Rozdział 28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Parrish mi to wszystko powiedział, zrozumiałam, że może mieć rację. Umawiam się z kim popadnie i nie dbam o uczucia innych. Najpierw był Ian i przez to, że z nim chodziłam, zraniłam Davida. Potem przez to, że byłam z Gordonem, zraniłam Jake'a, a na końcu zaczęłam umawiać się z Adamem. I jeszcze do tego cały czas kokietowałam Jake'a, udając, że może będziemy razem. W ciągu zaledwie dwóch tygodni umawiałam się z trzema chłopakami. Wcale nie dziwię się, czemu Parrish tak mnie potraktował.

- Katie? - usłyszałam w pewnym momencie głos Molly. - Wszystko w porządku?

- Jake miał rację - powiedziałam przez łzy.

- Ale o co chodzi? - najwyraźniej brunetka nie słyszała o tym, co powiedział mój przyjaciel. Właściwie już były przyjaciel.

- Jake powiedział, że jestem pusta i płytka. I najwyraźniej miał rację.

- Katie, nawet tak nie mów. Jake na pewno nie miał tego na myśli. Działał pod wpływem emocji, a ty na pewno nie powinnaś zwracać na to uwagi - pocieszała mnie dziewczyna.

W końcu wyszłam z kabiny i otarłam łzy z policzków.

- Może masz rację - powiedziałam.

- Oczywiście, że tak. Jake nie miał prawa tak do ciebie mówić. Ale o co mu w ogóle chodzi? Przecież się przyjaźnicie, prawda?

- Przyjaźniliśmy - poprawiłam ją. - On się we mnie zakochał, a ja w nim nie. Chyba się domyślasz, jakie były tego skutki.

- Ale nie przejmuj się tym. Jestem pewna, że Jake naprawdę tak nie myśli. Uczucia tak szybko nie odchodzą. - powiedziała dziewczyna i mnie przytuliła.

- Miłość łatwo może zmienić się w nienawiść - stwierdziłam, odwzajemniając uścisk.

- A nienawiść w miłość. Zobaczysz, już niedługo z tobą i Jakiem będzie tak jak dawniej.

- Mam taką nadzieję - odparłam i obie się od siebie odsunęłyśmy. - Chodźmy już.

Razem z Molly wyszłyśmy ze szkolnej łazienki. Kiedy tylko przekroczyłam próg, podbiegł do mnie Adam.

- Tu jesteście! - powiedział. - Szukałem was po całej szkole. Katie, wszystko w porządku? - zapytał. - Widziałem, jak Ben stanął w twojej obronie, kiedy Parrish cię obrażał i widziałem, jak gdzieś pobiegłaś.

- Nie martw się, wszystko w porządku. - uspokoiłam go. - Po prostu trochę mnie to załamało. Ale już jest OK.

- Całe szczęście - westchnął z ulgą i przyciągnął mnie do siebie.

Po lekcjach wyszłam z Adamem ze szkoły. Na początku, zaciekawiona opowieściami chłopaka, nie zwracałam uwagi na otoczenie, kiedy usłyszałam znajomy głos.

- Katie - powiedział David. - Nie spodziewałem się, że tak szybko zaakceptujesz Hale'ów. A czym my się od nich różnimy, skoro z nami nie chcesz się zadawać?

- David - odparłam. - Ja... - kompletnie nie wiedziałam, jak mu to wyjaśnić. To rzeczywiście było trudne do zrozumienia. Zaakceptowałam wampiry, ale nie wilkołaki, mimo tego, że prawie nic je nie różni. - Ja miałam do ciebie dzisiaj przyjechać, ale skoro już tu jesteś, to możemy porozmawiać. Jeśli chcesz, oczywiście.

- Jasne, że chcę - odpowiedział bez wahania. - Ale nie przy nim - wskazał głową stojącego obok mnie wampira.

- Jasne, lepiej będzie, jeśli już pójdę - odparł szatyn. - Pa, Katie, do jutra.

- Pa - pożegnałam się z nim. - Jesteś na mnie zły? - zapytałam Gordona, kiedy Adam już się oddalił.

- Nie, wierzę w to, że naprawdę chciałaś do mnie przyjechać. Znamy się tak długo, więc kiedy zobaczyłem, że zaprzyjaźniłaś się z Hale'ami, byłem pewny, że nas też polubisz. - urwał na chwilę. - A więc, od czego zacząć?

- Nie wiem, może zacznijmy od tego, czym jesteś? - zasugerowałam. - Tylko może nie tu. Pojedziemy na Alki Beach?

- Jasne - powiedział i oboje wsiedliśmy do jego auta.

Około piętnaście minut później dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i usiedliśmy na murku, tym samym, na którym ostatnio byłam z Jakiem. Przypomniało mi to kłótnię z chłopakiem z tamtego wieczoru.

- No więc, jestem wilkołakiem - zaczął Gordon.

- Od zawsze nim byłeś? - zapytałam.

- Można powiedzieć, że tak. Moja rodzina wywodzi się od wilkołaków, a ponieważ ten gen jest dziedziczony, każdy członek mojej rodziny jest wilkołakiem od urodzenia. Ale uaktywnia to się dopiero później, kiedy ma się około szesnastu lat. Ale czasami może to się uaktywnić później. Tak było u Taylora. Dopiero niedawno zaczął zmieniać się w wilka.

- Zawsze myślałam, że wilkołaki przemieniają się w czasie pełni - powiedziałam. - Ale Ian zmienił się w dzień, kiedy oczywiście pełni nie było. Jak to działa?

- To prawda, że zmieniamy się w czasie każdej pełni, ale również kiedy się zdenerwujemy, szczególnie jeśli chodzi o tych, u których dopiero uaktywnił się gen. Ian musiał się naprawdę bardzo wkurzyć na Alexa, skoro się zmienił. Chyba mimo tego, że nie jesteście ze sobą, zależy mu na tobie.

- Chyba tak - przyznałam.

- Mi też na tobie zależy - powiedział chłopak i przejechał palcem po moim policzku. Zbliżył swoje usta do moich, ale ja się od niego odsunęłam.

- Nie, David, nie mogę - odparłam i udałam się w stronę plaży.

Podeszłam do brzegu i kucnęłam na piasku. Mimo wampiryzmu i krótkiej znajomości kochałam Adama, ale nadal czułam coś do Davida. Zrozumiałam to, kiedy przyjechałam z nim na plażę. Nie miałam pojęcia, co robić.

- Czujesz coś do Adama - stwierdził Gordon, który dołączył do mnie i usiadł koło mnie na piasku.

- Tak - westchnęłam. - Ale do ciebie też.

- Tak myślałem - powiedział chłopak. - Myślałem, że czujesz coś do niego. Od początku się nim interesowałaś, więc skoro go zaakceptowałaś, byłem pewny, że go... kochasz - z trudem wypowiedział to ostatnie słowo.

Potem siedzieliśmy na piasku, nie odzywając się do siebie ani słowem. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć.

- David? - niezręczną ciszę przerwał Ian. - Katie? - zdziwił się jeszcze bardziej. - Co wy tu robicie? - zapytał.

- Rozmawiamy - odparł Gordon głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji.

- To nie wygląda na rozmowę - stwierdził Forwood. - Po prostu siedzicie na piasku wpatrzeni w wodę jak zahipnotyzowani.

- Nie tobie to oceniać - warknął David.

- David, spokojnie - starałam się przemówić mu do rozsądku. - Ian nic nie zrobił.

- Po prostu mnie zostawcie - powiedział, wstał i odszedł w stronę samochodu.

Ja i Forwood wymieniliśmy zdezorientowane spojrzenia.

- Co mu się stało? - zapytał chłopak.

- Chodzi o naszą rozmowę - odpowiedziałam. - Powiedziałam mu, że czuję coś do Adama.

- Zaraz, co?! - Ian zdziwił się jeszcze bardziej. - Do Adama Hale'a?!

No tak. Nikt ze znajomych Davida nie wiedział nic o mojej relacji z wampirem.

- Tak - powiedziałam pewnie. - Myśl sobie, co chcesz, ale to prawda. Zakochałam się w wampirze.

- Katie, nigdy nie byłbym na ciebie zły przez to, co czujesz - zapewnił mnie.

- Problem tkwi w tym, że kocham też Davida - wyznałam. - Nie mam pojęcia, co teraz zrobić. Kocham ich obu. Co za absurd. Kocham wampira i wilkołaka - dwóch odwiecznych wrogów.

- Wcale nie odwiecznych - wtrącił Ian. - Podobno wilkołaki i wampiry kiedyś się lubiły - uśmiechnął się.

- Ian, to nie są żarty! - powiedziałam, ale i tak odwzajemniłam uśmiech.

- Daj spokój, Katie. Nie musisz ciągle się tylko wszystkim przejmować bez żadnego powodu. Zabaw się, wyluzuj.

- Masz rację - zgodziłam się. - W końcu nie mogę cały czas martwić się o rzeczy, na które nie mam wpływu.

Stwierdziłam, że po tak męczącym dniu mogę trochę zaszaleć. Forwood miał rację. Muszę czasami trochę odpuścić.

- Nie daleko jest całkiem fajny klub - stwierdził Ian.

- To kiedy idziemy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro