Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kacper:
Luna razem z Robem ustawili się na środku a my zrobiliśmy w okół nich wielkie koło. Nikt nie wiedział czemu ona się na to zgodziła ale ja to przeczuwałem. Wcale nie chodziło o mnie i to jak się dogadujemy ale o to, że nie chciała mieć kontaktu z Robem. Sam jej to odradzałem. Ale nigdy nie kazałem jej z nim walczyć! Przecież on ją zabije!
Wystraszony (tak wystraszony! Chyba pierwszy raz w moim życiu) obserwowałem wkurwionego Roberta... Był tak wkurzony, że cała jego twarz była usiana czerwonymi plamami. Krzywy uśmieszek pod nosem musiał się odnosić do cichej rozmowy którą przed chwilą odbyli. Nawet ciekawskie wampiry nie wiedziały o co chodzi i cały czas próbowały nasłuchiwać. Ja sam z chęcią usłyszałbym na co Luna się zgadza. Bo na coś najwyraźniej się zgodziła ku uciesze tego kretyna.
Boże daj jej tą kapkę rozumu aby stąd w tej chwili wybiegła!
Pomimo moich wewnętrznych modlitw dziewczyna nadal stała na środku czekając na sygnał. Trzy minuty - tylko tyle miała.
Napakowany testosteronem wilkołak - trener - gwizdnął i jak na komendę Rob wyskoczył do przodu. Gdy miałem zamknąć oczy aby nie widzieć tragicznego końca Luny ona odskoczyła, znalazła się obok niego i szybkim ruchem skoczyła mu na plecy uderzając w nie swoimi nogami. Rob oberwał całą masą jej ciała skumulowaną w dwóch małych punktach i wyłożył się na ziemie. Dziewczyna wykorzystała jego zdezorientowanie i ciągnąc go za ręce jak jakiś policjant uniemożliwiła jakikolwiek ruch. Chłopak wił się ale nic nie pomagało bo dziewczyna była uparta. W tle dało się słyszeć wyśmiawszy śmiech wampirów który tylko coraz bardziej wkurzał alfę.
Chłopak wykorzystał swoje ciało jak falę i po chwili zrzucił z siebie dziewczynę. Już myślałem, że nauczyciel wkroczy (gniew Roba dało się wyczuć nawet bez nadzwyczajnego węchu) ale on tylko stał i się gapił.
Rob przygwoździł Lunę do ziemi i myślałem, że zaraz go zabiję. Ten idiota przestał nad sobą panować! Zaczął ją kąsać i drapać a kiedy jego ręka poleciała w dół dziewczyna ugryzła go w policzek i jednocześnie mocno kopnęła w krocze.
Gdy tylko brunet obalił się na ziemie ona wstała i spojrzała na niego z obrzydzeniem.
- Nigdy nie waż się mnie dotykać! - Warknęła gardłowo i wtedy nauczyciel się przebudził. Schwycił chłopaka za barki i podniósł do góry wrzucając do pokoiku nauczycielskiego.
Z całej akcji ocknąłem się szybciej niż reszta i w sam raz na to aby złapać upadającą dziewczynę.
- Nic mi nie będzie. - Szepnęła nie zdając sobie sprawy, że krwawi obficie z różnych ran a jej głos jest zaledwie cieniem.
- Nie zamykaj oczu! - Wrzeszczałem albo szeptałem... Cholera wie! - Nie zamykaj oczu! - Powtarzałem wybiegając z sali. Po co się na to zgadzała?!

****

Przepraszam za błędy i wiem że rozdział jest krótki ale chyba ciekawy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro