4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Twoje serce jest za duże na twoje ciało"

- Zostałyście zaproszone na podwieczorek. Państwo Barry chcą poznać bliźniaczki.
- Nie skończyłam sukienek, a tak nie pójdą.
- Co to za państwo? - zapytała Ania.
- Czemu chcą nas poznać? - dodała Mia.
- Nasi sąsiedzi, szanowna rodzina- wyjaśniła Maryla, i zaraz dodała:
- Musicie zachowywać się wzorowo. Ich córki są bardzo dobrze wychowane. Diana jest waszą rówieśniczką. Jeśli tu zostaniecie, może się z nią zaprzyjaźnicie.
- Prawdziwa przyjaciółka?

Mia spojrzała dziwnie na Anię. Ona w przeciwieństwie do siostry nie potrzebowała przyjaciół. Lubiła swoje towarzystwo.

- Aniu? Obiecaj, że będziesz grzeczna. Mia, dopilnujesz siostry, dobrze?
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Ta sukienka jest śliczna. - pochwaliła panią Cuthbert Mia, przeglądając się w lustrze. (Dodałam zdjęcie na koniec rozdziału) Rudowłosa miała swój niewielki wkład w jej uszyciu, dzięki czemu sukienka była dłuższa niż ta Ani, bo sięgała aż do kostek. Oprócz tego, miała ona odrobinę za duże rękawy, które podwinięte dawały złudzenie bufek.
- Pasuje ci.

Kobieta stanęła za dziewczyną i przewiązała jej przez głowę różową chustkę. Ta ładnie kontrastowała z kasztanowymi włosami Mii, a przy tym była praktyczna. Dziewczyna bowiem zawsze chodziła w rozpuszczonych włosach, a dzięki temu akcesorium nie wchodziły jej one na twarz.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Czemu milczysz? Nie jesteś sobą...- zapytała Maryla piegowatą.
- Doskonale - odpowiedziały obie bliźniaczki równocześnie - Ania ze strachem, a Mia z rozbawieniem. Chwilę później znalazły się pod ogromnym, bogatym domem. Przed wejściem stały trzy kobiety.

- Witam, panno Cuthbert.
- Dzień dobry, pani Barry.
- Proszę, mów do mnie Eliza. A to pewnie Ania i Mia?
- Dzień dobry, proszę Pani. - pierwsza odezwała się Mia, delikatnie dygając, jak przystało dobrze wychowanej kobiecie. Ania jedynie kiwnęła głową, zbyt zestresowana, żeby chociaż się odezwać, kiedy córki pani Barry się witały.

Pół godziny później Diana, Ania i Mia spacerowały po ogródku, rozmawiając. A właściwie na początku mówiła Diana, bo Ania nadal była onieśmielona, a Mia po prostu nie była zainteresowana.
- Nie odezwałaś się ani słowem Aniu. Nie pochwaliłaś ciasta, które piekłam z mamą. Nie smakowało ci?
- Ciasto było wyborne.
- Zawsze byłaś nieśmiała czy odkąd stałaś się sierotą?

Mia nie wytrzymała dłużej.

- Och, na Boga. Ania musi się powstrzymać, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego. Dlatego jest taka...
- Powściągliwa? - Dodała wspomniana wcześniej.
- Kolejne wymyślne słowo- podłapała temat Diana.

Ania zaczęła z nią rozmawiać, kompletnie tracąc swoją nieśmiałość. Mia postanowiła więc się uciszyć, a po chwili ulotnić. Niedaleko dalej, przy wejściu do domu stała Minnie May z zabawkami.
- Chcesz się ze mną pobawić? - Zapytała dziewczynka. Rudowłosa bez wahania się zgodziła, mając małe deja vu. Kiedy pracowała u ostatniej rodziny, która ją "zatrudniła" również bawiła się z dziećmi. Teraz nie miała więc problemu, by zrobić to samo z siostrą Diany. Ku swojemu własnemu zdziwieniu po chwili zauważyła, że mała ją polubiła.

+++++++++++++++++++++++++++++++++++
- Twoja siostra zabrała moją broszkę i nie chcę się przyznać ! - oznajmiła Maryla, kiedy Mia weszła do pokoju Ani.
- Aniu?
- Bo jej nie wzięłam!
- Kłamiesz! - Kobieta była wściekła. - Spakujcie się. Wyjeżdżacie jutro o świcie.
- Jak to?

Mia stała tam, na środku pokoju, w ciężkim szoku. Właśnie chciano ją odesłać do przytułku, bo jej siostra coś przeskrobała, o ile faktycznie to zrobiła - Ania nie miała w zwyczaju kłamać.

- Nie rozumiem. Dlaczego mam cierpieć przez coś, co nie jest związane ze mną? - Wyszeptała, nim Maryla wyszła z pokoju. Wiedziała, że kobieta to usłyszała, bo przystanęła na chwilę. Mimo to nie usłyszała odpowiedzi na swoje pytanie, nad którym rozmyślała przez resztę wieczoru.

Tę noc Mia przepłakała, przeklinając niesprawiedliwy los.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Tak jak mówiła pani Cuthbert, rano dziewczyny siedziały już w bryczce ze swoimi skromnymi tobołkami. Ania depresyjna, a Mia skanująca wszystko bezuczuciowym wzrokiem - tak jak miała to w zwyczaju robić jeszcze w sierocińcu.

Bo taka właśnie była Mia - nie potrzebowała nadziei, żeby iść do przodu. Radziła sobie sama, z każdą trudnością i przeszkodą napotkaną na jej krętej drodze.

Ta dziewczyna to anioł, a przeżyła piekło. Jedyne co wyczytasz z jej twarzy, to piękno.

Nikt się nie spodziewał, że Maryla niecałą godzinę później znajdzie swoją zaginioną broszkę między materiałem fotela.

A na pewno nie dziewczynki, które wysiadły na stacji w Charlottetown.
- panienki! Tędy - przez tłum przecisnął się mężczyzna w średnim wieku, którego jednak nie znały. Mia jako ta rozsądniejsza i ostrożniejsza od razu wiedziała, że coś jest nie tak.
- Kim pan jest?
- Przyjechałem po was.
- Kto pana przysłał? - Zapytała niemalże z pretensjami, oburzona, bo tłumaczenie mężczyzny wydawało jej się absurdalne.
- Wasza rodzina. Chodźmy, kupiłem dla was pyszne słodycze.
- Podziękujemy. - Odpowiedziała ze sztucznym uśmiechem, złapała Anię za ramię i nim mężczyzna zdążył zareagować, zaczęła biec razem z siostrą, która chyba zrozumiała o co chodzi.

Chwilę później znalazły się na promie, zmęczone biegiem. Usiadły razem w kącie, owijając się jednym kocem, żeby zatrzymać ciepło. Nie odzywały się do siebie - każda przeżywała swój własny kryzys. Ten stan trwał, aż dopóki nie stanęły przed bramą sierocińca. Obie zmarznięte, przestraszone, w ciemną noc. Idąc ścieżką i zatrzymując się przed drzwiami wracały wspomnieniami do momentów w przeszłości, kiedy były tutaj prześladowane przez inne dzieci. Pierwsza wymiękła Ania, która się wycofała, nie patrząc na siostrę.

- Aniu?! Och! Jak możesz! - Krzyknęła szeptem, biegnąc za siostrą. Zatrzymały się dopiero będąc wystarczająco daleko od budynku sierocińca, gdzieś w krzakach.

- To twoja wina, że tu jesteśmy, a teraz się wycofujesz?! Zostawiasz mnie tu samą, jakby nigdy nic? Myślałam, że jestem dla ciebie ważna, bo jestem twoją jedyną żywa rodziną! Ale ty! Ty widzisz we mnie tylko i wyłącznie biedronkę, która ma wyjść ze wszystkich swoich kropek, żeby cię ratować! Nie umiesz ogarnąć życia i masz nadzieję, że ktoś cię wyręczy? Muszę cię rozczarować - to się nie stanie! Nie będę więcej ratowała ci tyłka, tylko dlatego, że jesteś moją siostrą, bo ty nie traktujesz mnie jakbym nią była! Naprawdę, tak ciężko ci dorosnąć? Jeśli tak, to może powinnaś mnie naśladować, bo ja musiałam zrobić to już dawno, żebyśmy mogły żyć normalnie!

Wykrzyczała wszystko, co leżało jej na sercu. Pod koniec swojej wypowiedzi się rozpłakała, zmęczona problemami, które nigdy nie powinny przydarzyć się trzynastolatkom. Ania stała tam, patrząc na siostrę w milczeniu, które było do niej niepodobne. Może zastanawiała się nad sensem jej wypowiedzi, a może po prostu była na nią zbyt wściekła, żeby cokolwiek powiedzieć. Obie wiedziały jednak jedno - nie chcą wrócić do sierocińca. Jedyną opcją więc, było przenocować pod gołym niebem i wymyślić coś następnego ranka.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro