprowadziłam się z domu. Pomogłam pozbierać się Gilbertowi po pogrzebie i przez dłuższy czas byłam jedyną osobą, która mu została, więc miałam to czego pragnęłam. Byłam na czyimś pierwszym miejscu. A potem pojawił się Sebastian i Marry, przez co już nie byłam tak samo ważna, bo poradziliby sobie bez mnie. A teraz jest Winnie, przez co już kompletnie jestem nieistotna. Potrzebują mnie tylko do zajmowania się Delphi i do gotowania, ale to się zmieni, kiedy ona zostanie jego żoną. Wtedy ja najprawdopodobniej zostanę wystawiona na próg z rzeczami, bo przecież to nie przystoi, żebym mieszkała z nimi. Maryla i Mateusz na pewno mnie przyjmą, ale czy mną nie pogardzą? Przez tyle lat nie byłam z nimi, a teraz miałabym się domagać swojego miejsca w ich domu i rodzinie? Nie wiem co robić.

Dziewczyna na koniec swojej wypowiedzi się rozpłakała, chowając twarz w dłonie. Laurie nie potrafił się dłużej powstrzymać i złapał ją za ręce, odsuwając je od jej twarzy i mocno ją przytulił, pozwalając, żeby zmoczyła łzami jego garnitur.

Kiedy kobieta się trochę uspokoiła, złapał jej twarz w swoje dłonie i oznajmił:

- Jesteś wspaniałą, mądrą, atrakcyjną, młodą, wyjątkową, kochaną i pracowitą osobą. Ci którzy cię źle traktują, powinni smażyć się w piekle. Nigdy nie spotkałem lepszej kobiety od ciebie i jedyne co mnie powstrzymuję, to strach, że jesteś dla mnie zbyt idealna, bo ja mam pełno wad, a ty jesteś aniołem.

Chłopak po raz kolejny przytulił Mię.

Nie wiedzieli jednak, że z daleka obserwuje ich Gilbert, który właśnie rozstał się na chwilę z Winnie i jej rodziną, którzy poszli na jakieś atrakcje. Do chłopaka po chwili podszedł Sebastian z córką na rękach, a widząc Mię i Lauriego zauważył:

- Ucieka ci sprzed nosa. Ale anioły tak mają, że szybko odlatują.
- Co z Winnie? Co o niej myślisz?
- Jest ładna, ale nie wygląda na taką, która będzie ci prała bieliznę, robiła posiłki, sprzątała dom i zajmowała się dziećmi. Wręcz przeciwnie. Wydaje mi się, że jej w głowie tylko przygody, a czy ty po studiach nie chciałeś zostać lekarzem, osiadając w jednym miejscu i założyć rodzinę? To nie wyklucza podróżowania i przygód, ale za to Winnie wyklucza to.

Chłopak spojrzał na przyjaciela jakby zawiedziony jego odpowiedzią. Kiedy jednak dłużej się nad tym zastanowić, to faktycznie, Bash miał rację.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Na koniec festynu wieczorem odbyły się tańce. Mia razem z resztą klasy i Laurie tańczyła swój taniec, którego uczyli się w szkole, dobrze się przy tym bawiąc. Niekomfortowa sytuacja wynikła, kiedy razem z Winnie zamieniła się partnerami i musiała chwilę tańczyć z Gilbertem, a blondynka z Laurie.

Na szczęście po chwili skończyli. Mia razem z czarnowłosym postanowiła się przewietrzyć. Przechodząc jednak ścieżką, rudowłosa usłyszała znajome głosy, a kiedy podążyła za nimi, zauważyła Billego przyciskającego Josie do ściany. Blondynka próbowała go odepchnąć, ale niezbyt jej to wychodziło, co najwyraźniej zauważył także Laurie, który od razu ingerował.
- Zostaw ją!

Mia podbiegła do dziewczyny, kiedy Laurie starał się wytłumaczyć Billemu, żeby był prawdziwym mężczyzną i szanował zdanie kobiet.

- Wszystko w porządku?
- Tak, wracajmy do środka.

A w środku odbył się kolejny taniec. Ania w pewnym momencie odłączyła się od reszty, siadając koło Josie. Mia myślała, że chce z nią tylko porozmawiać, ale szybko zrozumiała, że była w błędzie, kiedy jej bliźniaczka ruszyła w stronę Billego. Cała sala słyszała ich okropną wymianę zdań o blondynce, ale Mia nie wytrzymała dłużej w milczeniu, kiedy usłyszała, że Josie jest "rozwiązła", a wspomniana wybiegła z sali.

Rudowłosa podeszła do Billego, a Ania widząc minę swojej siostry od razu zeszła jej z drogi.

- Jesteś małym chłopcem, a nie mężczyzną. Współczuję kobiecie, która będzie musiała za ciebie wyjść. - Oznajmiła morderczym tonem, zbliżając swoją twarz do jego i tak jak to zrobiła parę lat temu przy ich poprzedniej konfrontacji, przybliżyła swoje usta do jego ucha i wyszeptała cicho:

- Upewnię się, że twoja mama będzie się ciebie wstydziła.

Następnie rudowłosa go wyminęła, biegnąc za resztą dziewczyn. Nie widziała więc już jak Laurie przywalił blondynowi.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia czytając w niedzielę gazetę, przerażona patrzyła na artykuł swojej siostry.

Było już jednak za późno. Nie mogła wtrącać się w całą sytuację, bo tylko by ją pogorszyła.

Chociaż właściwie mogła - zrobiła to w szkole.

Kiedy do niej weszła z Gilbertem, wszyscy już się spierali. Po chwili Gilbert dołączył do nich, za to Mia usiadła obok przygnębionej bliźniaczki i ją przytuliła.

- Jestem po twojej stronie. Dobrze zrobiłaś, pisząc o takich rzeczach ale jednocześnie wszyscy pomyśleli, że chodzi o Josie i skrzywdziło ją to. To nie twoja wina, ale mogłaś ten artykuł zrobić w inny sposób, lub później. Odbiłoby się to mniejszym echem.

Rudowłosa pokiwała głową, jakby już godząc się z tą myślą.

Nauczycielka przerwała kłótnie, proponując spokojną rozmowę, którą rozpoczął Gilbert:
- Spieramy się o artykuł Ani, a powinniśmy debatować o tym, co jest w porządku a co nie.
- To jest właśnie tytuł mojego artykułu! - krzyknęła piegowata.
- Zachowałaś się nie w porządku, nie mówiąc nam o tym artykule. Jestem pewien, że o równości możemy dyskutować, nie niszcząc życia Josie.
- Nagle cenisz sobie równość? - Odparowała rudowłosa. - A przysięgłabym, że na festynie starałeś się o lepszy kawałek ziemi. Wybacz, o żonę.

Mia musiała powtrzymać śmiech. Co mogła zrobić, kiedy zgadzała się z ostatnim zdaniem siostry? Nauczycielka przerwała ich dyskusję i zaprosiła Anię do swojego zaplecza, zostawiając resztę samych.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Dobrze, że ją wyrzucili - przerwał czytanie nowych zasad dotyczących gazety, Moody. Diana i Mia naskoczyły na niego oburzone.
- Że co?
- Gdyby tu była, kazałaby nam użyć wyobraźni i zrujnowała resztki gazety.

- Chwila - przerwał im Gilbert. - Zaczęło się od tego, że Billy obraził Josie!
- Ania się wtrąciła.
- Ania wstawiła się za dręczoną, to mogłaś być ty - broniła siostry Mia, zachęcając Gilberta, żeby przeczytał artykuł piegowatej.

- Kobieta może być spełniona bez mężczyzny. Kto się nie zgadza?

Kiedy nikt się nie odezwał, kontynuował:

- Mamy prawo do nietykalności cielesnej, do szacunku i godności. Do odmowy, która zostanie wysłuchana, nie wyśmiana bo mężczyźni wiedzą więcej o naszych pragnieniach niż my.

- Co ty na to Moody? - Zapytała Mia. - Znasz myśli Ruby lepiej niż ona?

- Kobiety nie są dopełniane przez mężczyzn. Rodzą się pełne. Wiecie, że stanęła by murem za każdym. Mimo tego co gadacie, zrobiłaby co należy. Taka właśnie jest.

W tym momencie do sali wpadła z hukiem Ania, trzymając na rękach deskę. Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni.

- Wiem, że mnie teraz nie lubicie...
- Nie, Aniu!
- Przepraszamy, teraz rozumiemy!

Dziewczyny podbiegły do niej. Mia stanęła obok Gilberta, uśmiechając się do siostry, która widząc ich zrobiła ustami ruch, który odebrali jako "dziękuje".

- Mam plan.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Przez kolejne dni pracowali ciężko u Ani, w stodole Mateusza.

Tylko po to, żeby przed finałem tej wielkiej misji stać przed budynkiem szkoły i czekać na resztę kolegów z klasy, którzy nie byli na tyle łaskawi, żeby się zjawić na czas.

Na szczęście po chwili jednak wszyscy się zeszli, mimo wątpliwości Ani i Mii, które pocieszał Gilbert.

Po chwili radości i krzyku bitewnego, każdy szedł ze swoją białą chusteczką, machając nią w powietrzu i robiąc przy tym hałas. Robili mały "pochód" ściągając przy tym za sobą wiele przechodniów i ludzi z wioski, którzy sprawili, że stał się on ogromnym.

Zatrzymali się przed samym ratuszem i ciągle robiąc hałas każdy wziął potrzebne tabliczki, które ostatnio malowali. Weszli do budynku, a oburzeni mężczyźni siedzący w środku, starali się ich powstrzymać. Ten, kto poznał bliźniaczki Shirley, wiedział, że ich się nie da powytrzymać, więc już po chwili weszły na scenę. Zaczęła mówić Ania, które oznajmiła wszystkim, że będą świadkami zorganizowanej akcji. Mia widząc w tłumie Josie, uśmiechnęła się i przywołała ją do siebie ręką, a chwilę później ta już stała w ramię w ramię z bliźniaczkami. W trójkę odsunęli kurtynę, pod którą dyskretnie przed chwilą wsunęli się ich przyjaciele z klasy, ustawiając się tak jak to było zaplanowane.

Trzymali oni tabliczki, które układały się w napis "wolność słowa to prawo człowieka", a na ustach mieli przewiązane te same białe chustki, którymi przed chwilą wymachiwali.

Razem robiło to efekt, który trafił do serca tłumu. Jeden z mężczyzn, radny, wszedł na scenę, próbując ich powstrzymać i wyszarpać im tablice z ręki, ci się jednak nie dali.

Gilbert i Mia podeszli do niego i stojąc ramię w ramię, z pewnymi minami, przed mężczyzną, Gilbert podarł kartkę z "zasadami" które im narzucili.

- Panno Stacy! - Zawołał zdesperowany mężczyzna - proszę opanować dzieci!
- To nie dzieci i panują nad sobą. - zaakcentowała nauczycielka, a w tłumie wybuchły oklaski i aplauz.

Parę godzin później świętowali zwycięstwo w domu panny Stacy. W pewnym momencie Gilbert i Mia wyszli, siadając razem na schodach przed domem. Po chwili milczenia, Mia zaczęła temat.

- Jak to jest, że możesz mi złamać serce na dwie części, a ja i tak nadal będę z tobą?
- Może jesteś aniołem? One też są często zranione, a mimo to nie przestają chronić ludzi.

Rudowłosa uśmiechnęła się na to porównanie i mimowolnie oparła swoją głowę na ramieniu chłopaka, który ją objął ramieniem.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Spoiler: Jeszcze dwa rozdziały do końca...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro