Rozdział 21
- Katie? - usłyszałam z drugiej strony głos chłopaka. - Coś się stało? Myślałem, że mnie nienawidzisz.
- To nie tak. Po prostu trochę się pogubiłam. Chciałbyś się spotkać ze mną jutro po lekcjach?
- Jasne, czemu nie, ale czemu zawdzięczam tę zmianę? Chyba nie przekonałaś się do wampirów bez żadnego powodu.
- Jutro wszystkiego się dowiesz - powiedziałam i rozłączyłam się, nie dając mu szansy na odpowiedź.
Następnego dnia poszłam do szkoły, jak zresztą zawsze. Próbowałam unikać moich przyjaciół po weekendowym wyjeździe, a szczególnie nie chciałam spotkać Jake'a. Na moje nieszczęście, natknęłam się na niego jeszcze przed pierwszą lekcją.
- Hej, Jake - zagadałam.
- Hej - odpowiedział, nie ukrywając zdenerwowania.
- Mógłbyś być chociaż milszy, wiesz? - odparłam pozbawiona kontroli. Kiedy zobaczyłam minę przyjaciela, zorientowałam się, że powiedziałam to trochę zbyt ostro. - Przepraszam. Ostatnio nie panuję nad emocjami.
- Nie szkodzi - odpowiedział lakonicznie. - Ja... muszę już iść. - mówiąc to szybko się ode mnie oddalił.
Udałam się w stronę sali od chemii, przed którą zastałam Emily. Stała oparta o ścianę razem z Anną i Benem, a jej falowane jasnobrązowe włosy opadały luźno na ramiona. Gdy mnie zauważyła, od razu do mnie podeszła.
- Hej, Katie - przywitała się i mnie przytuliła. - Tak mi przykro, że ten wyjazd się nie udał. To miało wyglądać zupełnie inaczej.
- Nie przejmuj się, w końcu to nie twoja wina - pocieszyłam ją.
- Moja. To ja wymyśliłam ten bezsensowny wyjazd, nie powinnam tego robić.
- Emily, nikt przecież nie wiedział, że to się tak skończy.
- W sumie fakt. A co z Jakiem? Widziałaś go dzisiaj? - dziewczyna zmieniła temat.
- Tak, widziałam... - nie udało mi się dokończyć zdania, ponieważ zadzwonił dzwonek na lekcję. - Nie ważne. Potem ci powiem.
Wszyscy weszliśmy do sali i zajęliśmy swoje miejsca.
- Na początek chciałabym przedstawić wam naszą nową uczennicę - zaczęła pani Olivia Nolan, wskazując ostatnią ławkę. - Allison? Może powiesz parę słów o sobie?
Odwróciłam się i dopiero teraz zauważyłam siedzącą z tyłu rudowłosą dziewczynę.
- Jasne - odpowiedziała dziewczyna, wstając. - Nazywam się Allison O'Donnell i przeprowadziłam się z Glasgow, w stanie Montana.
- Kolejna nowa - szepnęła do mnie Emily. - Czemu ostatnio tyle osób przenosi się do naszej szkoły?
- Wydaje się być całkiem miła - stwierdziłam. - Nie wiem, co ci w niej przeszkadza. Mnie potraktowałaś inaczej.
- Ty byłaś wyjątkiem - odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem. - Normalnie nie lubię zawierać nowych przyjaźni.
- OK, jak wolisz, ale według mnie warto ją wesprzeć w pierwszych dniach.
- Może masz rację - powiedziała obojętnie McCartney.
Na przerwie postanowiłam porozmawiać z Allison. Wiem jak to jest być nową uczennicą w szkole i jak ważna jest akceptacja innych.
- Hej, Allison - zagadałam. - Jestem Katie Call.
- Miło mi cię poznać - odpowiedziała dziewczyna lekko onieśmielona.
- Jak ci się podoba szkoła? - spytałam.
- Jest w porządku, miło że pytasz.
- Przeniosłam się do tej szkoły około półtora miesiąca temu, na początku października. Wiem, jak ważni są nowi znajomi.
- Hej, Katie - podszedł do nas Adam. - Allison?
- Adam? - zdziwiła się dziewczyna. Ale mimo zaskoczenia obu moich towarzyszy i tak ja chyba najbardziej się zdziwiłam.
- Wy się znacie? - zapytałam.
- Tak, to długa historia - odpowiedział Hale. - Co ty tu robisz? - zwrócił się do rudowłosej.
- Razem z Victorią przeprowadziłam się tu.
- Kim jest Victoria? - zapytałam.
- Moją siostrą - odpowiedziała dziewczyna. - A wy od kiedy tu mieszkacie? - kontynuowała rozmowę z Hale'em.
- Od około roku - odpowiedział szatyn. - Dziwny przypadek, że spotkaliśmy się po tak długim czasie. Myślałem, że już nigdy się nie zobaczymy.
- Ja też. Ale jednak się spotkaliśmy.
- To ja może już pójdę - wtrąciłam. - Porozmawiajcie sobie na spokojnie.
- Nie, Katie, zaczekaj - Adam chwycił mnie za ramię, kiedy chciałam odejść. - Możemy porozmawiać kiedy indziej? - zwrócił się do Allison.
- Jasne. Widzę, że wy też macie trochę do obgadania. Do zobaczenia - pożegnała się z uśmiechem i odeszła.
- Skąd znasz Allison? - zapytałam z zaciekawieniem, kiedy dziewczyna była już daleko.
- Stara przyjaciółka. To dość długa historia.
- Chyba wszystkie twoje historie są długie - skomentowałam.
- Tak to już bywa kiedy żyje się prawie 200 lat. - zażartował. - A teraz tak na serio. Co spowodowało twoją zmianę? Już nie zachowujesz się wobec mnie tak jak wcześniej.
- Długa historia - odpowiedziałam jego własnym tekstem. - Potem ci wyjaśnię. Spotkamy się po lekcjach?
- Jasne - odpowiedział bez wahania. - Seattle's Grill? Czy może wolisz bardziej ustronne miejsce? Publiczna restauracja nie jest najlepszym miejscem na rozmawianie o... - przerwał, kiedy przeszła obok nas grupka dziewczyn. - Wampirach - dodał przyciszonym głosem.
- Fakt - przyznałam. - Co powiesz na las? Jest tam cicho i spokojnie.
- I są wilki - dodał.
- Chyba sobie z nimi poradzisz - uśmiechnęłam się.
- Chyba tak - odpowiedział tym samym.
Moją krótką rozmowę z Hale'em zauważyli Anna i Ben. Od razu do mnie podeszli.
- Czy ci durni Hale'owie naprawdę nie potrafią cię zostawić w spokoju? - zapytał retorycznie Ben. - Czemu im nie powiesz, żeby się od ciebie odczepili?
- Tym razem to ja się z nim umówiłam po lekcjach - odpowiedziałam, choć wiedziałam, że im się to nie spodoba.
- Myślałam, że skoro nie zadawałaś się z nimi dwa tygodnie, to znaczy, że skończyłaś z nimi na dobre - powiedziała Anna zaskoczona moim zachowaniem.
- Jak widać, moje plany się zmieniły - powiedziałam i zostawiłam za sobą zdezorientowanych przyjaciół.
Szłam korytarzem pod salę, kiedy usłyszałam Emily wołającą moje imię. Świetnie. Anna i Ben powiedzieli jej o spotkaniu z Adamem. Znowu się zaczyna.
- Hej, przecież miałaś mi powiedzieć co z Jakiem - powiedziała. Czyli nie doszła do niej wiadomość. I lepiej aby tak zostało. - Nadal jest na ciebie zły? Próbowałaś się z nim pogodzić?
- Oczywiście, że próbowałam. Tym razem również nic z tego nie wyszło. Tak samo jak przez cały poprzedni tydzień. Nie chce mi wybaczyć, twierdzi, że zbyt bardzo go zraniłam i nawet nie chce ze mną o tym porozmawiać.
- Czemu on jest taki uparty? - nie wiem, czy pytała o to mnie, czy samą siebie. - Pogadam z nim. Może mi się uda go przekonać.
- Nie, Emily, to nie ma sensu. Stwierdzi wtedy, że tylko niepotrzebnie angażuję cię w nasze sprawy i sytuacja się pogorszy.
- Tak czy siak spróbuję. Ty byś zrobiła dla mnie to samo. Nie martw się, już niedługo wszystko będzie jak dawniej.
- Mam taką nadzieję - westchnęłam, ale przyjaciółka zdążyła już odejść.
Po lekcjach, tak jak zamierzałam, udałam się na parking przed szkołą, aby spotkać się z Adamem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro