Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień 7:

Po przebudzeniu udaliśmy się do mojego domu. Zaraz po wejściu wybiegłam na balkon.

- Wszystko w porządku?- mój przyjaciel stał w drzwiach. Stanął obok mnie.

- Tak, tylko...- odetchnęłam- nie poznaję tego miejsca. My się tu wychowaliśmy. Znałam większość osób, których widzieliśmy ciała. Albo te dzieci w przedszkolu. Kiedyś z takimi rzeczami miałam styczność tylko książkach i filmach, a teraz... - Pokręciłam głową.- Nigdy nie rozumiałam co w tym strasznego. Zawsze chciałam przeżyć taka przygodę.

- Wiem, rozumiem o co chodzi- powiedział spokojnie.

- No właśnie nie rozumiesz!- krzyknęłam.- Widzieliśmy tyle złych rzeczy, a ty nadal jesteś taki spokojny. Zachowujesz się jakby to cię w ogóle nie ruszyło- podniosłam wzrok.- Przepraszam. Nie powinnam wyżywać się na tobie. Tu chodzi o mnie. Widzieliśmy to wszystko, a mi nie poleciała mi jedna łza. Boję się i jest mi smutno, ale... mimo, że to są osoby, które znam...- załamał mi się głos. Igor przysunął się do mnie i po prostu mnie objął. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i przez chwilę cieszyłam się bliskością przyjaciela.

- Jesteś silniejsza psychicznie niż się wydajesz.

- Chyba tak- odpowiedziałam niepewnie.- Ty też- odsunęłam się od Igora.- Chodź, trzeba się rozejrzeć.

Chłopak tylko z niedowierzaniem pokręcił głową. Taka właśnie byłam. W jednej chwili się załamywałam, a w drugiej miałam już cały plan i chęć działania. Zdarzały mi się słabsze momenty, ale szybko umiałam się otrząsnąć.

Uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam sprawdzić mój dom. Mieszkanie wyglądało normalnie, oprócz jednego pomieszczenia. Pokoju mojego brata.

Na środku leżała sterta ubrań i zabawek. Wszystko było pokryte zielona mazią.

- O fuj- moją twarz wykrzywił grymas obrzydzenia. Wyszłam z pokoju i ruszyłam do kuchni. Wybrałam dwa najostrzejsze noże i jeden podałam Igorowi.

- Teraz do ciebie.

Po 10 minutach byliśmy w mieszkaniu mojego przyjaciela. Jego dom był w lepszym stanie, ale też nikogo w nim nie było.

Gdy wróciliśmy do szkoły Igor zaproponował mi wieczór filmowy. Spodobał mi się ten pomysł. Wzięliśmy potrzebne rzeczy i zeszliśmy do Sali od religii, która była w połowie pod ziemią. Oglądaliśmy horrory o zombie. Nie wiem które z nas na to wpadło, ale pomysł był bardzo... na miejscu. Teraz leciał już chyba trzeci film.

W pewnej chwili jak na dany sygnał obróciliśmy się do okna. Stała tam postać cała ubrana na czarno. Gdy zobaczyła, że patrzymy w jej stroną natychmiast zerwała się do ucieczki. Nie wiem czemu, ale nie zdziwiło mnie to ani nie wystraszyło.

Ale nie rozumiałam czemu ktoś albo cos miało nas obserwować. Zaśmiałam się w duchu gdy pomyślałam, że zjawa przypomina śmierć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro