7
- Zamknięte - burknął zegarmistrz, nie podnosząc wzroku znad bilonu, który przeliczał. Właśnie kończył dzień pracy.
Tajemniczy gość podszedł bliżej. Prócz obcasów o posadzkę zakładu stuknął szpikulec wysokiej laski.
- Czego chcesz? – zapytał zegarmistrz.
- Czasu – głęboki alt zabrzmiał tak zdecydowanie, że w jednej chwili umilkły wszystkie znajdujące się w pomieszczeniu zegary.
- Kora?
- Nic jej nie będzie.
Zegarmistrz zawahał się, jakby chciał pytać dalej, ale ostatecznie zrezygnował i zniknął na zapleczu. Z sejfu, w którym trzymał najbardziej wartościowe przedmioty - wyroby jubilerskie i dokumenty - wydobył miniaturową klepsydrę. Wrócił na salę i przekazał ją dłoni obleczonej w skórzaną rękawiczkę.
- Nie pozwól jej skrzywdzić – powiedział, myśląc o córce.
- Jest już dorosła – przypomniała tajemnicza dama. - Sama umie o siebie zadbać.
Kruk siedzący na jej ramieniu zatrzepotał czarnymi skrzydłami. Uspokoiła go, cmokając w powietrzu z czułością. Gdy się odwracała, by odejść, długi dziób ptaka wpasował się idealnie w jej profil z ostro zarysowanym nosem. Zegarmistrz nie widział jej od wielu lat, ale był pewien, że kobiety jak ona nie można z nikim pomylić. To była Twardowska.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro