18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Byliśmy tylko dziećmi, kiedy się zakochaliśmy"
"Teraz wiem, że poznałem anioła"

Kiedy Mia i Gilbert przyszli do szkoły, zastali jedynie spalone deski. Przez chwilę stali tam w szoku, nie wierząc własnym oczom.
- Nie widać prasy - stwierdziła nauczycielka, po wymienieniu tego, co zostało z metalowych przedmiotów.
- Sama sobie nie poszła - oburzył się Gilbert.

W tym samym momencie zaczęli schodzić się ich przyjaciele, nie mniej zaskoczeni widokiem spalonej szkoły.

- W piecu się nie paliło... nie było burzy, więc co?
- Zapytaj tego, kto zabrał prasę.

Ania była najbardziej zrozpaczona z wszystkich.

- Ktoś zrobił to celowo?
- Tak sądzę...
- Ale kto?
- Ktoś, komu się sprzeciwiliśmy - odpowiedziała Mia.
- Musimy coś zrobić!
- Zrobiliśmy. Oto efekt.
- Wszystko straciliśmy...przeze mnie - oznajmiła Ania, ale nauczycielka natychmiast odparła:
- To nie wina Ani, czy kogoś z was, a ciasnych umysłów! Może nigdy nie dowiemy się, co zaszło, ale nie powstrzyma nas to ani nie uciszy! Ten podły akt, dowodzi naszego wpływu. Brawo! Teraz skupmy się na waszej przyszłości i egzaminach wstępnych...

Ania w tamtym momencie uciekła, a Mia nie próbowała jej powstrzymać.

Następnie całą gromadą ruszyli do domu panny Stacy, który musiał im na razie zastąpić budynek szkoły.

Mia i Gilbert usiedli w rogu pokoju i wypełniając ćwiczenia, cicho rozmawiali ze sobą. Dziewczyny, które siedziały kawałek dalej przy stole, co chwilę zerkały na nich chichocząc.

W końcu rozmowa zeszła na medycynę i sposoby leczenia ludzi.

- Nie mogę być lekarzem, wydającym wyroki śmierci - stwierdził brunet. - Tak wiele jeszcze nie wiemy. Ludzi można ratować, ale wciąż nie wiemy jak. Oddałbym wszystko, żeby się dowiedzieć.
- Dowiemy się - przekonywała go rudowłosa - razem, jako zgrany duet.

W tym samym czasie Diana rozmawiała z Anią.
- Wiesz, że Gilbert jest zakochany w twojej siostrze?
- A czy ty wiesz, że ona to odwzajemnia?
- Więc... czy powinniśmy coś zrobić?
- Dajmy im wolną rękę i zobaczmy jak to się rozwinie...w końcu to nie nasza spr...
- czy jest jakaś jedna rzecz, której w ich ślubie nie zaplanowałaś?
- Zastanawiam się, w którym kościele ma się odbyć ceremonia, ale reszta jest już dawno zaplanowana.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Dwójka przyjaciół weszła do domu, a pierwsze co rzuciło im się w oczy, to matka Sebastiana.

- Dzień dobry! - Pierwsza przywitała się Mia. Kobieta przestraszyła się i podskoczyła w miejscu. Po chwili jednak ich rozpoznała.
- Witajcie! Zmieniliście się od ostatniego czasu.

Dziewczyna uśmiechnęła się i podeszła do kołyski Delphi, biorąc ją na ręce.

- Dzień dobry, kochanie. Poznałaś swoją babcię?

Dziewczynka zaczęła się śmiać, a rudowłosa ją przytuliła. Gilbert po przywitaniu się z matką Basha również do nich podszedł i dał całusa w głowę Delphi.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Następnego ranka Mia zeszła na dół, w swojej zielonej spódnicy i białej koszuli. Gilbert dogonił ją na schodach, również ubrany bardziej odświętnie. Kiedy weszli razem do kuchni, matka Basha już na nich czekała.

- Dzień dobry!
- Dzień dobry państwu.
- Ouć, może nam pani mówić po imieniu. Jestem Mia, a to Gilbert. - Powiedziała rudowłosa, chociaż była pewna, że już kiedyś przedstawiała się kobiecie.
- Pięknie pachnie...
- Dziękuję, nie wiedziałam, gdzie siedzicie.

Mia chciała rozlać herbatę, ale kobieta zrobiła to za nią. Wtedy też do kuchni wszedł Sebastian z córeczką na rękach i podchodząc do przyjaciół zbliżył do nich dziewczynkę.

- Wujek i ciocia wystroili się na egzamin, króliczku!
- Witaj, Delphi - przywitała się Mia, łapiąc delikatnie dziewczynkę za rączkę.
- Siadaj i nie machaj państwu przed twarzą dzieckiem, kiedy jedzą.

Matka Basha była dla syna oschła. Mia pomyślała, że to przez relację jaką ze sobą mieli, nie miała jednak odwagi się odezwać.

- Smakuje państwu?
- Wam - poprawił ją chłopak.
- Jest pyszne!
- Na szczęście przy mamie nabierzecie ciała. - Po raz kolejny dogryzł im Bash, powodując uśmiech na ich twarzach. Kobieta jednak skarciła syna.

- Plecie bzdury, silny z pana młodzieniec, a z pani piękna, młoda kobieta.
- Nie budowała z tobą, Gilbercie, płotów. Łapki jak wykałaczki... - Zaśmiał się czarnoskóry. Widząc jednak reakcje swojej matki, zabrał ją do innego pokoju na rozmowę.

Mia, widząc jak mężczyzna po chwili wychodzi zdenerwowany z domu, postanowiła coś zrobić. Poklepała więc Gilberta po ręce, mówiąc, że zaraz wróci i poszła poszukać starszej kobiety.

- Nie przeszkadzam? - Zapytała, pukając w drzwi.
- Oczywiście, że nie. Przepraszam, już wracam do obowiązków.
- Nie, nie! - Kobieta zatrzymała się i popatrzyła niezrozumiale na rudowłosą. - Właściwie, chciałam z panią chwilę porozmawiać.

Mia usiadła na łóżku i poklepała miejsce koło siebie, a niepewna kobieta po chwili na nim usiadła.

- Dużo pani przeżyła, a teraz jeszcze ta podróż... pewnie czuje się tu pani jak na drugim końcu świata. Chcę jednak, żeby pani wiedziała, że tutaj jest lepiej niż w Trynidadzie. Owszem, są ludzie, którzy nadal zwracają uwagę na kolor skóry, ale większość już dawno przestało to obchodzić. Tutaj traktujemy siebie na równi. Dlatego też chcemy, żeby mówiła pani do nas po imieniu. Nie jest pani od nas w żadnym stopniu gorsza. Proszę nie traktować syna zbyt surowo, ponieważ jest dla nas jak brat. Na prawdę, on, Delphi i Marry oraz w takim wypadku pani to nasza rodzina.

Kobieta uśmiechnęła się z łzami w oczach, na koniec wypowiedzi dziewczyny. Rudowłosa się nie krępowała i przytuliła ją mocno, żeby podkreślić prawdziwość swoich słów.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia i Gilbert po napisaniu egzaminu wybiegli ze szkoły, razem z resztą przyjaciół, krzycząc ze szczęścia. Gilbert jednak chwilę później zostawił przyjaciółkę, ponieważ był umówiony do rodziców Winnie.

To trochę przygasiło radość Mii, która jednak nie mogła mieć pretensji do przyjaciela, że ten układa sobie życie. Zresztą, ona sama była umówiona z Laurie w najbliższym czasie.

Z chwilowej depresji wybawili ją jednak znajomi. Charlie podał jej butelkę z alkocholem, tłumacząc, że udało mu się przekabacić Bimber.

Mia od razu wzięła z niej dużego łyka, a po chwili zakaszlała. Nie przeszkodziło jej to w braniu kolejnych i dobrym bawieniu się z resztą. Po dwóch godzinach, zaczęły się tańce - a właściwie zaczęła je Mia, wskakując na murek i tańcząc z ogniskiem w tle. Jej przyjaciele zaczęli robić to samo, tylko na ziemi, po chwili przemieszczając się w stronę wspomnianego źródła ognia.

Rudowłosa została, nie widziała więc, kiedy Gilbert przyszedł i odciągnął Anię na bok, prosząc o rozmowę.
- Coś się stało?
- Aniu, muszę ci coś powiedzieć w sekrecie. Ja... lubię twoją siostrę. Bardzo.
- Myślałam, że powiesz mi sekret?
- Powiedziałem go!
- Wszyscy od dawna wiedzą, że jesteś w niej zakochany. To widać! Wymieniacie się na lekcjach listami miłosnymi, cały czas się na nią patrzysz, tak jakby była dla ciebie całym światem i nie oszukujmy się, przeżyliście ze sobą tyle, że dla wszystkich stało się oczywiste, że jesteście dla siebie stworzeni!

Chłopak spojrzał zaskoczony na dziewczynę, a po chwili odszedł bez słowa, w kierunku jej siostry.

Mia przestała tańczyć dopiero, kiedy zauważyła Gilberta, stojącego przed nią. Miała ochotę zapytać, czy wszystko w porządku widząc jego minę.

- Możemy pomówić? - Zapytał, wyciągając w jej stronę rękę, którą kobieta złapała, zeskakując z murka.

Chwilę później na nim usiedli, a Gilbert zaczął opowiadać co stało się dzisiaj u Winnie.

- Jej ojciec dał mi to wszystko na srebrnej tacy! Moją przyszłość - Paryż, fundusze, studia... zgodę na oświadczyny. Nie wiem co robić...
- Nie chcesz być wiejskim lekarzem. Marzysz o tym wszystkim, co ci zaproponował. Winnie jest urocza, a jej rodzice przyjaźni. Więc co cię powstrzymuje?

- Tylko jedno, ty. - Odpowiedział, patrząc jej w oczy. Rudowłosa z zaskoczenia otwarła usta i rozszerzyła oczy, kiwając głową na boki, jakby nie dowierzała.
- Mieliśmy razem wyjechać do Toronto. Uczyć się, później zostać wspaniałymi lekarzami i leczyć ludzi. Ale twój ojciec, oprócz tego, kazał ci także iść za głosem serca. Nie będę cię powstrzymywać, Gilbercie. To twoje życie, a ty jesteś ze mną tylko z wyboru, nie przymusu. Po za tym, to przecież wcale nie będzie oznaczało końca naszej przyjaźni, prawda? W końcu jesteśmy jak rodzina...

Chłopak wstał i przytulił do siebie dziewczynę. W jego oczach pojawiły się łzy, ale kiedy ją puścił, uśmiechnął się słabo i bez słowa odszedł.

Mia jeszcze chwilę po tym nie mogła się pozbierać. Stała tam, a łzy spływały jej po policzkach, bo zdała sobie sprawę z jednego.
Gilbert już nigdy nie będzie jej. Od teraz zawsze będzie ich coś dzielić. Jego małżeństwo, jego studia, jego podróże, jego Paryż...

A ona?

Ona pewnie skończy w Queen, razem z swoją siostrą. Nie, żeby to było coś strasznego ale wiedziała, że to w pewny sposób ściągnie ją w dół. Po tym kiedy skończy te studia, zostanie jej tylko wyjście za mąż, a później zajmowanie się domem do końca życia.

No chyba, że... chyba, że wyjdzie za Lauriego. On nie pozwoli jej się nudzić.

Ale czy to wtedy będzie małżeństwo z miłości?
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia następnego ranka nie wychodziła ze swojego pokoju, udając, że śpi po nocnej zabawie. Kiedy jednak tylko kuchnia po śniadaniu opustoszała, dziewczyna wymknęła się z domu, biegnąc do ciotki Józefiny, która podobno przyjechała na parę dni.

- Gilbert chyba mnie kocha, a ja kazałam mu ożenić się z inną. - Oznajmiła zamiast przywitania.
- Kochasz go?

Rudowłosa się zamyśliła na chwilę.

- Widzę go w oczach Maryli, kiedy mówi żebym wyszła za mężczyznę, na jakiego chciałaby wychować syna.
- Ale czy ty go naprawdę kochasz?
- Tak, na Boga, kocham go! - Krzyknęła płaczliwie, zdenerwowana zaczynając chodzić w kółko. - Winnie zapewni mu dobrą przyszłość! Jej ojciec dał mu życiową szansę. Wczoraj byłam zwykłą Mią Shirley-Cuthbert, a teraz mam w sekundę rozstrzygnąć czy chcę zostać panią Blythe! Złą decyzją zrujnuje życie sobie, lub jemu! Co mam zrobić?
- Miłość to ciągła troska o drugą osobę. To świadomość, że nigdy jej nie zostawisz, mimo okoliczności. Musisz być pewna, że tego chcesz, nie możesz tej decyzji podjąć w sekundę. Wszyscy od początku na to liczyli i wam dopingowali, ale to twoje życie. Tylko ty możesz zdecydować, czy chcesz przy nim trwać już zawsze.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
- Chcę się oświadczyć - wyznał Gilbert, Sebastianowi.
- No w końcu! Już się bałem, że z twoim tempem Mia zostanie starą panną! Szanuj ją, Blythe, bo jest jedną z tych których nie może mieć każdy.
- Co? Chodzi mi o Winnie.

Czarnoskóremu zrzedła mina.

- Wczoraj zapytałem Mię, czy widzi dla nas szansę. Powiedziała nie. Stwierdziła, że powinnem spełniać swoje marzenia oraz, że da radę sama.
- Przepraszam cię, ale ile ty dałeś jej czasu na zastanowienie?
- Co masz na myśli?
- Odrzucałeś ją przez długi czas. A teraz nagle, z dnia na dzień, zaskakując wszystkich, nawet mnie, oświadczyłeś się a ona miała się zgodzić? Powiedziałeś jej "wyjdziesz za mnie?" Pokazałeś pierścionek? - Zadawał kolejne pytania.
- Nie, ale... dałem jej do zrozumienia, że chcę z nią być.
- Napewno? Mia nie jest jedną z tych dziewczyn, które dadzą się źle traktować. Jeśli nie poprosiłeś jej wprost o rękę, to jak miała się zgodzić? Ja też bym się nie zgodził, gdybyś zaproponował mi, że nadal będziesz mnie wodził za nos.
- Już za późno, odmówiła mi. Nie mogę nalegać. Oświadczę się Winnie.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia przybiegła do domu, ale pytając mamę Basha o Gilberta, ta oznajmiła, że go nie ma.

Rudowłosa słysząc to, opadła na krzesło, ciężko oddychając.
- No nie - stwierdziła, chowając twarz w dłonie.
- Czy coś się stało?
- Kocham go. Muszę mu to powiedzieć...
- Przepraszam, ale jest już chyba za późno... mówił coś, że ma zamiar się dzisiaj oświadczyć.

Rudowłosa pokiwała głową, przyznając kobiecie rację. Co miała zrobić? Zostało jej się tylko poddać. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Kobieta otworzyła drzwi, a kiedy Mia tam spojrzała, zauważyła Lauriego.

Zdębiała, przypominając sobie, że dzisiaj miała go przedstawić bliżej Maryli i Mateuszowi.
- Laurie! Jak dobrze cię widzieć. Możemy ruszyć od razu? Świetnie - pociągnęła go za dłoń.

W drodze wytłumaczyła co się działo dzisiaj i wczoraj, a chłopak ją zrozumiał - nie miał pretensji o to, że pokochała Gilberta. Nie był też zły, kiedy po chwili powiedziała, że to już przeszłość i że jeśli mu to nie przeszkadza to nadal nie chciałby ich skreślać. Nie było pewne dlaczego Theodorowi to nie przeszkadzało. Jedyny logicznym powodem, który nasuwał się sam, było to, że chłopak nie traktował małżeństwa jako coś z miłości, a raczej jako towarzyszenie sobie nawzajem trwając w czymś, co równie dobrze można nazwać przyjaźnią.

Kiedy przyszli na miejsce, Ania wybiegła w ich stronę, od razu witając się z bliźniaczką i mężczyzną. Zaprowadziła ich do domu, gdzie Laurie witał się przyszywanymi rodzicami sióstr.

Mateusz zabrał mężczyznę na "męska rozmowę", a Mia poszła do kuchni z Marylą.

- Podoba ci się?
- Jest dobrym materiałem na męża. Z nim będę miała ciekawe, dobre i bogate życie. Zaopiekuje się mną i nie pozwoli mnie skrzywdzić.
- Rozumiem - kobieta uśmiechnęła się i przytuliła dziewczynę. W jej głowie jednak pojawiło się pytanie, którego nie odważyła się zadać.

A co z Gilbertem?

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mia przez kolejne dwa dni unikała Gilberta jak ognia i wychodziło jej to świetnie - ani razu się z nim nie widziała. Tego dnia to nie miało się zmienić - miała za to pójść z Laurie na coś, co mogła chyba nazwać randką.

Tym razem ubrała całkiem nową białą koszulkę, fioletowo-pastelową, długą spódnicę a wszystko podkreśliła tego samego koloru parasolką, która ciekawie współgrała z jej rudymi lokami.

- Jak wyglądam? - Zapytała Sebastiana, po wyjściu z pokoju, kiedy upewniła się, że Gilbert właśnie wyszedł z domu.
- Delphi, co myślisz o stroju cioci? Nie wystroiła się nazbyt?
- Jadę dzisiaj zobaczyć się z Laurie. Czuję, że to będzie ważne spotkanie. Muszę wyglądać dobrze...
- Wyglądasz wspaniale. Na miejscu Gilberta nie pozwoliłbym ci odejść.

Rudowłosa uśmiechnęła się smutno, kiwając głową.

Może tak musi być.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro