9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Ale wiem, że pewnego dnia stąd ucieknę
Nawet jeśli miałoby to potrwać całą noc, czy setki lat"

Mia była w drodze do Gilberta w poniedziałek rano, kiedy zobaczyła, jak gosposia Blythów wybiega z domu głośno nawołując jej przyjaciela. Od razu zrozumiała, że coś jest nie tak z jego ojcem. Wiedziała też, że zapewne znajdzie Gilberta w stodole, więc od razu skierowała się w tamtą stronę, sama go wołając.

Chłopak wybiegł ze stodoły, tak jak przewidziała Mia. Rudowłosa posłała mu zmartwione spojrzenie i w biegu złapała go za rękę, wchodząc razem z nim do środka bez słowa.

Tak jak się spodziewali nie czekało na nich nic dobrego. Ojciec Gilberta leżał na ziemi, blady, z zamkniętymi oczami. Jak się po chwili okazało - nie oddychał.

Chłopak upadł na kolana zaraz obok niego i zaczął płakać, a z jego ust wydobył się głośny szloch pełen cierpienia. Mii również leciały łzy, ale mimo to myślała trzeźwo. Spojrzała na swojego przyjaciela ze współczuciem i usiadła obok niego na ziemi, przyciągając jego ciało do siebie. Chłopak wtulił się w jej szyję nie przestając upuszczać łez.

- Shhhh, wszystko będzie dobrze. - Uspokajała go, jedną ręką obejmując jego głowę, a drugą głaszcząc go po plecach. Wiedziała jednak, że to tylko głupie kłamstwo, które mówi się w sytuacjach, kiedy nie ma jak się kogoś pocieszyć.

Och, Gilbercie... gdybym tylko mogła ci pomóc.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Na następny dzień odbył się pogrzeb. Jako pierwszy w całym pochodzie jechał wóz z trumną, a zaraz za nim szedł pastor wraz z Gilbertem i Mią.

Dziewczyna nie opuszczała przyjaciela ani na krok. Wczoraj, kiedy tylko chłopak przestał płakać wysłali gosposię do domu Cuthbertów, żeby przekazała smutne wieści oraz wyjaśniła, że Mia dzisiaj zostanie na noc z Gilbertem. Nie tak, żeby w ogóle spali - całą noc przesiedzieli razem.

Rudowłosa starała się przekonać przyjaciela, że jego ojciec jest teraz szczęśliwy i patrzy na nich z góry wraz ze swoją żoną, kibicując swojemu synowi. Naturalnie, chłopak w to wierzył, co nie zmieniało faktu, że był zraniony.

Gilbert nawet nie potrafił sobie wyobrazić, żeby teraz puścić rękę przyjaciółki, którą trzymał od momentu wyjścia z domu. Mia słabo uśmiechnęła się na ten gest, ale nie powiedziała ani słowa, za co chłopak był naprawdę wdzięczny. W ogóle, był wdzięczny za jej obecność. W końcu wcale nie musiała z nim wczoraj zostawać, czy dzisiaj z nim iść - rudowłosa przez niego nie widziała się nawet z rodziną, chociaż przecież szli oni gdzieś za nimi z resztą pochodu!

Powód jego zamyślenia delikatnie ścisnął jego dłoń, a potem nachylił się i szepnął mu do ucha:

- Pamiętaj, że jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram.

Gilbert posłał rudowłosej jedynie słaby uśmiech. Po chwili dotarli na cmentarz, gdzie odbył się pogrzeb. Mia widziała, jak Ania posyła jej smutne spojrzenie. Nie podeszła jednak do niej, machając głową zrezygnowana.

Siostra była dla niej ważna, ale w tym momencie ważniejszy był Gilbert.

Kiedy ceremonia się skończyła, wszyscy zaczęli się rozchodzić, w tym większość na stypę do domu Blythe'a. Została tylko rudowłosa i jej przyjaciel, którzy usiedli na ławce, przytulając się do siebie. W milczeniu obserwowali, jak grób pana Blythe'a jest zakopywany przez grabarza.

- Twój tata... rozmawiał raz ze mną. Posłuchaj Gilbercie: on nie chce, żebyś pogrążał się w cierpieniu. Kazał ci podróżować, uczyć się, zdobyć dobrą pracę, słuchać głosu serca i się nie poddawać. I wiesz co? Mam zamiar dotrzymać ci w tym wszystkim towarzystwa. Dlatego nawet nie myśl, że uda ci się zmarnować resztę życia na zastanawianiu się nad sensem ludzkiego istnienia. Rozumiem, że narazie tkwisz w żałobie, zresztą ja również, ale kiedy tylko to się skończy, wymyślimy coś.

Gilbert pierwszy raz uśmiechnął się od śmierci ojca. Ze łzami w oczach wstał z ławki, co zaraz po nim zrobiła Mia, która nie spodziewała się co chłopak chce zrobić. Ten jednak złapał ją za ramiona i mocno do siebie przyciągnął, zamykając ją w żelaznym uścisku. Dziewczynka po chwili objęła go w pasie, wtulając swoją twarz w jego klatkę piersiową. Gilbert urósł w ostatnim czasie, przerastając Mię o głowę, co wyglądało bardzo uroczo - przynajmniej według Ani i Diany.

- Zamieszkaj ze mną. Wiem, że to szalone, ale nie oszukujmy się - nie poradzę sobie bez ciebie. Ja nawet nie umiem sam zrobić obiadu. - Zaśmiał się na koniec nerwowo, brzmiąc na co najmniej zdesperowanego. Zresztą, nic dziwnego. Czuł, że tylko obecność rudowłosej utrzymuje go przy zdrowych zmysłach. Jego przyjaciółka podniosła głowę i kładąc jedną dłoń na jego policzku odpowiedziała:
- hej, tak jak mówiłam nie mam zamiaru cię zostawić. Musimy tylko przekonać Mateusza i Marylę, dobrze?

Brunet pokiwał głową, a po chwili ruszyli do jego domu, trzymając się za ręce. Kiedy weszli do środka, większości "gości" już nie było. Została tylko Małgorzata z mężem, Ania, Maryla i Mateusz oraz gosposia Gilberta.

Mia od razu podbiegła do swojej rodziny, i wyściskała każdego po kolei.

- Marylo, Mateuszu...
- Państwo Cuthbert - przejął pałeczkę Blythe - chciałem prosić, żeby Mia została ze mną, na ile tylko będzie chciała. Wiem, że proszę o dużo, w końcu to wasza córka, ale...
- Mia? - Maryla przerwała chłopakowi, chcąc poznać zdanie dziewczyny.
- Wybaczcie, ale chcę mu pomóc. Będziecie mogli mnie odwiedzać, kiedy tylko chcecie i ja was także. Po za tym, przecież nie zamieszkam tu na zawsze, prawda? Aniu, przepraszam, że cię zostawiam.

Dziewczyna chciała się tłumaczyć, ale jej bliźniaczka ją przytuliła i wyszeptała jej do ucha krótkie "rozumiem", przez co Mia odetchnęła z ulgą.

- Cóż, jeśli właśnie tego chcesz... nie możemy ci zabronić, prawda Marylo? Po za tym, to dobrze, żebyś pomogła Gilbertowi. Potrzebujecie siebie nawzajem.

Mateusz próbował przekonać swoją siostrę, która po chwili się zgodziła. Ania oznajmiła, że na następny dzień przyniesie swojej siostrze jej rzeczy. Małgorzata tylko skakała wzrokiem między tą piątką ze zaskoczoną miną, wyglądając co najmniej zabawnie.

Po chwili wszyscy wyszli, zostawiając dwójkę przyjaciół samych. Mia westchnęła.

- Łatwo poszło.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Następnego dnia, zgodnie z obietnicą Ania, Diana i Ruby zapukały w drzwi domu - od wczoraj - Gilberta i Mii. Dziewczyna otworzyła im, od razu przytulając wszystkie trzy na powitanie i zapraszając je do środka.

Jak się okazało, przyniosły im nie tylko rzeczy Mii, ale także własnoręcznie upieczoną zapiekankę.

- Ania dobrze gotuje. - Oznajmiła Diana, chwilę po tym, jak złożyła kondolencje razem z Ruby.
- Ale na żonę się nie nadaję! - Wykrzyczała piegowata, a wszyscy spojrzeli na nią niezrozumiale.

Mia posłała sugestywne spojrzenie Gilbertowi, łapiąc swoją bliźniaczkę za rękę i wyciągając ją na zewnątrz.

- Co się dzieje Aniu?
- To niesprawiedliwe! Nie musisz się nawet starać, a wszystko wychodzi ci najlepiej! Jesteś najlepsza uczennicą, przyjaciółką, córką, siostrą, a zaniedługo zapewne żoną!
- O czym ty mówisz?
- O tobie i Gilbercie! Już zamieszkaliście razem! Znacie się zaledwie pół roku, a chodzicie razem za rękę i się ciągle przytulacie! Pewnie nie minie miesiąc, a oświadczy ci się!

Gilbert, Diana i Ruby którzy zostali w środku usłyszeli te słowa. Nic dziwnego, Ania krzyczała tak głośno, że pewnie Maryla słyszała ją z Zielonego Wzgórza. Chłopak nie potrafił powstrzymać rozbawionego uśmiechu, więc spuścił głowę, starając się ukryć zadowolenie.

- Aniu... to nie tak.
- A jak?! Ja nie nadaję się ani do pracy, ani na żonę!

Ania przez chwilę patrzyła wściekła na bliźniaczkę, a następnie zaczęła zadawać pytania:
- Jak cię traktuje?
- Dobrze, chyba nie mógłby lepiej.
- Masz swój własny pokój, czy śpicie razem?
- Właściwie, to jeszcze praktycznie nie spałam. Przez chwilę zdrzemnęłam się na kanapie, ale nie było czasu na dłuższy odpoczynek.

Piegowata dopiero zauważyła, że jej siostra wyglądała na wykończoną.

- Całowaliście się już?!
- Aniu!
- Chcę wiedzieć!

Gilbert praktycznie zwijał się w domu od powstrzymywania śmiechu, kiedy Diana i Ruby patrzyły na siebie, wryte w ziemię i przerażone tym co jeszcze usłyszy brunet.

- A może robiliście coś więcej?! Nie gadaj! Czyżbyście.. robili dzidziusia?!
- Aniu! - krzyknęła zdenerwowana do granic możliwości Mia, po chwili przepędzając swoją bliźniaczkę, która śmiejąc się głośno zaczęła uciekać. Kiedy Mia stwierdziła, że już i tak nie uda jej się dogonić piegowatej wróciła do środka.

Jakie było jej zdziwienie, kiedy otwierając drzwi zauważyła zarumienione dziewczyny. Zdążyła o nich zapomnieć! Za nimi siedział rozbawiony do granic możliwości Gilbert, któremu rudowłosa posłała mordercze spojrzenie, jednocześnie się przy tym czerwieniąc.

- Na nas już czas - wydukała Diana.
- Tak, chodźmy.

Mia nie zdążyła się odezwać, kiedy obie założyły kapelusze i w pośpiechu wyszły na zewnątrz, zostawiając ją i bruneta samych.

- Twoja siostra ma rację, Mia. - Stwierdził po chwili z uśmiechem, przyprawiając tym dziewczynę o palpitacje serca i trzydzieści różnych scenariuszy które powstały w ciągu dwóch sekund w jej głowie. Otworzyła buzię, ale nie wypowiedziała ani jednego słowa.
- Z tym pokojem. No chyba, że chcesz spać ze mną?
- Co?! Znaczy się... zajmę pokój gościnny, jeśli ci to nie przeszkadza.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Tej nocy Mia kręciła się z boku na bok, nie mogąc zasnąć na swoim nowym łóżku w pokoju gościnnym. Zawsze miała problemy z zasypianiem w nowych miejscach. Tak samo teraz, mimo, że była wykończona.

W końcu zdenerwowana wstała i zastanowiła się co robić. Pójść do Gilberta czy nie? Popatrzyła w lustro - miała na sobie długą koszulę nocną, która chociaż nie prześwitywała, to ładnie podkreślała jej figurę.

Chyba nie przystoi w takim stroju iść do Blythe'a.

Z drugiej strony, już kiedyś, podczas pożaru widział ją tak.

- Och, na Boga - wyszeptała, wściekle, i biorąc świeczkę w jedną dłoń wyszła z pokoju, kierując się do sypialni przyjaciela.

- Gilbercie.. śpisz? - Zapytała cicho, a kiedy chłopak jej nie odpowiedział, domyśliła się, że tak. Postawiła świece na szafce nocnej, i usiadła koło niego, a brunet zaczął się wiercić. Przyjrzała mu się i z zaskoczeniem zauważyła kropelki potu na jego czole.

Chłopak po chwili zaczął mruczeć pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa, nadal się przy tym szamocząc. Mia w końcu zrozumiała, że jej przyjaciel ma koszmar.

- Gilbert! Gilbercie! Obudź się! - Wstała i jedną dłoń położyła na jego ramieniu, delikatnie nim potrząsając.
- Mia?

Brunet poderwał się, gwałtownie się wybudzając. Kiedy tylko zauważył przyjaciółkę, zaczął się uspokajać, rozumiejąc, że to był tylko zły sen.

- Wszystko w porządku? - Zapytała, z powrotem siadając obok niego.
- Co tutaj robisz?
- Nie mogłam zasnąć, więc przyszłam sprawdzić czy śpisz, a potem zobaczyłam, że masz koszmar i próbowałam cię obudzić.

Gilbert pokiwał głową, i opadł na poduszkę. Po chwili jednak znowu spojrzał na przyjaciółkę, zeskanował jej strój wzrokiem i wpadł mu do głowy jeden z tych pomysłów, do których później się nie przyzna:

- Chodź tutaj - zachęcił rudą, podnosząc kołdrę.

Dziewczyna przez chwilę się zawahała, ale w końcu delikatnie położyła się koło niego, a chłopak natychmiast opatulił ich trzymaną kołdrą. Postanowił się nie krępować, bo przecież bardziej niezręcznie już nie będzie i przytulił mocno przyjaciółkę przyciągając jej ciało bliżej.

Przełknął głośno ślinę, kiedy dziewczyna objęła go w pasie i zarzuciła jedną nogę przez jego biodro. Nie odezwał się jednak słowem, a po chwili zauważył, że rudowłosa zasnęła.

Niedługo później Morfeusz również porwał go w swoje objęcia, ale tym razem Gilbert czuł się bezpiecznie - w końcu trzyma Mię w swoich ramionach.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++

*Mia miała czarny długi płaszcz, więc załóżmy, że nikt nie czepiał się jej, że nie jest ubrana na pogrzebie w kolor żałobny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro