Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- To po nią przyszli! Dlaczego wszyscy mamy za nią ginąć?! Wydajmy ją!

Kobieta siedziała skulona w kącie izby i z czujnością dzikiego zwierzęcia obserwowała zawodzącą gospodynię. Kolejny wystrzał rozsadził okiennice. Gospodarz podrapał spocone czoło. Omiótł spojrzeniem liche meble, gromadę dzieci łkających pod ścianą i najmłodsze wykrzykujące płuca z drewnianej kołyski. Zacisnął mocno pięść na trzonku siekiery. Spojrzał raz jeszcze w opuchniętą od płaczu twarz żony, a później podszedł do tamtej i za włosy wywlókł ją przed chałupę.

Żołnierze bali się do niej podejść z opuszczoną bronią. Nie chciała im pokazywać, że o tym wie, dlatego czekała, leżąc na brzuchu w błocie. Wyglądała na bezbronną. Gospodarz splunął na nią, zanim wrócił do rodziny. To nie jest już jej dom. Pozwolił jej mieszkać w stodole i doglądać bydła - sam nie raz nocami przychodził doglądać jej - ale nigdy nie dał jej miejsca przy swoim stole. Może właśnie tak ma być. Może tak jest lepiej. Bagnet trącił jej gołe ramię w miejscu rozdarcia koszuli. Tego już było za wiele. Podniosła się i stanęła przed wojskiem wyprostowana i dumna, jakby chciała im pokazać, że żywi się ich strachem. Któryś z tych młodych chłopców miał za słabe nerwy i sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość, ale ją ominęła każda kula. A kiedy poszła przed siebie, najodważniejsi biegli za nią polem i nie mogli jej pochwycić. Ludzie opowiadali, że i oni pomarli od czarów jak to bydło wcześniej, ale prawdy w tym tyle, co w bajkach o czarownicach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro