3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Czasami nienawidzę każdego słowa,
Które wypowiadasz"

Ania była tak podekscytowana możliwością wykazania się, że w pierwszy dzień swojej "próby" wstała skoro świt, ubrała się i poszła do kurnika, podczas gdy jej siostra przygotowywała śniadanie. Kiedy Maryla i Mateusz wstali wszystko już było gotowe - na stole stały świeże, ciepłe bułeczki, jajecznica i herbata.

Mateusz przez resztę śniadania uśmiechał się pod nosem. Jego siostra natomiast posyłała mu karcące spojrzenia, ale również była zadowolona.

Po śniadaniu Maryla przeszła do reszty swoich obowiązków, podczas kiedy dziewczynki uczyły się na pamięć modlitwy - wcześniej nie miały okazji tego zrobić, a Maryla nie mogła znieść faktu, że ma w domu dwie poganki. Podczas wieszania prania, wpadł jej do głowy pewien pomysł:

- Bez względu na to czy zostaniecie, czy nie, musicie mieć coś na przebranie. Zostało mi parę metrów ładnych tkanin.
- Dostaniemy nowe sukienki? - zapytały podekscytowane jednocześnie, po czym się zaśmiały.

Ania starała się przekonać Marylę o bufki lub wzory na sukience, podczas gdy Mia zaoferowała swoją pomoc w szyciu. Kiedy starsza kobieta pokazała im materiały, wspólnie zdecydowały, że sukienka Mii będzie fioletowa, natomiast Ani brązowa.
- Fioletowy nie pasuję rudzielcom - podjęła temat piegowata, ale jej bliźniaczka ucięła krótko:
- Mi pasuję wszystko.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++
- witaj Małgorzato.
- Dzień dobry Marylo ! Przyniosłam bułeczki. Przez to zamieszanie pewnie nie zdążyłaś nic upiec.
- Ja nie, ale Mia już tak. Musisz spróbować jej wypieków, dorównują twoim.

Małgorzata podniosła brwi i prychnęła.

- Zostały tutaj na próbę. Są pracowite i bystre, ale muszą mnie do siebie przekonać.
- Nauczyłam się! - kobiety usłyszały krzyk Ani, która zbiegła na dół. Małgorzata zeskanowała ją wzrokiem z góry na dół, zdziwiona zauważając, że dziewczynka jest w samej bieliźnie. Za nią spokojnie zeszła po schodach Mia, w pełni ubrana i z uśmiechem na twarzy.

- To nasza sąsiadka, pani Lind. - Oznajmiła Maryla, patrząc przychylnie na dziewczynki.

- Nie wybrano cię z powodu urody. Ciebie natomiast już tak - oznajmiła pani Lind rozbawiona, zwracając się do bliźniaczek. Maryla spojrzała na kobietę karcąco, kiedy ta wytłumaczyła:
- Ania jest chuda i nazbyt pospolita. Ta druga natomiast jest śliczna, ale uroda to nie wszystko.

Mia widziała, jak jej siostra się denerwuję. Powstrzymała ją jednak od wybuchu, delikatnie łapiąc ją i ściskając za rękę.

- Miło panią poznać, pani Lind. - przywitała się, patrząc sugestywnie na Anię, ale ta zdenerwowana wybiegła na zewnątrz, trzaskając drzwiami.
- Aniu! Wracaj! - Krzyknęła za nią Maryla, ale piegowata była już daleko.
- Przepraszam za siostrę.
- Zachowała się niegrzecznie.
- Nikt nie nauczył jej manier.
- A ty przesadziłaś - dodała Maryla, obierając stronę bliźniaczek.
- Pójdę po nią - oznajmiła Mia.

Tak jak powiedziała, tak zrobiła - pobiegła za swoją siostrą, aż nad klif, gdzie siedziała jej zapłakana bliźniaczka.

- Och, Aniu - zaczęła, zdyszana.
- Dlaczego ja nie mogę być tak piękna jak ty?! - krzyknęła piegowata dziewczynka z pretensjami.
- Jesteś piękna, tylko w inny sposób! Poza tym, odziedziczyłaś urodę po naszych rodzicach. To jedyne, co nam po nich zostało. Nie bądź więc zła. Szanuj to, co nam podarowali. No i przestań się mazać, na Boga. Będzie dobrze. Wystarczy, że przeprosisz panią Lind! - krzyczała na swoją bliźniaczkę Mia, coraz bardziej się denerwując. To ona zawsze obrywała za siostrę, a teraz ona jeszcze śmie mieć do niej pretensje?!
- Panuj nad swoimi emocjami! Chcesz tutaj zostać, czy może wolisz, żebyśmy wróciły do sierocińca przez ciebie?!

Zapadła niekomfortowa cisza, podczas której Ania zaczęła mocniej płakać, a Mia się uspokajała.

- Przepraszam, nie powinnam na ciebie krzyczeć.

Siostra Mii spojrzała na nią już bardziej spokojna, chociaż z opuchnięta od płaczu twarzą. Mia wyciągnęła w jej stronę rękę, która Ania przyjęła i obie poszły do domu, milcząc.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++
Na następny dzień Ania, Maryla i Mia postanowiły odwiedzić panią Lind. Kiedy tylko zobaczyły, jak Małgorzata siedzi na tarasie Ania rzuciła się przy niej na kolana i zaczęła błagać o przebaczenie.

- Strasznie mi przykro. Nie ma słów, które mógłby opisać moje zachowanie. Okropnie panią potraktowałam i przyniosłam wstyd moim gospodarzom, którzy pozwolą mi zostać na Zielonym Wzgórzu, mimo, że nie jestem chłopcem. Jestem niewdzięczną i niegodziwą dziewczyną. Nie powinnam wpadać w szał, bo powiedziała pani prawdę. Jestem chuda, ruda i brzydka. Ja też mówiłam prawdę, ale nie powinnam była tego robić.
- Wstań dziecko! Oczywiście, że ci wybaczę! Ja również nie powinnam mówić źle o twoim wyglądzie.

Mia uśmiechnęła się słodko, słysząc to.
- Mia, jak się czujesz kochanieńka?
- Dobrze, dziękuję pani Lind. Mam nadzieję, że zdrowie pani dopisuje?

Małgorzata skinęła głową i zadowolona popatrzyła na Marylę.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++
- Zatrudniliście chłopca? - Zapytała Ania, kiedy weszły na podwórko. Mia popatrzyła w to samo miejsce co jej siostra i zobaczyła sylwetkę młodzieńca, mniej więcej w jej wieku.
- Nasz okres próbny trwa.
- A pracy jest mnóstwo - odpowiedziała Maryla i ominęła dziewczynki, idąc do domu.

Mia już wiedziała, że jej siostra jest zdenerwowana, a jej obawy potwierdziła mina Ani która odważnym krokiem skręciła w stronę stodoły. Mii nie pozostało nic innego, jak pójść razem z nią i pilnować, by siostrze nie wymknęło się o parę słów za dużo.

- Jak długo tu zostaniesz? - Wypaliła na wstępie piegowata. Chłopiec spojrzał na nią zaskoczony, ale zaraz skierował wzrok na Mię, która posłała mu pocieszający uśmiech.
- Ania i Mia, jeśli się nie mylę ? Nazywam się Jerry Baynard.
- lekkomyślny
- Przepraszam?
- Twoje nazwisko znaczy nierozważny lub szaleńczy. Karol Wielki nazwał tak swojego konia.

Jerry widocznie się zakłopotał, więc Mia postanowiła ratować sytuację:
- Za to imię oznacza kogoś władającego włócznią. Wiedziałeś o tym? - zapytała z tym swoim słodkim uśmiechem, który odwzajemnił, o mało przy tym nie słabnąc. Trzeba to przyznać, uśmiech Mii zwala z nóg.

- Mieszkacie tu?
- Tak. Może. Nie wiem.

Mia przewróciła oczami i po raz kolejny się wtrąciła:
- Ślicznie tu, nieprawdaż ? Jesteśmy szczęściarzami. Powiedz mi, Jerry, skąd jesteś? Nie pamiętam cię z sierocińca.
- Mieszkam w mieście. Mam dużą rodzinę. Mamy mały sklep. Musimy dorabiać.
- Powinieneś mieć wyrzuty sumienia, że zabierasz nam miejsce w naszej potencjalnej rodzinie - wtrąciła Ania.
- Zatrudniono mnie na czas żniw. Ja tylko wykonuję swoją pracę.
- Aniu, panuj nad sobą. - Przerwała siostrze Mia, kiedy tylko dostrzegła, że piegowata znowu chce się odezwać.

Dziewczynka prychnęła i wyszła ze stodoły, idąc Bóg wie gdzie. Mia zagryzła wargi.

- Przepraszam za siostrę. Jest zazdrosna.
- Zauważyłem.
- Dziękuję, że pomagasz panu Cuthbertowi. Jestem ci wdzięczna. Słyszałam, że ma problemy z sercem.
- Nie ma za co. To moja praca.

Mia posłała mu jeszcze ostatni uśmiech i zostawiła go samego, idąc w ślady Ani.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro