Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zostawiłam motor przed domkiem jednorodzinnym Hudsonów, który znajdował się na obrzeżach miasta, i zapukałam. Już po chwili ciocia otworzyła mi drzwi i mocno mnie uściskała.

- Spokojnie, ciociu, zaraz mnie udusisz i nie będziesz się tak cieszyć - obie zaczęłyśmy się śmiać.

- Wybacz, kochana, po prostu tak dawno cię nie widziałam. Proszę, wejdź do środka.

- To Katie? - usłyszałam z głębi domu radosny głos Madeleine. Chwilę potem, razem z Claudią wybiegły z pokoi.

- Maddie? Claudia? - również do nich wybiegłam i mocno obie uściskałam - Tak bardzo za wami tęskniłam - powiedziałam wtulona w ramię Claudii.

- My za tobą jeszcze bardziej - odpowiedziały obie naraz.

- Daniel, chodź - ciocia zawołała mojego kuzyna - Nie słyszysz, że mamy gościa?

- Katie? - był widocznie zdziwiony moim przyjazdem - Nikt mi nie powiedział, że przyjeżdżasz. Chodź się ze mną przywitać - rozłożył ręce, abym mogła go przytulić. Oczywiście, jego też obdarzyłam serdecznym uściskiem.

- No dobra, koniec tych czułości - przerwała nam Claudia - Mamy z Katie dużo tematów do obgadania. Chodźcie na górę - zawołała mnie i Maddie. Zgodnie weszłyśmy po schodach i udałyśmy się do pokoju Maddie.

- A więc, od czego mam zacząć opowieść o moim nudnym życiu? - zaczęłam.

- Nudnym? - Claudia się zdziwiła - Twoje na pewno nie jest tak nudne jak nasze. Szkoła, dom, kłótnie z Danielem, krótko mówiąc - rutyna. Opowiadaj o sobie.

- Ale co?

- Wszystko - odpowiedziała Maddie - Wszystko ze szczegółami. Najdrobniejszymi szczegółami.

Maddie jest trochę szalona i czasami zachowuje się, jakby była jeszcze dzieckiem albo podchodzi zbyt entuzjastycznie do niektórych spraw. To dlatego że ma dopiero 14 lat. Ale mimo jej szaleństwa można z nią pogadać na poważne tematy. I za to ją kocham.

- No więc tak... - zaczęłam - jakoś dwa miesiące temu przeprowadziłam się z Nowego Jorku do Seattle. Poznałam nowych, świetnych znajomych i bardzo się cieszę, że się tu przeprowadziłam. Spotkałam tu też mojego przyjaciela z dzieciństwa - Davida - i będę mogła się z nim częściej widywać, z czego się cieszę. Poznałam też jednego kolegę - Adama - z którym się dzisiaj spotkałam.

- Zaczekaj - przerwała mi Claudia - Adama Hale'a?

- Tak, a co? Znasz go? - byłam naprawdę tym zdziwiona. Claudia i Maddie znają Hale'ów?

- Każdy w tym mieście ich zna - odparła czternastolatka - Tak samo jak każdy się ich boi. Są naprawdę przerażający i nikt nawet nie odważyłby się do nich podejść, a ty tak po prostu się z nim spotkałaś?

- Tak. Czemu wszyscy mają o nich takie złe zdanie? Przecież to normalni ludzie, ale nie, najlepiej ich unikać, jakby byli nie wiadomo kim - to już mnie naprawdę wkurzyło.

- Katie, spokojnie - Claudia próbowała mnie uspokoić. Myślałam, że skoro ona ma 18 lat nie będzie wierzyła w jakieś plotki. Myliłam się.

- Jak niby mam być spokojna? Poznałam nowego, miłego kolegę, a wszyscy oceniają go po pozorach i mówią, że jest niebezpieczny albo inne głupoty. To, że ma bladą skórę nie znaczy od razu, że jest stworzeniem nadprzyrodzonym, no błagam. Kto wymyślił takie bzdury? Przez to taka rodzina jak ich jest odrzucona, a oni po prostu nie lubią słońca.

- Nie lubią słońca? - zapytała Maddie - Skąd o tym wiesz?

- Gadałam dzisiaj trochę z Adamem i mi powiedział. A co? Tak wiem, to jest podejrzane, pewnie są wampirami - odpowiedziałam sarkastycznie.

- Ale my na serio to podejrzewałyśmy - czternastolatka po prostu załamała mnie tym stwierdzeniem.

- Wiecie co, myślałam, że z wami będę mogła swobodnie porozmawiać i będziecie po mojej stronie, ale chyba się myliłam. Wszyscy uważacie tak samo - mówiąc to, wyszłam z pokoju kuzynki.

- Już wychodzisz? - zapytała ciocia Carmen ze smutkiem w głosie - Wujek Casper zaraz wróci z pracy i jeszcze przygotowałam deser.

- Nie, spokojnie, jeszcze zostaję, chciałam po prostu porozmawiać z Danielem. Jest w swoim pokoju?

- Tak, on chyba nigdy z niego nie wychodzi.

Weszłam do pokoju kuzyna.

- Hej, Daniel, nie przeszkadzam? - zapytałam.

- Jasne, że nie, wchodź śmiało - odpowiedział przyjaźnie - Rzadko ze mną rozmawiasz, więc skoro przyszłaś, obstawiam jedną z dwóch opcji: Maddie i Claudia cię naprawdę wkurzyły albo masz jakąś ważną sprawę. Która jest prawdziwa?

- Właściwie obie - uśmiechnęłam się. W Seattle chyba znacznie więcej się uśmiecham. Czyli przeprowadzka wyszła mi na dobre. A tak bardzo jej nie chciałam.

- Więc dajesz. Jaka to sprawa?

- Znasz pewnie Adama Hale'a, prawda?

- Jasne, każdy w tym mieście ich zna. Jego brat, Alex, jest moim najlepszym przyjacielem. A czemu pytasz? Pewnie o to wam poszło z dziewczynami. One ich nie akceptują, nie wiem właściwie czemu. Ja ich lubię.

- Naprawdę? - odpowiedziałam zdziwiona, jakbym usłyszała o przylocie kosmitów na Ziemię. Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę to z ust człowieka znającego Hale'ów. - Jesteś pierwszą osobą, która podziela moje zdanie.

- Domyślam się. Nie są w tym mieście zbytnio lubiani.

- Ta... Nie trudno to zauważyć - oboje zaczęliśmy się śmiać. - I mam jeszcze jedno pytanie.

- Śmiało. Dotyczy Hale'ów? Mam przeczucie, że tak.

- Twoje przeczucie cię nie zawodzi. Chodzi o to - pokazałam mu na telefonie artykuł ze strony, do której link przesłała mi Emily. - To nie jest prawda, co nie? To tylko oszustwo?

Daniel milczał. On też uważa, że to prawda?

- Daniel? To oszustwo, prawda? - zapytałam w końcu.

- Nie wiem jak ci to wyjaśnić... - zaczął.

- Po prostu powiedz mi to wprost - musiałam to usłyszeć. Nie wierzę i nigdy nie wierzyłam w istoty nadprzyrodzone, ale kto wie? Może nie jesteśmy tutaj sami.

- OK, skoro tak nalegasz, zdradzę ci to. Jak już mówiłem, przyjaźnię się z Alexem. Przez obserwację zacząłem coś podejrzewać. Nigdy nie wydawali się zbytnio normalni. Dlatego wszyscy ich odrzucają. Wiem, że to wredne, ale postanowiłem wykorzystać moją przyjaźń z Hale'em i to, że mi ufa. Mówił mi część rzeczy o sobie. Pokażę ci coś, czego nie pokazałem jeszcze nikomu - mówiąc to wyciągnął zza szafy tablicę korkową z różnymi kolorowymi karteczkami i zdjęciami. Przyjrzałam się im z bliska.

Na pierwszej fotografii był Alex trzymający motor Julie jedną ręką. Dokładnie tak jak mówił Ben tamtego wieczoru. Ale jak to możliwe? Z początku wydawało mi się to absurdalne, ale jak zobaczyłam zdjęcie trudno było w to nie uwierzyć. Ale uwierzyć było jeszcze trudniej.

Obok tej fotografii kuzyn przyczepił napis "SIŁA".

- Robiłeś im zdjęcia w nietypowych sytuacjach? - zapytałam z odrobiną zdziwienia, ale też z wielkim zaciekawieniem.

- Tak - przyznał się z niechęcią. Nawet go rozumiałam. Trudno było szpiegować własnego przyjaciela. - Zapisałem wszystkie rzeczy, które były dziwne w ich rodzinie. Zauważyłem, że szczególnie przyglądałaś się temu - wskazał zdjęcie, na które zwróciłam uwagę. - Właściwie czemu?

- Kolega z klasy, Ben Webb, wspominał o takim samym przypadku. Na początku uznaliśmy, że kłamie albo zwariował. Teraz to nabiera więcej sensu.

- Jak zauważyłaś, Alex wykazał się tutaj nienaturalną siłą. Kiedyś widziałem też, jak Molly i Nick w nadzwyczajnym tempie uciekli do lasu. Dlatego jest tu ten napis - wskazał karteczkę z napisem "SZYBKOŚĆ" - Z własnej obserwacji powinnaś zauważyć, że mają bladą skórę.

- Tak, zauważyłam. Zawsze tłumaczyłam to sobie tym, że nie lubią słońca.

- Domyślam się. Też na początku nie zwracałem na to uwagi. Ale potem zacząłem łączyć fakty. Katie, wiem, że uznasz mnie za świra, ale muszę ci to powiedzieć. Uważam, że oni... są...

- Wampirami - ledwo zdołałam z siebie wydusić to słowo - Oni są wampirami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro