Rozdział 43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kacper Pov:
-Gdzie ja jestem? - Spytał zdezorientowany.
-Nie udawaj kretyna. - Warknąłem wkurzony. Niech mi tu nie udaje! Może i nie jestem silny jak wampir ale jak z nim skończę to nikt nie rozpozna jego szczątek.
-O co ci chodzi? - Spytał zszokowany gapiąc się na mnie jak ciele w malowane wrota. Aaaa!
-O to co odjebałeś! - Wrzasnąłem waląc ręką w ścianę tak że zrobiłem w niej lekkie wgięcie.
-Ja nic nie pamiętam! - Wrzasnął po czym usiadł na swoim łóżku i złapał się za głowę. - Ostatnie to jak z Luną szliśmy do naszego stolika. Co było dalej? - Albo gość ma talent aktorski albo amnezje. Tylko które to prawda? Czy to możliwe aby robił to wszystko nieumyślnie?
-Nie pamiętasz jak ją zostawiłeś żeby pouganiać się za tą suką? - Spytałem niedowierzającym tonem. Nie no serio on prawdę mówi czy nie? Może nie chce robić sobie wrogów?
Jego reakcja była natychmiastowa: podniósł się z miejsca i szybko znalazł przy mnie łypiąc na mnie groźno.
-Co ty mi tu gadasz? Myślisz że jak nie pamiętam to możesz mi takie brednie gadać? - Warknął tak że ciarki przeszły przez całe moje ciało. Chyba jednak nie udaje..
-Nic ci nie wmawiam! Przez cały dzień latałeś za Lily! Kurwa, stary!
-Gdzie jest Luna? - Spytał pojawiając się przy drzwiach.
-Pojęcia nie mam! -Krzyknąłem wznosząc ręce w kierunku nieba. - Od rana nikt jej nie widział! Nawet nie wiem czy nic jej się nie stało!
Brunet już o nic nie pytał tylko wybiegł z pokoju. Chciałem pobiec razem z nim ale nagle opadły mnie całe siły i runąłem na łóżko pogrążając się we śnie.
***
Obudziłem się bez dźwięków patelni a raczej mojego dzwonka. Rozciągnąłem się i dopiero wtedy zauważyłem że budzić przestał dzwonić a powód był jeden: był rozwalony. Na jego szczątkach spoczywała dłoń Miguela który spał we wczorajszych ciuchach i wyglądał jak wrak człowieka.
-Coś ty robił? - Spytałem schylając się nad nim z podejrzeniem kaca. Na szczęście nie wyczułem alkoholu.
-Nie pozwala mi jej zobaczyć. - Wycharczał w poduszkę tak że trochę słabo słyszałem.
-Kto? - Spytałem po chwili gdy ogarnąłem co powiedział.
-Dyrektorka. - Wyjęczał odwracając się tak że widziałem jego podkrążone oczy.
-Spałeś? - Spytałem zaniepokojony. No kurna! Ten facet nie mógłby skrzywdzić Luny!
-Trochę. -Mruknął niezadowolony. - Ciekawe czy będzie na śniadaniu.
-Lepiej się przebierz. - Powiedziałem wskazując mu drzwi do łazienki.- I umyj. Po tym co wczoraj zrobiłeś musisz odpokutować.
-Ale ja nic nie pamiętam! - Jęknął zrezygnowany ale posłusznie udał się do łazienki. To może być cholernie długi dzień.
***
Miguel nie wziął nic do jedzenia, w sumie tak jak ja. Czułem że coś jest nie tak i nie dałbym rady nic przełknąć.
Myślałem że jako pierwsi pojawiliśmy się przy stole ale wtedy mina i wzrok Miguela podpowiedział mi że się mylę. Rozejrzałem się po sali aby dostrzec że cała nasza paczka posypała się w drobny mak. Sam i Kimi siedziały przy stole wilkołaków a atmosfera tam była jakby martwa. Feliks z Rouse siedzieli przy stole wampirów i udawali znowu tą potężną parę z jaką nikt nie mógł zadzierać. To było nie do zniesienia.
Podniosłem się z miejsca gdy zauważyłem smutny wzrok Kimi i każąc Miguelowi poczekać ruszyłem w jej stronę.
-O co tu chodzi? - Spytałem stając obok dziewczyn i patrząc się w ich oczy. Oczy które zdradzały że tak jak Miguel nie spały za długo. Co się do cholery dzieje?
-Pogadamy później. - Zbyła mnie tylko co w cale nie oznaczało nic dobrego. Coś tu mocno nie grało.
***
-A więc? - Spytałem gdy tylko wszyscy zebraliśmy się w sali do gier odpuszczając sobie zajęcia.
-Co on tu robi? - Warknęła Rouse patrząc wrogo na Miguela.
-Chce się dowiedzieć co jest Lunie. - Uprzedził mnie przez co wszystko się skomplikowało.
-Co jej jest?! Ty jej jesteś! Zdradziłeś ją! - Wrzasnęła czarna zakłócając pewnie zajęcia.
-Ja nic nie zrobiłem! - Bronił się brunet tylko pogarszając sprawę.
-Nic?! Myślisz że przez nic od wczoraj nir pokazała się nikomu na oczy?!
-Ja nie..
-Przestańcie! - Wrzasnęła Sam patrząc na nich tak jakby już nie miała sił. - Nie obchodzi mnie kogo to jest wina. Krzyczycie jak opętani a tak na prawdę nic nie wiecie!
-Sam? - Szepnęła cicho Kimi jakby bojąc się o nagły wybuch przyjaciółki.
-Sam? - Zacząłem delikatnie. Tylko ona może coś wiedzieć. - Gdzie jest Luna?
Rudej łzy stanęły w oczach. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie.
-Nie wiem. - Jęknęła a po chwili wtuliła się w czarodziejkę.
W tej chwili do pokoju weszła dyrektorka z grobową miną obserwując nas beznamiętnie.
-Jeśli chcecie wiedzieć Luny już z nami nie ma.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro