6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Co ja mam zrobić z chłopakiem takim jak ty ? "

Gilbert otworzył przed Mią drzwi do szkoły, przyciągając tym uwagę wszystkich. Cóż, fakt, że ten Blythe po długiej nieobecności przyszedł do szkoły z sierotą, wywołał sensację, a potęgowało ją to, że przecież rudowłosa była umówiona z Billym - który wszedł do klasy parę minut później.

Mia podeszła do swojej siostry, kiedy brunet był witany przez swoich kolegów, którzy wypytywali o rudą.

- Dlaczego z nią przyszedłeś? Jest sierotą. W dodatku Billy się przy niej kręci - zaczął Charlie.
- Jest śliczna, więc nieważne skąd jest - oznajmił, ściągając szalik.

Mia została otoczona przez dziewczyny, które były wściekłe. Ruby kocha się w Blythe od trzech lat, więc kiedy tylko ujrzała tamtą dwójkę razem, zaczęła płakać. Ania widząc, że powstaje zamieszanie wyciągnęła swoją siostrę za rękę na zewnątrz budynku.

- O co chodzi? Byłaś umówiona z Billym i nagle wchodzisz do klasy z tym Gilbertem? Wytłumacz się!
- To ty się tłumacz! Rozpowiedziałaś jakieś plotki o siostrze Billego?!
- Co?

Ania była zaskoczona, ale po chwili przez jej twarz przemknął cień zrozumienia.

- Och, Aniu, jak mogłaś?! Będą przez to kłopoty wiesz? W ogóle co ty na Boga powiedziałaś?
- Prissy i pan Phillips byli razem w kantorku. Powiedziałam dziewczynom, że pewnie robią dzidziusia. - Wydukała piegowata.

Mia stanęła jak wryta, będąc w ciężkim szoku.

- Że co przepraszam powiedziałaś?! Czy ty w ogóle wiesz, o co chodzi?

Ania zdecydowanie nie wiedziała. Mia prychnęła zdegustowana, a potem zostawiła siostrę samą, wracając do klasy.

Na lekcji Gilbert próbował zaczepić Mię, rzucając w nią papierkami. Kiedy ta nie reagowała, udał, że spada mu długopis i próbuje go podnieść. Tak naprawdę kucnął koło Rudowłosej i szepnął złośliwe:
- Hej, księżniczko...

Mia popatrzyła na niego wkurzona, przez przezwisko którym ją nazwał. Nie pozostała mu, jednak dłużna i z sarkazmem zapytała:
- Słucham, rycerzu?

- Zostaw ją pajacu - powiedziała odrobinę za głośno piegowata, kiedy zauważyła, że chłopak zaczepia jej siostrę. Nauczyciel odwrócił się w ich stronę i popatrzył na nich karcąco, a Gilbert natychmiast wrócił na swoje miejsce.

- Aniu, wyrecytuj ten wiersz.
Dziewczynka uśmiechnęła się, wstała i wczuwając się odrobinę za mocno w rolę zaczęła recytować. Mia powstrzymała się od chichotu, w przeciwieństwie od reszty klasy.

Ania się speszyła. Rozglądnęła się dookoła, nerwowo. Nim jej bliźniaczka zdążyła ją zatrzymać, wybiegła ze szkoły, zostawiając po sobie książki.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Następnego ranka Mia przyszła do szkoły sama, bo Ania była na nią obrażona - przez co wyszła wcześniej, żeby uniknąć kontaktu z bliźniaczką.

Ku jej zdziwieniu, kiedy weszła do klasy zauważyła, że Ania (która rozmawiała właśnie z Dianą) ma podbite, fioletowe oko. Przez chwilę Mia stała tam zdezorientowana, ale udało jej się szybko połączyć wątki - Billy stał jak zawsze ze swoimi kolegami, otwarcie śmiejąc się z rudowłosej, piegowatej sierotki.

Mia zacisnęła pięści. Próbowała powstrzymać swoją złość, ale tym razem nie potrafiła. Ruszyła żwawym krokiem w stronę blondyna, a każdy schodził jej z drogi, mając nadzieję, że to nie on będzie obiektem wyładowania furii rudej.

Billy, kiedy tylko zauważył bliźniaczkę Ani, uspokoił się. Kiedy zrozumiał jak bardzo zdenerwowana jest zszedł mu uśmiech z twarzy. Mia jeszcze w drodze do niego zamachnęła się, i zatrzymując się gwałtownie przed nim, spoliczkowała go z całej siły.

Blondyn od siły uderzenia przechylił się w bok i zaskoczony złapał za obolały policzek. Nie zdążył jednak zrozumieć co się dzieje, kiedy Mia popchnęła go na ścianę i opierając się jedną ręką o tablice za nim zbliżyła swoją twarz do jego, tak jak ten ostatnio zrobił to jej. Popatrzyła mu w prosto w oczy, i z furią (chociaż spokojnie) oznajmiła głośno:

- Tknij ją jeszcze raz chociaż palcem, a przyrzekam, że stracisz ręce.

Blondyn był przerażony. Gdyby teraz miał wybierać, kogo boi się bardziej - pana Phillipsa czy Gilberta Blythe'a, to bez dwóch zdań wybrałby Mię Cuthbert. Dziewczyna pochyliła się jeszcze bardziej i wyszeptała mu prosto do ucha, przyprawiając go tym o palpitacje serca:

- Nie wkurzaj mnie. Kończą mi się miejsca, gdzie można ukryć ciało.

Po tym, jakby nigdy nic odsunęła się od niego i podeszła do Ani, żeby zapytać ją jak się czuje. W tym samym momencie otoczyli go jego koledzy, którzy zaczęli mu dogryzać.

- Dziewczyna spuściła ci lanie?
- Zamknijcie się! - krzyknął, agresywny.

Mia jedynie uśmiechnęła się, usatysfakcjonowana. Jej stan euforii potęgował tylko Gilbert Blythe, który najpierw był zaskoczony, a następnie zaczął się do niej łobuzersko uśmiechać.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

- Aniu, musisz wrócić do szkoły! - starała się przekonać swoją bliźniaczkę Mia. Piegowata nie była w szkole od tygodnia, czyli od sytuacji z Billem. Maryla popierała Mię, ale nawet to nie mogło zmusić Ani do pójścia do budynku pełnego wrednych, bezwzględnych rówieśników.

Przez ten czas Mia zaprzyjaźniła się z młodym Blythem. A właściwie, to on zaprzyjaźnił się z nią - chodził za nią, zawsze znajdując jakieś głupie wytłumaczenie. W końcu Mia zaczęła z nim rozmawiać i takim sposobem ich znajomość zaczęła się rozwijać. Nadal sobie dogryzali, to jasne, ale według Diany to było co najmniej urocze.

Dopiero kiedy pod nieobecność Maryli Ania przez przypadek spaliła ciasto, kobieta wręcz rozkazała jej pójść na lekcję. Mia obiecała, że nie odpuści jej nawet na krok. Miała też nadzieję zapoznać bliźniaczkę z Gilbertem. W drodze do szkoły Ania powiedziała jednak, że musi coś zrobić i nim Mia zdążyła zaprotestować, jej bliźniaczka zniknęła jej z oczu i nie widziały się aż do kolacji.

Mia miała dylemat - powiedzieć Maryli o tym, że Ania nie była w szkole? A może milczeć, żeby obie nie zostały ukarane? Nie wiedziała. Chciała o tym porozmawiać później z siostrą, ale nie miała okazji, bo ta natychmiast zamknęła się w swoim pokoju.

Mia postanowiła spróbować znowu jutro rano. W nocy jednak obudził ją dźwięk bijących dzwonów. Zaskoczona podbiegła do okna i z przerażeniem zauważyła, że jeden z domów się pali. W tempie natychmiastowym poszła po bliźniaczkę, z którą zbiegły na dół po ubraniu butów. Razem z Marylą zebrały wszystkie wiadra i koce do wozu i w samych piżamach wyruszyły.

- Dom Gillsów - zauważyła Maryla, kiedy dotarli na miejsce.
- Biedna Ruby!

Na miejscu był chaos. Ludzie starali się pomóc, nosząc wiadra, ale mimo to nie mogli ugasić ognia. Do Ani podbiegła Diana i w tym samym momencie ciśnienie wybiło okna, a szkło posypało się na gaszących pożar.

Mia zauważyła, jak Gilbert przykłada drabinę i wchodząc na nią próbuje ugasić pożar na piętrze. W tym samym momencie podjęła szybką decyzję.
- Wszyscy wyszli? - Zadała pytanie Dianie, która potwierdziła.
- Czemu drzwi i okna są otwarte?

Na to już jej nie odpowiedziano. Mia ściągnęła szybko sweterek, którym zakryła sobie twarz i wzięła pozostałe koce. Ania krzyczała za nią, kompletnie nie rozumiejąc co robi jej bliźniaczka, która wbiegła do płonącego domu.

- Mia! Stój! Mia! - Krzyczała, ile sił w płucach z Dianą.

Rudowłosa najpierw pobiegła na piętro, gdzie szybko oceniła sytuację. Wiedziała, że Gilbert ją widział, bo na chwilę zatrzymał swoją pracę, w szoku.

- Mia?! - Krzyknął, zauważając swoją koleżankę stojącą tam, jedynie w zwiewnej koszuli, ze łzami w oczach od gazu.

Dziewczyna jednak go nie słuchała, tylko szybko zamknęła drzwi od pokoju, wpychając koc w szparę pod nimi. Tak samo zrobiła z innymi drzwiami. Słyszała krzyki z zewnątrz, w tym ten Maryli, która chciała po nią wejść do budynku, ale na całe szczęście Ania ją powstrzymała.

- Jest lepiej, damy radę! Więcej wiader! - krzyknął Gilbert, widząc, że ogień gaśnie.

Mia upadła w drodze do wyjścia, dusząc się gazem. Zapłakała, czując ból i nie mogąc złapać oddechu. Ostatkami sił się podniosła, i znalazła wyjście rękami. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Starała się znaleźć zamglonym wzrokiem Marylę, i Anię a kiedy jej się to udało, powoli stawiała kroki w ich stronę chwiejąc się przy tym i głośno kaszląc.

- Mia, na Boga! - krzyknęła panna Cuthbert, i podbiegła do dziewczyny razem z Josie, Anią, Dianą i Ruby. Rudowłosa widząc, że sytuacja się polepszyła a ona jest bezpieczna na zewnątrz pozwoliła sobie opaść z sił, przez co runęła na ziemię. Ktoś podał jej koc. Słyszała Jerrego, który krzyczał do Mateusza, że nic jej nie będzie.

Pocieszyła się tymi słowami, i chociaż nadal czuła ból otworzyła oczy i podniosła się do siadu.

- Pomogło? Przygasło?
- Tak, ale skąd ten pomysł? - Zapytała Małgorzata, podbiegając z jeszcze jednym kocem.
- Ogień się rozprzestrzenia, kiedy ma tlen. Trzeba było zamknąć drzwi i okna.
- Mia ujarzmiła ogień! - Krzyczał Jerry podekscytowany.

Mia dopiero zwróciła uwagę na swój wygląd - jej biała koszula była teraz całkowicie czarna, roztargana po prawej stronie, aż przed kolano.
Tak samo zabrudzona była jej skóra, a wiecznie uczesane włosy dziewczyny teraz odstawały na każdą stronę. Mia nie przejęła się tym jednak. Ważne było, że dzięki jej pomocy ugaszono pożar.

Zaledwie godzinę później zaczęło się robić jasno. Pastor w końcu przyjechał i pomodlił się pod przypalonym, ale nadal stojącym domem.
Mia stanęła wtedy obok Gilberta, który również był cały ubrudzony z sadzy.

Blythe kiedy tylko ją zauważył odetchnął z ulgą. Cóż, musiał przyznać - kiedy zobaczył ją w tym płonącym domu, prawie zszedł na zawał. Teraz jednak zwrócił uwagę na to, że dziewczyna się trzęsie. Natychmiast ściągnął z siebie płaszcz, który zarzucił na rudowłosą, po czym delikatnie ją do siebie przytulił.

- Całe szczęście, że nic ci nie jest. - Wyszeptał, dziękując w myślach Bogu.
- Nie rób mi tego nigdy więcej.

Mia uśmiechnęła się słabo i się w niego wtuliła. Przestali dopiero kiedy podbiegła do nich Ania.

- Jak się czujesz Mia? - Zapytała.
- Nic mi nie jest, dziękuję. Aniu, to Gilbert - dodała, kiedy zauważyła, że jej siostra przygląda się chłopakowi, który dopiero wypuścił rudowłosą ze swoich objęć. Ania spojrzała na niego przychylnie, a potem ku zaskoczeniu bruneta przytuliła go.

- Dziękuję, że się nią opiekujesz.
- Nie ma za co - odpowiedział. Kiedy piegowata go puściła, podbiegł do nich Jerry.
- Może zostaniesz strażakiem? - Zapytał rozbawiony Mię, delikatnie trącając ją ramieniem. Cała czwórka się zaśmiała, pomimo okoliczności.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Mateusz, Maryla i bliźniaczki wraz z Ruby siedzieli w kuchni, pijąc herbatę. Rodzina Gillsów została zakwaterowana w paru domach, na czas odbudowy ich własnego.
Stety lub i niestety do Cuthbertów została przydzielona Ruby, która głośno na to zaprotestowała. Nie miała jednak wyjścia.

Po chwili Maryla odprawiła dziewczynki do pokoju.

W trójkę położyły się na łóżku Ani, słuchając płaczu Ruby. Ania nie wytrzymała tego długo i zaczęła pocieszać swojego gościa. Mia zaczęła słuchać, dopiero kiedy wspomniano o Gilbercie.

- Zaniesiemy im ciasteczka. Zobaczysz się z Gilbertem. Zachował się bohatersko, gasząc dla ciebie pożar.

Mia zacisnęła pięści. Nie chciała tego przyznać, ale była zazdrosna. Pocieszyła się jednak myślą, że to ją Gilbert przytulił, a nie Ruby. To z nią rozmawiał codziennie, ignorując inne dziewczyny. To ją zawsze obserwował w klasie na lekcjach. A więc czy miała w ogóle powód do zazdrości?
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Tak jak dziewczyny zaplanowały, popołudniem upiekły ciasteczka. Mia jako, że dla niej to była łatwizna w międzyczasie upiekła też bułeczki i ciasto, zauważając, że parę ciastek to za mało dla wszystkich mężczyzn pracujących przy budowie.

Godzinę później były już na placu budowy. Jako pierwszego zauważyły pastora, którego poczęstowały ciasteczkami. Mia widziała, jak Ruby zerka na dach, a kiedy sama tam spojrzała zauważyła Gilberta i Billego pracujących przy naprawie dachu.
Uśmiechnęła się słodko, od razu idąc w ich stronę.

- Spójrz, czy to nie ognista? - Zakpił blondyn, zauważając Mię.
- Radziłabym ci uważać na słowa, bo to ja tutaj robię i rozdaje jedzenie!

Dogryzła, kiedy Gilbert wychylił się po kosz pełen pyszności. Natychmiast dorwał się do jeszcze ciepłych bułeczek, podając kosz kumplowi.

- Sama piekłaś?
- Owszem, smakuje?
- Dziewczyno, to niebo w gębie! - Pochwalił ją brunet, a blondyn niechętnie potaknął. Mia się uśmiechnęła, ale zaraz przestała, kiedy usłyszała dziwny dźwięk za sobą. Odwróciła się i ujrzała Ruby która leżała plackiem na ziemi. Billy się zaśmiał, nadal jedząc bułeczkę, na co Mia posłała mu zdegustowane spojrzenie. Chciała pomóc dziewczynce, ale nie zdążyła, kiedy Gilbert zszedł na dół i zrobił to za nią.
- Nic ci nie jest? - Zapytał, podając jej kapelusz.
- Dziękuję Gilbercie.
- Drobiazg.
- Dzięki za pokarm - dodał, kierując swoje słowa do Mii. Dziewczyna uśmiechnęła się, a Blythe przytulił ją i wrócił na dach.

- Idziemy? - Zapytała Ania, odciągając Ruby. Całe szczęście - pomyślała Mia, bo wiedziała, że jeszcze chwila a blondynka zabiłaby ją wzrokiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro