Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miguel
Bal rozpoczął się jakąś minute temu i wszyscy już byli na dole jednak w tłumie jaki był na korytarzu nie zauważyłem Luny... Czyżby nie przyszła?
- Miguel? - Spytał zaniepokojony "wujek".
- Tak? - Spytałem od niechcenia nadal wypatrując jej w tłumie. Gdzie się do cholery podziała ta śliczna blondynka?
- Miguel pobawisz się ze mną? - Spytał mnie głosik małego aniołka - Lily. Miała krótkie blond loczki, niebieskie oczka i twarzyczkę laleczki. Gdy już raz ją zobaczyłeś po prostu się zakochiwałeś.
- Przepraszam Lil ale szukam twojej siostry. - A jednak Luna była dla mnie ważniejsza.
- Gdzie siostla? - Spytała mała ciągnąc za rękaw garnituru swojego taty.
- Nie wiem słoneczko. - Powiedział a ona wtuliła się w jego nogę.
- Ja chce Lunee - Zaczynała marudzić.
- Pewnie zaraz przyjdzie.
I dokładnie w tym momencie wszystkie spojrzenia skierowały się na schody gdzie na samej górze stały trzy dziewczyny. Jedna była ruda i całkiem ładna, druga blondyna której też urody nie brakowało ale trzecia.. trzeciej nikt nigdy nie przebije. Jako trzecia stała moja Luna patrząc się na tych wszystkich ludzi trochę onieśmielona. Ja się nie dziwie, że się na nią tak gapili... sam nie mogłem oderwać wzroku.
Blond włosy nie zasłaniały jej pięknej szyi, czarna sukienka odsłaniała jej szczupłą nogę, koronka na rękawach była jakby dla niej stworzona a każdy z lepszym węchem wyczuł ten nieziemski zapach róż połączony z zapachem jej skóry.
Bez zastanowienia zacząłem przepychać się w jej stronę a ona widząc zamieszanie spojrzała się na mnie i wtedy jej oczy zrobiły się większe jednocześnie się zaszklając. Zanim zdążyła wypłynąć pierwsza łza schwyciłem ją za dłoń i poprowadziłem w głąb korytarza. Nie miałem pojęcia gdzie się kierujemy ale bardzo mnie to nie obchodziło. Chciałem tylko być z nią sam na sam, wyjaśnić jej, że to co widziała to było kompletnie coś innego niż myśli.
- Miguel? - Szepnęła zatrzymując się przy jednej ze ścian co i ja zrobiłem.
- Luna. - Powiedziałem łapiąc jej twarz w dłonie. Patrzyła na mnie wielkimi, niebieskimi oczami o kolorze morza podczas sztormu. Jej czerwone usta zaczęły drżeć przez co przygryzła je lekko a ja czułem, że zaraz nie wytrzyma i się popłacze. - Luna to nie tak!
- A jak? - Załkała sprawiając, że ścisnęło mi się serce. Czemu ta głupia suka musiała mnie pocałować akurat wtedy? Boże, co ja gadam! Czy ona w ogóle mogła mnie pocałować?!
- Wysłuchaj mnie. - Rozkazałem a widząc, że już chce mi przerwać przyciągnąłem ją bliżej siebie i pocałowałem. Na początku zaczęła oddawać a pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny gdy odepchnęła mnie od siebie a w jej oczach zagościła złość. I to nie byle jaka złość.
- Luna! -Powiedziałem takim tonem aby przestała się szamotać i na mnie spojrzała, gdy to mi się udało kontynuowałem. - Felicja usiadła mi na kolanach i zaproponowała wspólną noc. - Zacząłem a w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. - Odmówiłem jej a ona wtedy mnie pocałowała... Chwilę później leżała na ziemi.
- A to niby czemu do niej szeptałeś?! - Zapytała wściekła dalej mi nie wierząc.
- Chciałem być na tyle uprzejmy aby chłopacy tego nie słyszeli.
Po jej spojrzeniu wiedziałem, że powolutku zaczyna mi wierzyć a wszystko układa się w spójną całość.
- Nie rozumiem tylko jednego. - Powiedziała pociągając nosem. Spojrzałem na nią wyczekująco. - Dlaczego mi to mówisz?

Kacper
Stałem na dole od jakichś piętnastu minut czekając na dziewczyny. Zamiast dziewczyn zobaczyłem jednak Miguela który się w coś wgapiał, tak samo jak reszta. Spojrzałem na schody a tam... one. Kimi miała sukienkę w której wyglądała jak księżniczka, Sam jak zwykle niebezpieczna i pociągająca ale to Luna zwracała na siebie uwagę wszystkich. Miała czarną, długą do kostek sukienkę doskonale opinającą jej ciało.. zupełnie jak strój od naszej wersji w-fu. Włosy miała wysoko spięte co robiło na mnie... co ja gadam ona na wszystkich robiła takie wrażenie: piękna, niebezpiecznie seksowna i no cóż.. założę się, że nie tylko mi na sam jej widok w spodniach wstawał koleżka.
Ogarnij się chłopie! Ona kocha Miguela.
Uśmiechnąłem się widząc jak brunet idzie w jej stronę. Pomimo tego, że w tej chwili żadna dziewczyna nie mogła dorównać jej w urodzie a ja miałem takie na zawołanie to cieszyłem się, że w końcu będzie szczęśliwa. A przynajmniej taką miałem nadzieję.

Ktoś
Stałem razem z moim bratem (kretynem jednym słowem) przy wejściu do sali balowej gdy moje spojrzenie trafiło na przepiękną dziewczynę którą dobrze znałem. Uśmiechnąłem się do siebie w duchu wiedząc, że ta sukienka nie mogłaby pasować na żadną inną dziewczynę. Luna była... inna. Inna niż ktokolwiek by przypuszczał. Zgaduję, że nawet temu chłoptasiowi co pnie się do niej po schodach nie powiedziała.
- Co się tak gapisz? - Spytał wściekły brunet a ja zrozumiałem, że ma na nią chrapkę. Niedoczekanie jego.
- Co ty kombinujesz Rob? - Spytałem nadal patrząc na blondynkę ciągniętą przez jakiegoś wampira. Szkoda, że nie została w stadzie gdy była mała... miałbym z nią teraz o wiele mniej problemów.
- Ta laska to istny diabeł. - Powiedział mój "braciszek". - A jej chłopak to jakiś popierdzieleniec. - Powiedział a mi serce zabiło mocniej. Luna z kimś jest? - Ale ja ją jeszcze zdobędę. Nie ma takiej która mi nie ulegnie. - Powiedział a ja po raz pierwszy oderwałem wzrok od Luny i spojrzałem na jego szatański uśmiech.
- Lepiej się od niej odczep. - Wywarczałem a moje oczy mimowolnie przybrały czerwony kolor. Zaskoczenie w oczach Roba było tak widoczne, że aż zabawne.
- Przecież jej nie znasz. - Powiedział starając się nie kulić. W tej szkole udawał alfę ale tak na prawdę ja nim byłem. I za nic nie oddam mu tej samicy.
- Nie twoja sprawa. - Warknąłem ruszając na dwór bo musiałem się trochę uspokoić.
Jakim cudem Klara sobie kogoś znalazła? Przecież ona nie może.. Nie może bo..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro