Rozdział 31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Adam? - zdziwiłam się. - Co ty tu robisz?

- Ja? Raczej co ty tu robisz? Ten wilczek to twój chłopak?

- Nie, Adam, to nie tak. Ian jest moim przyjacielem, to wszystko - próbowałam mu to wytłumaczyć.

- Słyszałem, że rozmawialiście o mnie - wampir zmienił temat.

- Opowiadałam Ianowi o tym, jak mi wyznałeś, że jesteś... no wiesz.

Nagle Forwood oparł się na łokciu i próbował się podnieść.

- Ian? - zapytałam. - Już dobrze?

- Tak, nie przejmuj się. Jestem wilkołakiem. Moje rany szybko się goją.

- Jakie rany? - wtrącił Hale. - Co wam się stało?

- Zaatakował nas łowca. Ten sam co wczoraj was. - wyjaśniłam.

Adam przez chwilę patrzył pustym wzrokiem w dal, próbując rozgryźć, co jest grane.

- Łowcy chyba postanowili zacząć działać na poważnie - rzekł po chwili. - Gdzie David?

- W swoim domu - odpowiedział Ian.

- Jedziemy tam - oznajmił.

- My? - zapytał Forwood z obrzydzeniem. - Nie wsiądę z tobą do jednego samochodu.

- Dobra, nie to nie, jedź sobie sam. Chodź, Katie.

Ian stanął przede mną i zasłonił mnie swoim ciałem.

- Ona też nigdzie z tobą nie jedzie.

- To chyba jej wybór, prawda? - powiedział Adam i podszedł do wilkołaka, patrząc mu prosto w oczy. - Katie, z kim wolisz jechać? - zwrócił się do mnie.

Patrzyłam na zmianę na Iana i Adama i zastanawiałam się, z którym z nich wolę pojechać. Mimo tego, że zaczęło się we mnie rodzić uczucie do Hale'a, nie chciałam odrzucić Forwooda, w końcu był moim przyjacielem.

- Jest trzecia opcja? - zapytałam w ostateczności. - Tak poza tym, aby iść pieszo.

- Nie - odpowiedzieli w tym samym czasie lekko podirytowani.

- No dobrze, to wybieram... - nadal się wahałam, ale w końcu podjęłam decyzję. - Adama.

- Co?! - oburzył się Ian. - Tego wampira?!

- Nie drzyj się tak, idioto. Ktoś może cię usłyszeć. - zdenerwował się Hale. - Chodźmy już, nie mamy czasu - chłopak objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę jego auta. Odwróciłam się do przyjaciela i powiedziałam mu nieme ,,sorki", na co on tylko skinął głową.

Wsiedliśmy do SUV-a Hale'a i odjechaliśmy z parkingu. W pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się nad jedną rzeczą.

- Po co my w ogóle jedziemy do Davida? - zapytałam.

- On jest Alfą - odpowiedział. - Dowódcą stada. Można powiedzieć, że przedstawicielem swojego klanu. A ja jestem przedstawicielem mojej rodziny. No, uznajmy, że tak jest. Więc musimy uzgodnić, co zrobić w związku z atakami łowców. Nie możemy całe życie żyć w strachu.

- A czy to jest możliwe, że łowcy atakują nas... to znaczy was - przez to wszystko już zaraz zapomnę, że ja jestem człowiekiem - z powodu tych ataków jakiegoś młodego wampira?

- Też rozważam tę opcję - odparł.

Chwilę potem dotarliśmy na miejsce. Stanęliśmy na trawniku przed posiadłością Gordonów i wysiedliśmy z samochodu. Zaraz po nas na trawnik wjechała czarna honda, z której wysiadł Ian.

- Forwood, Katie, zostańcie - powiedział Hale. - To sprawa pomiędzy dowódcami.

Chciałam zapytać, czy nie możemy jednak pójść, ale Adam nie dał mi nawet na to czasu, ponieważ od razu wszedł do domu. Podeszłam do Iana i zapytałam od razu:

- Dlaczego David został Alfą?

- Hale ci powiedział? - chłopak bez problemu się domyślił.

- Tak.

- Tak wyszło. Uczył się szybciej niż inni, był bardzo szybki i silny i do tego pochodzi z ważnego rodu wilkołaków.

- A twój ród nie jest aż taki ważny?

- Forwoodowie to zawsze byli ci drudzy. Każdy za najważniejszych uważał Gordonów.

- A Donovanowie? Ród Candice?

- Nie pochodzą z rodu wilkołaków. Candice została ugryziona.

- Ugryziona? - zdziwiłam się.

- Wilkołakiem można zostać na dwa sposoby: odziedziczyć to w genach albo zostać ugryzionym. Candice akurat spotkało to drugie.

W tym momencie wrócił Adam wraz z Davidem.

- I co? - zapytałam. - Ustaliliście coś?

- Nie - odburknął wkurzony David.

- Dave, czemu ciągle jesteś na wszystkich wściekły? - Ian też miał już dość zachowania chłopaka.

- Domyśl się - odparł tylko, a ja już wiedziałam, o co mu chodzi. O moje uczucia do Hale'a.

- Nie mamy żadnych pomysłów na obronę przed łowcami - odezwał się wampir.

- I co zamierzacie teraz zrobić? - kontynuowałam.

- Problem w tym, że nie wiemy.

- Cóż, ja już na pewno się wam tutaj nie przydam - powiedziałam. - Lepiej będzie, jak już sobie pójdę. Chce mnie ktoś zawieść?

- Ja - odpowiedzieli wszyscy troje w tym samym czasie.

Znowu to samo. Po raz kolejny postawili mnie w trudnej sytuacji. Wybiorę jednego, dwóch się obrazi. Cóż, Ian może się nie obrazi, on jest tylko przyjacielem, ale pozostali? David chyba rozszarpałby Adama, gdybym go wybrała. Z Hale'm może nie byłoby aż tak źle, ale tak czy siak byłby zły. Ian po prostu zaakceptowałby to, że wybrałam kogoś innego, bo on jest po prostu przyjacielem.

- Ian? - zapytałam w ostateczności.

Stwierdziłam, że to najbezpieczniejszy wybór, ponieważ pozostała dwójka wiedziała, że Forwood jest dla mnie tylko przyjacielem.

- Jasne - chłopak nawet się nie wahał. Wsiedliśmy oboje do hondy wilkołaka i wyruszyliśmy. - Dlaczego wybrałaś mnie? - zapytał Ian.

- Ty jesteś tylko moim przyjacielem - odpowiedziałam. - David i Adam rywalizują o mnie, więc jakbym wybrała jednego, ten drugi byłby wściekły. A skoro wybrałam ciebie, żaden z nich nie jest zazdrosny, bo wiedzą, że jesteś dla mnie tylko przyjacielem.

- Cóż, inteligentne rozwiązanie - przyznał Forwood. - Sam bym na to nie wpadł.

Kilka minut później podjechaliśmy pod mój dom. Pożegnałam się z chłopakiem i weszłam do budynku.

Następnego dnia jak zawsze poszłam do szkoły, gdzie czekała na mnie Emily.

- Hej, Katie - przywitała się.

- Hej - odpowiedziałam.

- Znowu trzymasz z Hale'ami - stwierdziła, ale tym razem smutnym tonem. Nie wypominała mi tego, tak jak zawsze robiła, tylko po prostu była z tego powodu smutna.

- Tak - westchnęłam.

Byłam trochę smutna przez to, że zawiodłam przyjaciół. Wiem, że nie podoba im się to, że przyjaźnię się z Hale'ami, ale nic na to nie poradzę. Myśleli, że to już koniec mojej przyjaźni z wampirami, a ja nadal się z nimi zadaję.

Przez cały dzień wszyscy z naszej paczki byli smutni. Chociaż po Jake'u aż tak nie było tego widać. Cały czas miał mi za złe to, że złamałam mu serce i chyba było mu na rękę to, że więcej czasu spędzam z kimś innym. Nawet jeśli tym kimś byli Hale'owie.

Po lekcjach kompletnie nie miałam pomysłu na jakieś zajęcie. Hale'owie - odpadają, Jake - tym bardziej, Ben i Anna - jak zawsze pewnie będą spędzać czas razem, Emily - też nie. Chyba pozostało mi tylko jedno wyjście.

Jadę do Davida.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro